Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

niedziela, 30 grudnia 2012

2012

Rok się kończy to i trzeba by podsumować co to się wydarzyło. W tym roku nie będę robić wyliczanki jak 365 dni temu co mi się udało, a co jeszcze nie. Będzie szybki przegląd tego co się działo.

Co by nie patrzeć, na pewno było to rok obfitujący we wrażenia i chyba mogę powiedzieć, że był lepszy niż 2011. Wiele się zmieniło, wiele podjętych zostało decyzji, wiele zostało przejechanych kilometrów, wiele miejsc było odwiedzonych, wiele smsów wysłanych, wiele postów zostało napisanych, wiele słów wypowiedzianych. Dużo było tego wiele :P

Zapraszam do krótkiego reportażu:

piątek, 28 grudnia 2012

Ślusarz

Zasłyszana historia od psychiatrów:

Był sobie kiedyś na oddziale pacjent. Pan był ślusarzem z zawodu. Zatem zamki i klamki  to była jego specjalność.
Ów pacjent posiadał również pewne umiejętności twórcze. Otóż z trzech łyżeczek do herbaty zrobił klucz do drzwi typu 'trójkąt'. Taki klucz otwiera wszystkie drzwi bez klamek w całym szpitalu - każdy z pracowników posiada swój. Logiczne byłby iż pacjent by sobie drzwi otworzył i najzwyczajniej w świecie dał nogę. Ale pan był bardziej przebiegły w swoim nikczemnym występku i nigdzie się z oddziału nie oddalił - widać dobrze mu było i przestrzeni życiowej nie brakowało. Postanowił za to ubić interes z innymi pacjentami. Za drobną opłatą w wysokości 100 zł wypuszczał innych pacjentów na nielegalne przepustki. Bo czymże jest 100 zł wobec wolności??

To trzeba mieć łeb do interesów, żeby robić kokosy nawet na oddziale zamkniętym xD

niedziela, 23 grudnia 2012

Jadę ulicom

Miałem zamiar życzyć moim wszystkich Czytelnikom wesołych i spokojnych świąt, ładnej i pachnącej choinki, smacznego karpia, pysznego barszczu, słodkiej kutii, udanego śpiewania kolęd, Mikołaja z workiem pełnym prezentów, śniegu za oknem, Kevina w telewizji i takie tam... ale jednak życzyć tegoż nie będę :P

Za to będzie piosenka z okazji Świąt:


Jadę ulicom
Opony asfalt drom
Pingwiny jak zobaczą drzewo
Na zawał umrom
hej!!
Julian Julian 
On twardy jest jak głaz
Jedziemy panie ciut za wolno trzeba wcisnąć gaaaz :D

piątek, 21 grudnia 2012

Koniec świata

Jak mam w miarę blisko do pracy to muszę jechać przynajmniej z jedną przesiadką. Jak miałem daleko to miałem bezpośredni autobus i byłem szybciej. Taka paradoksalna wrocławska prawidłowość.

Na psychiatrię teraz mam w miarę blisko.... znaczy blisko to na mapie wygląda, a w perspektywie dojazdu to człowieka szlag trafia. Oczywiście jest tak, że mam autobus spod domu i później tylko jeden przystanek tramwajem (ewentualnie spokojny spacer przez most z widoczkiem na Odrę) i wg rozkładu to wygląda całkiem znośnie.  Ale teoria teorią, a życie życiem. Już raz taką podróż sobie zafundowałem i byłem na styk (spokojny spacer był wówczas wyścigiem z czasem). Tak to już jest  we Wrocławiu, że najlepiej pasujący autobus zwykle nie jedzie wtedy kiedy trzeba - a to za wcześnie, a to za późno, a to wcale.

czwartek, 20 grudnia 2012

Oferta pracy

Dostałem ofertę robienia specjalizacji z chorób wewnętrznych. Staż mi się na internie podobał, ale nie myślałem nigdy o tym żeby zostać internistą. Akurat miałem inne plany co do mojej przyszłości. No ale propozycja się pojawiła i specjalizację robić miałbym z etatu. Dyrektor nawet już dyskutował na temat zarobków i bardzo ciekawie się one przedstawiają, że prawdopodobnie nie musiałbym być brać dodatkowej pracy, aby godnie żyć. 10 tysięcy to jest poważna suma jak na początek i niejeden młody lekarz by o takiej miesięcznej pensji marzył. A tu proszę bardzo... ja będąc zwykłym stażystą, jeszcze nie rozglądającym się za przyszłym miejscem pracy, dostaję taką kuszącą ofertę. O nic nie pytać, tylko zgadzać się powinienem, nieprawdaż??

Jest tylko jeden mały problem...

wtorek, 18 grudnia 2012

Telefon

dr: Czy ma pan telefon komórkowy??
pacjent: Nie mam.
dr: A czy korzystał pan z telefonu na oddziale??
pacjent: Tak.
dr: I gdzie pan dzwonił??
pacjent: Do ludzi z innej planety.
dr: A o czym pan z nimi rozmawiał??
pacjent: Nie powiem. Jak pan chce to niech pan sam zadzwoni i ich spyta.
dr: Ale ja wolę się dowiedzieć od pana.
pacjent: Tajemnica państwowa. Zresztą co to pana obchodzi.

niedziela, 16 grudnia 2012

Impreza bez tortu

Co by nie zwariować, trzeba w sobotni wieczór odreagować.

Ubranie szałowe przyodziać, 
zapachem ładnym się potraktować,
nastrój imprezowy zapodać
i zabawie końca nie widzieć.

No dobra, trochę nie do rymu mi wyszło, ale wiadomo o co chodzi :D

środa, 12 grudnia 2012

Prawo serii

Kolejny dzień stażu i kolejne wrażenia. Od rana pełniłem obowiązki hipertensiologa.  Jednemu pacjentowi zaproponowałem zmianę leczenia nadciśnienia, a drugiemu dopiero włączałem. Niemałym zaskoczeniem był dla mnie zdziwiony wyraz twarzy lekarza, kiedy rzucałem przykładowymi nazwami leków. Następnie była zmiana dekoracji i zostałem diabetologiem tłumacząc jak zdiagnozować cukrzycę.

W medycynie podobno wszystko może się zdarzyć. A skoro wszystko, toteż powinny obwiązywać wszystkie prawa, w tym prawo serii. Na internie było tak, że była seria pacjentów z krwawieniem z przewodu pokarmowego, z zapaleniem płuc, z omdleniami etc. Na psychiatrii też tak jest.  W tym tygodniu na topie jest zakrzepica żylna. Wczoraj ją wykluczono u jednego pacjenta, wiec dzisiaj spróbowano potwierdzić ją u innego - czyli prawo serii.

wtorek, 11 grudnia 2012

Spotkanie społeczności

W każdy wtorek odbywają się na oddziale spotkania społeczności. Na to spotkanie przychodzą lekarze, psycholog i oczywiście pacjenci. Jeden z pacjentów przewodniczy całemu zebraniu. Na samym początku muszą się z imienia przedstawić nowi pacjenci. Ponieważ lekarze nie noszą fartuchów zastanawiałem się kiedy i ja zostanę poproszony o prezentację. Długo czekać nie musiałem, bo wywołano mnie jako trzecią osobę: To teraz kolega w ciemnym sweterku w paski. Ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć to jeden z pacjentów powiedział do przewodniczącego: Idioto, przecież to jest doktor. Przynajmniej jestem już widzą kim jestem xD

poniedziałek, 10 grudnia 2012

P. O. internisty

Zgodnie z wrześniowymi ustaleniami rozpocząłem dzisiaj staż z psychiatrii. Tym razem nasza trójca została rozdzielona i każdy z nas trafił na inny oddział. Ja dostałem przydział na oddział na najwyższym piętrze, gdzie zwykle przyjmowani są pacjenci w stanach ostrych. Po godzinie stwierdziłem, że naprawdę jest tutaj niezłe combo pacjentów i zastanawiam się czy dla własnego bezpieczeństwa nie należałoby wyposażyć stetoskop w paralizator.

Z ciekawych przypadków to zdążyłem zanotować, że mamy:
- pacjenta co uważa, że FBI go śledzi i będzie rozmawiał tylko z lekarzem co ma kody dostępu, bo posiada tajne informacje których nie może nikomu niepożądanemu przekazać
- pacjenta co chciałby pracować dla FBI, ale nie wie jak się tam dostać (zaskakujące jest że obaj leżą na sąsiednich łóżkach)
- pacjenta, którego dziewczyna rzuciła i teraz leży krzyżem na korytarzu i wypędza diabła (twierdzi że siedzi w szpitalu za miłość)
- pacjenta, który chciał ukraść film DVD ze sklepu, ponieważ uważał się za Boga
- pacjenta na detoksie co uważa, że go trzymamy w szpitalu i faszerujemy psychotropami od 2000 roku (a jest od 2 tygodni) - narkotyki w końcu poszerzają horyzonty, a jemu wyraźnie poszerzyły czasoprzestrzeń
- pacjenta, który kradnie ludziom buty
- pacjenta, który ma problem i chciał żebym oddał mu swój telefon
- pacjenta co uważa że leki są stworzone przez ludzi po to żeby lekarze mogli innych truć (bo lekarze leków przecież nie biorą), a papierosy są dla ludzi bo przyjechały z Ameryki, dlatego pali 60 sztuk dziennie

niedziela, 9 grudnia 2012

Firmowy adres

Jeden z moich wiernych Czytelników uzmysłowił mi dzisiaj, że powinienem założyć osobnego maila na potrzeby bloga. Zatem oznajmiam wszem i wobec, że wykreowałem firmowy adres:

erjota.blog@gmail.com

Niestety login 'erjota' był już zajęty - swoją drogą ciekawe kto się pode mnie podszywa:P
Teraz każdy kto wstydzi się pisać publicznie lub np. nie chce się wtrącać w jakąś dyskusję w komentarzach (a ma ważną dla siebie sprawę) może napisać bezpośrednio do mnie, bez konieczności pokazywania tego całej czytelniczej widowni. Wtedy ja w skrzynce pocztowej przy nazwie 'odebrane' zobaczę cyferkę oznaczającą nową wiadomość i będę się cieszył jak dziecko że list dostałem, po czym przystąpię do odpisania na niego. Ile to radości będziemy mogli sobie nawzajem sprawiać. Jeśli ktoś chce otrzymać odpowiedź w tempie priorytetowym to proszę o dołączenie koperty z adresem zwrotnym i naklejonym znaczkiem xD

sobota, 8 grudnia 2012

Sezon na grzańca

"Rafał nie pierdziel, tylko rusz dupę i przyjeżdżaj do nas na tego grzańca!"

Tak oto byłem wczoraj zachęcany przez kolegów z pracy, aby uczcić zakończenie stażu z interny i uroczyście otworzyć sezon na grzańca 2012/2013 :) Choć przyznam, że trochę późno w tym roku. Wczoraj wypróbowaliśmy tylko 3 rodzaje: galicyjski, staropolski i zbójecki. Oczywiście smakowo króluje grzaniec galicyjski. Zawsze piliśmy z kawałkami pomarańczy, a wczoraj zrobiliśmy mix i dorzuciliśmy jeszcze kilka kawałków cytryny, dzięki temu grzany napój nie był tak słodki.

Kiedy się już odpowiednio zgrzaliśmy to pojawił się pomysł, aby wpaść z kolędą na izbę internistyczną (daleko przecież nie mamy), bo akurat dr K miała dyżur. Na pewno by się ucieszyła widząc nasze zmarznięte lecz wesołe buzie xD

We wtorek natomiast wybieram się z grupą z kursu językowego na jarmark świąteczny na rynek i tam można spróbować jeszcze kilku innych rodzajów (opcja aby zrobić tam zajęcia nie przeszła, więc wybieramy się po nich). A najfajniejsze jest to że grzaniec jest tam podawany w ceramicznym kubeczku w kształcie mikołajowego buta - oczywiście za kaucją 10 zł:P

piątek, 7 grudnia 2012

5 PLN

Po 10 tygodniach nastąpił dzień pożegnania z oddziałem chorób wewnętrznych. Dzisiejszy dzień był w ogóle jakiś inny. Niby nie różnił się niczym od pozostałych, ale czas leciał jakoś tak inaczej, szybciej. Nim się obejrzałem, a była już 13 i przyszedł czas pójścia do ordynatora po podbicie potwierdzenia w książeczce odbycia stażu.

Staż z interny trwa najdłużej ze wszystkich. I z opowieści innych jest najcięższym, czyli można powiedzieć, że najgorsze mam za sobą. Mimo że początkowo miałem spędzić na tym oddziale tylko 4 tygodnie, a pozostałą część na kardiologii i endokrynologii, to po 2 tygodniach zdecydowaliśmy w trójkę, że zostajemy jednak na dłużej (ku radości naszych opiekunów).

Czy było tak źle??

środa, 5 grudnia 2012

Rozkładówka

Miałem dzisiaj w pracy chwilę wolnego (no dobra ja często miewam te chwile wolnego) i postanowiłem ten czas spożytkować na poczytanie fachowej prasy z izby lekarskiej.

dr K: Co czytasz?
Rafał: Najnowszą gazetkę z DILu.
dr K: Jest coś ciekawego??
Rafał: Tak, moje zdjęcie, na samym środku.
dr K: A skąd ty się tam wziąłeś??
Rafał: Z rozdania dyplomów wrzucono parę fotek. Niestety nie jestem tam solo, ale bez problemu można mnie rozpoznać.
dr K: Eee... jakby to była rozkładówka to moja córka by sobie ciebie na ścianie przykleiła zieloną plasteliną.
Rafał: A obleiłaby mnie serduszkami czy rzucałaby rzutkami we mnie?? Bo rozkładówka ze mną to będzie przez najbliższy kwartał emitowana :P
dr K: Ja będę rzucała w ciebie xD

wtorek, 4 grudnia 2012

Bo to są stażyści

Poszliśmy we trzy osoby na radiologię odebrać zdjęcie. Przy rentgenie siedziały jakieś salowe, a z opisowni akurat wyszedł nasz ordynator.

Ordynator: A co wy tutaj robicie?
My: Przyszliśmy po zdjęcie.
Ordynator: We troje aż??
My: Nooo tak.
Salowe: Nakrzyczeć na nich.
Ordynator: Nie wolno.
Salowe: Dlaczego??
Ordynator: Bo to są stażyści. Ich trzeba już teraz szanować, bo kto nas później będzie leczyć.

Bardzo słuszne podejście :)

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Argo fuck yourself

Zachciało mi się pójść do kina, bo w tym miesiącu nie byłem jeszcze ani razu. Obejrzałem sobie zwiastuny tego co grają w kinach i wybrałem 4 filmy. Dalsza selekcja filmów odbywała się na podstawie godziny seansu. Najbardziej pasującą godziną była 18.00, więc wybór jednoznacznie padł na film pt. "Operacja Argo". Tak więc w sobotę z samego rana wsiadłem w pociąg, byśmy mogli we dwoje wieczorem zaszczyć swoją obecnością Multikino w Złotych tarasach. Tuż przed rozpoczęciem filmu zakupiliśmy bilety. Obawialiśmy się trochę, że nie będzie miejsc bo była sobota wieczór, a film wszedł do kina dzień wcześniej, ale miejsca były idealne - sali numer 2, w przedostatni rząd, miejsca numer 8 i 9. Pewnie dopiero za tydzień będą tłumy, bo ludzie czekają na opinie czy warto się wybrać.

piątek, 30 listopada 2012

Trzy kolory

Przyszedł do nas dr U na konsultację. Zaczepił jedną doktorkę nawiązując jej ubioru

dr U: Widzę, że pani doktor dzisiaj tak na malinowo ubrana.
dr B: Jaki to malinowy kolor?
dr U: No a niby jaki?
dr B: Prędzej różowy.
dr U: A słyszała pani ile kolorów rozróżnia facet??
dr B: No ile??
dr U: Trzy.
dr B: No i jakie to kolory?

czwartek, 29 listopada 2012

Po nazwisku

Jako że parę dni temu ktoś się moja przecudną urodą zachwycał to z tego powodu udało mi się wpleść dzisiaj ten wątek w jedną z rozmów.

Pewien doktor próbował nam przekazać (właściwie to wcisnąć) pacjenta i dzwonił w tej sprawie razy kilka do naszej dyżurki, co by porozmawiać z szefem. U nas miejsc na oddziale nie było, a szef tłumaczyć po raz kolejny nie chciał że pacjenta nie przyjmiemy, więc ciągle powtarzaliśmy, że szef na wizycie i nie może podejść do telefonu.
Ale doktor za wygraną dać nie chciał i dzwoni po raz kolejny.  Tym razem już się przedstawił samym nazwiskiem, bez wstępu skąd po co i na co dzwoni. Jednak ponownie usłyszał, że z szefem w chwili obecnej słowa nie zamieni.

środa, 28 listopada 2012

Anonimowa pizda

Ale sobie poczytałem wczoraj. Pośmiałem się do łez (dobrze że miałem chusteczki pod ręką). Ostatnio tak sobie myślałem o czym by tutaj napisać i podobny temat chodził mi po głowie, no i proszę okazja jak na zawołanie.

Widzę, że trafił mi się kolejny anonimowy wielbiciel tudzież wielbicielka (trudno określić płeć po tak lakonicznych wypowiedziach), który raczył się wczoraj ujawnić. Ja się naprawdę bardzo ale to bardzo cieszę, że mam tak szerokie grono czytelników, że aż cała akademia mnie czyta. Doprawdy nie spodziewałem się aż takiej popularności. Co więcej, widzę że są tu osoby co lepiej znają moje CV niż ja. To dopiero jest zaskoczenie.

wtorek, 27 listopada 2012

Trataratata

Powróciłem do dyżurki z rentgena, w którym to akurat być nie musiałem (trzymajmy się tej wersji, że byłem, z własnej przymuszonej woli). I tak od razu, od drzwi samych wołany jestem przez moją doktor, że mej pomocy nieodzownie potrzebuje natychmiast. Ja już dumny, że jak zawsze beze mnie sobie nie poradzi (wkońcu to ja odnalazłem ten zaginiony młotek neurologiczny), biegnę do niej wnet dowiedzieć się cóż takiego się stało, pozostawiwszy sobie zrobienie herbaty na późniejszy czas.

dr K: Rafał, ty jesteś specjalistą od włoskiego to mi się tutaj przydasz, bo nie rozumiem o co tutaj chodzi.
Rafał: A czego to nie rozumiesz??
dr K: Nasza nowa pacjentka miała rok temu udar na wakacjach we Włoszech i nie rozumiem tutaj jednego słowa.
Rafał: No to czytaj co tam nie rozumiesz.
dr K: Anemia syderopenica trataratata ...
Rafał: Trata... co??

poniedziałek, 19 listopada 2012

Niedobry Rafał

No to wyszło dzisiaj, że zły i niedobry jestem.

Poszedłem z moją opiekunką zrobić wizytę. Tak chcieliśmy sobie obejrzeć pacjentów czy jeszcze żyją, albo czy komuś się nie umarło, czy może komuś się nie polepszyło albo czy przez przypadek się nie pogorszyło. Takie to normalne w szpitalu. No i nam się jedna pacjentka poskarżyła, że heparyny nie dostała dzisiaj (a już 11 była). Więc doktor stażysta został wysłany z misją co by wyjaśnić zaistniałej sytuacji przyczynę.

wtorek, 13 listopada 2012

Instytut termoregulacji

Pani X: Dzień dobry, czy ja mogę rozmawiać z Panem Y??
Pan Y: A w jakiej sprawie??
Pani X: Bardzo mi miło. Ja dzwonię z instytutu termoregulacji. Chciałam pana zaprosić na prezentacje w dniu 24.11 która odbędzie się w hotelu Z, gdzie będzie możliwość spotkania się z wysokiej klasy specjalistami. Obecnie jest okres jesienny, który sprzyja spadkom odporności i ...
Pan Y: Dziękuję, ale nie jestem zainteresowany.
Pani X: Ale to jest niepowtarzalna okazja, aby móc dokładnie się przebadać...
Pan Y: Tak się składa, że jestem lekarzem i nie muszę brać udziału w żadnych prezentacjach, aby porozmawiać o mojej odporności ze specjalistami.
Pani X: Ahaa, no to w takim razie dziękuję...

Żałuję, że nie mogłem widzieć miny tej pani xD

niedziela, 11 listopada 2012

Bal dyplomowy

Z: Rafał, wyślij mi zdjęcia swojego krawata na bal co bym wiedziała jakiej kiecki szukać.
Rafał: Krawat taki jak na półmetku miałem. W niebieskim kolorze.
Z: I tak nie widziałam nadal zdjęć z półmetka, więc mi nie pomogłeś.
Rafał: To będziesz mieć szansę je obejrzeć, bo linka posłałem.
Z: Dzięki, a krawat bardzo ładny :)
Rafał: Dziękuję. Oczekuję ładnej sukienki :)
Z: Postaram się znaleźć w takim kolorze, a jak nie znajde to będzie  czarna z dodatkami w kolorze krawata.
Rafał: Spoko, jak się napijemy to kolory nie będą nam przeszkadzać :D
Z: Hahaha co prawda to prawda :D

piątek, 9 listopada 2012

Absolutorium

W życiu każdej uczelni są trzy ważne uroczystości: Inauguracja roku akademickiego, Immatrykulacja i Absolutorium. Dziś odbyła się ta ostatnia w czasie której uroczyście rozdano nam dyplomy. Z tej okazji nie poszedłem dziś do pracy tylko udałem się na wyjście służbowe do Centrum Konferencyjnego i zasiadłem w rzędzie z najlepszymi absolwentami. Oczywiście cała impreza była pro forma, bo dyplom można było samemu odebrać z dziekanatu dwa miesiące temu.

Po pierwsze to należy pogratulować mojej uczelni. Piątek, godzina 11 w listopadzie to jest na pewno dzień, kiedy to młodzi lekarze nic nie robią, tylko chcą się zebrać w jednej dużej sali i kilku przemówień posłuchać. Naprawdę trudno tak wpaść na to że my już pracujemy i że nie można się tak po prostu urwać jak np. z ćwiczeń z biochemii?? Jak ktoś jedzie z drugiego końca Polski to raczej urlop wziąć zmuszony był, co nie??

czwartek, 8 listopada 2012

Zgon

Z okazji rozpoczynającego się weekendu ostatni dzień w pracy w tym tygodniu dostarczył mi nowej umiejętności. Zaraz po odprawie, jak to we czwartek wpadła firma ze śniadaniem. Zanim jednak mogłem przystąpić do konsumpcji tych pysznych kanapeczek z pomidorkiem, serkiem, ruccolą, mozzarellą, oliwkami i innymi pysznościami to najpierw poszedłem na jedną z moich sal zerknąć na pacjenta  i zmierzyć mu ciśnienie. Wiadomo najpierw obowiązek potem przyjemność. I tak wbijam na salę i coś mi za cicho. Na łóżku obok powinien leżeć pacjent co wczoraj zaczął wpadać w obrzęk płuc, więc powinno świszczeć i furczeć na cały oddział. A tu jakaś taka cisza... dziwne, nie?

środa, 7 listopada 2012

Spokojnie, mamy dużo czasu

Po porannej odprawie:
dr K: Idź zajrzyj do pacjentów i zmierz im ciśnienia.
Rafał: No dobra.
dr K: Albo najpierw kawę wypij i później pójdziesz, bo widzę że też potrzebujesz się jeszcze obudzić.
Rafał: Kawę później wypiję.
dr K: Nie, zrób teraz i mi przy okazji.
Rafał: Mogłaś od razu powiedzieć, że o to chodzi.
dr K: To zjedz jeszcze śniadanie. I tak nie mamy się gdzie spieszyć, bo wczoraj była z szefem wizyta i już wszystko jest rozpisane.
Rafał: A my wogólne mamy coś ważnego na dzisiaj zaplanowane??
dr K: Nie. Dzisiaj będziemy krótko pracować i wyjdziemy sobie wcześniej. Pogoda jest brzydka, więc nie można się męczyć. A jak zmierzysz ciśnienia to sobie wiadomości w necie poczytaj, a później zrobimy szybką wizytę.
Rafał: A nie można tak od razu ich zbadać?
dr K: Spokojnie. Do 11 mamy dużo czasu.

sobota, 3 listopada 2012

Lubię Cię

"Lubię Cię, ponieważ... lecę na Ciebie"
"Lubię Cię, ponieważ... przy Tobie czuję się swobodnie"
"Lubię Cię, ponieważ... liczysz się z moim zdaniem"
"Lubię Cię, ponieważ... mogę podjadać Ci makaron"
"Lubię Cię, ponieważ... świetnie całujesz"
"Lubię Cię, ponieważ... masz zasady"
"Lubię Cię, ponieważ... czuję się bezpiecznie przy Tobie"
"Lubię Cię, ponieważ... jesteś delikatny"
"Lubię Cię, ponieważ... wytrzymujesz ze mną tyle dni"
"Lubię Cię, ponieważ... kiziasz mnie po głowie"
"Lubię Cię, ponieważ... z Tobą doświadczam nowych przeżyć"
"Lubię Cię, ponieważ... jesteś cząstka mnie"
"Lubię Cię, ponieważ... jesteś mi wierny"
"Lubię Cię, ponieważ... zawsze mogę na Ciebie liczyć"
"Lubię Cię, ponieważ... jesteś optymistą"
"Lubię Cię, ponieważ... przy Tobie uczę się miłości"
"Lubię Cię, ponieważ... martwisz się o mnie"
"Lubię Cię, ponieważ... dobrze się z Tobą bawię"
"Lubię Cię, ponieważ... gdy to piszę jest noc... a raczej już świt"
"Lubię Cię, ponieważ... z Tobą mogę zdobyć cały świat"
"Lubię Cię, ponieważ... boisz się pająków"
"Lubię Cię, ponieważ... chodzimy razem do kościoła"
"Lubię Cię, ponieważ... dajesz mi siłę do życia"
"Lubię Cię, ponieważ... dzięki Tobie nie jestem sam"
"Lubię Cię, ponieważ... dałeś mi słonecznika"
"Lubię Cię, ponieważ... jesteś moim sensem życia"
"Lubię Cię, ponieważ... kupiłeś mi bilet w mpk"
"Lubię Cię, ponieważ... nie zostawiasz mnie w trudnych sytuacjach"
"Lubię Cię, ponieważ... jesteś bossski"
"Lubię Cię, ponieważ... robisz mi pyszne jedzenie"

"Piwo przeczyszcza nerki" czyli Pogromcy Mitów vol. 2

Niecałe dwa miesiące temu pisałem o portalu Pogromcy Mitów Medycznych.Od tego czasu przyglądam się jak ów portal się rozwija. Sam staram się uczestniczyć w pracy nad nim przeglądając mity medyczne i starać się je obalić lub potwierdzić.

Tak jak poprzednim razem zachęcam do zajrzenia na portal choćby z czystej ciekawości:
- piwo przeczyszcza nerki, 
- ciepłe mleko przed snem ułatwia zasypianie,
- na czkawkę dobra jest łyżeczka cukru, 
- czosnek jest dobry na serce,
- mleko przynosi ulgę na kaca,
- kiwi lekarstwem na wszytsko,
- orzechy wzmacniają pamięć,
- pływanie jest niewskazane bezpośrednio po posiłku,
- zaklejanie pępka niweluje objawy choroby lokomocyjnej,
- kobiety są bardziej odporne na stres, 
- palenie papierosów pomaga utrzymać linię, 
- czy można zaplanować płeć dziecka
to tylko niektóre z licznych przykładów z jakimi mogą się zmierzyć Pogromcy Mitów. Czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się czy ma to jakieś naukowe wyjaśnienie??

Każdy z użytkowników ma możliwość obalenia lub potwierdzenia danego mitu oraz dopisania swojego lub zasłyszanego. Jednak o ostatecznym werdykcie decydują eksperci (których niestety jest za mało, aby w miarę szybko ocenić mit od strony naukowej). Dla najbardziej aktywnych uczestników mito-zabawy są nagrody. Mi się udało już wygrać pendriva i kubek (ten potłuczony co paczką szedł:P), dlatego sam zachęcam rejestracji na portalu, gdyż poza rozszerzeniem wiedzy, dobrą zabawą to można jeszcze sprawić sobie fajne gadżety :))

piątek, 2 listopada 2012

Pierwsza wypłata

Po pierwszym miesiącu pracy (który wydawał mi się jakby to rok trwał) dostałem swoją pierwszą wypłatę. Jakie to ja plany miałem odnośnie tego co sobie ufunduję za pierwszą pensję... tak się rozpędziłem że nawet już dziesiątą zacząłem wydawać. To sobie kupię, tamto kupię i jeszcze tamto. A co powinno się zrobić za pierwszą wypłatę to wiadomo :]

Ogólnie to kwota nie powala na kolana - przecinek nie jest bynajmniej w tym miejscu, w którym bym go oczekiwał. Nie to żebym nie wiedział ile dostanę, ale jak już się te pieniądze zobaczyło na własne oczy to nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Tak czy owak Wrocławia na pewno za tą kasę nie kupię... ba, nawet na dzielnicę czy choćby ulicę by nie starczyło. Jak jeszcze odliczono składki na DIL i ubezpieczenie to kwota zmalała w oczach. Trzeba było chyba zostać fryzjerem to już ze 3 lata temu zarabiałbym trzy razy tyle ile mam teraz.

Może i lekarze świetnie zarabiają, ale na pewno nie ci co są dopiero po studiach :] Choć i tak obecnie jest lepiej niż parę lat temu, kiedy stażyści zarabiali połowę tego co ja teraz.

środa, 31 października 2012

Immunitet

Skoro politycy mają immunitet na swoją głupotę, to lekarze powinni go mieć na choroby...

Jak się ogólnie czujesz??
Co cię boli??
Gdzie boli??
Od kiedy boli??
A co zjadłeś??
Jaką masz temperaturę??
Masz dreszcze??

wtorek, 23 października 2012

Też mi kolega

Godzina  9:40
Bart: Zaraz będę jechać karetką!!
Rafał: O_o a czemu??
Bart: Na konsultację.
Rafał: Jaaaaa!! Też chcę!! Mogę z Tobą??
Bart: Chyba autobusem.
Rafał: Ja chcę na sygnale!!
Bart: Jest tylko jedno miejsce dla lekarza, a jadę eSką.
Rafał: Łeeeee... :((
Bart: Załatw sobie pacjenta z aplazją szpiku to też pojedziesz.

poniedziałek, 22 października 2012

Paczka

W odpowiedzi na wczorajsze komentarze donoszę uprzejmie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku :))

Dostarczono mi dzisiaj paczkę za pośrednictwem poczty polskiej. Zaraz po powrocie z pracy przed moimi oczami ukazała się duża koperta o wymiarach 240x340mm w odcieniu szarej bieli, wyłożona w środku folią z bąbelkami. Biorę ją do moich delikatnych rąk o jedwabistej skórze i czuję, że w to co jest środku trochę waży. W środku coś jeszcze wydaje dźwięki jakby porcelana o siebie uderzała.

Delikatnie otwieram kopertę w miejscu jej zaklejenia (wiecie, koperta może kiedyś się jeszcze do czegoś przydać:P) i moim oczom ukazuje się kilka gadżetów. Byłem wręcz jak małe dziecko co otwiera swoją Kinder niespodziankę. Najpierw wyjmuję małe pudełeczko ze środka, a tam w nim schowany czerwony pendrive z logo portalu Pogromcy Mitów Medycznych.

wtorek, 16 października 2012

Żegnaj czerwony polarze

Miało być pogotowie, a będzie Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR).

Nasze światłe ministerstwo zdrowia postanowiło nie tylko namieszać w nauczaniu medyczny, ale również mi postanowili życie nieco urozmaicić. 26 września AD pan Bartek Arłukowicz podpisał nowe rozporządzenie w sprawie stażu podyplomowego, które weszło w życie 1 października.

Pierwszą zmianą, która akurat mnie cieszy jest wydłużenie stażu z anestezjologii i intensywnej terapii z 2 do 3 tygodni w kombinacji: jeden tydzień anestezja +  dwa tygodnie intensywna. Jednak żeby mi za dobrze nie było to w stażu z medycyny ratunkowej zamienił mi jazdę w karetce na siedzenie na SORze.

poniedziałek, 15 października 2012

Szczytowanie

Zasłyszana rozmowa z dyżurki lekarskiej:
dr 1: Kiedy mam pobrać krew na posiew??
dr 2: Na szczycie gorączki.
dr 1: A o której się u państwa w oddziale szczytuje??
dr 2: To zależy który lekarz ma dyżur xD

niedziela, 14 października 2012

Słonecznik

Wiecie jak to jest jak się idzie na imprezę trochę na siłę. Ja miałem tak wczoraj. Może nie tyle że poszedłem na siłę, ale czasowo musiałem się trochę nagimnastykować, aby zgrać dobrze wszystko.

Najpierw obiad u koleżanki od nauki ortopedii. Oczywiście byłem zaproszony na obiad, który musiałem w dużej części sam przygotować. Później szybko musiałem wpaść do domu, aby zmienić image na wieczór i poleciałem na kawę z koleżanką od włoskich wojaży. Prosto po kawie poleciałem już spóźniony na imprezę niespodziankę kolegi do którego dzwoniliśmy tydzień temu z życzeniami. Na szczęście zdążyłem zanim odśpiewaliśmy Sto lat i wręczyliśmy prezent. Całe takie bieganie podróżowanie (lekarzom nie wypada przecież biegać do autobusu:P)  nieco mnie wymęczyło, dlatego myślałem że na imprezie szybko odpadnę.

czwartek, 11 października 2012

Dzień dyrektorski

dr K: Jak to dobrze, że ja mam Rafał ciebie. Nie wiem jak ja sobie radziłam do tej pory.
Rafał: Ja też tego nie wiem jak sobie radziłaś. Zobacz, w piątek jest dzień rektorski dla I roku.
dr K: Co jest??
Rafał: Dzień rektorski.
dr K: Halooo, Raaaafaaałku, obudź się i zejdź na ziemię. Ty w pracy jesteś.
Rafał: No ale pisze wyraźnie, że dla I roku. A ja jestem przecież I rok w pracy.
dr K: Ty jesteś na zerowym roku. Ty już teraz zawsze od poniedziałku do piątku będziesz pracować.
Rafał: To zrobię sobie dzień dyrektorski. Zadzwonię rano że biorę urlop na żądanie :P
dr K: Tylko spróbuj. Będę wydzwaniać i choćby cie mieli wołami przyciągnąć to cię tu ściągnę.

środa, 10 października 2012

Jesteś debeściakiem!

Rafał: Jestem poirytowany. Od 2 godzin nie robimy nic innego, tylko wozimy pacjentów na rtg albo na usg.
dr G: Taka paraktyka sanitariusza
Rafał: Dziękuję bardzo. Wystarczyła mi ta po I roku.
dr K (moja opiekunka): Rafałku spokojnie. Wiem, że staż nie jest od tego ale pan W. złamał nogę i niestety tak wyszło.
Rafał: Ciekawe czy po mnie też byłaby taka dotkliwa strata przez was odczuwana?
dr K: My też czasami wozimy pacjentów.
Rafał: Chciałbym cie zobaczyć jak pchasz wózek
dr K: Chcesz?? To mogę cię popchać.
Rafał: Nie, bo jeszcze byś mnie zepchnęła ze schodów :P
dr K: Idź sobie zjedź może śniadanie teraz, bo narazie nie mamy nikogo na rentgen xD

wtorek, 9 października 2012

Wykorzystaj mnie

dr W: Czytałam ostatnio, że my jako wasi starsi koledzy mamy wam pomagać i służyć dobrą radą.
Rafał: Nawet Kodeks etyki lekarskiej o tym mówi. Poza tym ja mam wrażenie, że ty mnie za mało wykorzystujesz.
dr W: Za mało cię wykorzystuję powiadasz?? Ciekawie to zabrzmiało.
Rafał: No tak, bo ja ani przebiegów nie piszę, ani wypisów nie robię, recept nie piszę, nawet głupich skierowań nie pisałem jeszcze.
dr W: Dobrze, dam Ci napisać skierowanie.
Rafał: Ale nie jedno przez cały staż! Papierkową robotę też muszę robić. Poza tym muszę nauczyć się pisać epikryzy.
dr W: A po co??
Rafał: Bo pójdę na inny oddział i powiedzą mi że nic się na internie nie nauczyłem.
dr W: Dobrze, od jutra będziesz wszystko pisać.
Rafał: No ale bez przesady. Może nie tak wszystko od razu. Daj mi miesiąc na rozkręcenie.
dr W: Za miesiąc to już cię tu nie będzie.
Rafał: No właśnie xD

poniedziałek, 8 października 2012

Perfumy vs alergia

Moja pani doktor bada nasza nową pacjentkę. Najpierw osłuchała klatkę, zbadała brzuch i bada tętna na stopie. Nagle pacjentka postanowiła do nas przemówić.
Pacjentka: Niech się pani tak nie perfumuje, bo ja mam alergię.
dr D: Ale pani tu leży z bólem ucha, a nie z alergią.
Pacjenta: Proszę?? Mówiła coś pani??
dr D: No właśnie...
dr D (do mnie): Jakbym miała tak wszystkie zachcianki pacjentów spełniać to bym już na nic czasu kompletnie nie miała. I co jeszcze?? Może mam się nie malować?? W tym wieku to już jednak trzeba... choć trochę poprawić urodę. Pamiętaj Rafał, jak pacjent niedosłyszy albo niedowidzi, to nadrabia ten brak innymi zmysłami.
Rafał: Ale i tak nie powiedziała jakimi perfumami masz się nie perfumować xD

niedziela, 7 października 2012

Jaka to melodia??

Jak to w sobotę bywa spotkaliśmy się w studenckim w stażowym gronie z kolegami stażystami i koleżankami stażystkami też. Tak się fortunnie złożyło, że były urodziny naszego dobrego kolegi z roku, którego niestety nie było z nami. Postanowiliśmy mu zatem telefonicznie złożyć życzenia.

- Sto lat!! Sto lat!! Niech żyje żyje nam!!
- Dziękuję, super że pamiętaliście. To wypijcie moje zdrowie.
- To teraz zgadnij kto ci śpiewał to sto lat. Zobaczymy kogo rozpoznałeś.
- Hmm... jest Ola, Maciek, i nasz kapitan z Mazur, mój sześcioletni współlokator, Rafał, no i jeszcze Marka słyszałem.
- No i kto jeszcze?? Bo jest nas tutaj 7 osób a nie 6.
- Nikogo więcej nie słyszałem.
- Bo ta siódma osoba nie śpiewała. 
- No to drogą indukcji  dedukcji to jeszcze pewnie Justyna jest z wami.
- Dobrze!! Możesz brać udział w programie Jaka to melodia. To teraz zgadnij jeszcze kto wyszedł zanim zadzwoniliśmy. Ile nutek sobie życzysz?? xD

A jutro znowu do pracy... czemu te weekendy są takie krótkie??

piątek, 5 października 2012

Tydzień bliżej

Już jestem o tydzień bliżej do emerytury. Po pierwszym tygodniu pracy mam już kilka spektakularnych sukcesów na koncie:
- zaciąłem się w windzie
- kilka razy poślizgnąłem się na schodach, w tym jeden raz bardzo urazowo
- zgubiłem się wśród gąszczy korytarzy
- zgubiłem stetoskop
- zlokalizowałem bufet
- zaciąłem się w toalecie
- znalazłem stetoskop

Z dzisiejszego dnia można do tych atrakcji doliczyć problem z otworzeniem drzwi do toalety, z tym że tym razem dla odmiany nie mogłem się do niej dostać a nie wydostać.

czwartek, 4 października 2012

Z dyżurki lekarskiej

W dyżurce jest śniadanie. Dr C je sałatkę. Ja z Bartem siedzimy przy biurku.
dr C: Chłopaki zjedzcie coś.
My: Później. Teraz nie jesteśmy głodni.
dr C: Ciebie Bartek to trzeba podkarmić trochę.
Bart: Mnie?? Chyba Rafała, bo on jest chudy.
dr C: Rafała to swoja drogą.
Rafał: Mnie nie trzeba. Ja jestem zgrabny i urody przecudnej.
dr C: Jaki??
Rafał: Zgrabny i urody przecudnej.
dr C: Hahahaha xD
Parę godzin później...

środa, 3 października 2012

Pani to sobie możesz wołać na ulicy

dr A: Jak mam zawiadomić pacjenta o badaniu skoro nie mam żadnego numeru kontaktowego??
dr B: W historii choroby pewnie masz.
dr A: Nie ma. W sekretariacie też nie mają numeru telefonu. Jak to możliwe, że lekarz prowadzący nie wziął żadnego namiaru.
(...)
dr A: Już wiem!! Trzy lata temu leżała tutaj jej matka. Poszukamy matki, to znajdziemy i córkę. Powinnam zostać kryminologiem.
dr B: Albo pracować w call center.
Pomysł się udał. Pacjentka została zawiadomiona o badaniu.

wtorek, 2 października 2012

Winda

Jako przykładny i sumienny stażysta, w dodatku urody przecudnej, rozpocząłem swój drugi dzień pracy... od przerwy. Mojej opiekunki nie było na porannym raporcie, więc pracę zacząłem dopiero około 9.30. Do tego czasu nawet stan oddziału zmiejszył się o jednego pacjenta.

Na odprawie dowiedziałem się, że jest dwóch pacjentów z infekcją Clostridium difficle. Cóż za zbieg okoliczności, że są to moi pacjenci (nie mogę się przyzwyczaić mówiąc o pacjentach 'moi'). Większość tych moich pacjentów, a mam ich aktualnie sztuk 5 (tyle było jak wychodziłem z pracy) jest osobami starszymi i z obfitą historią chorobową. 

poniedziałek, 1 października 2012

Błąd w nazwisku

W pierwszym dniu (albo tygodniu) w nowej szkole zawsze była wycieczka po budynku i pokazywano gdzie jest toaleta, a gdzie sala gimnastyczna, a gdzie stołówka, a gdzie szatnia. W pracy niestety już tak nie ma :P

Jeśli ktoś słyszał plotkę, że stażyści kończą pracę o 10 to jest to rzeczywiście plotka. Ja dzisiaj już o 9.40 pożegnałem się z oddziałem.

Pierwszy dzień upłynął na załatwianiu formalności. Ze stricte medycznych czynności to uczestniczyłem tylko w porannym raporcie na internie, po którym dostałem swojego opiekuna, a właściwie opiekunkę. Niestety z panią doktor nie miałem okazji się jeszcze bliżej zapoznać, bo zaraz po odprawie pobiegłem na zebranie z koordynatorem stażu. Koordynator stażu zrobił nagonkę na ustalanie staży cząstkowych, dlatego też postanowiłem zrezygnować z dzisiejszego dnia pracy i ustalić grafik na dalsze stażowanie. Jak ktoś chciał mieć wszystko zaplanowane to mógł iść do szpitala wojskowego - tam każdy ma swój indywidualny plan, ja mam za to wolną amerykankę, co ma swoje plusy i minusy. Z tego powodu miałem dzisiaj wycieczkę po całym mieście. Trafiłem nawet w rejony w których jeszcze nigdy nie byłem.

Sezon III - Z życia lekarza stażysty

Wakacje ostatecznie dobiegły końca. O 7.30 rozpocznę swoją pierwszą poważną pracę. Taką naprawdę poważną, w zawodzie którego uczyłem się przez ostatnie kilka lat i gdzie jeszcze dużo więcej nauki przede mną. Nie jakąś wakacyjną, dorywczą jak korepetycje, tylko taką regularną, od poniedziałku do piątku z porannym wstawaniem (sic!). Teraz mogę już legalnie nosić stetoskop na szyi (chociaż i tak dalej mam zamiar trzymać go w kieszeni dla własnej wygody). Dlatego czas na kolejną odsłonę bloga:

SEZON III

 Z życia lekarza stażysty
  czyli nabywając pełne prawo wykonywania zawodu


Sezon III będzie trwać 13 miesięcy. Z tej okazji po raz kolejny zmieniona jest szata graficzna. Ponieważ mamy złotą jesień, to w takiej oprawie teraz będziemy się tutaj spotykać. Jak mnie natchnie to zimą pomyślimy o jakiej chłodnej dekoracji.

Nowością na blogu są etykiety. Może nie są, a właściwie jest jedna. Pomyślałem, że wśród obszernej ilości postów łatwiej będzie tutaj znaleźć coś konkretnego osobom co trafiają po raz pierwszy - przecież nie każdego interesują upadki na mój zgrabny tyłek:P Mimo tego że etykieta pojawiła się już przed kilkunastoma dniami to dopiero dziś ją zainauguruję. Tak więc posty dotyczące tego co się dzieje w czasie stażu i wszystko co z nim związane zostanie opatrzone etykietką: staż podyplomowy.

sobota, 29 września 2012

Lekarz ma prawo uderzyć pacjenta, gdy...

Zapewne wszyscy są ciekawi relacji z dzisiejszej LEPowej dyskoteki. Po wyjściu z egzaminu i zapytałem znajomych: Czy na II terminie pytania się powtarzają?? :D

Rano Reni Jusis zaśpiewała mi kilka razy, że mnie znajdzie, więc postanowiłem poszukać przez 4 godziny dobrych odpowiedzi. Przyjechałem tam gdzie mi wyznaczono miejsce do pisania. Spotkałem osoby, które lubię, osoby które nie lubię, osoby które mnie lubią i osoby, które mnie nie lubią - ot, takie combo mi się trafiło xD

Na początek będzie zagadka:
Jak dzielimy uderzenia golfowe??
Uderzenia golfowe dzielimy na cztery grupy: trudne, łatwe, udane i do dupy.

Takie też były pytania na egzaminie. Było kilka pytań, które co roku chyba muszą być, czyli o to czego nie orzekają orzecznicy ZUS i KRUS. Były pytania o treści jak w latach poprzednich, ale o innych odpowiedziach. Były pytania o rzeczy proste i oczywiste, ale i o takie gdzie nie wiedziałem co autor ma na myśli.

piątek, 28 września 2012

Będzie LEPiej

Wiadomo, że jestem fanem serialu instruktażowego, który od niedawna leci w środowe wieczory. Pamietam jeden odcinek sprzed kliku lat, kiedy dr Lena jechała na LEP. Wtedy nawet nie wiedziałem co to jest i raczej nie przypuszczałem, że sam kiedyś będę do takiego egzaminu podchodzić.

Czas szybko leci i nim się zdążyłem obejrzeć to przez ów serial przeleciało już kilka wątków, tak jak przez moje życie. I oto jutro nastąpi ten dzień, kiedy ja przystąpię do Lekarskiego Egzaminu Państwowego (notabene ostatniego w historii). Punktualnie o 11.00 rozpocznie się zmaganie z dwustoma pytaniami i pięcioma możliwymi odpowiedziami do każdego z nich.

Normalnie powinno się życzyć szczęścia i powiedzieć: będzie dobrze. Teraz jednak wskazane jest powiedzieć: będzie LEPiej :)

czwartek, 27 września 2012

Dziergam sobie

Pewnie się wszyscy zastanawiają gdzież to zaginąłem po wschodniej stronie. Otóż informuję, że od poniedziałku jestem już w domu. W drodze powrotnej zaliczyłem jeszcze jedno miasto na Śląsku i dzięki temu zrobiłem moimi ulubionymi pociągami dodatkowe 170 km - dla lubiących matematykę będzie zagdaka: Ile kilometrów polskimi pociągami przejechałem się w wakacje??

A to że nic się ciekawego u mnie nie dzieje (no może się dzieje, ale niekoniecznie muszę o tym pisać na blogu) wynika z faktu, że w sobotę jest długo wyczekiwany LEP. Tak więc ostatnie dni wakacji siedzę sobie cicho w domku, coś tam podczytuję w mądrych książkach autorstwa wykształconych ludzi, jakieś testy dziergam, zLEPiam odpowiedzi i raz po raz załamuję się moją niewiedzą, zastanawiając się dlaczego studia nie za bardzo przygotowały mnie do tego egzaminu.

sobota, 22 września 2012

Bilet

Dziś sobie znowu wyjechałem. Bladym świtem ruszyłem na Wschód, ale minąłem też Centrum. Doliczyć można kolejne 554 km. W związku z tym, że nie wsiadałem na dworcu głównym postanowiłem sobie kupić bilet wcześniej, ponieważ na stacji na której wsiadałem próżno szukać kasy biletowej. Chciał człowiek zrobić coś naprzód, żeby później się nie martwić, a wyszło prawie jak zawsze...

Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Odstałem swoje w kolejce i zasiadłem w wygodnym fotelu, aby ów bilet nabyć. Wyartykułowałem listę życzeń co do biletu na kiedy i na jaki pociąg. Pan sprzedający sprawdził w rozkładzie, że taki pociąg istnieje, później na moją prośbę sprawdził o której ten pociąg będzie na mojej stacji. Wpisując dane do komputera upewnił się jaka będzie data w sobotę.

czwartek, 20 września 2012

Boscy psychiatrzy

Z jednodniowym opóźnieniem poszedłem na psychiatrię dogadać staż. Wcześniej zrobiłem wywiad środowiskowy na którym to oddziale się zbytnio nie narobię i niezbyt późno wyjdę z pracy. Przyszliśmy we trzy osoby do ordynatora zaanonsować chęć pracy i współpracy (niekoniecznie od rana do nocy). Przy wejściu na oddział spotkaliśmy jedną z lekarek i pytamy o szefa:

My: Chcielibyśmy się spotkać z ordynatorem.
Lekarka: A państwo w jakiej sprawie??
My: My jesteśmy stażystami i chcieliśmy się umówić na termin odbywania stażu.
Lekarka: Podyplomowy staż??
My: Tak.
Lekarka: Booooskoooo :D:D:D To wchodźcie i poczekajcie tutaj sobie. Najlepiej róbcie staż pojedynczo to dłużnej u nas popracujecie.
O_o
My: Yyy... czy ta pani jest na pewno lekarzem?? Dziwnie się tak trochę zachowuje...

wtorek, 18 września 2012

Koordynator stażu

Poznałem dzisiaj swojego koordynatora stażu podyplomowego. Pan doktor sprawił wrażenie jakby to się ode mnie dowiedział, że jest moim opiekunem. Omówiłem z nim kilka podstawowych kwestii dotyczących jak moje szkolenie podyplomowe będzie przebiegać. Problemów z jego strony nie przewiduję. Dał mi wolną rękę odnośnie tego w jakiej kolejności chce przechodzić przez poszczególne oddziały. Skoro już byłem w szpitalu to postanowiłem sobie ustalić mój grafik, a przynajmniej jego początek.

Według opinii jednej z koleżanek staż najlepiej zacząć od czegoś czym się interesuję, bo wtedy będę mieć jeszcze zapał do pracy, więc postanowiłem zacząć od interny. Internistą być nie zamierzam, ale interna jest ciekawa i szeroka i na pewno wiele z niej mi się w życiu przyda. Na pierwsze cztery tygodnie zaplanowałem sobie pobyt na oddziale chorób wewnętrznych. Pani ordynator nie miała nic przeciwko abym pozostałą część stażu odbył na innych oddziałach. Jedyne co mi się nie spodobało to to, że pracę będę zaczynać od 7.25 i rzekomo o 15 będę kończyć.

niedziela, 16 września 2012

Syndrom pre-studenta

Ostatnio dostałem wiadomość, że powinien pójść na imprezę, bo dawno nic nie pisałem o tym jak się wywalam na mój zgrabny tyłek. Z żalem i smutkiem zawiadamiam, że przez najbliższe dwa tygodnie na ten temat nic nie napiszę.

Od jakiegoś czasu siedzę i się uczę do LEPu i tak jeszcze będzie przez resztę miesiąca. Dawno u mnie żadnej burzliwej dyskusji nie było (ostatnio to chyba po euro), więc czas nieco to zmienić i popełnię wpis który może takową uczyni. I tak sobie siedząc  nad testami prowadzę bujne życie internaty, wertując blogi wszelakie. Zauważam, że jakiś czas temu pojawiło się jak grzybów po deszczu, dużo blogów przyszłych studentów kierunków medycznych (głównie z lekarskiego). Ogólnie fajnie i bardzo zazdroszczę i żałuję, że nie prowadziłem swojego bloga od początku studiów - jak widać polot poetycki miewam.

Tak podczytuję sobie tych prawie już studentów jak się cieszą, że się na studia dostali i widzę w pamięci siebie sprzed paru lat, kiedy przeżywałem dokładnie to samo, bo naprawdę jest się czym ekscytować i chwalić. Najbardziej zazdroszczę tym dla których rozpoczęcie studiów oznacza początek całkowicie samodzielnego życia. Pojawiają się też osoby co już wszystko o studiach wiedzą i się wymądrzają - pogratulować takim wujkom dobrej rady. Ja może też się wymądrzam, ale akurat na temat tego co przeżyłem na własnej skórze, więc chyba mi wolno. No ale do tego momentu jednak generalnie nie mam większych zastrzeżeń.

Jednak to co czasami przeczytam to naprawdę ręce opadają.

czwartek, 13 września 2012

Funkcjonowanie hostelu

Pamiętacie jak w czerwcu uczyłem się do egzaminu z psychiatrii i dostawałem już pierdolca od tego co miałem się nauczyć? Co chwilę pojawiał się post, gdzie jego treść bywała zaskakująca w nawiązaniu do tytułu.

Tak się składa, że na LEPie są również pytania z tej dziedziny. Wziąłem sobie arkusz jednego z poprzednich egzaminów i tak sobie przerzucając trafiłem na ciekawe pytanko:

Opieka psychiatryczna oparta o świadczenia udzielane choremu w jego domu, to podstawa:
A. psychiatrycznej opieki ambulatoryjnej
B. psychiatrycznej opieki środowiskowej
C. zasady funkcjonowania hostelu
(...)

Pozostawiłem to bez komentarza, gdyż zacząłem się nieźle śmiać xD
Dodam tylko, że prawidłowa odpowiedź to odpowiedź B.

środa, 12 września 2012

312 km

Mówiłem wczoraj, że sobie gdzieś pojadę? 
Mówiłem xD
Więc pojechałem, ale wróciłem szybciej niż pierwotnie planowałem. 

Do mojego kolejowego rachunku sumienia należy doliczyć kolejne 312 km, więc razem jest już 3791 km kolejowych wojaży. I to jeszcze nie koniec wakacyjnych podróży jak się dziś okazało.

wtorek, 11 września 2012

Miejsce stażowe

Dziś mamy dzień szczególny - nie, cale mi nie chodzi o rocznicę ataku na WTC.  Otóż dzisiaj dowiedziałem się gdzie będę odbywać staż podyplomowy. Zgodnie z moim życzeniem będzie to w tym szpitalu, w którym najbardziej chciałem.

O 10 była oficjalna uroczystość wręczenia ograniczonego prawa wykonywania zawodu. Mimo tego, że byłem na miejscu nie udałem się na tą galę. Wolałem sobie dłużej pospać. Pojechałem godzinę później jak już się skończyło. Spotkałem wielu znajomych ubranych na galowo; ja wybrałem na dziś kreację plażową, czyli krótkie szorty, koszulka i japonki - przynajmniej się tak nie gotowałem. Pomysł był do połowu dobry, bo trafiłem na porę lunchu, więc załapałem się na darmowego pączka, natomiast kolejka do pokoju w którym można było odebrać wszystkie dokumenty była na dwa piętra.

niedziela, 9 września 2012

SDM

Każdy ma swój kąt rozwarty :))

SDM - "Pod rozwartym kątem"

 
"I zawsze można biec do Ciebie 
(...)
Jestem dla Ciebie piorunochronem
(...)
Chcę chronić nas jak tylko umiem"

Błędy

Każdy popełnia w życiu błędy. Popełniam je ja, popełniasz je Ty, popełniają je inni. Zwykle robimy je nieświadomie i nie chcemy tego. 

Czy to źle, że się je popełnia??
Nie. 
Na błędach można się uczyć, a nawet należy. To poprzez błędy poznajemy dobrą drogę. Czasem trzeba raz się pomylić, a czasem kilka razy. Reguły nie ma.

Czy ktoś kto popełnia błąd jest zły??
Nie.
Dobrzy ludzie popełniają błędy. I ci dobrzy ludzie potrafią z tych błędów wyciągnąć wnioski na przyszłość i więcej tego nie zrobią co zrobili źle.

Co cenię w ludziach popełniających błędy??
Cenię to, że umieją błąd zauważyć, przyznać się że go popełnili i przeprosić. To ostatnie chyba nawet najważniejsze i najtrudniejsze.

I co ja wtedy zrobię??
Wybaczę. Jeśli na tej osobie mi zależy to jej wybaczę i zapomnę. Bo możliwe, że kiedyś tego wybaczenia i zapomnienia będę ja potrzebować.

Ja już dawno wybaczyłem i zapomniałem!!

piątek, 7 września 2012

Gromnica

Dzisiejszego pięknego, pochmurnego poranka (a właściwie przedpołudnia) obudził mnie posłaniec w osobie pani listonoszki, która dostarczyła mi list polecony zaadresowany do mnie. Nadawcą owego listu jest Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi. Nie byłem specjalnie zaskoczony przesyłką, bo już najwyższa pora zacząć się było jej spodziewać.

W białej firmowej kopercie znajdowało się zawiadomienie, że zostałem umieszczony na liście osób zgłoszonych do LEPu we wrześniowej sesji. Ponadto poinformowano mnie, że do egzaminu przystąpię w miejscu zamieszkania wedle życzenia mego.

Skoro już oficjalnie wiem, że mam zaszczyt przystąpić do ostatniego  w historii LEPu to najwyższa pora zacząć się do niego uczyć. No dobra, uczę się już od intensywnie od jakiegoś tygodnia i z każdym dniem jestem coraz bardziej przerażony tym egzaminem. Plan nauki (jak to zwykłem ostatnimi czasy przed egzaminami robić) jest gotowy i komisyjnie w moim jednoosobowym składzie zatwierdzony i wcielany w życie.

czwartek, 6 września 2012

OPWZ

Miałem sen, nawet fajny. Przyśnił mi się numer Ograniczonego Prawa Wykonywania Zawodu - w skrócie OPWZ. Dokładnie to śniło mi się, że zadzwonił do mnie posłaniec informując mnie o nim.

Oficjalna uroczystość wręczenia OPWZ, na którą się i tak nie wybieram, ma mieć miejsce w najbliższy wtorek. Jakoś nie czułem potrzeby posiadania wiedzy z jakich cyferek składa się mój numerek (ale mi się zrymowało :D)... aż do dzisiejszego poranka.
Dlatego tuż po śniadaniu odpaliłem internet i sprawdzam w rejestrze lekarzy czy aby już przypadkiem tam nie figuruje. Po paru minutach (bo mój super szybki internet się zawiesił) znalazłem siebie.

I oto szanowni państwo, oczom mym ukazał się mój prywatny, osobisty, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju numer składający się z 7 cyferek (w tym trzy są takie same i w dodatku stoją koło siebie). Nawet ładne cyferki mi dobrali - można zacząć przypisywać im jakieś magiczne znaczenie :D

Teraz mogę sobie iść wyrobić pieczątkę :P

wtorek, 4 września 2012

Zmęczyłem się! Postój!

Nastał postój w podróżowaniu. Wczoraj zrobiłem rachunek sumienia i wyszło mi że przez całe wakacje przejechałem 3479 km po Polsce polskimi kolejkami, w bardziej lub mniej komfortowych warunkach. Z takim wynikiem to powinienem już znać na pamięć rozkład kursowania pociągów po kraju :D

Jakbym doliczył włoskie wojaże to wynik byłby pewnie jeszcze bardziej imponujący. Tylko że tam o połowę mniej czasu straciłem w pociągach.

piątek, 31 sierpnia 2012

"Wsiąść do pociągu byle jakiego"

"Wsiąść do pociągu byle jakiego, 
nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet
ściskając w ręku kamyk zielony,
patrzeć jak wszystko zostaje w tyle" 
... tak śpiewała Maryla Rodowicz, więc może warto zrobić z tej piosenki użytek :))

Z wszystkim się zgodzę poza dwiema rzeczami. Wsiądę do pociągu, ale nie byle jakiego, lecz w konkretnym kierunku, i będę akurat dbać o bilet - reszta może być wg Maryli.

Wakacji na walizkach ciąg dalszy, jutro kolejna wycieczka fantastycznymi liniami kolejowymi marki TLK (Totalnie Leniwa Kolejka) - poproszę o ten sam wagon co miałem poprzednim razem, bo wygodny był. Ja to się najeżdżę :P

Kierunek: Stolica po raz drugi, ale tylko na weekend i ciekawe czy ktoś teraz rozszyfruje w jakim celu:P

środa, 29 sierpnia 2012

Trójmiasto

Heloł!! Powrócił Wasz arystokratyczny przyjaciel i wymarzony sąsiad!!

Ostatnie kilka dni spędziłem sobie na obozie naukowym w Trójmieście. Nie powiem, ale atrakcji to mi nie zabrakło. Jeszcze nie dojechałem do Gdańska, a już agresor mi się włączył, gdyż jak wiadomo punktualność nie jest mocną stroną polskich kolejek. Dzięki temu  miałem gratisowe 2 godziny i mogłem zwiedzić wspaniały dworzec w Poznaniu. Przynajmniej pan w w obsłudze klienta zachował się bardzo profesjonalnie i wykazywał ogromną chęć pomocy, co się oczywiście ceni i niestety zbyt rzadko zdarza.

Wiadomo, że polskie morze nie leży w strefie gwarantującą ciepłą pogodę wakacyjną. Jeśli już się zdarzy słoneczko to raczej zupełnie niechcący. Toteż nie byłem specjalnie zaskoczony tym (raczej zasmucony), że krótkich spodenek ani razu nie ubrałem, nie mówiąc już o zażywaniu kąpieli morskich. No ale ja tam pojechałem w celach naukowych, a nie rekreacyjnych, przez co plażowania nie planowałem.

piątek, 24 sierpnia 2012

Kierunek Gdańsk

Ledwo wróciłem do domu, a walizka ponownie jest już spakowana i w kolejną podróż się udajemy. Tym razem jadę na Pomorze, również w celach edukacyjnych. Tam mnie jeszcze nie było!!

Jedynym aspektem, który odrzuca mnie od tej wycieczki jest czas podróży, bo szykuje się 8 godzin w pociągu, o ile wyrobie się z przesiadką i nie będzie dłużej. Szkoda, że OLT upadło właśnie teraz - nie mogli zaczekać jeszcze miesiąc to bym się polansował na lotach krajowych :P

wtorek, 21 sierpnia 2012

Kurs

Wycieczka do stolicy zakończona. W drodze do stolicy trafiłem na pielgrzymów z Częstochowy (myślałem, że jak idą tam piechotą to i piechotą będą wracać). Droga powrotna o wiele wygodniejsza, bo już wracałem samochodem i przystanek końcowy miałem pod własnym domem.

Warszawa trochę się zmieniła od mojej ostatniej wizyty, m. in. zaskoczyła mnie budowa metra przy Dworcu Wileńskim i związana z tym zmiana organizacji komunikacji miejskiej. Ale Pałac Kultury nadal stoi:P Na większe zwiedzanie jednak czasu nie było, więc zdjęć też nie będzie:P Jedynie Dworzec Wschodni obejrzałem - obecnie nie straszy swoim wyglądem jak to było kiedyś.

Jak zostało to już odkryte parę dni temu pojechałem sobie na czterodniowy kurs przygotowujący do ostatniego Lekarskiego Egzaminu Państwowego (LEP). Kurs miał formę wykładów z dziedzin jakie występują na LEPie. Dodatkowo każdy z uczestników dostał materiały z zajęć. A w przerwach kawa i herbata oraz dietetyczny zestaw lunch'owy (widać organizatorzy dbali o moją linię i mój zgrabny tyłek:P) - napoje energetyczne w sklepie po drugiej stronie ulicy.

środa, 15 sierpnia 2012

Kierunek Stolica

Właśnie rozpoczynam kolejną podróż. Tym razem celem jest Warszawa. Nie jadę jednak turystycznie a rzekłbym, że raczej "służbowo" bo dokształcać się będę. Najbliższe 4 dni spędzę na intensywnym kursie. Zwiedzanie i inne atrakcje turystyczne nie są przewidziane w planie wycieczki ze względu na brak czasu do niedzieli.

Gdybym jakiś czas temu zorientował się, że nie posiadam już zniżki studenckiej na wagoniki co wloką się po polskich torach (co i tak jest wg mnie rzeczą absurdalną), to bym dołożył parę groszy wybrał drogę powietrzną. Niebawem kupię sobie świnkę-skarbonkę z napisem: zbieram na wygodną i szybką podróż.

A jak myślę o stolicy to przypomina się skecz Familida w wykonaniu Kabaretu Moralnego Niepokoju:
- Stolica Polski??
- Warszawa.
- Niby słusznie... Niby słusznie... Kasiu, ale gdybyś odpowiedziała Rzeszów...
- Ale czemu Rzeszów??
- Nie wiem, ja tu tylko prowadzę.

wtorek, 14 sierpnia 2012

"Morderstwo w klasztorze"

Skończyłem niedawno czytać drugą książkę jaką sobie sprawiłem w ramach prezentu urodzinowego. Może już wspominałem, ale książka nosi tytuł "Morderstwo w klasztorze".


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

43

Zasadniczo rozmiar mojego buta balansuje między numerami 44-45. Tak mi się przynajmniej wydawało. Bo dzisiaj kiedy kupowałem tenisówki to musiałem poprosić o numer 43, gdyż kolejne były dla mnie zdecydowanie za duże i czułem się jakbym chodził w kajakach.

Ot, maleję się na starość. Pani sprzedająca musiała się zdziwić, że taki duży chłopiec urody przecudnej ma takie drobne stópki. Dobrze że nie mam płaskostopia :D

niedziela, 12 sierpnia 2012

"Nietykalni"

Liczyłem, że moim poprzednim postem wywołam jakąś burzliwą dyskusję, nawet ja nie chciałem od razu odpowiadać na komentarze żeby dać najpierw szansę innym się wypowiedzieć, a tu właściwie cisza. Widać, że wszyscy na wakacjach:D

Owej niedzieli, po obejrzeniu pierwszego filmu, wieczorem zasiedliśmy pod raz drugi przed ekran, aby obejrzeć kolejny film. Na tapetę wyszli "Nietykalni".


piątek, 10 sierpnia 2012

"You don't know Jack"

W niedzielne leniwe popołudnie spędzane na wschodniej ziemi postanowiliśmy sobie obejrzeć film. Wybór padł na film oparty na faktach pt. "You don't know Jack".


środa, 8 sierpnia 2012

Dziki Wschód

Wycieczka do Rzeszowa dobiegła końca. Rano wsiadłem w pociąg i już po 9 godzinach wysiadłem we Wrocławiu. Ahh te szybkie polskie koleje :P Ludzi od cholery w tym pociągu - w Katowicach się wyludniło.

Atrakcji nie zabrakło: była impreza, były rowery, były spacery, było czeskie piwo, była wycieczka do Kazimierza, były filmy, było zwiedzanie, były pyszne lody, był wikt i opierunek i nawet burza z piorunami była. Opiekunka wycieczki spisała się doskonale, uczestnicy również.

Wcześniej myślałem, że Rzeszów to jest daleko (akurat to prawda:P) i nic tam ciekawego nie ma. Okazało się, że byłem w błędzie, bo miasto jest bardzo ładne - przynajmniej ta część która odwiedziłem. Rynek jest ładnie odnowiony, deptak z restauracjami i lodziarniami też się bardzo dobrze prezentuje. Spacerek po wałach nad Wisłotokiem również był przyjemny. I powietrze jakieś takie lepsze, bo żadna alergia mnie nie dopadła przez te kilka dni.  Żeby jeszcze ta pani w kasie na dworcu była bardziej ogarnięta - no ale nie można mieć przecież wszystkiego:P

piątek, 3 sierpnia 2012

Nadgorliwość gorsza od faszyzmu

Składam serdeczne podziękowania panu konduktorowi linii TLK za świetne zdolności matematyczne, bo doliczył się, że mam skończone 26 lat i dzięki temu nie przysługuje mi zniżka dla studentów... ani też na piękną urodę czy oczy. Akurat wiedziałem o tym co sobie uświadomiłem we wtorek w drodze z Poznania, ale nikt nigdy nie patrzył kiedy się urodziłem.

Że też komuś chciało się te lata i miesiące liczyć. Tyle osób w tym pociągu było. Na pewno był ktoś inny kto nie miał biletu, a konduktor musiał się czepić akurat mnie:P Nadgorliwość gorsza od faszyzmu.

Na moje szczęscie zrobiłem smutną minę pt. "W lodówce mam tylko światło, na bilet ledwo uzbierałem i naprwdę, ale to naprwdę nie ma za co dopłacić do biletu". Bo akurat nie miałem za co:]
A w myslach brzmiało to tak: "No jeszcze czego!! Klimatyzacji nie ma, pociąg zapchany po same brzegi, w dodatku pociąg opóźniony a pan tu twierdzi, że ja oskubałem przewoźnika bo sobie przez jakieś 500km przejechałem jako student!!" Na szczęście skończyło się na ustnym poczuceniu, bo panu konduktorowi zrobiło się żal takiej ofiary losu jak ja, ale zaznaczył że jak w drodze powrotnej na niego trafię i będę mieć bilet ze zniżką to już mi nie podaruje :P

Udało mi się dojechać do Rzeszowa. Z lekkim opóźnieniem, bo jakieś 25 minut w plecy.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Rzeszów

Był Zachód. Czas na Wschód. Jutro z rana wybieram się w okolice Związku Radzieckiego, czyli jadę do Rzeszowa w odwiedziny do koleżanki z roku. Po tamtej stronie świata mnie jeszcze nie było.

9 godzin w podróży zapowiada się fascynująco... nie ma to jak super szybkie polskie koleje:P ciekawe jakie będę mieć opóźnienie, bo zapewne z tych upałów tory zaczną się topić :P
Dobrze, że mam lekturę do czytania :))

środa, 1 sierpnia 2012

"Z ziemi włoskiej do polskiej"

Wszystko co dobre kiedyś się kończy. 

15.35                                       17.50
Rzym Ciampino       -        Poznań Ławica

18.55                                      22.25
Poznań Główny           -       Wrocław Główny

I powrócił.

poniedziałek, 30 lipca 2012

Ostatnie pakowanie

Pakowanie w drogę powrotną jest z reguły łatwiejsze. Przynajmniej nie trzeba wybierać tego co należy zabrać ze sobą. A niektórych rzeczy ubywa, bo wiadomo przecież że tubka pasty do zębów wieczna nie jest. No ale zrobiłem też małe zakupy, które jednak ważą (dziwnie musiałem wyglądać na dziale warzywnym ważąc butelkę oliwy z oliwek) i gdzieś należy je zmieścić, co może być kapeczkę problematyczne :P

Ostatnie spojrzenie na Watykan, ostatnie rzut okiem na Koloseum, ostatnie dwa zdjęcia pod Fontanną di Trevi i na szczęście ostatnia przejażdżka rzymskim metrem wypchanym po brzegi azjatyckimi turystami:]
Btw. Dziś w metrze był saksofonista, a córeczka wykonywała układ choreograficzny.
Przyszedł już czas opuścić Wieczne Miasto - tym bardziej że buty, które zwykłem eksploatować w czasie zwiedzania dziś się już prawie rozleciały.

Przyznam, że Rzym ładnym miastem jest i zrobił na mnie wrażenie. Niesamowite jest przechadzać się uliczkami i co chwilę natykać się na jakąś starożytną świątynię czy pomnik z jakimś Rzymianinem, który jest na wyciągnięcie ręki i każdy może sobie dotknąć. I w porównaniu do Perugii jest mniej górzysty.

Pewnie kiedyś jeszcze tutaj wrócę, wszak zostało jeszcze do odkrycia wiele starożytnych ruin przede mną.

niedziela, 29 lipca 2012

Polski obiadek

Siedząc już 3 tygodnie na obczyźnie, objadając się pizzą i makaronami, zachciało nam się z koleżanką polskiego obiadu, najlepiej takiego złożonego z dwóch dań, a co! Taki chwilowy patriotyzm nam się udzielił xD Na tę okazję wybraliśmy się wczoraj do hipermarketu po zasadnicze sprawunki. Kupiliśmy kilogram kartofli i buraczki tarte firmy "Rolnik" (nie wiem czemu myślałem, że są marki "Pudliszki"). Mieliśmy do wyboru jeszcze gołąbki ze słoika - zastanawiam się czy Włosi cokolwiek kupują z naszych produktów kiedy etykiety są tylko po polsku i oni nie wiedzą co tam w środku mogą znaleźć. Do tego powinien oczywiście być kotlet schabowy, ale my zdecydowaliśmy się na pierś z kurczaka, bo akurat mieliśmy jej nadmiar w domu.

Przygotowanie tradycyjnego polskiego posiłku, mając nawet główne produkty nie jest wcale takie proste. Obieranie ziemniaków tępym nożem nie należy do przyjemności - niestety nie mieliśmy na stanie obieraczki, za to otwieraczy do butelek aż nadto. Później się okazało, że nie mamy tłuczka do mięsa. Wałek do ciasta nie spełnił się w tej roli - dziwne, bo wiele razy kobiety wykorzystują go, aby tłuc nim swoich mężczyzn po głowach wracających nad ranem po całonocnej libacji przy pokerku u kolegi.

sobota, 28 lipca 2012

Piątek w stylu retro

Wybraliśmy się wczoraj na imprezę. Wielkie to wydarzenie było, bo planowane już od środy. Zapisaliśmy się na listę gości, więc mogliśmy rozpocząć przygotowania na wielki wieczór. Z tej okazji po raz pierwszy tutaj przywdziałem długie spodnie w beżowym kolorze.

Po wstępnym biforze na mieszkaniu, pięknie wystrojeni, udaliśmy się w miejsce spotkania pod Koloseum. Tam czekało na nas jeszcze trzech Polaków, Chorwatka i Szwajcarka. Jak przystało na nas to musieliśmy się spóźnić jakąś godzinę. Oficjalna wersja była taka, że autobus nie przyjechał, a później metro nam uciekło. Nieoficjalnie wiadomo, że jak się we Włoszech umawia na 22.30 to jest to taka godzina orientacyjna - my akurat wtedy wyszliśmy z domu.

Dotarliśmy pod klub. W sumie klub to zbyt dużo powiedziane. Impreza pod gwiazdami była. Udaliśmy się pod bramkę dla VIPów, bo przecież na liście gości jesteśmy, to ominiemy tą kolejkę co jest przy wejściu. Oczywiście szybko sprowadzono nas na ziemię i nie wiedzieć czemu my też mieliśmy się w tej kolejce ustawić. Jak się okazało hasło dnia Roma piu nie było hasłem dla VIPów, ale tylko po to żeby w ogóle wejść na imprezę. Ale później i tak siedzieliśmy w loży VIPowskiej.

piątek, 27 lipca 2012

Rzymskie metro

Pierwszy raz metrem miałem okazję przejechać się w Warszawie. Bardzo mi się spodobał ten środek komunikacji i ilekroć byłem w tym mieście to zawsze tak podróżowałem, aby przejechać się metrem.

W Rzymie też jest metro. Jednorazowa przejażdżka kosztuje 1,50 euro. Są do wyboru dwie linie: pomarańczowa linia A i niebieska linia B. Przecinają się dworcem głównym Termini. Trzecia linia jest w budowie. W samym Rzymie jest więcej linii metra niż u nas w całej Polsce:P Biorąc pod uwagę panujący w wiecznym mieście chaos drogowy i wieczne korki, to metro wydaje się być najlepszym sposobem, aby przemieszczać się z jednej strony miasta na drugą.

W związku z tym, że podróż metrem mi się podoba, ucieszyłem się kiedy koleżanka mi powiedziała, że będziemy nim zawsze do centrum jeździć. Bardzo szybko mi ta radość przeszła. Tutejsze metro jest delikatnie mówiąc brzydkie (kiedyś już wspominałem i użyłem bardziej dobitnego słowa). Stacje metra są małe, ciasne, nie ma miejsc siedzących i ogólnie za czysto to nie jest. Linia A to jeszcze ma jakieś nowsze wagoniki, ale linia B woła o pomstę do nieba  - wagoniki są stare, pobazgrane w każdym miejscu i ogólnie wywołują odruch wymiotny.

czwartek, 26 lipca 2012

Canale Grande

Wizyta w mieście kanałów zaliczona. Wczoraj dojechałem do Rzymu - dla odmiany tym razem z półgodzinnym opóźnieniem i to pociągiem bezpośrednim.

Wenecja jest naprawdę piękna. Pogoda dopisała, bo słońce zbyt mocno nie grzało, pierwsza część dnia była pochmurna, więc jak przyszedł czas na odpoczynek to słońce dopiero wychodziło. A później do wieczora już spokojnie można było spacerować. No i oczywiście warto zobaczyć Wenecję nocą, kiedy budynki są podświetlone. Dwa dni to trochę mało na jej zwiedzenie, dlatego zostało tam kilka miejsc (m.in. pałac Dożów i okoliczne wysepki), które planuję odwiedzić w bliżej i dalej nieokreślonej przyszłości. Ale po Canale Grande się przepłynąłem, zdjęć pamiątkowych napstrykałem co nie miara. Walorów zapachowych na szczęście nie uświadczyłem.

niedziela, 22 lipca 2012

Miasto Gondoli

Po ostatnim weekendzie w Perugii (wczoraj jeszcze burza z gradobiciem nas zaskoczyła), który wcale nie był taki intensywny jak planowaliśmy (Perugia nie jest dobrym miejscem na imprezy w lipcu, bo większość knajp jest zamykana już o 2 mimo ze klientów nie brakuje) dotarłem do Wenecji. 5 godzin pociągiem z dwiema przesiadkami (w Polsce taka odległość byłaby pokonana w czasie dwa razy dłuższym) wcale nie było takie straszne - wagoniki były klimatyzowane a siedzenia wygodne... gdyby u nas było takie interegio... i o dziwo jak na Italię żadnych opóźnień.

piątek, 20 lipca 2012

Via della Cupa

Żyję, jakby kto się martwił o mnie czy aby samolot z mojej 'egzotycznej wyspy' doleciał na kontynent:P

Od wtorku urzęduję na jeszcze starszych śmieciach, czyli w Perugii. To tutaj stawiałem swoje pierwsze włoskie kroki. To tutaj miałem swoje pierwsze mieszkanie na Via della Cupa (nieoficjalnie istnieje jeszcze Via della Dupa - taka długa ulica z dużą ilością schodów na których można sobie wyrobić mięśnie pośladkowe:P). To tutaj zaczął się mój Erasmus.

Perugia jest w samym sercu przepięknej Umbrii. Dookoła piękne góry  z mnóstwem miejsc do robienia zdjęć z ładnymi widoczkami. Samo miasto tez jest urokliwe, a przynajmniej centrum, bo dalej się nie miałem okazji zapuścić. Pełne zakamarków i malutkich ciasnych uliczek tętniących życiem w dzień i w nocy. Pełne wzniesień, pagórków i schodów, wiec jak ktoś ma problemy z chodzeniem pod górkę to powinien sobie jednak odpuścić dłuższą wizytę w tym miejscu:P

Oczywiście pierwszym najważniejszym punktem wycieczki był bieg po schodach z walizka, na szczęście w dół a nie pod górę:P