Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

środa, 25 lutego 2015

Drenaż i kolokwium

Pierwszy, samodzielny (tylko pod kontrolą wzrokową starszego lekarza i usg) drenaż jamy opłucnej zrobiony. Ponad 600 ml płynu zeszło. Świetna okazja, aby to opić mimo tego, że jest środek tygodnia. Tym bardziej, że rano miałem kolokwium z leków i ordynator stwierdził, że nie było źle. Nawet za dużo miałem do powiedzenia, gdyż mi przerwał wypowiedź, bo na blok trzeba było już iść.

wtorek, 24 lutego 2015

Sponsor

Zostałem dzisiaj sponsorem śniadania dla koleżanek i kolegów z bloku operacyjnego. Od jednej pacjentki (co posiada restaurację) dostałem kilka tacek przepysznych kanapek. Zasadniczo nie było to dosadnie powiedziano, że dla mnie, ale dla lekarza, który ją znieczulał. Sprawdziłem w komputerze i się okazało, że to byłem ja. Pacjentka nie pamiętała jak się nazywam (zwykłem się przedstawiać jak pierwszy raz widzę pacjenta, ale stres na sali operacyjnej często uniemożliwia zapamiętanie), dlatego było tak trochę anonimowo. Kanapek było na tyle dużo, że wszystkich obdzieliłem i zostało jeszcze na obiad. Co szczęśliwie się złożyło, bo szpitalny bufet dziś nie proponował niczego wartego uwagi.

poniedziałek, 23 lutego 2015

Miłe akcenty na kolejny tydzień

Nasz stażysta-internista miał w weekend dyżur na SORze. A nawet dwa, bo w piątek i niedzielę. Dzięki temu wymienił połowę pacjentów internistycznych (41 przyjęć) i jakieś 80% OIOMu też sobie zajął, wciskając kolejnych pacjentów. Jeszcze rano, w czasie raportu dzwonił, że ma kogoś do nas i czy mamy jakieś wolne łóżko, a jeśli nie to może sala pooperacyjna. Ordynator był nieco tym pytaniem poirytowany: Powiem jasno i wyraźnie i proszę to wszystkim na dole przekazać. Nie mamy wolnych łóżek i nie ma możliwości, aby pacjentów wysyłać na salę budzeń. Jest poniedziałek i kilka zabiegów w planie. Sala budzeń to nie OIOM. Proszę coś wymyślić. Miłego dnia.

piątek, 20 lutego 2015

Kuzyn z Hamburga

Trafił do nas kolejny pacjent zagraniczny. Tym razem z okolic Arabii. Opis operacji i ankietę dostał w wersji arabskiej. Trochę dało się z nim dogadać, ale też szału nie było. Szczęśliwie się złożyło, że ów pacjent ma kuzyna w Hamburgu, który jest anestezjologiem. Któryś z chirurgów do niego zadzwonił i kuzyn wyjaśnił, że pacjent na nic nie choruje, a narkozę to żebyśmy zrobili tak jak zawsze, bez żadnych dziwactw. Proste znieczulenie ogólne z intubacją. Zresztą ja nie lubię niepotrzebnie kombinować, jak nie ma takiej potrzeby.

czwartek, 19 lutego 2015

Kontorli ciąg dalszy

Kontrola rzeczywiście przebiega dość intensywnie. Dziś pani kontrolująca namiętnie rozmawiała z oddziałowymi od moich pielęgniarek i instrumentariuszek. Mnie o nic za bardzo pani nie pytała, ale oddziałowa sama powiedziała, że gdyby nie moja elastyczność i samodzielność (czasem wykonuję też obowiązki pielęgniarki jako siostra Rafaela:P) to pewnie by się ciężej pracowało ze względu na braki personalne (się dowiedziałem, że mamy jeden wolny wakat wśród pielęgniarek anestezjologicznych).

środa, 18 lutego 2015

Ankieta, herbatka rumiankowa i kontrola

Wojaże się skończyły. Środek tygodnia - praca wre. Na dzień dobry dostałem ankietę satysfakcji. Ankieta anonimowa (dziwne, że każdy dostał zaadresowany formularz dla siebie - pewnie dlatego żeby później płaczu nie było, że ktoś nie dostał), obowiązkowa dla chętnych. Pytania w stylu: czy jestem zadowolony ze swojej pracy, czy jako pacjent czułbym się bezpiecznie w moim szpitalu, czy znam dobrze personel, czy chętnie wstaję rano do pracy, czy w razie sytuacji awaryjnych wiadomo co kto ma robić i do kogo zwrócić się o pomoc etc etc. Nie było pytań czy nie czuję się przepracowany, doceniany i czy jestem zadowolony z wynagrodzenia. Odpowiedzi były oznakowane cyferkami od 1 (kompletnie się nie zgadzam) do 5 (zgadzam się w pełni). Można było nawet dopisać kilka słów własnego komentarza- nie skorzystałem z tej opcji, bo pewnie i tak nikogo tam na górze nie obchodzi co jakieś anonimowe osoby mają do powiedzenia (dlatego też nie lubię anonimowych komentarzy:])

niedziela, 15 lutego 2015

Sałatka, Walentynki i smažený sýr

Za każdym razem kiedy szykuję jakąś imprezę, domówkę, kolację czy inne towarzyskie spotkanie to dochodzi do sytuacji: Cholera, nie ma opcji, nie zdążę ze wszystkim. I choćbym dostał dodatkowe, gratisowe, kompletnie za darmo, dwie godziny to i tak jest to za mało.

czwartek, 12 lutego 2015

Oddawanie się pracy

Wczoraj jak wychodziłem ze szpitala to trafiłem na Magdę - rezydentkę z ginekologii. Nie pohamowała się od komentarza, że ja to mam dobrze, bo już idę do domu. No cóż trzeba było pójść na anestezjologię. Chirurdzy zresztą też nie raz komentowali, że anestezjolodzy już sobie idą w świat. To, że zabiegowcy szybciej z sali operacyjnej wychodzą nie znaczy, że wychodzą też szybciej z pracy. Oczywiście zaproponowałem Magdzie zmianę specjalizacji - niestety tylko wolontariat, bo wolnych stanowisk u nas nie ma, ale może to i dobre na początek :P

środa, 11 lutego 2015

Ginekologiczne premedykacje

Dzisiejszy dzień zaliczam do pozytywnych - przynajmniej jeśli chodzi o pracę (inne rzeczy też pozytywnie, ale nie chcę chwalić dnia przed zachodem, bo to trochę niebezpieczne). Ginekolodzy nie urządzali sobie wielkich operacji urologicznych (choć plan zabiegów był taki sam jak wczoraj). Nawet między dwoma zabiegami udało mi się spokojnie zjeść śniadanie. Trochę rękę do tego przyłożyłem, bo zadzwoniłem do operatora z poleceniem: nie spiesz się na blok, jeść idę.

wtorek, 10 lutego 2015

5 minut spokoju

Zapytałem ordynatora czy mogę sobie wyskoczyć na śniadanie. Ten naskoczył na mnie, że mogłem sobie pójść między zabiegami. Łatwo powiedzieć, jak nie wie co się działo u mnie. Nie mogłem sobie zrobić przerwy między zabiegami, bo tej przerwy de facto nie było. Ginekolodzy niechcący postanowili zrobić z godzinnego zabiegu dużą operację urologiczną  i nie bardzo miałem czas myśleć o śniadaniu.

niedziela, 8 lutego 2015

Sałatka królewska

Moja sałatka na imprezie była ostatnio daniem koronnym. Z tego powodu nadałem jej nazwę sałatka królewska. Szybko się skończyła. Dobrze, że zostawiłem sobie trochę w domu, bo na imprezie nie za wiele jej zjadłem. Za to smakowały mi zapiekanki z serkiem feta i z tuńczykiem (o dziwo!).

Oczywiście impreza w stylu: przyszedłeś to przygotuj.
Ale sprzątać już nie zostałem :P

piątek, 6 lutego 2015

Kto mieczem wojuje, od miecza ginie

Spadła na mnie dzisiaj łaska, bo ordynator powiedział, że za to, że wczoraj dłużej byłem to dziś mogę wcześniej wyjść. Nie wiem czy przez złośliwość czy tylko przez przypadek wsadził mnie na salę z największą liczbą operacji. Z planu nie wynikało, abym sobie wcześniej wyszedł. A pewnie nie pozwoli odebrać sobie tego wczorajszego kwadransu w późniejszym terminie. Natomiast sobie wybrał taką salę, gdzie były tylko dwa zabiegi, z czego jeden krótki.

czwartek, 5 lutego 2015

Szpitalnych perypetii ciąg dalszy, ale spokojniejszy

Dziś było nieco lepiej w domu wariatów. Dzień się zaczął całkiem przyjemnie. Spokojny raport, spokojny obchód. Początkowo oddelegowano mnie na salę ortopedyczną. Średnio byłem zadowolony, bo tamtejszy respirator coś źle działa. Od dwóch tygodni zgłaszam to ordynatorowi, ale on twierdzi, że to moja wina bo pacjent za słabo zwiotczony. Chociaż w ostatni piątek doszedł do wniosku, gdy sam na tym sprzęcie pracował, że faktycznie coś jest nie tak, ale nic z tym nie zrobił.

środa, 4 lutego 2015

Dom wariatów

Od dwóch dni stwierdzam,  że pracuję w domu wariatów. To nie jest szpital. Od wczoraj panuje totalny rozpierdolnik, nad którym nikt specjalnie nie panuje.

wtorek, 3 lutego 2015

Zły humor ordynatora

Ordynator był dzisiaj w złym humorze. Ewidentnie. Udzieliło się to innym, nawet ordynatorom. Pielęgniarki same do mnie dzisiaj mówiły, że czepia się o wszystko. Atmosfera współpracy z nim, stała się dzisiaj, delikatnie mówiąc trudna.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Szybkie śniadanie

W czasie laparoskopii wyskoczyłem sobie na OIOM do dyżurki na śniadanie. Po chwili dołączyła do mnie Julita, która dzisiaj akurat siedziała na oddziale i zdziwiona patrzy jak szybko jem kanapkę: