Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Intensywny weekend

Z okazji weekendu majowego prowadzę bardzo intensywny tryb życia. Od środy wygląda on następująco: impreza-impreza-dyżur-impreza-dyżur, wiec na poniedziałek wypada impreza (tym razem podobno w plenerze). Skoro tak wypada, to być inaczej nie może, i nie można przeznaczenia oszukać. I tak od kilku dni wracam codziennie do domu koło 4 nad ranem jak ptaszki już śpiewają xD
Pewnie sobie już pomyśleliście, że jakiś nienormalny jestem i spędzam czas wolny w szpitalu niż na grillowaniu. No dobrze, chyba mam coś z głową, ale psychiatria jeszcze przede mną, na pewno znajdzie się na oddziale jakieś miejsce dla mnie.

Piątkowy dyżur tak mi dał w kość, że prawie cała sobotę odsypiałem (i miałem dzięki temu później siłę na tańce i hulanki). Wiedziałem, że jak się ciepło zrobi tu ludzie sobie będą spacerować kolo szpitala i tak zajrzą z ciekawości czy za mało roboty nikt nie ma.  I to każdy twierdzi ze jego przypadek jest na ostry dyżur i to najważniejszy:
Doktor: Co się dzieje??
Pacjentka: Boli mnie noga.
Doktor: Od kiedy??
Pacjentka: Od 3 miesięcy.
Chciałoby się powiedzieć: To co pani robiła przez 3 miesiące. Akurat dzisiaj musiała pani przyjść?? Jak tyle boli i nic się specjalnie nie zmienia, to to nie jest przypadek ostrodyżurowy. W takim czasie to już lekarz rodzinny w przychodni powinien się zająć i wyleczyć albo skierować do poradni specjalistycznej.

Za to na wczorajszy dyżur nikt się specjalnie nie pchał. Wystarczył nam jeden pacjent, aby roboty było na pół nocy. Przyjechał sobie pan z bombą w brzuchu, czyli z prawie 12 cm tętniakiem. O dziwo nie pękającym tylko bolącym. Ręcznych robotek przy nim było co nie miara. Nawet młoda anestezjolog musiała się trochę nagimnastykować przy jego ciśnieniu - wbrew pozorom nie miała czasu na czytanie książki :P
Chirurg 1: Weź sobie to odwrotnie zapnij.
Chirurg 2: Ale ja wolę tak.
Chirurg 1: Ale przecież ci nie wychodzi. Zrób tak jak mówię.
Chirurg 2: Ale dlaczego ma mi to narzędzie tutaj latać i przeszkadzać.
Chirurg 1: I właśnie o to chodzi.
Chirurg 2: Mogłeś mi od razu powiedzieć, że chcesz żeby mi to przeszkadzało.
Chirurg 1: A ty myślałeś, że ja jestem tutaj po to, żeby ci pomagać??
Chirurg 2: Miałem wrażenie, że tak.
***

Nadal się zastanawiam nad wyjazdem gdzieś za miasto. Stolyca odpadła bo nie mam noclegu, wiec może ten Poznań, o ile zaoferuje mi ktoś kawałek powierzchni płaskiej (mogę w zamian ugotować obiad:))). Nocowanie w stolicy i gotowanie tam obiadu też chętnie przyjmę. Tak więc czekam na podanie i 3 zdjęcia xD

sobota, 28 kwietnia 2012

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu - nie pamiętam kto to powiedział, ale coś musi w tym być :))

7 lipca 2012 AD wczesnym wieczorem wzbiję się w powietrze z poznańskiej Ławicy, by dwie godziny później miękko wylądować w Wiecznym Mieście. Mogę się pakować. Bilet do Rzymu został zakupiony!!

Dwa dni temu znalazłem tani bilet do Rzymu, więc zgodnie z obietnicą postanowiłem go kupić. Właściwie Paula mi go kupiła, bo nie musi płacić prowizji za płatność kartą. Z tego też powodu już w czwartek rozpoczęliśmy świętowanie naszej wycieczki.Termin powrotu na razie nie znany (najlepiej nigdy:P), ale prawdopodobnie w połowie sierpnia.

Do tej pory w Rzymie byłem dwa razy po jednym dniu. Czyli właściwie nie było mnie tam, bo zwiedzania jest tam na kilka miesięcy. Koloseum czy Schodów Hiszpańskich nie miałem jeszcze okazji zobaczyć. Na szczęście ja nie muszę zaliczać wszystkich kościołów i kapliczek, więc wiele punktów względnie atrakcyjnych turystycznie odpada z mojej listy wrażeń.

Już nie mogę się doczekać wyjazdu i włoskiego słońca (choć chwilowo na pogodę w Polandii nie ma co narzekać:)) A będąc na południu zamierzam też skorzystać z tego, że Rzym jest dobrą bazą wylotową i mam zamiar na jakaś śródziemnomorską wyspę się przelecieć. Jeden weekend chcemy też poświecić na wycieczkę do Perugii - trzeba zobaczyć co się dzieje na starych śmieciach :))

Paula!! Torniamo a casa nostra!! xD

A teraz proszę się przyszykować na to, że już się nieco ogarnąłem po imprezie i po dyżurze i siadam właśnie do nadrabiania zaległości blogowych, więc za moment wzrośnie ilość ciętych ripost :P

środa, 25 kwietnia 2012

Skorupiaki

Prawie punktualnie o 14:30 rozpoczął się egzamin ze skorupiaków... znaczy z raków... no tego z onkologii. Godzina niezbyt szczęśliwa, bo rozwaliło mi to cały dzień. O tej porze to ja zwykle po obiedzie odpoczywam :P

Wspomniany wcześniej onkotest był. Pytań w ilości 80 sztuk. Na każde czasu w ilości 40 sekund. Zdecydowanie za dużo żeby przeczytać pytanie i zaznaczyć krzyżyk w karcie odpowiedzi. Przy około 30 pytaniu zaczynałem się coraz bardziej nudzić. Zacząłem się rozglądać po sali i u kolegi co obok mnie siedział zauważyłem, że ma fajne obuwie. Skoro i tak nie miałem co robić to zapytałem gdzie je kupił. Pytania nas nie zaskoczyły. Wszystkie pochodziły z powszechnie udostępnionej bazy pytań. Kilka było kontrowersyjnych. Właściwie to chyba 10ciu nie byłem pewien. Resztę odpowiedzi pamiętałem.

Wyniki egzaminu mają być najpóźniej za tydzień, więc wtedy napiszę o ostatecznym rezultacie moich dzisiejszych wypocin. Czy to aż tyle czasu potrzeba aby posprawdzać te krzyżyki co większość ma przy tych samych odpowiedziach??

Sama moja wiedza z onkologii niestety za duża nie jest (wolałbym nie znać tylu szczegółów, ale za to bardziej ogarniać podstawy). Jak trafi mi się taki onkologiczny pacjent to mu powiem, że w jego przypadku jest odpowiedź B - a jak chce wiedzieć co tam jest dokładnie w tej odpowiedzi to mu dam onkotest.

Połowa sesji letniej już za mną. Trochę już zmęczony jestem dlatego przyda mi się weekendowo-majowy odpoczynek. Następne starcie za 3 tygodnie - 16 maja - okulistyka.

Tymczasem oddalam się w stronę Wyspy Słodowej - kto jest miejscowy to wie co to za miejsce :)) A jak już tak o tych skorupiakach wspomniałem, to mam ochotę na jakieś owoce morza :))

wtorek, 24 kwietnia 2012

Wiosna przyszła

We Wrocławiu bardzo łatwo zauważyć, że wiosna przyszła. Jest sobie u nas taka ulica nazwana Kochanowskiego. Ledwo się ciepło zacznie robić, a na niej od razu pojawiają się robotnicy drogowi. Każdego roku, a nawet dwa razy do roku,  ta ulica jest gdzieś łatana. Łata na łacie łatą pogania. Zastawaniem się czy tam się znajduje choć 1cm2 asfaltu, który został tam pierwotnie położony.

Z okazji tejże wiosny, wczoraj razem z koleżanką od nauki ortopedii postanowiliśmy podziergać testy z onkologii na balkonie. Zabraliśmy zatem nasze bezalkoholowe drinki i usiedliśmy na pięknym słoneczku. Ledwo co zdążyłem się wygodnie rozsiąść to jakaś chmura zasłoniła nam słońce.

Spier*** chmuro!!

I słoneczko ponownie zaczęło w nas przygrzewać. To przyjemne ciepło nie pomagało nam się skupić, wręcz odwrotnie. W weekend byłem na poziomie 65% poprawnych odpowiedzi. Obecnie jestem na poziomie 79% i ni jak nie chce się ten wynik podnieść.

Rafał!! Piwko, fajeczka, obok grill. Tego nam kurwa trzeba!! - rzekła koleżanka

Oj tak :)) Ta soczysta kurwa bardzo podkreślała nasze pragnienie. Tak więc już jutro po egzaminie będzie można myśleć o rozpalaniu grilla :)

Przy okazji zapisałem się na egzamin z okulistyki na 16 maja. Już wiem dlaczego tak trudno się dodzwonić tam do sekretariatu. Sekretarka nie odbiera telefonów, bo ludzie ciągle dzwonią z pretensjami, że takie długie kolejki są do szpitala. Najbliższy wolny termin jest na rok 2017 - to trudno się też dziwić, że pacjenci się denerwują.

Ostatnio pisałem, że mam zamiar się urwać z seminarium z rehabilitacji. Chyba prowadzący przeczytał ten post, bo postanowił też się urwać, więc zajęć nie było, a sekretarka dopisała mnie tylko do listy obecności, żem się raczył zjawić. Była opcja, że jeśli chcę to mogę odrobić te zajęcia - wyraz twarzy pani sekretarki był jednoznaczny: Nie bądź pan głupi, idź pan do domu :] Za to dostałem kawałek dobrego sernika :))

Jak już dostałem bonusowe 2 godziny wolnego, to postanowiłem udać się na wycieczkę do dziekanatu po odbiór indeksu. Szukając mojej karty zaliczeniowej podsłuchałem rozmowę dwóch pań dziekanatek.
Pani 1: Agnieszka, dzwoni do mnie twoja studentka z pretensjami.
Pani 2: A czego chce?
Pani 1: Mówi, że odebrała już swój indeks, ale w żadnej klinice nie chcą jej podpisać zaliczenia, bo nie wysłałaś jeszcze protokołów.
Pani 2: Naprawdę  urzekła mnie ta historia. Powiedz jej, że wyślę dopiero po weekendzie majowym, teraz nie mam kiedy.
Rafał: Przecież wszyscy wiedzą, że indeksy są zwykle najwcześniej podpisywane w połowie maja.

Będąc w dziekanacie przy okazji zobaczyłem, że są gotowe druczki o wydanie duplikatu legitymacji (na uniwerku o duplikat musiałem pisać osobne podanie do dziekana). Będę musiał takowy niebawem złożyć. Może też uczynię to po weekendzie majowym :))

Poza tym muszę nadrobić blogowe zaległości w czytaniu. Ostatnio nie mam głowy skupić się nad tym co ktoś pisze, a już tym bardziej nie mam pomysłu na komentarze (trudno go mieć kiedy się i tak nie wie o czym czyta). To też uczynię w weekend majowy :))

niedziela, 22 kwietnia 2012

Zakochałem się

Zakochałem się...  w takiej jednej piosence :)) Ciekawe o czym lub o kim już wszyscy pomyśleli?? Przyznawać się :P
Godzinami mogę jej słuchać :))


Tiziano Ferro - La differenza tra me e te



A na niedzielny deser pomogłem Mamie zrobić kokosanki :))

La versione italiana

piątek, 20 kwietnia 2012

Weekend majowy

Na zajęciach ze Zdrowia publicznego zostaliśmy uświadomieni, że w naszym (znaczy moim) pokoleniu jest pokrywana wielka nadzieja, aby zwiększyć przyrost naturalny. W związku z tym na dzisiejsze pytanie prowadzącego czy mamy ochotę na zajęcia zdecydowanie woleliśmy się udać się do domu, aby przy promieniach porannego słońca spełnić obowiązek obywatelski. Jego mina oczywiście była bezcenna xD

Dlatego można przyjąć, że o 9 rano właściwie rozpocząłem weekend majowy. Nazywanie tego weekendem jest lekkim niedopowiedzeniem, bo zajęcia najbliższe mam 14 maja, więc w sumie miesiąc wakacji mi się trafił. Czy ktoś kiedyś mówił, że studenci medycyny nie mają czasu na nic?? Jeszcze tylko w przyszłym tygodniu muszę zaszczyć uczelnię swoją osobą, bo mam seminarium z rehabilitacji (i tak planuję się zerwać z tych zajęć - bo wg prowadzącej "na VI roku mam wiele innych rzeczy do roboty").

Test z onkologii zdecydowanie idzie nam opornie. Poziom wymaganej wiedzy jest dla specjalistów, a nie studentów. Założę się, że nie jeden onkolog miałby problem z poprawnym rozwiązaniem jego w większej części mimo iż ma duże pojęcie o temacie. 5 godzin trzaskania pytań na temat klasyfikacji histologicznych, leczenia poszczególnych raków, stadiach zaawansowań klinicznych robi sieczkę z mózgu. A na statystyki i wykresy już patrzeć nie mogę... słupkowe, kołowe, liniowe... do wyboru do koloru co kto woli. Przy niektórych zapytaniach w googlach pierwszym i jedynym sensownym odnośnikiem jest nasz test.

We Wrocławiu burza z lekkim gradem.
A Rafałek na rowerku pomykał xD

A w planach weekendowych wyjazd na Maltę rzekomo ma się odbyć :]

czwartek, 19 kwietnia 2012

Onkoteścik

Umówiłem się dzisiaj z koleżanką od dziergania ortopedii, abyśmy sobie podziergali onkologię. Do środy mamy czas, to może coś nam z dziergania wyjdzie :P

Z onkologii egzamin jest w formie testu jednokrotnego wyboru - onkotest. Katedra poszła nam na rękę i upubliczniła pytania na stronie internetowej, tak by każdy mógł sobie ten onkotest trzaskać dowolną ilość razy o każdej porze dnia i nocy. Fajne to jest, bo można obiektywnie, bez podglądania odpowiedzi sprawdzić się na ile jest się gotowym do egzaminu. Na koniec wyskakuje ładne zestawienie z których działów jest się jeszcze gamoniem, a z których można uznać, że już nie. Problemem jest to, że nie pokazuje w których pytaniach został popełniony błąd. Pytań w całej puli jest ponad 1500. Z tym, że powtarzają się, ale i tak jest ich sporo. Problemem jest to że pytania bywają tak szczegółowe, że ogólna znajomość w temacie nie wystarcza i trzeba znać nasz podręcznik na pamięć co do słowa.

Podręcznik mamy jeden. Nie jest zbyt gruby, a i obrazków trochę posiada to i tekstu dzięki temu jest mniej. Niestety podręcznik błędów kilka ma. Sam jeden co mnie bardzo poraził znalazłem i napisałem w tej sprawie list do redaktora naczelnego. Poparłem swoje stanowisko fachową literaturą i powołałem się na osobistości różne co przed nazwiskiem mają 9 literek, 3 spacje i 2 kropki. Czy ów błąd poprawiony został to nie wiem, bo nie było jeszcze aktualizacji książki.

Wracając do testu to mamy do niego podane odpowiedzi - plotka głosi, że odpowiedzi są od autorów. Wydawało by się już zupełnie banalne po prostu się ich nauczyć na pamięć. nic prostszego, prawda? Na nasze nieszczęście w odpowiedziach, podobnie jak w podręczniku, są błędy. Co więcej tych błędów są świadomi asystenci z tym, że nie wiedzą jak te błędy poprawić w systemie. Katedra onkologii będąc nowoczesną 3 lata temu postawiła na system komputerowy co pytania wyświetla, a studenci na pilocikach odpowiedzi wyciskają. Bardzo to pomysłowe, bo później można sobie wszelkiego rodzaju statystyki z naszych odpowiedzi robić. A statystyki w onkologii to rzecz święta. Druga plotka mówi, że pytania które są wybierane na egzamin to są te bez błędnych odpowiedzi (co by zawężało krąg nauki pytań z poprawnymi odpowiedziami).

Od prawie południa dziergaliśmy pytania szukając odpowiedzi w podręczniku i konfrontując z tym co nam sugerują autorzy. Spis treści to mam już perfekcyjnie opanowany. Czasami odpowiedzi nie było w książce. W internecie ja sprawdzać nic nie lubię - jam niewierny Tomasz i w internet zwykłem nie wierzyć. Pytania są w granicach od banalnych do absurdalnych. W cholerę jest statystyk - a co najczęściej u pań, a co najrzadziej u panów, a jaka umieralność, jakie procent przeżywa etc... 'zabawa" w Boga albo wróżenie z fusów:/ Czasami nie chciało już się nam w tych wszelkich tabelkach sprawdzać tych procentów. Zdecydowanie onkologiczne przypadłości kobiet mi nie idą. Zresztą całą onkologia jakoś mnie nie kręci, chociaż miałem się kiedyś w tej dziedzinie w wielką naukę bawić. PAN nie dała kasy, to i zabawy nie było :]

Pół godziny minęło, a nam się jeść zachciało to pizzę postanowiliśmy zamówić - na moje życzenie bez ananasa i tuńczyka. Wybrana została wegetariańska, do tego sos pomidorowy i czosnkowy. Po obfitym posiłku czas na kawę i relaks na słonecznym balkonie. Wróciliśmy jeszcze później na chwilę do czynności naukowych, ale szybko je porzuciliśmy na rzecz plotek i ploteczek. Ja od paru tygodni mogę sobie pozwolić na komfort nie pojawiania się na zajęciach, to nie wiem co ciekawego się dzieje w mojej grupie. Tak więc musiałem wypytać o wszystkie romanse, śluby, ciąże i inne wpadki.

Po 4 godzinach, uważając że więcej wiedzy już nie zdobędę, postanowiłem się udać na spotkanie Dolnośląskiego Towarzystwa Anestezjologicznego. Przyjechał kardiolog z Krakowa i nam poopowiadał jak można używać echo serca. Nie wiedziałem, że nawet stosuje się echo podczas resuscytacji. Usłyszałem nową wersję dowcipu o podwójnej próbie ślepej:
Dwóch anestezjologów oglądających badanie usg xD

Prelekcja bardzo ciekawa. Nawet na obrazkach usg coś udawało mi się rozpoznać. Po wykładzie trochę materiałów szkoleniowych dostałem, w ładną teczkę zapakowałem, tylko żadnych darmowych długopisów nie było. Ale mogę na to przymknąć oko, gdyż był poczęstunek. W sumie obiadokolacja. Bardzo smaczna. Myślałem, że będzie tylko kawa i ciastka, a tutaj prawie bankiet się zrobił. Jedna z lekarek stwierdziła, że dziś jest na bogato, bo miesiąc temu były tylko kanapki i nie dla wszystkich starczyło. Pod koniec maja jest konferencja w Książu. Gdyby nie sesja to bym pojechał, bo profesor zapewnia, że poza wykładami i warsztatami będą inne atrakcje, jak to zwykle na konferencjach bywa.

Czas wrócić na ziemię. Jutro wspólnego dziergania ciąg dalszy. A może jeszcze dziś coś porozwiązuję, a co tam, jak szaleć to szaleć xD

A poza tym to na imprezę bym poszedł xD

wtorek, 17 kwietnia 2012

2:0

Rafał vs Sesja - 2:0

Proszę podejść do barierki. Przypominam, że za składanie fałszywych zeznań grozi kara pozbawienia wolności.

Egzamin z medycyny sądowej przebiegał miłej i sympatycznej atmosferze, a nie w warunkach sali sądowej. Pani profesor nieco groźnie wygląda, a w rzeczywistości jest sympatyczna i przyjazna studentowi.

Przed egzaminem sobie tak zamarzyłem, że jak jedno pytanie będzie dotyczyło ciąży to wcale się nie obrażę. Po wejściu wylosowałem sobie 3 pytania:
1. Warunki dopuszczalności przerywania ciąży w prawie polskim.
2. Badanie sądowo-lekarskie w przypadkach podejrzenia nielegalnego przerwania ciąży.
3. Metody identyfikacji osób, zwłok i szczątków ludzkich.

Tak więc moje marzenie się spełniło - byłem w ciąży, nawet podwójnie xD

Do każdego pytania dostałem pytanka uzupełniające odnośnie tego co panią profesor w danym temacie interesowało. W przypadku dwóch pierwszych nie dałem się zagiąć na niczym. Przy ostatnim w pewnym momencie nieco zwątpiłem w swoje wiadomości. Pani profesor próbując mnie naprowadzić, że chodzi o szwy czaszkowe zaczęła się pukać w głowę oraz zgrzytać zębami. Nie powiem, ale pomocne to było i szybko zorientowałem się o co chodzi.

Atmosfera w czasie egzaminu była bardzo luźna. Na pewno będę go bardzo pozytywnie wspominać. Właściwie odpytywanie miało charakter rozmowy dwóch zorientowanych w temacie osób. Tak szybko przebiegliśmy przez moje wywody, że pani profesor nawet nie zauważyła, że już skończyłem odpowiadać. 

Ooo... to już wszystkie pytania?? W takim razie piątka. 

Wychodząc usłyszałem jeszcze, że: Pan sprawia wrażenie człowieka zainteresowanego medycyną sądową. Obiektywnie patrząc to przedmiot sam w sobie jest bardzo ciekawy.

W ten oto sposób zakończyłem przygodę z egzaminami ustnymi na studiach. Do końca pozostały jeszcze cztery egzaminy w formie testowej.

sobota, 14 kwietnia 2012

Dowodzik proszę

Wódkę do Lidla poszedłem kupić, ot i cała historyja:
Kasjerka: Dzień dobry. Dowód proszę. 
Rafał: O_o   A może być legitymacja studencka?
Kasjerka: Może.
Rafał: Proszę. 
Kasjerka: Ooo... 86 ... 
Rafał: No właśnie się zastanawiałem co będzie jak mnie Pani o dowodzik poprosi.
Kasjerka: Pan tam młodo wygląda.
Rafał: Pewnie dlatego że się dzisiaj ogoliłem. Ale to mi schlebia xD

Nie wyszedł plan, aby być po spożyciu. Wg definicji prawniczej byłem w stanie nietrzeźwym ;]

Dobre wychowanie każe wracać na śniadanie xD

piątek, 13 kwietnia 2012

Piątek trzynastego

Piątek trzynastego jest tak samo świetnym dniem na imprezę jak środa dziesiątego czy sobota piętnastego, nieprawdaż?? Ja przesądny zbytnio nie jestem co do pechowości tego dnia. Z tego powodu wybieram się dziś na przyjęcie urodzinowe do Prawniczki. Plan jest ambitny, gdyż mam zamiar być tylko pod wpływem alkoholu, a nie w stanie nietrzeźwości. Jutro uczyć się mam zamiar, a dokładniej to powtarzać to co się rzekomo nauczyłem. Ale wiadomo, że plany są po to żeby je zmieniać. Poza tym należy się mi odpoczynek po ostatnich kilku dniach nauki :P

Teorię odnośnie oznaczania alkoholu we krwi i całej tej procedury mam już przerobioną od wczoraj, dzisiaj czas na ćwiczenia praktyczne xD

czwartek, 12 kwietnia 2012

Ustawy, artykuły, ustępy i paragrafy

Nauka do egzaminu jest w pełnym zaawansowaniu. Najbardziej do gustu przypadło mi prawo medyczne (w przeciwieństwie do klasycznej medycyny sądowej). Zauważam, że studenci prawa też mają ogromną ilość materiału do wyuczenia. W medycynie można czasami coś przez logikę wywnioskować, a tutaj albo się wie na ile można trafić do więzienia albo nie. W dodatku niejednokrotnie można znaleźć sprzeczności w prawie, do których nie wiadomo jak się odnosić.

Czasami też pojawiają się trudno ze zrozumieniem tego o czym mówią paragrafy. Język prawniczy nie jest wcale taki prosty jak. Ustawy i artykuły nie są tak jasno skonstruowane jak np. regulamin studiów (który zwykle najlepiej znają studenci). Poza tym niektóre określenia medyczne dla prawnika niekoniecznie znaczą to samo co dla lekarza i dochodzi do rozbieżności w rozumowaniu.

Można się wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć na co lekarz i pacjent może sobie pozwolić, więc znajomość litery prawa medycznego wydaje się konieczna (m.in. po to aby chronić własny tyłek:P).
Już kiedyś stwierdziłem, że pacjenci to będą przynosić lekarzom pozwy do sądu, a nie koniaki i czekoladki jak do tej pory, gdyż obecnie świadomość prawna pacjentów rośnie szybciej aniżeli lekarzy czy innych pracowników służy zdrowia. Coraz powszechniejsze jest, że pacjenci od wejścia do szpitala czy przychodni straszą sądem (co nie znaczy, że zawsze mają rację; ich stanowisko często wynika z negatywnego nastawienia współtworzonego medialną nagonką na służbę zdrowia).

Wczoraj na ten przykład zajmowałem się aborcją i dzieciobójstwem. Nigdy bym nie przypuszczał, że dzieciobójstwo jest uprzywilejowaną formą pozbawienia życia (sam był traktował je wręcz odwrotnie). Nawet sam wykładowca twierdzi, że w niektórych przypadkach trudno mówić o sytuacji uprzywilejowanej i jest to najzwyczajniej zabójstwo - bo co innego można sądzić o matce wyrzucające niemowlę z jadącego pociągu. Czy taką osobę można traktować ulgowo??

Na dzisiaj dalsza część prawniczych wywodów. Tym razem błąd medyczny, odpowiedzialność cywilna i karna lekarza i ustawa transplantacyjna. Tylko te numerki artykułów ciężko mi zapamiętać.

środa, 11 kwietnia 2012

Spóźniony zajączek

Spotkałem dzisiaj spóźnionego zajączka wielkanocnego, a dokładniej to ja sam dla siebie byłem tym zajączkiem, czyli opowieść z serii Rafałek na zakupach.

Urządziłem sobie dzisiaj maraton po galerii handlowej. Sklepy kusiły dużymi obniżkami międzysezonowymi. Cel wyprawy był taki jak zawsze - niebieskie spodnie. Poszukiwania rozpocząłem od... sklepu obuwniczego. Co mi po spodniach jak nie będę miał do czego ich ubrać. Buty stosunkowo szybko upatrzyłem. Nie kupiłem od razu, bo co mi po butach jak spodni nie mam jeszcze. 

Już w drugim sklepie utknąłem ze względu na ilość asortymentu do przymierzenia. W pierwszej kolejności poszedłem obczaić się w spodniach w kolorze musztardowym (tak wiem, że mężczyzna nie zna takiego koloru:P). Za krótkie. Rozmiar większe to w pasie za szerokie. Drugie też nie pasują. Trzecie też za wąskie. Znalazłem w końcu na wieszaku upragnione niebieskie; może niekoniecznie w takim odcieniu jak chciałem, ale ostatecznie mogą być. Też oczywiście rozmiar nie pasował. Nie wiem na jaką miarę są szyte te spodnie. Współczuję wszystkim co są o urodzie przecudnej i figurze szczupłej  tak jak moja, bo naprawdę trudno coś sobie znaleźć :P:P:P

W kolejnym sklepie trafiłem na inne kolorki. Tym razem w oko mi wpadły zielone spodnie - wiosna przecież to pasować będzie pod kolor trawnika. I jak się przewrócę na trawie to widać nie będzie. Te akurat okazały się w rozmiarze nawet pasującym. Postanowiłem zostawić je jako wyjście awaryjne - pocieszę się nimi gdy nic innego nie znajdę.

Po niecałych dwóch godzinach trafiłem do ZARY. Tam nigdy nie mam problemu z rozmiarówką. Gorzej bywa z płynnością finansową. Niestety niebieskich spodnich tutaj nie wypatrzyłem. Za to do przymierzalni zabrałem kilka innych, które już wcześniej oglądałem. Jedne z nich pasowały idealnie. Odpowiedni krój świetnie podkreślający mój zgrabny tyłeczek (:P), za to cena była wygórowana. Ale stwierdziłem, że skoro sobie ciężko zarobiłem na te spodenki, i ładnie egzamin zdałem to może zajączek mi zafundować. Po obskoczeniu całej galerii wróciłem do ZARY i ów zakup poczyniłem, czego żałować nie zamierzam.

Spodnie kupione, ale żeby w nich gdzieś wyjść to należy jakieś obuwie założyć. W związku z tym powróciłem do sklepu obuwniczego. Przejrzałem jeszcze raz regały z trzewikami i znalazłem idealnie pasującą parę butów do moich nowiuśkich spodni. Długo decyzji podejmować nie musiałem, po przymierzeniu od razu wręcz pobiegłem do kasy celem uiszczenia opłaty xD

Cudnie się dzisiaj bawiłem. A wieczór jest zaplanowany z orzecznictwem o uszczerbku na zdrowiu. Prawo medyczne wciąga :))

wtorek, 10 kwietnia 2012

Wysoki sądzie

Przysięgam mówić prawdę i tylko prawdę.

Tydzień z medycyną sądową i prawem medycznym rozpoczęty. W następny wtorek będzie starcie oko w oko z panią profesor. Początkowo egzamin miał być w przyszły czwartek, ale termin został odwołany. Udałem się z tego powodu na pielgrzymkę do sekretariatu. Sekretarka mnie przepraszała za zaistniałą sytuację i postanowiła mnie wcisnąć na inny pasujący mi termin. A termin o dwa dni wcześniej o wiele bardziej mi odpowiadał.

Pani profesor w tym roku żegna się z funkcją kierownika katedry, dlatego też jeden z asystentów postraszył nas, że skoro i tak ma już dobrą opinię wśród studentów na którą pracowała latami,to na pewno jej nie zaszkodzi jeśli na odchodne trochę sobie zaszaleje i kilka osób uwali. No bardzo śmieszne, bardzo!!!

Jak zawsze zrobiłem sobie ambitny plan nauki. W związku z tym, że w piątek udaję się na bankiet urodzinowy (notabene do Prawniczki) to materiał muszę pochłonąć (przynajmniej wskazane jest) do pechowego piątku, gdyż w kolejnych dniach moja zdolność przyswajania informacji prawdopodobnie będzie obniżona. Podobno cztery dni w zupełności wystarczą. I tak nie mam zajęć, więc czasu jest wystarczająco dużo każdego dnia i nocy.

Przed świętami zaopatrzyłem się w materiały dydaktyczne. Otóż posiadam podręcznik oraz skrypt. Dodatkowo część materiałów ofiarowała nam katedra w postaci prezentacji w formacje .ppt. Niestety będzie to dla mnie utrudnieniem, bo jak wspominałem kiedyś tam dawno temu, z ekranu komputera nie lubię się uczyć - preferuję naukę, kiedy laptop jest w stanie power off.

Dzisiaj przeczytałem jeden z rozdziałów podręcznika, który ewidentnie jest z poprzedniej epoki (w końcu datowany na 1993r). Pan Kruś miewał podobno polot poetycko-patomorfologiczny (coś słyszałem na temat tatuażu jako oznaki defektu intelektualnego). Profesor Raszeja widać też chce mu dorównać. Coraz bardziej zaczynają mi się podobać jego teksty:
- "wykorzystując ten normogram (odbity z książki na kalce lub kserotechniką)" - 20 lat temu to ksero było rarytasem;
- "ze zmianami tego typu (...) spotkamy się, gdy zwłoki znajdują się np. w pieczarach górskich" - chodzi o takie jaskinie, gdzie w zimie śpią niedźwiedzie??
- "ambulans kryminalistyczny" - jaką literką oznacza się taki pojazd?? K??
- "frotteryzm - ocieractwo" - zależy co kto lubi :P
- "sadyzm śladowo jest zwykle składnikiem normalnej gry seksualnej" - są gusta i guściki (i bezguścia :P);
- "orientacyjny czas pozostawania pokarmów w żołądku: 200g rosołu bez wkładki - mniej niż 2h, 250g móżdżku cielęcego 2-3h, 200g minogi w occie - 3-4h, 50g ozoru wołowego wędzonego - 4-5h"; a sałatki hawajskiej??

Zastanawiam się tylko jak bardzo aktualne są niektóre rzeczy w tej książce. Przez 20 lat to medycyna i prawo kapeczkę do przodu poszły. Nie wiem jak bardzo aktualne jest rozporządzenie ministra z 1929 roku, które jest cytowane.

sobota, 7 kwietnia 2012

Wesołych Świąt !!!

Jajka poświęcone, ciasta upieczone, sałatki zrobione, to pozostaje tylko złożyć życzenia moim drogim i wiernym Czytelnikom:


Wesołych Świąt Wielkanocnych,
Smacznych Jajek,
Prezentów od Zajączka,
a w Lany Poniedziałek duuużo wody !!! 




piątek, 6 kwietnia 2012

L czy M ??

Poszedłem do sklepu sprawunki małe popełnić. Jajka chciałem na święta kupić, bo tego tradycja wymaga przecież. Kiedyś sprawa była prosta. Prosiło się sprzedawcę o dajmy na ten przykład jaj w ilości sztuk 10, pan/pani pakował/a, klient płacił i gotowe. Natomiast dzisiaj nie jest to już takie banalne:
Rafał: Poproszę 10 jaj.
Sprzedawca:  A w jakim rozmiarze?
Rafał: Yyy...
Sprzedawca: L czy M??
Rafał: A co ja mam się w nie ubierać??

Dodam, że rozmiar L od M niewiele się różnił. 
Ciekawe czy kury też są odpowiednich rozmiarów w zależności od oczekiwanych rozmiarów i czy przekłada się to na ilość żółtka.

A wypieki już prawie gotowe :))

La versione italiana

czwartek, 5 kwietnia 2012

0 %

0 %, słownie zero procent, dokładnie taka jest moja aktywność naukowa od wczoraj od południa. I jest mi z tym baaardzo dobrze :))

Uwielbiam takie dni. Spanie do 11. Później łaziłem po centrum handlowym i przeglądałem co by tu sobie kupić. Z racji dobrze zdanego egzaminu chciałem sobie ufundować nowe spodnie, jednak tak się rozleniwiłem, że nawet nie miałem siły ich przymierzyć. Tak oglądając asortymenty wszelakie zastanawiałem się ile to ja bym fajnych rzeczy sobie zakupił, gdyby ktoś raczył za mnie zapłacić.

A na koniec wycieczki do Pasażu Grunwaldzkiego zajrzałem do Empiku. Mógłbym tam siedzieć godzinami przeglądając co rusz jakąś nową ciekawą  książkę. Z działu z sensacjami i kryminałami mógłbym nie wychodzić. Tytułów, które chciałbym mieć w  swojej bibliotece było tyle, że nawet nie pamiętam żadnego z nich:P Zacząłem się zastanawiać czy co miesiąc nie przeznaczać jakieś kwoty na zakup literatury.

Po obiedzie spełniałem się za to cukierniczo. Zrobiłem biszkopt, co wyrósł o 15 minut za szybko, i przed chwilą skończyłem robić Murzynkosernik.

A wiecie co będę jutro robić??
Nic xD

I narazie tak niech zostanie xD

La versione italiana

środa, 4 kwietnia 2012

1:0

Rafał vs Sesja - 1:0

Pierwsze egzaminacyjne starcie zakończone sukcesem. Udało mi się zdobyć 5 punktów (dokładnie to 5 z małym minusem).

Punktualnie o 8:30 stawiłem się pod sekretariatem profesora. Profesor wyszedł i od razu zainteresował się nami. Powiedzieliśmy, że mają być 4 osoby, więc podzielił nas na pół. Profesor weźmie dwie osoby i dr Z drugie dwie. O doktorze Z nic nie słyszałem. Przeszedł koło nas kilkakrotnie, ale nie udało mi się wyczytać z jego wyrazu twarzy jak bardzo jest pro-studencki. W międzyczasie doszły nieobecne osoby i okazało się, że będzie na pięcioro.

Po 2 godzinach oczekiwania profesor ponownie zainteresował się nami. Wcześniej nie zwracał na nas zbytniej uwagi, gdyż miał gości. Ciekawiło nas dlaczego przyjmował ich w gabinecie badań endoskopowych.
Prof: To ile was jest?
My: Pięcioro.
Prof: Miałby być cztery osoby. Co wy się jakoś rozmnożyliście czy co?,
My: Okazało się, że jest nas więcej.
Prof: No dobrze, to podzielcie się jakoś i niebawem was przepytamy z drem Z.

Przyszedł dr Z i kazał jeszcze chwilę poczekać, bo ma jeszcze pacjentkę.
dr Z: To podzielcie się kto idzie do profesora, a kto do mnie.
My: To na pół po 3 osoby do każdego.
dr Z: Jak po 3 osoby, skoro jest was pięcioro??
My: No tak mniej więcej.
dr Z: Możemy zrobić tak, że do mnie przyjdą 3 osoby, a tą co obleję to pójdzie zdawać jeszcze raz do profesora. Więc kto do mnie idzie?
Rafał: A pan oblewa??
Dr Z: Nooo (wyraz twarzy miał taki: oblewa?? zgłupiałeś?? xD )

Rozsiedliśmy się na wygodnej kanapie w gabinecie. Dr Z wylegitymował nas i zadał mi pytania: 
1. Zatoka klinowa
2. Tympanometria
3. Tracheotomia
Pierwsze pytanko średnio mi podeszło, pozostałe dwa były bardzo pasujące.

dr Z: No to panie Rafale, niech pan zaczyna.
Rafał: A co konkretnie chce pan wiedzieć na temat zatoki klinowej??
dr Z: Wszystko. Anatomia, rozwój, pojemność, może jakieś choroby??
Rafał: A możemy zacząć od ostatniego pytania??
dr Z: Hahaha... xD  No dobrze. Jak pan woli. 

Rozpocząłem opowiadać na temat tracheotomii. Z pytaniami dodatkowymi bez problemu sobie poradziłem.
dr Z: Jak wykonuje się po kolei taki zabieg?? Co najpierw przecinamy?
Rafał: Skórę.
dr Z: Co dalej.
Rafał: Tkankę podskórną: 
dr Z: No to już jesteśmy daleko. Dalej.
Rafał: Mięśnie szyi.
dr Z: Świetnie!! Co dalej?
Rafał: I przecinamy pierścienie tchawicy i zakładamy rurkę.
dr: Doskonale!! I zakładamy szwy. Następne pytanie.

Omówiłem co to jest tympanometria i jak się takie badanie przeprowadza.
Rafał: Tympanometria jest jednym z badań z audiometrii im-pen-da-cyj-nej. Nie potrafię coś zapamiętać tego słowa.
dr Z: Impedancja. To proste z fizyki.
Rafał: Ja z fizyki nigdy dobry nie byłem.
dr Z: Hahaha xD
(...)
dr Z: A wykres typu B o czym świadczy?
Rafał: ... [myślę] ... yyy ... o wysiękowym zapaleniu ucha.
dr Z: Hahaha xD Pan tak śmiesznie długo się zastanawiał xD Dobrze, to teraz ta zatoka klinowa.
Rafał: Zatoka klinowa ... ble ble ble ...
dr Z: A jaką ma pojemność?
Rafał: Około 10 ml.
dr Z: Noooo... [dr Z zaczął nosem kręcić]
Rafał: Tak bliżej 8 ml.
dr Z: Tak raczej 1-6 ml. Ale był pan blisko. A kiedy się rozwija?
Rafał: Tak między 3 a 8 rokiem życia.
dr Z: No tak około 6go.
Rafał: No to zmieściłem się w granicy błędu.
dr: Hahaha xD  Dobrze. To będzie 5 z małym minusikiem.

Atmosfera była bardzo sympatyczna, choć czułem pustkę w głowie po tak długim oczekiwaniu. Sam egzamin trwał około 15 minut. Oby więcej takich egzaminów :))
Egzaminów pozostało jeszcze 5. Kolejny datuje się na 17 kwietnia.

PS. Spencer, mam nadzieję, że będziesz ucieszony moim postem :))

La versione italiana

wtorek, 3 kwietnia 2012

System Eliminacji Studenta Jest Aktywny

System Eliminacji Studenta Jest Aktywny czyli SESJA

I tak zbliża się dzień rozpoczęcia ostatniej sesji egzaminacyjnej. Jutro pierwszy turniej. 

O 8:30 zmagać się będę z otolaryngologią. Rozgrywka będzie ustna. Uprasza się o trzymanie kciuków za moją pomyślność. To, że zdam to już przeze mnie postanowione - nowenna odprawiona, materiał przerobiony i powtórzony. Kciuki macie trzymać, abym dostał wymarzonego asystenta i wymarzone pytanka, żebym jak najwięcej punktów zdobył.

Urządziłem sobie tele-egzamin z koleżanką co dziś zdawała. Mery stwierdziła, że jestem dobrze przygotowany i w porównaniu do tego co ona dziś mówiła ja powinienem dostać Nobla. Nobla to ja nie potrzebuję, wystarczy mi pozytywna ocena. Dzisiaj profesor był podobno w kiepskim nastroju i wszystkim dawał 3,5 bez względu na stan wiedzy.

Wczoraj kolega chcąc mnie podnieść na duchu postanowił mi podnieść ciśnienie:
Paweł: Idziesz na dyżur na naczyniówkę jutro??
Rafał: Nie, uczę się laryngów.
P: A kiedy masz?
R: W środę.
P: To powodzenia. Mi się nie powiodło...
R: Serio?? Na forum nic nie było napisane, żeby ktoś poległ.
P: No nie udało mi się... dostać 5.  4,5 mi dał.
R: Ale żeś mnie nastraszył. Ciśnienie mi podniosłeś!!
P: Powodzenia!!

Do tej pory egzamin przebiegał bez problemów. I nie zmieniajmy tego :))

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

115 %

Każdego dnia kiedy się miałem intensywnie uczyć, nigdy ale to przenigdy, nie wyszło mi to tak jakbym sobie życzył. Najczęściej realizacja zamierzonego celu oscylowała w okolicach 70-80%, co uważałem za stan zadowalający. Dziś proszę państwa nastąpił przełom. 

Każdego dnia przed egzaminem staram się dobrze zagospodarować swój czas. I nie robiąc wyjątków, na dziś również taki plan zarządzania czasem powstał. Tworząc go wczoraj nie robiłem sobie wielkich nadziei. Ale dziś przeszedłem samego siebie. Otóż realizacja na chwilę obecną wynosi 115% !! I nawet wygospodarowałem półtorej godziny na drzemkę przed obiadem. Jakieś rozciągnięcie czasoprzestrzeni chyba :))

niedziela, 1 kwietnia 2012

Prima aprilis

Misie kolorowe :))

Widzę, że już z samego rana zostałem zdemaskowany i Spira jako pierwsza połączyła fakty. Liczyłem już na litanię próśb i błagań, abym nie porzucał kariery pisarskiej, a tutaj szantaże i żądania się pojawiły:P Moja mała prowokacja się nie udała.

W związku z intensywną nauką do egzaminu i głupkowatymi pomysłami jakie mi w międzyczasie przychodzą do głowy, a także że mamy niedzielę palmową to i palma mi odbija, ogłaszam wszem i wobec, że mój dzisiejszy post był tylko i wyłącznie dowcipem z okazji 1 kwietnia xD Nie będzie żadnej dłuższej przerwy w blogowaniu w najbliższym i w dalsiejszym czasie.



Prima Aprilis :))

Za to ten napier*** śnieg za oknem żartem nie jest.

To by było na tyle

Z przyczyn znanych tylko sobie muszę zawiesić prowadzenie bloga na czas nieokreślony. Wasze blogi nadal będę czytać i komentować. Kiedy wrócę?? Teraz tego nie wiem.

Było miło, ale się skończyło.
Mówi się trudno, nie?? :))