Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

środa, 12 grudnia 2012

Prawo serii

Kolejny dzień stażu i kolejne wrażenia. Od rana pełniłem obowiązki hipertensiologa.  Jednemu pacjentowi zaproponowałem zmianę leczenia nadciśnienia, a drugiemu dopiero włączałem. Niemałym zaskoczeniem był dla mnie zdziwiony wyraz twarzy lekarza, kiedy rzucałem przykładowymi nazwami leków. Następnie była zmiana dekoracji i zostałem diabetologiem tłumacząc jak zdiagnozować cukrzycę.

W medycynie podobno wszystko może się zdarzyć. A skoro wszystko, toteż powinny obwiązywać wszystkie prawa, w tym prawo serii. Na internie było tak, że była seria pacjentów z krwawieniem z przewodu pokarmowego, z zapaleniem płuc, z omdleniami etc. Na psychiatrii też tak jest.  W tym tygodniu na topie jest zakrzepica żylna. Wczoraj ją wykluczono u jednego pacjenta, wiec dzisiaj spróbowano potwierdzić ją u innego - czyli prawo serii.

Z tej okazji również dzisiaj udałem się na konsultację, ale tym razem do szpitala niezaprzyjaźnionego, gdzie mnie nikt nie zna a ja nikogo. Po półgodzinnym oczekiwaniu przyjął nas specjalista z dziedziny odpowiedniej do wysnuwanych medycznych podejrzeń. Zakrzepicę potwierdził, co dla jednego z jego kolegów było zaskoczeniem, że psychiatrzy mieli nosa i zrobili D-dimery. Ale żeby nadrobić wczorajszy brak zakrzepicy to u dzisiejszego pacjenta postanowiono jeszcze zdiagnozować zatorowość płucną. Jak szaleć to szaleć.

Dzięki temu ja mogłem sobie poszaleć z nudów w poczekalni dobrą godzinę w oczekiwaniu aż przybędzie zawezwany dyżurny kardiolog. Na szczęście są telefony to można sobie smsy popisać i czas szybciej minął. Dzięki temu, że jestem bardzo komunikatywny to udało mi się cały proces diagnostyczny kapeczkę przyspieszyć. Jakbym miał czekać potulnie na swoją kolej to bym korzenie zapuścił i do wiosny siedział żeby zakwitnąć.

Kolejnym przykładem działania prawa serii jest to że tradycyjnie w pierwszym tygodniu w nowym miejscu pracy musiałem się poślizgnąć na schodach. Jednak tym razem nie ma możliwości zatrzaśnięcia się w windzie, bo tam jej nie ma - dlatego boję się, że mogę to nadrabiać wypadkami na schodach.

9 komentarzy:

  1. Spokojna głowa :) to każdemu może się przydarzyć. Też bym się wyłożyła dziś na schodach :D
    A może się gdzieś spieszyłeś (do domu np.)? Jakieś siniaki itp, czy wszystko w porządku? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale... pozostały Ci jeszcze toalety :D!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam się raczej trudno dostać aniżeli wyjść :]

      Usuń
    2. To zmienia postać rzeczy :P Myślę, ze schody powinny być zadowolone mając Ciebie na wyłączność:P

      Usuń
  3. Przynajmniej "pozwiedzasz" sobie szpitale dzięki tej psychiatrii :) Nie było Wi-Fi na tej poczekalni? Mógłbyś wtedy napisać świeżą relację z poczekali na blogu, albo odpisywać na maile od wielbicielek :D
    Końcówka notki jest the best! Aż się do komputera zaczęłam śmiać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeździć mogę do woli, tylko mnie wkurza to czekanie na badanie i strata czasu jak dla mnie

      A tych maili jakoś dużo nie ma ostatnio ;P

      Usuń
  4. oj Rafał Rafał...spadać ze schodów? :D

    nie no, ja się śmieję, a od początku studiów zimą na przejściach dla pieszych już chyba trzy razy na kolanach/tyłku lądowałam.. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie spadać tylko ślizgać się na nich :D

      ale jak pierwszy śnieg spadł to też fikołka zaliczył na schodach do przejścia podziemnego ;]

      Usuń