Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

środa, 30 maja 2012

Zaburzenia orientacji

Dzisiaj wczesnym rankiem zdiagnozowałem u siebie jednoznacznie zaburzenia orientacji. A dokładnie to zaburzenia orientacji allopsychicznej, czyli czasu, miejsca i sytuacji. Wydawało mi się, że dziś jest 29 maja, a po spojrzeniu na kalendarz w kuchni okazało się, że jednak mamy 30. Początkowo myślałem, że może babcia niechcący zerwała dwie kartki z kalendarza, ale po sprawdzeniu daty z wszechwiedzącym internetem wiedziałem, że moja orientacja w czasie jest zachwiana. Nie jest dobrze... Czasu do egzaminu coraz mniej, a tutaj jeszcze ktoś podpieprzył mi jeden dzień z mojego życiorysu.
Omamy i inne zaburzenia spostrzegania czy myślenia jeszcze nie występują.

Nabyłem dzisiaj Crash Course z psychiatrii, który jest wymieniany na pierwszej pozycji w zalecanej literaturze do egzaminu. Jeszcze dobrze książki nie rozpakowałem, a kolega już mnie poinformował, że ona wcale lepiej nie jest napisana niż podręcznik . No rewelacja, pocieszaj mnie dalej. Wizualnie książka dobrze się jednak prezentuje. Są tabelki, schematy, ryciny, wykresy - mi to bardziej odpowiada, bo ja wzrokowcem jestem. Wydaje mi się, że nie ma lania wody tylko są konkrety podane na tacy. W przedmowie napisano: "Podręcznik jest napisany lekko, przejrzyście i zrozumiale". Nie mniej jednak zapach nowej książki i farby drukarskiej działa na mnie euforyzująco xD

Wczoraj siadłem do psychotestów. Radość wynikająca z zabawy odpowiadania na psychiatryczne pytania wywołała u mnie potok brzydkich i wulgarnych słów, których przytaczać nie będę. Na szczęście kończyło się tylko na ostrym ataku kurwicy, nie miałem żadnych myśli samobójczych, ani nie zagrażałem zdrowiu i życiu innych to nie było podstaw do hospitalizacji bez mojej zgody. Jedynie myślałem, żeby pod katedrę psychiatrii podłożyć coś rozrywkowego (kiedyś też myślałem o biochemii), ale można by to uznać za czym o niskiej szkodliwości społecznej xD
A na koniec tej dyskoteki stwierdziłem: I tak to zdam!!

Aaa i poza zaburzeniami orientacji mam też zaburzenia snu. Ale to pewnie wynika z tego, że przez ostatnie 3 dni wstawałem zbyt wcześnie rano. Pobudka przed 11, a już na pewno przed 10 jest uznawana przeze mnie za zbrodnię. I kiedy jestem zmuszony taką zbrodnię popełnić to później cały dzień mam do niczego i popołudniowe odsypianie nic nie da.

poniedziałek, 28 maja 2012

Zaburzenia nastroju

Przerabiam sobie zaburzenia nastroju. Przeczytałem wstęp do rozdziału, z którego większość zrozumiałem. Następnie rozwiązuję test sprawdzający.

Jest proste pytanie: Czym są zaburzenia nastroju??
Wydawałoby się, że nie ma w nim nic trudnego ani podchwytliwego. Nic bardziej mylnego. Prawidłowa odpowiedź brzmi:
"Modnym terminem na wyjaśnienie własnej niezaradności i braku dyscypliny."
Ja bardzo przepraszam, ale w miejscu gdzie są opisane te zaburzenia nie ma ani jednego słowa, które by mnie w jakikolwiek sposób ukierunkowało na taką odpowiedź. Wszystkie inne były bardziej bliższe prawdy niż ta co jest rzekomo prawidłowa.

W związku z powyższym chciałem zapytać czym wg psychiatrów jest kurwica?? 
Bo przy takich kwiatkach to nie idzie się nie zdenerwować czy zwariować.

Idę kupić Crah Course. Podobno tam psychiatria jest wyjaśniona bardziej po ludzku.

niedziela, 27 maja 2012

Mania prześladowcza

W porze obiadowej postanowiłem sobie nadrobić blogowe czytanie.

Wchodzę do Vermisa, a tu na samym wstępie o obsesjach i natręctwach. No dobra, uznajmy to za zbieg okoliczności, bo wczoraj przerabiałem ten temat.

Później wpadłem do Spencer'a zobaczyć co mi odpisał na mój wczorajszy komentarz. I tak sobie oto czytam, że kolega Spencer chce się do mnie zapisać na terapię antyareofobiczną. A terapie przeciwlękowe przerabiałem w nocy. Co za ironia losu.

Psychiatria mnie prześladuje wszędzie jak widać, nawet w miejscach w które zaglądam aby się odprężyć i zrelaksować.
Ja wiem, że studenci medycyny mają skłonność do samo-diagnozy i często rozpoznają choroby, o których się uczą właśnie u siebie. Ale ja nie dam sobie tak szybko wmówić, że już  mam coś ciężkiego z głową i się nie dam zwariować :P

sobota, 26 maja 2012

Ankieta urodzinowa - podsumowanie

Na zadane pytanie w mojej Familiadzie odpowiedzi udzieliło 123 ankietowanych. Każdy uczestnik zabawy miał do wyboru jedną z czterech możliwości. Popatrzmy na tablicę jak rozłożyły się głosy:

O czym chciałbyś/chciałbyś, abym pisał na moim blogu na moim blogu??
- pisz tak jak piszesz do tej pory, podoba mi się - 62 osoby (50%)
- pisz więcej o uczelni, szpitalu, medycynie - 48 osoby (39%)
- pisz więcej o życiu pozamedycznym - 6 osób (4%)
- eee weź daj sobie spokój z pisaniem - 7 osób (5%)

Większość czytelników wydaje się być zadowolona z tego co może tutaj przeczytać. Ale jak widać jest też spore grono osób, które chcą abym był bardziej monotematyczny i trzymał się tematu przewodniego. W sumie to liczyłem, że większość ankietowanych zaznaczy drugą lub trzecią odpowiedź, bo by mnie to bardziej ukierunkowało w kreowaniu bloga, a tak sam nie wiem co do końca zrobić :]

Od jakiegoś czasu było trochę mniej medycznie, ale było to spowodowane głównie tym, że nie mam już zajęć klinicznych to i życie uczelniano-szpitalne w obecnej chwili mnie tak nie dotyczy. Do tego wątku zapewne wrócę na stażu, bo wtedy będzie o czym opowiadać. 

Za parę tygodni będę już po studiach i planuję w związku z tym podsumować ten okres i powymądrzać się jako już były student. Pierwsze lata studiów były równie interesujące jak te ostatnie i wiele się wtedy działo toteż naskrobię coś w tym temacie (to tak dla potomności będzie:P).

Co do pisania o życiu prywatnym to często zastawiałem się, czy aby nie będzie to zbyt nudne. Bo co kogo może interesować, że codziennie jeżdżę na rowerze (bo jeżdżę i uwielbiam się w ten sposób odstresować). Ale widać, że jest nieliczna grupka osób co chciałaby wiedzieć co robię w tzw. międzyczasie - z kim, gdzie, ja, po co i dlaczego. Będą wakacje niebawem, to i ten aspekt życia postaram się tu rozwinąć - nie obiecuję jednak regularności pisania ze względu na prawdopodobnie zmniejszony dostęp do internetu.

Poza tym nie lubię pisać w jednej notce o kilku rzeczach, wole się skupić na jednej czy dwóch. Dziennie też piszę jedną notkę, nie więcej, żeby każdy wierny czytelnik zdążył się z nią zapoznać zanim popełnię coś nowego.

Od razu powiem, że osobom co zaznaczyły ostatnią odpowiedź nie zrobię tej przyjemności i nie przestanę pisać (taa, jestem wredny!) - jak ktoś nie chce mnie czytać to nie musi wcale tutaj wchodzić :P

Dobra, tyle nabazgrałem, a nic sensownego z tego nie wynika... beznadziejna jest ta notka ... psychiatria ora mi umysł, albo te resztki co z niego zostały :]

piątek, 25 maja 2012

Łóżko

Przerabiałem dzisiaj leczenie bezsenności. W leczeniu tej przypadłości kładzie się nacisk na przestrzeganie zasad właściwej higieny snu. Nareszcie wyczytałem jakąś mądrość życiową w psychiatrii, którą pojmuję:
"Łóżko służy tylko do spania i uprawiania seksu; nie należy w nim jeść, czytać, oglądać telewizji rozmyślać o wydarzeniach minionego dnia (...) należy zapewnić miłą atmosferę w sypialni."
I tego się trzymajmy:)) Choć ja uważam, że inne czynności też można tam robić, szczególnie jeśli połączy się je z drugą wymienioną przyjemnością :))

czwartek, 24 maja 2012

Lekarz o odmiennej orientacji

Z podręcznika z psychiatryka: 
"Jednocześnie klinicyści o różnych orientacjach pozostają zgodni w opinii o wiodącej roli czynników psychogennych w etiologii zaburzeń jedzenia..."
Zawsze myślałem, że lekarze mają specjalizacje. Przez całe studia tak mi to wtłaczano do głowy. Było to nawet logiczne, prawda?? Otóż nie drodzy państwo!! Okazuje się, że lekarze mają orientacje. Zasadniczo orientację ma każdy człowiek i jest to sprawa prywatna, ale w medycynie najwyraźniej należy ujawnić swoją orientację także w pracy zawodowej. I to wychodzi na to, że jest ich sporo do wyboru.
Może w rozdziale z zaburzeniami seksualnymi będzie to jakoś wyjaśnione.
To teraz lekarz wypisuje skierowanie do specjalisty czy orientalisty??

Psychiatria idzie bardzo opornie. Mało jest tutaj konkretów, a dużo lania wody i gadania o czymś co normalny człowiek nie jest w stanie pojąć i zrozumieć. Na każdy dzień mam około 30-40 stron do zrealizowania. Przyznać można, że tyle stron to mniej niż nic, ale naprawdę zapoznanie się z nimi to istna gehenna. Zauważam, że psychiatrzy nie używają języka, którym się posługuje większość względnie zdrowego społeczeństwa - wszystko nazywają po swojemu. Tutaj nie mówi się o młodzieży tylko o adolescentach - ja wiem, że świat idzie w stronę angielskiego, ale mowa polska piękna jest i mamy swoje odpowiedniki.

Po każdym rozdziale jest test sprawdzający, który powinno się umieć zrobić po przerobieniu danego materiału. Jak dotąd udaje mi się te testy rozwiązywać w około 50%, najczęściej trafiam przez przypadek w poprawną odpowiedz, bo i tak jej w tekście nie ma. A jeśli już jest to bywa tak ukryta, że trudno wpaść na to co autor ma na myśli.

Nie mniej jednak wykluczyłem u siebie następujące choroby:
- schizofrenia
- jadłowstręt psychiczny i bulimia nervosa
- problemy z alkoholem (dawniej alkoholizm) - problem to ogólnie jest finansowy, bo studentów zazwyczaj stać tylko na piwo, a na wyszukanego i smacznego drinka już sobie nie mogą pozwolić, ale tego nie ma w klasyfikacji ICD-10, więc alkoholikiem nie jestem :P
- lęki, urojenia, zaburzenia nastroju i nerwice - czasem się zastanawiam, czy aby na pewno zamknąłem drzwi na klucz jak wychodziłem z domu :]

Ale jeszcze połowa książki przede mną, więc na pewno jakieś rozpoznanie sobie znajdę. Przecież nie ma ludzi zdrowych - są tylko niezdiagnozowani xD

środa, 23 maja 2012

Centrum stylizacji i Galeria dominikańska

Wybrałem się dzisiaj do Centrum stylizacji, aby wystylizować sobie nowy image. Zdjęcie do dyplomu muszę zrobić to musiałem oddać się w ręce fachowców, aby jeszcze bardziej doszlifować moją urodę przecudną i żeby moja samoocena własnej zajebistości jeszcze bardziej poszła w górę:P ZIZU pozdrawiam:P Co prawda skończyło się tylko na zmianie fryzury, ale stylizacja to stylizacja. Chciałem jakąś większą rewolucję sobie na głowie zrobić, ale skoro mam w nowych włosach występować w dokumentach urzędowych to zdecydowałem się na pozostanie przy tradycyjnym strzyżeniu. Wiadomo, włosy nie trawa i cały czas rosną to na początku wakacji zafunduję sobie jakąś ekstrawagancję.

W drodze powrotnej postanowiłem wstąpić do Galerii dominikańskiej. Skoro jeszcze ładniej wyglądam niż do tej pory to należało to wszystkim dookoła pokazać, niech inni chociaż oko nacieszą. Jadąc schodami ruchomymi ujrzałem dużą kolejkę. W pierwszej chwili pomyślałem, że wszystkich się zachciało lodów z Caffee Italia. Ale po chwili zobaczyłem, że to jakaś wycieczka szkolna.

Kiedy ja chodziłem do szkoły (jejku, jak to brzmi :P) to na wycieczki chodziłem do kina, teatru, muzeum, wystawy, w góry. Nie wiem po co pani wychowawczyni ciągnęła te dzieciaki do galerii handlowej (w Pasażu Grunwaldzkim to jest multikino to przynajmniej wiadomo). Jedynym miejsce kulturowym w pobliżu jest kościół - ale nie ma on połączenia z galerią. Nie nadążam za tym światem chyba :P

Aha, spodnie fajne widziałem. Jakby ktoś chciał mi sprezentować z okazji dnia dziecka, końca studiów czy nawet bez okazji, bo po prostu fajny jestem i mi się należy, to proszę się zgłaszać. W przypadku dużej liczby sponsorów zobowiązuję się do znalezienia innych pamiątek celem ofiarowania mnie :P

wtorek, 22 maja 2012

Ostatnie zajęcia

Drogi Pamiętniczku!!

Mimo tego, że jeszcze jutro mamy jeszcze seminarium to dzisiaj całą grupą numer 2 uczciliśmy ostatnie zajęcia. Frekwencja wyniosła prawie 100%.

Na tę okazję kupiliśmy 3 butelki szampana - Szato de jabol de Pieretroj rocznik 2012. Po zajęciach poszliśmy razem na Pergolę i do przepięknego Parku Szczytnickiego. Ponieważ pogoda nam dopisywała to mieliśmy piękne widoki do pamiątkowych zdjęć.

Każdy oczywiście ma foteczkę jak fachowo ciągnie z butelki bąbelkowy napój. Obejrzeliśmy pokaz fontanny i wypiliśmy piwko w plenerze jak za czasów sprzed paru lat.

Koniec zajęć. Już nie będzie rano pobudki na kacu i stwierdzenia: Pier*** nie idę. Nie będzie sprawdzania obecności. Nie będzie spóźnień na zajęcia. Nie będzie głupiego tłumaczenia się. Nie będzie załatwiania zwolnienia lekarskiego, żeby się usprawiedliwić. Nie będzie odrabiania zajęć ani przekładnia. Nie będzie poprawek kolokwiów ani zaliczeń. Nie będzie dni rektorskich. Za to będzie praca i tak już do emerytury :]

Ale z drugiej strony cieszę się, że już koniec. Przez te 6 lat jednak już byłem zmęczony ciągle tymi samymi osobami (mimo że miałem rok przerwy na V roku). Oczywiście nadal z częścią osób będę utrzymywać kontakt i się spotykać poza pracą, ale nasze relacje przejdą na inną płaszczyznę.

Dobra, na mózg już mi padło od tej psychiatrii (i słońca). Koniec tych smętków. Jeszcze dwa egzaminy i wakacje :))

poniedziałek, 21 maja 2012

Roczek

Dzisiaj w nocy, chwilę po północy, minął rok od kiedy rozpocząłem pisanie bloga :))



Jak widać nie znudziło mi się pisanie. Nawet coraz bardziej się w to wkręcałem. Lista blogów, które czytam również przez ten czas uległa zdecydowanemu powiększeniu. Autorów żadnego z nich nie poznałem jeszcze osobiście, ale z niektórymi utrzymuję już kontakt poprzez komunikatory lub portale społecznościowe. Stałych czytelników także mi nie brakuje, co mnie bardzo cieszy - przynajmniej są osoby co lubią tu zaglądać, a moje pisanie nie ma tylko charakteru pisania "do szuflady". Statystyki pokazują, że czytany jestem również zagranicą, a nawet za Oceanem :))

Po tym roku blogowych doświadczeń dochodzę do wniosku, że należało zacząć pisać wcześniej. Dwa lata temu miałem już nieśmiałe  próby debiutu - wówczas byłem już wiernym czytelnikiem moich blogowych idoli czyli Morfeusza i DrJot. Po 3 tygodniach jednak dałem sobie spokój. Dopiero za namową Adepta Sztuki, którego regularnie rozpocząłem podczytywanie na Erasmusie, postanowiłem raz jeszcze spróbować.

Tematyka bloga jest jaka jest. Czasami jest śmiesznie, czasami jest nudnie, czasami poważnie, a czasami monotematycznie. Główną myślą jest medycyna, co daje się z łatwością zauważyć. Ale wątków pobocznych nie brakuje. Student medycyny jest takim samym człowiekiem jak studenci innych uczelni i również prowadzi intensywne życie pozamedyczne, o czym nie raz już mogliście poczytać xD

W ramach prezentu urodzinowego wrzuciłem po prawej stronie ankietę :)) 

Niebawem planowana jest kolejna rewolucja na blogu - zmiana szaty graficznej i jeszcze paru innych elementów. Wszelkie sugestie i wskazówki mile widziane w komentarzach lub na gg :))

sobota, 19 maja 2012

Lans, bans i Kinder Bueno

Z okazji piątku wybrałem się polansować. Jakiś nowy klub we Wrocławiu otworzyli to poszedłem sprawdzić co to za przybytek rozpusty. Lokal Stardust się nazywa (w miejscu dawnej Szuflady). To że głupia nazwa to sami przyznać możecie:P Miały być jakieś orientalne pokazy, fikołki i inne koziołki - czy były to nie wiem bo nie doczekałem.

Przyjechaliśmy bladym zmierzchem, bo już koło 23. Rafałek ze swoimi dziewczynkami był na liście fejsbookowej gości, więc wstęp mieliśmy za free. Proszę Państwa no robota głupiego - jest lista alfabetyczna wg imienia, a przy wejściu pytają się o nazwisko. I biedna pani selekcjonerka razem z ochroniarzem co nie wiadomo czy literki zna szuka mnie i szuka. Wiecie to taki szpanerski klub to się wygwiazdorzyłem, obuwie wyjściowe ubrałem, a i koszulę wyprasowaną też przydziałem (co i tak zwykłem robić). Już raz w stolicy byłem w klubie na Jasnej (nie wiem czy nadal jeszcze istnieje, podobno nie) co selekcja jest i nie każdy sobie wejdzie. Oczywiście Wrocław gorszy być nie może i po paru latach dorobił podobnego miejsca. Ale za to po czerwonym dywanie wchodziliśmy (i wychodziliśmy również:P).

Wbiliśmy do środka. Nie powiem, bo klubik ładny, w kolorach bieli to i ja w czarnej koszuli widoczny byłem. Zaraz po zostawieniu odzieży wierzchniej w szatni... przepraszam wróć w garderobie, dostaliśmy od kelnerki wejściowego drinka. Zaskoczony pozytywnie, bo drink był alkoholowy, i to bardzo, aczkolwiek do zbyt smacznych nie należał. Za darmo był to wybrzydzać nie można :P

Me gusta !! :)

Na wyjście do owego klubu namówiła mnie Paula. Rzekomo taki fajny jest, bo jacyś didżeje z Ibizy tam puszczają muzykę. Ja takie klimaty lubię to stwierdziłem, że bawić będę się wybornie zapewne. Didźejów z Ibizy proszę państwa nie było. Tiesto ani Dawid z Getta nie przyjechał... ale ceny to imprezową wyspę mi przypominały.

Może ja i nie dorosłem do takich miejsc, ale jeśli kiera północy parkiet jest pusty to coś tu nie halo... i nie chodzi o haloperidol :P Ludzi już trochę przyszło, niektóre panie to chyba prosto z solarium nawet, inne to prosto spod latarni. Z Paulą myśleliśmy żeby rozkręcić to sztywne towarzystwo, ale muzyka nam jeszcze przeszkadzała. Po szybkich konsultacjach postanowiliśmy zmienić miejsce i wybraliśmy Domówkę. Do tej pory została mi na ręce pamiątkowa piecząteczka.

Może  i ja należę do prostych ludzi, ale tam to przynajmniej była impreza. Melodie z lat różnych, nawet gimnazjum mi przypominały. I tyłkiem pokręciłem do Macareny, do Coco Jambo a i Taniec Kuduro też leciał. Dziękować niebiosom za to że Ruhanny nie słyszałem. W tzw międzyczasie robiliśmy sobie wycieczkę po rynku do pijalni wódki.

Drodzy Czytelnicy, znajoma osoba na barze to zło. Po znajomości dostaliśmy coś specjalnie mocego - Kinder Bueno, czyli orzechówka z dodatkiem mleka. No wchodziło jak woda, waliło jak cegła. I tak kilka rundek zrobiliśmy, to impreza już totalmente była rewelacyjna.

Jak zauważyłem to do Domówki przyszło wiele osób kogoś wyrwać. Ja zrobiłem odwrotnie (zupełnie niechcący) i przyszedłem już z wyrwanymi czterema niewiastami urody cudnej. A co!! Czwórkę dostałem to z czterama damami przyszedłem xD Ta zazdrość innych z jakimi to ja uroczymi dziewczętami sobie baluję działała na mnie pobudzająco xD Muszę chyba coś w sobie mieć, nie?? No ale co się dziwić, ja chłopiec urody przecudnej jestem (o czym już wiele razy wspominałem i zaprzeczać nie ma sensu:P) to i z koleżankami urody równie cudnej się wyginałem :P O wyznawaniu miłości przez jedną to już nie wspomnę :P Mi to się zawsze musi coś trafić... taki romantyk ze mnie xD

Pamiątkowa foteczka z klubu też oczywiście jest. Jak zawsze Paula musiała wsadzić swoją głowę i zasłonić moje lico. Dobrze, że fotograf był ogarnięty i zrobił nam ponownie słit zdjęcie.

Nad ranem oczywiście z Paulą mieliśmy wzruszającą pogawędkę pod pręgierzem, jak to w życiu mamy źle... bo to że mamy to fakt niezaprzeczalny :P Nie ma to jak przypływ poimprezowy szczerości xD

Ej głowa mnie boli :]

piątek, 18 maja 2012

4:0

Rafał vs Sesja - 4:0

Czwarty egzamin zdałem i ładną, okrągłą czwórkę dostałem :))

Może trochę za bardzo panikowałem, że obleję ten egzamin. W środę wieczorem już schodził ze mnie stres, przerobiłem jeszcze raz test i stwierdziłem, że na wymagane minimum zaliczeniowe nastawiałem krzyżyków w odpowiednich krateczkach. Jak widać trafiłem nawet w więcej poprawnych odpowiedzi. Mogę być z siebie dumny, bo w większości pytań samodzielnie udzieliłem odpowiedzi. Nie wiem tylko ile punktów zdobyłem. Przy niektórych pytaniach mógłbym się kłócić, bo proponowane odpowiedzi były nieścisłe.

Dziś też miałem zaliczenie z psychiatrii. Aż 6 lat musiałem studiować, aby na sam koniec okazało się, że zajęcia które mnie nie interesują, można przeprowadzić w sposób ciekawy i tak żeby się nie dłużyły.

Teraz na tapetę wychodzi największa kobyła VI roku - psychiatria. Już wczoraj ucząc się na zaliczenie doszedłem do wniosku, że lekko nie będzie. To, że psychiatrą nie będę to wiadomo. To, że ja go potrzebuję bo normalny nie jestem to też już ustaliliśmy:] Cała psychopatologia jest dla mnie tak pokręcona, że normalny człowiek nie jest w stanie tego pojąć (co za ironia losu, nie??). Do egzaminu mam ponad dwa tygodnie, co podobno jest wystarczającym czasem na opanowanie materiału... Mam nadzieję, że przez ten czas nie zwariuję już do końca xD

środa, 16 maja 2012

Ciemność, widzę ciemność!!

Ciemność ale umysłu to dziś doświadczałem między 8.20 a 9.20. Klinika okulistyki straciła dziś uznanie w moich oczach. Zdecydowanie się nie popisali testem. Z puli ogólnodostępnych pytań powtórzyło się około 25%. A to jest ilość, która nie gwarantuje pozytywnej oceny. Część pytań owszem powtórzyła się, ale z kompletnie zmienionymi odpowiedziami. Podstawowa znajomość zagadnienia niestety nie wystarczała.

Początkowo lekki stres, po 3 pytaniach widzę, że tu sama nowość, ale przy 4 pytanka zaczęły być znajome. I po kolejnych trzech zaczęła się ostra fala pytanek nieznajomych. Przy 30stym to już nie wiedziałem jak się nazywam :]

Dodatkowo zostałem posadzony w pierwszej ławce - pokarało mnie nazwiskiem z początku alfabetu. To jeszcze nie byłby koniec świata, ale jeden z asystentów pilnujących nie wiedzieć czemu, upatrzył mnie sobie i byłem pod odstrzałem. O konsultację z kimkolwiek łatwo nie było. Ci co siedzieli w tylnich rzędach zdecydowanie mieli lepsza pozycję.

Liczyłem, że jeśli mają się pojawić nowe pytania, to w takiej ilości, która nie będzie zagrażała oblaniem egzaminu. Poziom nowych pytań był wyraźnie wyższy niż w latach poprzednich. Może piątkowy koktajl był za słaby i może mogłem dać się prawniczce dać namówić i pozostać u niej jak to poprzednim razem było :]

Powoli stres ze mnie schodzi i zaczynam myśleć, że może nie będzie aż tak źle i intuicja mi dobrze podpowiadała, ale nie mam ochoty wyrokować ile teoretycznie mam poprawnych odpowiedzi.
Wyniki w piątek, i wtedy wszystko ostatecznie się okaże.

poniedziałek, 14 maja 2012

Uderzenie rogiem krowy

"Wypadnięcie gałki ocznej obserwuje się po uderzeniu rogiem krowy" - nie ma się co dziwić, okulistyki się uczę to i normalne że takie frywolne stwierdzenia można ujrzeć, wszak po to oczy mam. Zastanawiam się czy mogą być inne przyczyny wypadnięcia oka, ale o tym podręcznik milczy.

Od paru dni nabywam wiedzę, która być może będzie mnie kiedyś w przyszłości uprawniać do pełnienia obowiązków okulisty. Oczologia jest ciekawa - temu zaprzeczyć nie mogę, ale jednak tę działkę medycyny zostawiłbym kobietom (podobnie jak dermatologię). Kobiety lubią się patrzeć w oczy i z nich wyczytywać różne rzeczy to ta specjalizacja jest dla nich odpowiednia. Tutaj też należy się znać na kolorach, co często u mężczyzn leży i kwiczy. Poza tym specjalizacja 'czysta', nie ma wielkich zakażeń, małe pole operacyjne, fajne metody badania. Zauważyłem, że mało korzysta się z wiedzy z innych dziedzin - jedynie kiedy w chorobach występują zaburzenia oczne (tarczyca, cukrzyca, neurologia).

Duże wrażenie zrobiły na mnie operacje, szczególnie przeszczepianie rogówki czy soczewki. Trzeba wiele godzin, dni, miesięcy ćwiczeń, aby opanować operatywę pod mikroskopem. Samego zabiegu na żywo niestety nie widziałem (tylko filmiki na YT), ale oglądałem oko w lampie szczelinowej po takiej operacji i przyznam, że efekt rewelacyjny i operator musi niezwykle precyzyjnie posługiwać się narzędziami.

Z wywiadu środowiskowego uzyskałem informację, że egzamin z oka do najcięższych nie należy. Po przejrzeniu pytań z lat przednich stwierdzam, że katedra okulistyki nie chce nam robić problemów. Egzamin jest testowy, z trzema odpowiedziami, przy czym jedna najczęściej jest ewidentnie nieprawidłowa, a kolejną można łatwo wydedukować mając ogólne pojęcie o danym zagadnieniu. Tak więc nauką się nie przemęczam (choć materiał już raz przerobiłem wg pierwotnego założenia), w szczegóły nie wchodzę, a zapoznaję się z rzeczami podstawowymi. Objawy często są podobne, a leczenie nie jest jakoś skomplikowane. Dlatego też praca okulisty nie wydaje mi się zbyt ciężka - przynajmniej ta w prywatnym gabinecie, bo na ostrym dyżurze ocznym zawsze jest tłok pacjentów.

Dzisiaj także rozpocząłem ostatni tydzień zajęć. Długi weekend majowy ostatecznie dobiegł końca i poranne wstawanie było małym wyzwaniem. W tym tygodniu przypada mi blok zajęć z psychiatrii. Tym razem cztery dni na oddziale bez klamek. Zajęcia maja formę głównie teoretyczną - dzisiejszym tematem były stany nagłe w psychiatrii. Prowadzący tak nas zainteresował, że po około 15 min każdy walczył ze sobą aby nie zasnąć. W przerwie mieliśmy okazję zobaczyć jak policja doprowadza siłą pacjenta na badanie psychiatryczne i później też 'pomaga' mu się zadomowić w nowym miejscu. Niestety nie mieliśmy okazji zobaczyć co się dalej z takim pacjentem robi na oddziale, i jak przebiega tryb przyjęcia i całego postępowania. A szkoda... Za to rozmawialiśmy z dwiema pacjentkami - jedna po nieudanej próbie samobójczej, a druga z chorobą dwubiegunową aktualnie w fazie manii. 

Ilekroć jestem na tym oddziale to czuję się bardzo nieswojo. Dziś tez omówiliśmy jak powinien wyglądać gabinet psychiatryczny- biurko przykręcone do podłogi, usunąć ciężkie przedmioty, lekarz powinien mieć bliżej wyjścia niż pacjent, drzwi powinny otwierać się na zewnątrz, a gabinet najlepiej żeby był na parterze.

Wracam do okulistyki, którą bardziej ogarniam niż psychiatrię :P

niedziela, 13 maja 2012

I dlatego nie mam zamiaru zrobić domówki

Zastanawiałem się jaki tytuł nadać tej notce, ale chyba ten będzie najodpowiedniejszy.

Szanowni Państwo,
Wczorajszy koktajl był naprawdę niecodzienny, chociaż nie wiem czy nazwa shake nie byłaby bardziej adekwatna. Wiele osób będzie miało niezapomniane wspomnienia, wiele też tych wspomnień nie będzie pamiętać, ale zapewne nie jedna osoba będzie zdziwiona jak się obudzi.

Podobnie jak na urodzinach prawniczki, także i tym razem udałem się do jednego z popularnych dyskontów spożywczych, aby zakupić jakiś napój, by móc toast za Jubilata wznieść. Ja muszę naprawdę młodo wyglądać, bo znowu zostałem poproszony o dowód.  Tym razem obyło się bez komentarza mojego wieku. Zaistniałą sytuacją tak się poruszyłem, że zawiadomiłem zastępcę kierownika sklepu, że ponownie pytają mnie o dokument potwierdzający że nie tylko urody przecudnej jestem (bo to widać przecież xD) ale że już kilka lat z taką urodą żyję i mam się dobrze. Jak przyjechałem do Jubilata to zamiast życzeń oznajmiłem mu: Tobie latka lecą, a mnie o dowód nadal proszą xD

Koktajl-party przebiegało całkiem sprawnie. Przyszło wystarczająco dużo osób, abyśmy się nie nudzili. Większość z naszego roku oraz część ekipy sylwestrowej. Do drinków serwowane były pospolite suche zakąski w postaci chipsów, prażynek i krakersów. Zamiast tortu urodzinowego było ciasto z migdałami. Ale obowiązkowe Sto lat z kilkoma zwrotkami być musiało. Playlistą jak zawsze zajęła się prawniczka, więc nie zabrakło naszych ulubionych hitów, w tym Murzyna na łódce tańczącego kuduro. Jednak i tak ostatnio namber łan jest Globalnie.
Rafał: Mery chcesz prażynkę??
Mery: Mam Ci jeśli z ręki??
Jubilat: Chcesz ją karmić??
Rafał: Tuczyć.
Jubilat: Nie wiedziałem, że lubisz puszyste.
Rafał: Eliminuję konkurencję xD

Impreza rozkręcała się coraz bardziej. Kolejne Sto lat, kolejny toast, kolejny drink. Nigdy bym nie przypuszczał, ze taki 40ml kieliszek jest złożony z tylu niewielkich elementów. Jedna z koleżanek chciała pójść w miasto na jakąś potańczówkę, ale mu nie mieliśmy zamiaru nigdzie się ruszać. A przynajmniej tak nam się wydawało...

Koło 1 mieliśmy niespodziewanych gości. Dostaliśmy ultimatum, że albo wychodzimy, albo mieszkańcy dostają po mandacie. Jakoś przez 3 lata ani razu sąsiedzi się nie skarżyli na hałas, a nagle im się dziś zachciało. Wystarczyło przyjść do nas, zapukać, grzecznie zwrócić uwagę, a nie od razu policję nasyłać. My jesteśmy ludźmi dialogu i być może ktoś by się przejął ich skargami. Nasza miejscowa prawniczka nie bardzo się nadawała, aby wyjść na wokandę i walczyć o nasze prawa :]

Zabawa przeniosła się plener. Za radą stróżów prawa  na wały poszliśmy (Ładna pogoda jest to sobie zróbcie imprezkę w plenerze),  po drodze zaliczając stację benzynową, aby paliwa trochę zakupić. Oczywiście po bożemu przechodziliśmy na zielonym świetle. Zabawa robiła się dokładnie taka jak to było na początku studiów.

Łapy, łapy, cztery łapy xD

Przybiliśmy na wały, usiedliśmy w pobliżu mostów Warszawskich co by mieć ładny widoczek. Z drugiej strony księżyc nieudolnie próbował nam przyświecać z zza jakieś chmurki. Jeden z gości postanowił się popisać jak to on świetnie pływa. Nie docierały głosy, że to nie jest odpowiedni stan i pora na kąpiele w Odrze. Ani prośbą, ani groźbą nie dał się przekonać żeby na brzegu pozostać. Na szczęście płytko było i do nieszczęścia nie doszło. Jak wyszedł z wody i się ubrał to go pokarało i chłopak stracił równowagę i w ubraniu wpadł do wody. Masz za swoje chciałoby się powiedzieć. Komórka jednak nadal działa, bo próbował dzwonić po taksówkę, albo pogotowie wodne.
To ja nawet w lecie, kiedy jest gorąco na tej szerokości geograficznej od zbiorników wodnych stronię, a w połowie maja to już w ogóle mi nie w głowie aby pływać żabką w Odrze.

Mokre zabawy były zaliczone, to czas na zabawy na lądzie. Inny kolega nie chciał się za bardzo dać upilnować i siedzieć grzecznie na zielonej trawce. Za to chciał się chyba pobawić w berka i  zaczął nam uciekać wpadając w jakieś pokrzywy. W końcu we 3 przytargaliśmy go do naszego obozowiska. Nawet chcieliśmy go ułożyć w pozycji bezpiecznej, ale się uparł że woli leżeć na plecach.

Koło 3 pogoda postanowiła się załamać i zaczął padać deszcz. Pozbieraliśmy nasze śmieci i kolegów. Podzieliśmy się na dwie grupy. Jedni mieli jednego odprowadzić do domu, a ja z Jubilatem i z drugim kolegą do mieszkania Jubilata. Trwało trochę zanim się dowlekliśmy do bramy, a później do windy jeszcze.

Ułożyliśmy ostatecznie kolegę na materacu i podstawiliśmy mu pod głowę wiadro... tak profilaktycznie xD Szczęśliwie zdążyliśmy do domu przyjść zanim na dobre się rozpadało. Skoro sytuacja była ogarnięta dalej jeszcze zaczęliśmy imprezować. Odśpiewaliśmy uroczyście Mydełko Fa i po raz kolejny Globalnie. Do naszego koktajlu dolaliśmy sobie gin z tonikiem i zagryzaliśmy urodzinowym ciastem.Jubilat stwierdził, że co roku na urodzinach coś go zaskakuje :]

Prawniczka mnie do łóżka chciała zaciągnąć i bardzo nalegała, abym nocował u nich. Niestety tym razem byłem osobą nadprogramową i nie chciałem zajmować jej połowy łóżka. Ku jej niezadowoleniu nie przespałem się z nią (może z obawy, żeby później jakiegoś paragrafu na mnie nie znalazła:P), ale na odchodne dostałem pomarańczową parasolkę i wychodząc podśpiewywałem sobie Taniec Kuduro. Na Ruhannę z jej Umbrellą nie miałem ochoty. A jak radio włączyłem to co oczywiście poleciało?? Globanie xD

I właśnie dlatego nie mam zamiaru zrobić domówki. W klubie jak ktoś odpada z imprezy to ochroniarz pozbiera delikwenta i pokaże mu drzwi wyjściowe, a gospodarz nawet nie zauważy i może się spokojnie bawić, o ile wcześniej jemu ochroniarz drzwi nie pokazał.

piątek, 11 maja 2012

Piątek, Juwenalia i takie tam

Od wczoraj mam dni rektorskie. Mi to żadnej różnicy nie robi, bo i tak mam cały tydzień wolny, dlatego z tego miejsca wnioskuję o możliwość odrobienia tych dni w przyszłym tygodniu. Dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby.

Dni rektorskie mamy z okazji Juwenaliów, Medykaliów i innych Naliów. Wczoraj odbyła się inauguracja tej imprezy w postaci Pochodu Juwenaliowego, na zakończenie którego tradycyjnie zostały przekazane studentom klucze do bram miasta. Razem z kolegą myśleliśmy na udaniem się na pochód, bo za rok to można będzie co najwyżej liczyć na dzień dyrektorski, który zapewne nie zwalnia z obowiązku wykonywania pracy w danym dniu.

Dwa lata temu byłem na pochodzie. Niechcący... Jechałem autobusem i w związku z imprezą utknąłem w korku. Mi to było nawet na rękę, bo akurat deszcz sobie padał, a ja z zza okna pojazdu patrzyłem jak idzie pochód studentów w najróżniejszych strojach - a fantazja studentów nie zna granic xD 
Tylko jedna babcia z gatunku moher-beret zaczęła się oburzać: Łobuzy jedne!! Ja tu do lekarza jadę i się przez was spóźnię!! Zapewne gdyby to była pielgrzymka do Torunia do siedziby znanej i powszechnie lubianej rozgłośni radiowej to ów staruszka odrzuciłaby kule i sama stanęłaby na przedzie by czym prędzej jaśniejące lico ojca redaktora ujrzeć.

Ogólnie ja nie przepadam za imprezami tego typu, ale każdy ma prawo do zabawy wg jego uznania. Jedni wolą koncerty i imprezy w plenerze, a inni wyjścia do klubów. Kwestia gustu i należy się nawzajem szanować. A Juwenalia są od lat tradycją w miastach uniwersyteckich. 

Juwenalia!! Juwenalia!! Kto nie pije, ten kanalia!!

Natomiast ja z okazji urodzin znajomego udaję się dziś do jego rezydencji na piątym piętrze w apartamentowcu, gdzie zwykłem bywać częściej niż ustawa przewiduje, na koktajl-party z okazji ukończenia przez Niego ćwierćwiecza. Poza tym należy uczcić efektywną (powiedzmy:P) naukę do egzaminu - jak dotąd przeczytałem tyle i zamierzałem, ale ile z tego pamiętam to pozostawiam bez komentarza.

Zdrowie Jubilata!! 

czwartek, 10 maja 2012

Zwierciadło duszy

Oczy są zwierciadłem duszy.

Przygotowania do egzaminu z okulistyki rozpoczęte. Wzorem poprzednich egzaminów także i tym razem jest rozpisany plan działania na najbliższe dni. Ambitne założone jest takie, że do piątku przerobię cały materiał, więc dziś muszę przerobić 2/3, bo wczoraj jakoś mało naukowo miałem dzień.
A do piątku dlatego, że wieczorem w piątek idę na urodziny do znajomego, co jest prawie równoznaczne, że sobota zostanie wyjęta z życiorysu. Natomiast kolejne dni wolę sobie pozostawić już tylko na powtórki - też pomysłowy jestem żeby się 3 dni uczyć, a 4 dni powtarzać :]

Mankamentem nauki jest to, że podręcznik mam w formacie pdf. A ja z komputera nie umiem się uczyć, bo wiadomo że facebook, gg, poczta, tyle ważnych rzeczy w internecie muszę sprawdzić co minutę, że ni chu chu:] Choćbym nie wiem jak się starał, to jestem w stanie wytrzymać w porywach 15 min patrząc w ekran w tylko w jeden plik. Dobrze, że prezentacje do asystentów mam wydrukowane, to można wówczas laptopa przestawić w stan uśpienia (szybciej go wtedy uruchomić niż w przypadku całkowitego wyłączenia, jak jest silna i niepohamowana potrzeba sprawdzenia czegoś w necie xP).

Czy oczy są zwierciadłem duszy?? Jeśli popatrzeć na te zdjęcia jakie są w książce, to osoby na tych fotkach duszy ładnej nie miały :P

Okulistycznie starcie ma się planowo odbyć w najbliższą środę o poranku.

Aby humorek w ciągu dnia był dobry to wrzucam jeden z moich ulubionych skeczy kabaretu Ani Mru Mru - oczywiście musi być związek z tematem zatem jest wątek okulistyczny:



Udanego dnia!! Całuski i przytulaski xD

wtorek, 8 maja 2012

3:0

Rafał vs Sesja - 3:0

Po prawie dwóch tygodniach oczekiwania w końcu ujrzałem wyniki egzaminu na własne oczy. Plotka poszła, że są prawie same piątki, ale nie ma komu wrzucić wyników do internetu, a poza tym sekretariat katedry zrobił sobie również długi majowy weekend - a niby wyniki miały być najpóźniej do tygodnia.

Egzamin z onkologii składał się z 80 pytań testowych. Próg zaliczenia wynosił 65 (trochę taki wysoki by się wydawało). Prawidłowo udzieliłem odpowiedzi na 78 z nich. W związku z tym jestem członkiem większości osób, które otrzymały ocenę bardzo dobrą :))

Półmetek sesji letniej jest za mną. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że na VI roku jest łącznie 10 egzaminów, to mam ich 70% za sobą. A jeśli by wziąć pod uwagę, że na całych studiach są 34 egzaminy, to ten wskaźnik byłby jeszcze większy xD

Odliczając:
- zostało mi 3 egzaminy
- do ostatniego egzaminu zostało 35 dni
- do wyjazdu do Rzymu zostało mi 60 dni

Tymczasem na tapetę wychodzi okulistyka, z którą będę się rozprawiał ostatecznie w przyszłą środę również w formie testu.

niedziela, 6 maja 2012

W kwestii długiego weekendu

W kwestii długiego majowego weekendu to by było na tyle :)) Pogoda się zepsuła to i weekend zakończony.

11-dniowy maraton mnie dosłownie wykończył. Wczoraj na imprezie to miałem siłę być tylko do 2 i to nie żebym tańczył. Jedynie posiedziałem, pogadałem i piwko wypiłem. Dzisiaj to czuję, że zakwasy mam, co znaczy że musiałem wypaść z formy i odzwyczaiłem się od takich nocnych atrakcji.

Plany naukowe zostały wykonane w 100%. Wynik jest taki tylko i wyłącznie dlatego, że planowałem nie uczyć się kompletnie NIC przez te kilka dni :)) Wiecie sami jak to jest zajebiście kiedy się rano wstaje i można robić to na co ma się ochotę :))

Dobrze, że mam jeszcze tydzień wolnego, to przynajmniej można odpocząć i naładować się energią, bo wiadomo  że intensywne weekendy męczą.

A w międzyczasie to i mały romans się trafił... ale już jestem na etapie zażegnywania :]

sobota, 5 maja 2012

Rurare

Rurare - włoski czasownik odmieniający się regularnie według pierwszej koniugacji.

Jak wszyscy zauważamy, od paru dni mam ciągle piątek (albo sobotę jak kto woli). Nie powiem, ale podoba mi się taki dzień świra, mimo że każdy mój wieczór wygląda inaczej w przeciwieństwie do poranków.
Yyy, o 12 to poranek czy już za późno??

Wczoraj na ten przykład w połowie trwania serialu instruktażowego na TVP2, udałem się do mojej koleżanki z grupy celem wprawienia się w nastrój bardziej piątkowy. Po przeszło 40 min jazdy autobusem dotarłem na drugi koniec miasta (dalej to już mieszkać się nie dało??). Na miejscu okazało się, że poza właścicielką mieszkania znajdują się jeszcze jej 'bystre' koleżanki, jej współlokator co również z nami studiuje i jeszcze dwie osoby z naszej grupy. Podsumowując towarzystwo było tym razem w składzie dziennikarsko-medycznym.

Po wypiciu kilku drinków, dokładnie to dwie szklaneczki Martini, omówieniu perspektyw na przyszłość, wymianie plotek kto z kim gdzie co i jak, zaordynowałem wyjście w miasto. Złapaliśmy ostatni tramwaj zmierzający w stronę centrum i po kwadransie byliśmy już w centrum nocnej rozrywki, czyli w Pasażu Niepolda. Wybraliśmy pierwszy lepszy klub z brzegu, w którym muzyka mi nie przeszkadzała i ludzi za dużo nie było.

W nastrój imprezowy byliśmy już wprawieni, niektórzy doprawiali się jeszcze piwkiem, a mój wzrok ciągle zmierzał w stronę niezbyt zapełnionego parkietu. Bardzo szybko dałem się wciągnąć w wir rytmów i dźwięków i starałem się odpowiednio kręcić moim zgrabnym tyłkiem w nowych spodniach :P

Nie wiem jak to się stało, ale w pewnym momencie koleżanki dziennikarki spostrzegły rurę. Rura to takie urządzenie hydrauliczne, którym może sobie płynąć np. woda. Jednak ta rura raczej nie była związana z siecią naczyń połączonych, którymi coś sobie gdzieś tam podąża. Koleżanki jak się dorwały do tej zabawki, że odciągnąć je było nie sposób. A jaką publiczność miały. Tyle niewiast patrzyło na nie z zazdrością. Nawet mnie próbowały do swoje zabawy wciągnąć, ale nie dałem się. No dobra, na chwilę się dałem, w momencie kiedy leciała piosenka co ma w refrenie taniec Kuduro, ale ja nie mam do tego talentu tak jak one:P 

Dziennikarki ostro się wyginały i wykręcały, co dało mi natchnienie do słowotwórstwa, i wymyśliłem im odpowiedni czasownik, który nazywa czynność jaką wykonywały - rurare.

Co dzisiaj mamy??
AAA, sobota, która to już w tym tygodniu??

czwartek, 3 maja 2012

Zakład?? O stówkę??

Wysiadamy wczoraj z Paulą z nocnego autobusu 251 pod Arkadami. Ja z autobusu idę w lewo, a ona w prawo.
Rafał: Paula, tędy.
Paula: Nie, w drugą stronę.
Rafał: Jak w drugą stronę, jak rynek jest w przeciwną.
Paula: Ja wiem, gdzie jest rynek, nie raz szłam stąd.
Rafał: Założymy się??
Paula: Dobra, o co??
Rafał: O stówkę.
Paula: Ok.
Rafał: Przepraszam, możecie przeciąć zakład?? (zagadałem do jakieś grupki przechodniów)
Ktoś: A o co się zakładacie??
Rafał: Ja mówię, że rynek jest tam, a ona że w drugą stronę.
Ktoś: Dobra, przecinam.
Paula: Już mi wisisz stówkę.
Ktoś: No to życzę ci powodzenia.

Po jakiś 50 metrach:
Paula: Fuck!! To nie w tą stronę.
Rafał: Ha!! Wisisz mi stówkę!!
Paula: Ale jak?? Przecież z tego autobusu zawsze się wysiadało po drugiej stronie ulicy.
Rafał: Tak, tak. Wyskakuj ze stówki.

I tak dzięki wrodzonej orientacji w terenie u kobiet stałem się właścicielem zielonego papierka z portretem pana Władysława II Jagiełły o nominale 100 PLN. Jeśli ktoś chciałby jeszcze widzieć jak dojść na rynek to służę radą i informacją xD

wtorek, 1 maja 2012

Stare dobre czasy

Jak wczoraj wspomniałem, miała być impreza w plenerze, no i była. Najpierw w promieniach wiosennego słońca siedzieliśmy nad Odrą popijając Desperadosa, później po szybkiej kolacji wpadliśmy na chwilę na Rynek, po czym ponownie wróciliśmy w plener- tym razem do parku koło akademików (pani portierka nadal mnie pamięta ze sławnej imprezy w październiku i nadal twierdzi, że mam zakaz wstępu do budynku:P).

Popijając z moim dobrym kolegą dobre wino z zagranicy (nie tanie wino:P) doszliśmy do wniosku, że nasz czas już się kończy (jakkolwiek to brzmi:P). Pierwszy rok z jednej strony wydaje nam się tam odległą przeszłością, a z drugiej strony te wspólne 6 lat minęło nadzwyczajnie szybko. Cała nasza grupa się zmieniła przez ten czas. Już nie ma takich imprez jak kiedyś, kiedy to wszyscy razem oblewaliśmy każdą kartkówkę czy kolokwium. Już nie mamy miejscówki pod Uniwerkiem Przyrodniczym, gdzie do chłopaków można było o każdej porze dnia i nocy wpaść i rozkręcić imprezę. Już nie ma niespodziewanych imprez urodzinowych, kiedy to wchodziliśmy przez balkon do solenizantki. Już nie ma spotkań Bractwa Alpha 2,3 przy Pierestrojce na trzepaku za Empikiem.

Stare dobre czasy były, minęły i już nie wrócą...

Z jednej strony zazdroszczę tym co dopiero zaczynają studia. To jest naprawdę najlepszy okres w życiu, który trzeba koniecznie wykorzystać jak tylko się da. Ale z drugiej strony cieszę się, że to koniec. Jednak mam też dość swojej grupy. Zastanawiając się z kim chciałbym utrzymywać w przyszłości większy kontakt to się okazuje, że wcale tych osób za dużo nie ma.

Dobra, mieliśmy chwilowy przypływ szczerości:P Wróćmy do przeżywania majówki xD Idę na imprezę xD