Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

niedziela, 30 października 2011

"Canta, porque la vida carino es bella"

"Śpiewaj, bo życie kochanie jest piękne"

Taki właśnie melodyjny i prosty kawałek wczoraj usłyszałem w Muzycznym radiu udając się na imprezę:


Canta, porque la vida carino es bella
Cuando me miras nada me falta
Cada segundo que pasa vuela


Oczywiście najpierw mi się wydawało, że tekst jest po włosku, a nie po hiszpańsku. Melodyjka bardzo fajna i mi szybko w ucho wpadła.

A czy życie jest rzeczywiście piękne to nie wiem. Aktualnie pracuję nad tym, aby takie było.

Wczorajsza impreza jest przeze mnie zaliczona do udanych, ale bez szału; pewnie dlatego, że plan zazdrości, który miałem wprowadzić w życie celem zwrócenia na siebie uwagi pewnej osoby, nie wypalił. Może to i dobrze. Lepszy był spacer po imprezie :)

18 - 20 listopad: Benvenuti a Cracovia!! 
Tylko hotel muszę znależć:P

piątek, 28 października 2011

Monopol, ADHD i haloperidol

Zajęcia z psychiatrii zakończone. Nie zostałem zakwalifikowany do leczenia zamkniętego:P Nawet mi się niektóre zagadnienia spodobały, więc zaopatrzyłem się dziś w podręcznik (rychło w czas:P).

Wczoraj zajęcia mieliśmy w Ośrodku Neuropsychiatrii Dziecięcej. Jak na złość dla mnie to był drugi koniec miasta, na szczęście tuż obok mieszka Iwonka, więc zaprosiła mnie (i nie tylko mnie) na nocleg. Kupilim my grzańca (nawet dwa), resztki śliwowicy mieliśmy, wpadł jeszcze Maciek z winem i zaczęliśmy grać w monopol.

Gra nam się po jakieś godzinie znudziła, właściwie to Iwonka narzekała, że ja, Wojtek i Maciek oszukujemy i ona przegrywa xD Monopol porzuciliśmy, przez chwilę  był też pomysł aby się udać na wycieczkę do monopolowego, ale nie było chętnej [czyt. Agata nie chciała iść]. Zaczęliśmy grać w karty. Mi już grzaniec trochę szumiał, do tego dołożyły się jeszcze marynowane grzybki od mamy Iwonki (halucynki??) i przez resztę wieczoru, a właściwie nocy prezentowałem postawę iście niewyżytego seksualnie. Każda moją wypowiedź miała w sobie podtekst seksualny. Agata twierdzi, że zaczęła się o mnie bać, bo nigdy mnie tak nakręconego nie widziała - kiedyś musi być ten pierwszy raz :P
Efekt całej zabawy był taki, że poszliśmy spać po 4, a pobudka miała być około 7.30 - 8.00. Morał taki, żę gdybym normalnie, po bożemu spał u siebie w domu, to mimo iż musiałbym wstać wcześniej to bym był bardziej wypoczęty. Taki paradoks :P

Wstawanie szło nam opornie.Oczywiście kolejka do łazienki. Agata narzekała na suszarkę Iwony, że jest duża, ale słabo działa. Jak się później Iwonka do niej dobrała to okazało się, że Agata nastawiła na zimny nawiew. Zapomniałem dodać, że Agata suszyła swoje blond włosy, co by wyjaśniało komiczność zaistniałej sytuacji.

Zajęcia wg planu mały się rozpoczynać o 8. Jakaś grupa dostała opierdziel, że są zbyt punktualnie, kolejna grupa, że są spóźnieni bo przyszli godzinę później. Wspólnie z grupa uznaliśmy, że skoro i tak nam się oberwie, to lepiej dłużej pospać, więc ustaliliśmy, że przyjedziemy na 8.30, a nawet bliżej 9. Byliśmy o 9.03. Kiedy wszyscy się zjeżdżali to najpierw wpadali do Iwonki, i tak pomyślałem, że lepiej zadzwonić po prowadzącą, żeby ona do nas przyszła. Swoją droga asystenci powinni podawać telefony do siebie, aby się umówić na którą godzinę są zajęcia, bo nigdy nie jest wg planu.

Na początek godzinna (miało być 1,5h, ale skoro się spóźniliśmy to będzie krócej) prezentacja o zaburzeniach u dzieci. Gdyby nie ta senność i lekki ból głowy to zapewne bym się bardziej zainteresował tym o czym pani mówiła. Później zajęcia w szkole specjalnej. Trafiłem na lekcję angielskiego piątej klasy podstawówki, gdzie było sześciu chłopców z ADHD.

ADHD - Attention Deficit Hyperactivity Disorder, czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, określany w literaturze także jako zaburzenia hiperkinetyczne. Jest to grupa zaburzeń charakteryzujących się wczesnym początkiem (zazwyczaj w pierwszych pięciu latach życia), brakiem wytrwałości w realizacji zadań wymagających zaangażowania poznawczego, tendencją do przechodzenia od jednej aktywności do drugiej bez ukończenia żadnej z nich oraz zdezorganizowaną, słabo kontrolowaną nadmierną aktywnością. 2-3 razy częściej występuje u chłopców. Aby rozpoznać musi wystąpić triada objawów: zaburzenie uwagi, nadmierna aktywność oraz impulsywność przez min. 6 miesięcy.

Definicja w miarę prosta. Jeden z profesorów jakiś czas temu mi powiedział, że za jego czasów to ADHD nazywało się po prostu owsikami w dupie :] Dywagacje teoretyczne na temat jak te dzieci się zachowują (nie słuchają rodziców, nie mogą usiedzieć na lekcji, wiercą się, przeszkadza innym, łatwo się złoszczą, nie potrafią się dostosować do reguł w zabawach grupowych, są nielubiane etc) są bardzo proste.

Zdecydowanie inaczej wygląda to w praktyce. Spędziłem na tej lekcji angielskiego jakieś 10-15 minut. Jak dla mnie to była istna patologia!! Rozumiem problemy z koncentracją, brak skupienia etc. Ale zwrot do nauczyciela: Ej ziomek, jak jest kurwa krzesło po angielsku??  jest wg mnie niczym innym jak niewychowaniem!! Podziwiałem tego nauczyciela za jego anielską cierpliwość. Ja bym już takie dzieci lał czym popadnie. Zajęcia z nimi to była istna walka. Jak jeden dzieciak się odrobinę uspokoił to kolejny już szalał nakręcając pozostałych. W rzeczywistości jak nam później nauczyciel powiedział, każdy z nich kwalifikuje się na indywidualne nauczanie, jednak wiadomo jakie są polskie możliwości. Zrealizowanie podstawy programu nauczania graniczy z cudem. Poza tym ważna jest też współpraca z rodzicami, a niestety często są to rodziny patologiczne, więc jest to kolejne utrudnienie.

Dzisiaj zajęcia zaliczeniowe. Nasz asystent szybko się po nas zjawił, Biorąc po uwagę, że my przyszliśmy na 8.30 (a nie na 8) to on spóźnił się tylko 20 min bo był o 8.50. Ogólnie miały charakter rozmowy na temat podstaw psychiatrii. Nawet fajnie się rozmawiało. Na koniec i tak usłyszeliśmy, że do ideału nam daleko, ale na pewno doczytamy (czyżby to był bodziec do zakupu podręcznika?). Poza tym znowu nasłuchaliśmy się jak to lekarze innych specjalności mają klapki na oczach i patrzą tylko w swojej dziedzinie i nie myślą o innych, i że czasami należy wezwać psychiatrę na konsultację. Łatwo powiedzieć... Kiedyś wzywałem psychiatrę to przyjechał dopiero na drugi dzień koło południa, kiedy ja go potrzebowałem dzień wcześniej wieczorem.

Dowiedziałem się dzisiaj, że w przypadku niespokojnych pacjentów nie zawsze stosujemy znane i lubiane przez wszystkich Relanium. Czasami należy zastosować haloperiodol. Tłumaczenie czemu neuroleptyk, a nie benzodiazepinę  w miarę logiczne, jednak weźmy pod uwagę polskie realia. Gdzie mogę sobie w szpitalu znaleźć haloperidol?? Według pana doktora powinien on być na każdym oddziale, w praktyce to chyba na OIOMie i sali operacyjnej, ewentualnie SOR można go dostać. 
Przypomniała mi się prelekcja z angiologii na temat zatorowości płucnej. Lekarz stwierdził, że jeśli na jego dyżurze przyjechałby pacjent z szybko rozpoznanym zatorem, to musiałby przez 3 dni chodzić po szpitalu i szukać alteplazy celem wykonania trombolizy.

Tymczasem przede mną cały tydzień wolnego :)) Ale muszę się poduczyć z medycyny rodzinnej, bo zaliczenie za 2 tygodnie, a jak z zaliczenia jest ocena 4,5 to jest zwolnienie z egzaminu praktycznego w przyszłym semestrze. 

wtorek, 25 października 2011

Oddział bez klamek

Jak z pewnością po tytule postu można się domyśleć, rozpocząłem tydzień zajęć psychiatrycznych.

Nie dzielę chorób na lepsze i gorsze, czy też bardziej lub mniej wstydliwe. Choroba to choroba i pacjentowi należy się szacunek, bez względu czy to jest działka interny, neurologii czy właśnie psychiatrii.. Jednak nie chciałbym kiedykolwiek być chorym psychicznie. 

Najprościej mówiąc w psychiatrii ciało jest zdrowe, natomiast choruje nasza psychika. W każdej innej działce medycyny można wykonać badania biochemiczne, obrazowe i widać co działa nie tak i przystąpić do leczenia (lub ewentualnie do zahamowania/spowolnienia procesu chorobowego). 
W psychiatrii nie można tak prosto postawić diagnozy. Bo czy można zobaczyć lub zmierzyć cudzą myśl tak jak zbadać wycinek wątroby? Czy można zmierzyć poziom świadomości tak jak poziom leukocytów we krwi? Czy można rokować o przyszłości pacjenta na podstawie jakiś markerów czy innych znaczników?

Psychiatria jest dla mnie grubymi nićmi szytą dziedziną medycyny. Tu się coś wydaje... tu coś może świadczyć... pacjentka mogłaby myśleć... pacjent sądzi... etc. Nie znaczy że jest nauką prostą, która nie wymaga żadnej wiedzy. Jednak tutaj trzeba bardziej wczuć się w pacjenta niż w innych działkach medycyny.

Dzisiaj zajęcia miały raczej wygląd seminarium, jednak przeszedłem przez oddział. Widok drzwi bez klamek mnie przeraził. Kiedy zobaczyłem pacjentów to miałem wrażenie, że ich życie (dusza??) gdzieś jest poza nimi. Tępy, nieobecny wzrok... Scena iście z Harrego Pottera w momencie ataków dementorów...
Szpital już z zewnątrz wygląda jak z amerykańskich filmów. Wysoki stary ceglany budynek z wieżą zegarową. Przed budynkiem podjazd w kształcie ronda; tylko fontanny brakuje. A na dodatek po drugiej stronie jest więzienie...

Jeden z pacjentów powiedział, że najlepszym lekarzem jest ten który przeżył chorobę, którą leczy u kogoś. Coś w tym jest, bo przecież syty nie zrozumie głodnego, tylko trudno aby np. kardiolog przeżył zawał każdej ściany serca i dopiero leczył zawałowców:P

poniedziałek, 24 października 2011

1,92 zł

O 8.07 czasu miejscowego zadzwoniła do mnie pani z sieci telefonii komórkowej w której mam telefon. Po przedstawieniu się i zapytaniu czy ze mną rozmawia, zaczęła powolnym głosem wciskać mi ofertę nowego telefonu, z darmowymi minutami, z darmową aktywacją nowego numeru, bo ja stały klient jestem od długiego czasu, i w ogóle fajny jestem to ofertę telefoniczną specjalnie dla mnie mają przygotowana i tej pani przypadł zaszczyt aby mi ją przedstawić. 

Wszystko super fajnie ale droga pani, jak pani do mnie dzwoni to po pierwsze mówi się szybciej, a nie tempem żółwia, a po drugie jest poniedziałek 8 rano!! 

Logiczne dla mnie, że w tym czasie ktoś może:
a) spać
b) być w pracy
c) mieć zajęcia
Mnie akurat dotyczy odpowiedź c. 

Rozumiem, że pani jest w pracy i ma w tym czasie zawracać ludziom tyłek urządzając telemarketing, ale gdyby tak zupełnie przypadkiem od niechcenia zapytała mnie pani czy mogę rozmawiać to naprawdę byłoby dużo lepiej. Akurat nie mam w zwyczaju bezczelnie się rozłączać kiedy nie mogę rozmawiać, jednak kiedy dzownię do kogoś w godzinach, w których ktoś może mieć inne, ważniejsze zajęcie, to zapytam grzecznościowo zawsze czy możemy pogadać, bo ja wychowany jestem :))

Na pani szczęście nie miałem jeszcze zajęć (mimo iż w planie powinny one trwać od minut siedmiu).

Tak więc pani rozpoczęła swój telemarketingowy monolog. Wyrecytowała jaką to zajebiaszczą ofertę dla mnie mają, że super wypaśny telefon dostanę za całe symboliczne 1 zł, no po prostu delicje.

Wytłumaczyłem grzecznie, że jest poniedziałek, pora wczesna i ja nie będę podejmować żadnych wiążących decyzji i żeby zadzwoniła o 15. Do tego czasu ja sobie zdążyłem obejrzeć ten wypaśny cud telefon w necie i opinie o nim były różne. Miał kilka fajnych funkcji, ale telefon który aktualnie używam też te funkcje posiada, więc po co je zmieniać?? Moją motorolkę V3 miałem 4 lata i jakoś nie czułem potrzeby jej zmiany (dopóki nie zaczęła odmawiać posłuszeństwa).

Przemiła pani zadzwoniła do mnie raz jeszcze. Znowu powolnie zaczęła mówić kim jest, z kim chce rozmawiać i że rozmowa jest nagrywana. Jeszcze raz przedstawiła mi tą super specjalnie dla mnie ofertę telefoniczną. I wypaśny telefon z super aparatem będzie (jak będę chcieć aparat to kupię sobie aparat fotograficzny a nie nowy telefon- logiczne nie?? Wiem, że teraz jest tendencja do tego aby wszystko było w jednym, łącznie z odkurzaczem i zmywarką, ale to często się odbija na jakości całego urządzenia), i kurier mi to w zębach dostarczy w ciągu 3 dni na koszt firmy.

Dla mnie telefon musi posiadać kilka funkcji, takich jak:
  • nawiązywanie połączeń
  • wysyłanie smsów
  • budzik
  • kalkulator 
  • radio/ odtwarzacz muzyki
  • być wytrzymały na upadki na wszelakie powierzchnie płaskie
  • ładnie wyglądać (a co :p)
wszystkie inne dodatki (jak np. dzwonki polifoniczne, dyktafon etc) są dla mnie sprawą drugorzędną.

Jak zadałem kilka pytań dodatkowych to się okazało, że mam się władować w nowy abonament w wysokości 59,90 zł/ miesiąc na 3 lata!! Jak zorientowała się, że za długo dla mnie to zaproponowała umowę na 2 lata z innym telefonem, o którym mi zaczęła opowiadać (a ja akurat byłem przed kompem, więc sam szybko w necie obejrzałem tę maszynkę do nawiązywania połączeń - też bez szału).

Po około 6 minutach zacząłem tej pani spokojnie tłumaczyć, że dodatkowy wydatek 60 zł przez nawet 2 lata jest w tej chwili niemożliwy dla mnie. Ale do tej pani nie docierało co ja mówiłem. Znowu powrót do tego, że będę mieć 250 minut darmowych, że będę sobie telefonować i że na pewno je wykorzystam, na pewno mam wielu znajomych z którymi mam nieogarnięte pragnienie porozmawiać. Oczywiście, że jeśli będę je mieć to wykorzystam i mam wielu znajomych do których bym zadzwonił. Ale ta przyjemność to jednak jest nadal 60zł/ miesiąc. A ja sobie mogę przez skypa porozmawiać za darmo. Wiadomo, że jak kogoś stać na luksusy to będzie z nich korzystać, ale jeśli takiego przeciętnego studenta na coś nie stać to musi sobie sam jakoś inaczej poradzić.

Pani nadal nie kumała co ja do niej mówiłem w mowie ojczystej (co za uparta kobieta, gdybyście widzieli jak ja przewracałem oczami w czasie rozmowy). Zaczęła ze mną z innej strony (mój wyraz twarzy mówił- ludzie litości!!). Otóż Drodzy Państwo wyliczyła mi, że dziennie to wychodzi tylko 1,92 zł, że to jest baaardzo malutko (no kokosy to akurat nie są). Na pewno taką małą kwotę codziennie na coś przepuszczam (zapewne), a tutaj już będę wiedzieć na co - fajnie jest tak rządzić się cudzymi pieniędzmi nie?? Na nic moje tłumaczenie, że ja nawet jak się zdecyduję na tej super wypaśny tani abonament za 1,92 zł/ dziennie, to i tak będę przepuszczał kasę na inne pierdoły. A te 250 minut, które są w ramach tej umowy nie są mi aż tak niezbędne do ziemskiej egzystencji i na pewno sobie bez nich poradzę. 

Po około 13 minutach pani prawie dała za wygrana, i powiedziała, że jeśli nie chcę to nie (no nareszcie dotarło!!), ale że może ktoś z moich znajomych byłby wówczas zainteresowany tą ofertą (a niby to była super hiper zajebista oferta specjalnie dla mnie ??). Zgodziłem się pogadać z kolegą co ma zamiar numer zmieniać i może on by sobie skorzystał. Chyba, że ktoś tutaj jest chętny to pisać.

Stanęło na tym, że za 2 dni ma oddzwonić i zapytać co i jak... Ale jeśli zacznie mnie znowu namawiać to zacznę być dla niej niemiły ...

niedziela, 23 października 2011

Grzane wino

Sezon na grzane wino uważam oficjalnie za otwarty :))

Chłodne jesienne i zimowe wieczory są idealne na spędzenie ich w miłym towarzystwie przy szklance grzańca.
We Włoszech baaaardzo mi brakowało tego trunku.

Przepis na grzane winko jest bardzo prosty: 
  • butelka Grzańca galicyjskiego (lub innego podobnego zależy kto co lubi)
  • pomarańcza
  • jabłko
  • goździki
  • cynamon
  • można też dodać trochę zwykłego wina jeśli ktoś nie lubi zbyt słodkiego lub odrobinę spirytusu dla wzmocnienia
i grzejemy :))

Ja preferuję wersję z pomarańczą i goździkami. 


Mniam :)))

sobota, 22 października 2011

Urodziny Olś i Maćka

Na wstępie chciałem moim drogim Solenizantom życzyć wszystkiego najlepsiejszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności :))))

Wczorajsza impreza jest zaliczona do bardzo udanych. Potańczyłem, popiłem, tyłkiem pokręciłem. Cudnie się bawiłem xD

Najlepsza część była poimprezowa w akademiku. W akademiku jak wiadomo mieszka duża ilość studentów na stosunkowo małej przestrzeni.  Ja oczywiście wejść w nocy do akademca nie mogę, gdyż nie jestem mieszkańcem. Jednakże w tłumie jakoś udało mi się wślizgnąć. Niestety pani portierka mnie zauważyła i prowadziła aktywne poszukiwania mnie poprzez monitoring.

W pokoju Gonza zrobiliśmy małe after-party, które prawie wyszło mi bokiem, a właściwie górą. [tak btw. od jutra nie piję :P]

Miałem nawet nocować, ale uznałem, że wrócę sobie do domu. Sprawa powrotu wcale nie była taka prosta jakby się wydawało, ponieważ trzeba było jakoś akademik opuścić (a portierka już mnie u Maćka w pokoju szukała).
Najpierw zszedłem nie tą klatką schodowa i trafiłem gdzieś do piwnicy. Dzwonię od Maćka, że się zgubiłem, on każe mi nacisnąć klamkę.  

Ale tu nie ma żadnej klamki?? Mam tego dość zaraz rozwalę te drzwi!!

Jakimś cudem wróciłem na piętro i dotarłem do wyjścia i się okazało, że pani portierka czeka na mnie przy drzwiach (ten nowoczesny monitornig). Oczywiście dostaliśmy małe OPR. Ja chciałem nawet zapłacić za nocleg, ale babka kazała mi iść do domu i nie zawracać głowy. I po co było mnie szukać wcześniej?? 16 zł zaoszczędzone zostanie dziś przeznaczone na grzane wino :))

Na dworze pizgało w ch***. Nie znoszę zimy!! Autobusu brak. Pojechałem nieco na około, aby tylko nie marznąc na przystanku. Na pl. Kromera przesiadłem się na 130 i prosto pod dom podjechałem. Dodam tylko, że pl. Kromera jest mi bardzo nie po drodze z akademika. Ale co tam... miesięczny mam to trzeba jeździć.

Tymczasem oddalam się od kompa celem upolowania śniadania i wzięcia prysznica.

poniedziałek, 17 października 2011

7:08 i medycyna rodzinna

7:08 - Rafał wstawaj, już 5 po siódmej.
          O fuck!! Nie jest 5 po siódmej, tylko 7:08.
7:09 - Ekspresowa toaleta (dobrze, że ogoliłem się wczoraj wieczorem).
7:10 - Ubieram się.
7:12 - Jem śniadanie na stojąco robiąc sobie herbatę. O kawie nawet nie ma mowy, bo już powinienem wychodzić
7:14 - Pakuję się fartuszek, stetoskop i kończę w biegu śniadanie.
7:16 - Ubieram się do wyjścia.
7:18 - Wybiegam z domu i zapier*** na przystanek [sport to zdrowie].
7:20 - Przybiegam na przystanek.
7:21 - Kurwa, gdzie jest ten autobus??
7:22 30' - No nareszcie jest. Ile można czekać?!
7:25 - Ludzie wsiadajcie szybciej. Ja nie mam całego dnia.
7:29 - Próbuję się przesiąść na autobus pospieszny... nie udało się... kurwa mać!
7:32 - Autobus stoi na światłach, a ja kurwuję, bo spóźnię się na kolejną przesiadkę.
7:37 - Wybiegam z autobusu, biegnę na drugą stronę skrzyżowania na kolejny przystanek, po drodze mija mnie jakiś autobus, na szczęście nie mój...
7:38 - Kurwa, gdzie jest to 116?? Jak mam zajęcia stosunkowo blisko domu, to dojazd muszę mieć wyjątkowo do dupy :/
7:39 - Agata, która miała już jechać owym 116 dzwoni do mnie: Rafał, gdzie jesteś?? Ja już wysiadłam z tego autobusu i nie wiem gdzie dalej iść.
          No zajebiście, przyjechał wcześniej... kurwa mać!!
7:40 - Przyjechało 141, szczęśliwie, że do zajezdni to mogę nim przejechać te 3 przystanki.
7:46 - Wysiadam. Idę sobie wesoło na zajęcia.
7:52 - Przychodzę do budynku Zakładu medycyny rodzinnej
7:53 - Witam się ze wszystkimi. Rafał, a wiesz, że zajęcia zaczynają się o 8:15.
7:54 - Kurwa mać!! Mogłem spokojnie wypić w domu kawę!! Uwielbiam tę uczelnię, każdy plan zajęć podaje inne godziny rozpoczęcia ćwiczeń... wrrrr...
8:25 - Rozpoczęcie zajęć. Cenię sobie punktualność!! I kocham poniedziałki :]



Zajęcia z medycyny rodzinnej miały dziś formę kilku krótkich różnotematycznych seminariów, mimo iż w planie oznaczone były jako F1 - ćwiczenia fantomowe.
Najciekawsze dla mnie było seminarium odnośnie resuscytacji. Fajnie prowadzone, asystent potrafił zainteresować tematem. Już nie mogę się doczekać ćwiczeń na fantomach z tego działu :))

piątek, 14 października 2011

Badanie piersi

Na zakończenie bloku z onkologii uczyliśmy się jak badać piersi u pacjentek.

Po opuszczeniu sali stanęliśmy na korytarzu i rozmowa wyglądała następująco:
- asystentka: To panowie w ramach ćwiczeń mogą pobadać w domu swoje dziewczyny. Ale żeby one wam nie były dłużne, to wasze dziewczyny mogą wam zbadać jądra.
- my: Dobrze, że nie per rectum.
- asystentka: No to by było zbyt wyuzdane, chociaż z medycznego punktu widzenia też może mieć pozytywny skutek.


^^

Doszedłem dziś do wniosku, że gdyby asystenci przychodzili na czas i tyle byśmy nie tracili na czekanie na nich to studia medyczne trwałyby 4 lata a nie 6.

czwartek, 13 października 2011

Fotel ginekologiczny i tabletki poronne

Onkologia trwa. Dzisiaj zajęcia z ginekologii onkologicznej.

Prelekcja nt. raka szyjki i trzonu macicy. Niewiele z niej wyniosłem, a to dlatego, że prowadzący mówił w takim tempie, że byłem w stanie wyłapać tylko pojedyncze słowa, z czego większość stanowiła prawda na końcu zdania. Inna sprawa, że naprawdę nie miałem ochoty słuchać tej prelekcji, bo wolałem spać na ławce :P

Ku naszej radości mieliśmy jeszcze z nim ćwiczenia. Ponad pół godziny czekania (w czekaniu to studenci są zdecydowanie najlepsi) i zaprowadził nas do gabinetu, aby badać pacjentki.

W sześciu chłopaków wchodzimy i doktor każe się rozgościć. Niestety tylko dwa stołki były, ale za to jedno miejsce leżące czyli fotel ginekologiczny. Na co doktor powiedział, że kiedyś miał okazję leżeć w takiej pozycji u urologa i przyjemne to nie jest i że każdy z nas powinien spróbować, żeby wiedzieć jak się pacjentka może czuć :]

Mieliśmy też okazję przysłuchać się rozmowie telefonicznej lekarza z pacjentką, która chciała zakupić u niego tabletki poronne. Lekarz tłumaczył jej, że są tabletki ale 'po stosunku', które należy zażyć do 72 godzin. Kazał przyjść jej jutro do gabinetu to jej wypisze receptę i może jeszcze zdąży je zażyć xD  Zażartowaliśmy, że może ta pacjentka dopiero planuje niezajście w ciążę i woli się dodatkowo zabezpieczyć, gdyby jednak zaszła.
Cóż, trzeba liczyć się z konsekwencjami przy uprawianiu sportów ekstremalnych xD

poniedziałek, 10 października 2011

Budynek H

Rozpocząłem dziś blok onkologiczny. 

O 8.00 stawiłem się w Dolnośląskim Centrum Onkologicznym.
Na dzień dobry seminarium na temat raka piersi w budynku C. Następnie udaliśmy się do szatni w budynku B. Później wycieczka do budynku A na oddział chemioterapii, gdzie wg rozpiski moja grupa miała mieć zajęcia.

Przyszliśmy na oddział i sobie stanęliśmy w jakimś miejscu, aby łatwo było nas dostrzec, że studenci dotarli. Mija nas jeden lekarza, mija drugi, każdy udaje, że nas nie widzi. Jakby każdy myślał: to nie ze mną macie zajęcia, a jak ze mną to ja i tak jeszcze tego nie wiem, więc was nie widzę ...

Po pół godzinie jakaś pani doktor (ordynator chyba) zapytała kim jesteśmy i czego chcemy. Tłumaczymy grzecznie, że my VI rok i mamy zajęcia z onkologii. 
- Ale kto wam tak powiedział, że tutaj?? 
- Prof. M.
- A on jest chirurgiem, i to nie tu macie zajęcia. Zresztą czekajcie sobie dalej. A byliście w budynku H w pokoju 122?? 
- Nie, nie byliśmy, bo nikt nam nie powiedział, żeby tam iść tylko, że mamy zajęcia tutaj.
- Nie, tu nie macie zajęć, idźcie tam do budynku H.

Przynajmniej coś się wyjaśniło. Podzieliliśmy się na dwie części, aby szybciej zlokalizować budynek H. Po dotarciu tam gdzie nas skierowano, zobaczyliśmy całą rzeszę pacjentów, którzy czekali do pokoju 122 i już zaczynali awanturę kto był pierwszy a kto ostatni. Jak się okazało była to przychodnia chemioterapeutyczna.

Doszliśmy z kolegami do wniosku, że nas specjalnie tak odsyłają od jednego miejsca do drugiego i w zależności jak szybko dotrzemy do ostatniego punktu, to jest to odpowiednikiem naszego zaangażowania w zajęcia - im szybciej dotrzemy, tym bardziej chcemy je mieć.

Oczywiście był lekki OPR że tak późno przyszliśmy... A mówił ktoś, gdzie mam przyjść?? A same zajęcia bez szału. Omówiliśmy trzy pacjentki i heja do domu.
Jutro mamy radioterapię. Ciekawe jaka będzie kolejność literek budynków zanim trafimy do naszego asystenta.

sobota, 8 października 2011

Bez alkoholu

Domówka. Urodziny - niespodziewajka dla kolegi z roku. Liczba osób: 11.

Po odśpiewaniu Sto lat (z naciskiem na 'Jeszcze po kropelce' :D), złożeniu życzeń, wręczeniu prezentu, wypiciu symbolicznej pięćdziesiątki za zdrowie solenizanta siedizmy przy stole i prowadzimy ożywiony dialog:

- Yyyyy...
- No tak...
- Hmmm...
- Tak że tego...
- Lubię tę niezręczną ciszę...
- Tak Polacy bawią się bez alkoholu.
- No dobra, Maciek, polej, bo nudno tak trochę.

piątek, 7 października 2011

Pierwszy tydzień za nami

Nareszcie weekend!!
Wstawanie o 6.20 nie należy do przyjemności, szczególnie kiedy ma się problemy z zasypianiem i o 1 w nocy nadal się przewracam z boku na bok...

Chirurgia urazowa okazała się zajęciami czysto teoretycznymi, no może poza wczorajszym obejściem oddziału - jeden lekarz + 24 osoby :/

Dzisiejsza prelekcja, trwająca nieprzewalanie 2,5 godziny, okazała się najciekawszą ze wszystkich. Dotyczyła urazów kończyny dolnej, z duża dozą informacji odnośnie medycyny sportu. W porównaniu do wczorajszego tematu, który dotyczył kończyny górnej, zawierała o wiele więcej informacji praktycznych jakie student powinien usłyszeć. Według mnie nie ma sensu opowiadania nam (tak jak wczoraj) o technikach operacyjnych, co z czym się zszywa, jaki szew się stosuje czy jak dana technika się nazywa. Te informacje są dobre dla tych co chcą zostać ortopedami, a nie dla przeciętnego studenta.

Z ciekawszych przypadków był 19-letni chłopak po próbie samobójczej. Rzucił się pod pociąg i ma amputowane podudzie i złamaną miednicę. Wniosek nasuwa się prosty: polska kolej nie nadaje się nawet do tego aby się pod nią rzucić.

Z okazji zakończenia tygodnia, a także tego iż obecnie w Hali Stulecia we Wrocławiu trwa Kongres Kardiologiczny (wczoraj z okazji rozpoczęcia był bankiem połączony z koncertem Kombi), razem z krakowskimi kolegami po fachu idziemy uczcić nasze spotkanie :))

środa, 5 października 2011

"Bitwa warszawska"

Obejrzałem w 3 Dy.

Niektórzy zachwalali, że fajny film. Pełno plakatów w mieście, więc sam postanowiłem się przekonać.

Ogólnie spoko, ale według mnie bez szału. Liczyłem na lepsze efekty.

Jak to z kolegą stwierdziliśmy: my byśmy lepszą rozpierduchę zrobili xD tym bardziej, że kolega wojskowy to zna się na rzeczy xD

poniedziałek, 3 października 2011

Powrót na front

... czyli witamy ponownie na uczelni.

W tym roku zajęcia mam w systemie blokowym. Czyli przez tydzień lub dwa codziennie mam ten sam przedmiot i ostatniego dnia jest (teoretycznie) zaliczenie. Taki system na swoje plusy i ma minusy, ale o tym się nie będę teraz rozpisywać.

Na pierwszy ogień poszła ortopedia i traumatologia. Logicznym było dla mnie, że zajęcia będą w Klinice Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu. Jak się okazało w pierwszym tygodniu będzie urazówka w Klinice Chirurgii Ręki i Chirurgii Urazowej. Oczywiście nikt nam nie powiedział gdzie jaka grupa ma zajęcia - standard naszej uczelni. Dobrze, że to ten sam budynek a nie druga strona miasta.

Najpierw prelekcja trwająca 2 godziny (!!) na temat unieruchomienia i transportu pacjenta, a później trochę na temat złamań. Obejrzeliśmy kilka obrazków rtg. Później zajęcia praktyczne trwające godzinkę. Nie wiele zrobiliśmy. Omówiliśmy kiedy należy unieruchomić kręgosłup szyjny i jak należy go badać.

Jutro dzień rektorski, czyli wolne. Jak na złość i tak bym jutro nie miał zajęć :/ szkoda, że dni rektorskich nie można odrabiać :D

Zastanawiam się nad pójściem jutro na dyżur do szpitala wojskowego.Stęskniłem się za salą operacyjną.

niedziela, 2 października 2011

Numer prywatny

- Dobry wieczór. Czy dodzwoniłem się do przedstawiciela firmy A*** ?
- Yyy... to chyba jest jakaś pomyłka?
- Jest pan pewien?
- Tak jestem pewien. To jest numer prywatny.
- Bardzo prywatny??
- Bardzo.
- A czy myśli pan że pani M. J. może mieć ten numer??
- Tak, może.
- A co pan teraz robi??
- No ona jest pewnie teraz w domu.
- Wiem, że jest teraz w domu bo nawet siedzi teraz koło mnie, ale ja pytam co pan robi?

sobota, 1 października 2011

Wyspałem się !!!

Ostatni tydzień wakacji w trakcie. I to chyba najgorszy tydzień tychże wakacji.
Miałem się totalnie obijać, a wyszło... dokładnie odwrotnie. Codziennie od poniedziałku do piątku musiałem gdzieś rano jechać, coś załatwiać... a to ZUS, a to ubezpieczenie, to ze szpitala wojskowego dzwonią i każą coś donieść, a to kurs tańca, a to zmiana konta w banku albo spotkanie z doradcą finansowym...

I tak ciągle... więc o wysypianiu się nie było mowy ...

Aż do dzisiaj!! Bo wstałem sobie prawie w południe [słownie: prawie o dwunastej], że się akurat o 4 położyłem to pominę. Ale spałem osiem [cyfrowo: 8] godzin... beż przerwy. I nie przeszkadzały mi szczekające psy, czy płaczące dzieci jakby ktoś je ze skóry obdzierał. Po prostu spałem sobie w najlepsze. Coś mi się tam śniło, ale nie pamiętam co, ale spałem!!! I muszę powiedzieć, że czuję się wyspany. A dawno się tak nie czułem.


^^

A od wczoraj jestem pod rozkazem komendanta. A to dlatego, że od dziś oficjalnie jestem na wolontariacie w szpitalu wojskowym (ileż formalności z tym było, żeby to załatwić).

Z tego też powodu (przynajmniej oficjalnie, a nieoficjalnie z okazji dnia chłopaka) poszedłem wczoraj z Paulą to uczcić. Ale żeby nie było to odrobiliśmy zadanie domowe, gdyż jak już wcześniej tutaj wspominałem, pamiętacie... to zapisaliśmy się na kurs tańca i w czwartek mieliśmy pierwsze zajęcia.

Kręcenie tyłkiem nawet nieźle nam idzie xD Tylko jak zawsze na parkiecie mało miejsca było dla nas.

I mamy też pamiątkowe zdjęcie z Metropolis :))