Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

niedziela, 12 sierpnia 2012

"Nietykalni"

Liczyłem, że moim poprzednim postem wywołam jakąś burzliwą dyskusję, nawet ja nie chciałem od razu odpowiadać na komentarze żeby dać najpierw szansę innym się wypowiedzieć, a tu właściwie cisza. Widać, że wszyscy na wakacjach:D

Owej niedzieli, po obejrzeniu pierwszego filmu, wieczorem zasiedliśmy pod raz drugi przed ekran, aby obejrzeć kolejny film. Na tapetę wyszli "Nietykalni".



Główny bohater, który jest milionerem wskutek wypadku zostaje sparaliżowany od szyi w dół. Dla przeciętnego człowieka byłby to koniec świata - całe życie na wózku, skazany na łaskę innych. Nie może nic samodzielnie robić. Ponieważ nasz bohater ma górę pieniędzy to może sobie pozwolić na zatrudnienie wykwalifikowanego personelu, który będzie się nim zajmował w dzień i w nocy na każde jego kiwnięcie palcem. Przeciętny człowiek w takiej sytuacji może pomarzyć o takim luksusie, bo go nie stać. Zostaje mu tylko leżeć w łóżku i patrzeć się do końca życia w sufit czekając na śmierć. Jeśli ma kochającą rodzinę to może liczyć na to że ktoś się nim zajmie i będzie próbował dać mu namiastkę normalnego życia. Tylko, że dla rodziny to też jest męczarnia, bo na to trzeba mieć siły i fizyczne i psychiczne.. Zajmowanie się sparaliżowaną osobą nie ogranicza się tylko do nakarmienia i przewinięcia.

Po obejrzeniu tego filmu nasunął mi się jeden wniosek: życie dla bogatych. Tylko co z tymi biednymi??

Niestety życie nie jest sprawiedliwe. Jedni mają wszyscy, inni nie mają nic. Jeśli masz pieniądze to możesz mieć prawie wszystko.

Zapewne niejedna osoba mająca przed sobą perspektywę życia spędzenia w łóżku na cudzej łasce nieraz myślała o tym, że lepiej byłoby aby to się skończyło. Sam się zastawiałem jak ja bym się zachował w takiej sytuacji, licząc codziennie na czyjaś pomoc, wiedząc że medycyna nie jest w stanie mi pomóc. Podejrzewam, że też wolałbym aby się to skończyło - męka dla mnie i dla moich bliskich. 

Czy aby eutanazja nie byłaby tutaj wyjściem?? Jaki sens ma podtrzymywanie życia osoby, która tego nie chce i jest świadoma że jej stan nie ulegnie poprawie?? Owszem można liczyć na cud, ale ile można na niego czekać...

Nie zgadzamy się na legalną eutanazję, ale jak przyjrzymy się naszej służbie zdrowia to czy z czystym sumieniem możemy powiedzieć, że eutanazja u nas nie istnieje?? Tylko, że w tym przypadku to nie pacjent decyduje o tym czy chce umrzeć...

20 komentarzy:

  1. Sam parszywego swiata nie naprawisz. Wszystko rzadzi sie wlasnymi prawami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utrzymywanie kogoś na siłę przy życiu mimo jego sprzeciwu rządzi się swoimi prawami??

      Usuń
  2. Gdyby sie nie rzadzilo,kazdy moglby przerwac ta katorge bez problemu;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawialam sie kiedys gleboko, w czym ludzie widza problem? To smieszne,ze kazdy inny ma prawo decydowac o cudzym zyciu,a na wlasciciela sie nie patrzy. I mozna sobie zadawac tylko pytanie,jaki ktos ma interes w przytrzymywaniu przy zyciu czlowieka cierpiacego,a czesto umierajacego,ktorego nie mozna juz uratowac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tu nie chodzi o interes, bo z ekonomicznego punktu widzenia to kompletnie nie ma sensu. Chodzi o ludzką mentalność i strach przed śmiercią. Na śmierć należy patrzeć jako coś nieuniknionego i jednocześnie fizjologicznego. I czasami trzebaby ten proces przyspieszyć, aby dać człowiekowi godnie odejść.

      Usuń
  4. Tak,godnosc przede wszystkim. To prawo zostaje odebrane:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I godność i prawo decydowania o sobie jest odebrane.

      Usuń
  5. Ludzie są zbyt słabi i prawa do eutanazji byłoby naginane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w jaki sposób miałyby być naginane??
      wiadomo przecież że to nie może być decyzja pod wpływem impulsu. przecież nikt nie mówi o dostępie do eutanazji jak do tabletek p/bólowych. i tak jak w przypadku stwierdzenia śmierci pnia mózgu są sztywne procedury i nie może być najmniejszej wątpliwości tak i w tym przypadku powinno być.

      Usuń
  6. czytałem Twój poprzedni post i przeczytałem ten. Niestety patrzysz na problem z perspektywy wspólnoty, która narzuca jednostce przestrzegania zasad w rozumieniu wspólnoty, dobrych zasad dla wszystkich. Gdy tymczasem ja jako liberał uważam, że to jednostka dobrowolnie powinna narzucać sobie ograniczenia aby nie być obciążeniem dla wspólnoty. Większość osób o eutanazji myśli w kategoriach prawodawstwa krajów, które zdecydowały, że jednostka ma prawo do takiej decyzji i jednocześnie narzuconego światopoglądu przez kościół katolicki o wartości życia. Z mojej perspektywy na pewno to wygląda inaczej niż z Twojej jestem przekonany, że łatwiej mi zrozumieć taką decyzje. Są ludzie, którzy wierzą w cud, są szarlatani wykorzystujący tą wiarę. Pisząc szarlatani mam namyśli wykorzystujących religię i naukę do jednego celu do wyciągnięcia od jednostki w takiej sytuacji jakiejś korzyści materialnej. Jestem przeciwny podtrzymywaniu życia na siłę, jednocześnie uznaję prawo rodziny do walki o życie jej członka, uznaję prawo jednostki do decyzji o podjęciu takiej decyzji. Jeśli o mnie chodzi to tak jak mam prawo wyrazić swoją decyzję o poborze moich wszystkich zdatnych organów do przeszczepu tak chciałbym mieć prawo do określenia momentu od kiedy nie wolno lekarzom podtrzymywać mojego życia. Chce móc komunikować się ze światem i mój organizm ma samodzielnie funkcjonować bez elektronicznych wspomagaczy mojego życia wielkości szafki kuchennej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie chodzi o to, żeby samemu o sobie decydować, a nie o to co wspólnota mi narzuca.
      Jeśli ktoś w swoich poglądach (nie wnikam czy prywatnych czy wspólnotowych) uważa że nie on ma decydować o swoim końcu, to proszę bardzo niech sobie dalej żyje. Może czekać na cud. Tego nikomu nie chcę odmawiać.
      Tak jak wspomniałeś kościół katolicki narzuca swój światopogląd, tylko że ja chcę oddzielić kwestię wiary od kwestii prawa, bo przecież nie jesteśmy państwem kościelnym. To, że będzie prawo do zakończenia swojego życia nie znaczy że np. każdy sparaliżowany ma z niego skorzystać. I ostateczną decyzję ma prawo jedynie podjąć sam zainteresowany.
      I jeśli ktoś świadomy swojego stanu zdrowia, wie że nic mu już nie pomoże (i jest to potwierdzone badaniami i opiniami lekarskimi) a stan w jakim się znajduje jest dla niego upokarzający to dlaczego odmawiać mu prawa do odejścia jeśli nie jest to sprzeczne z jego zasadami??

      Usuń
    2. ale większość osób nie wypowie się w tej fundamentalnej kwestii używając mózgu, tylko zasłoni się boską wolą lub autorytetem powszechnej instytucji, jaką jest kościół. Kiedyś miałem szybką wymianę zdań i wskazałem swoje obawy co do mojej sprawności na starość, nie usłyszałem logicznych argumentów przeciw mojej tezie, logicznych porad jak tego uniknąć tylko radę z kategorii Ciocia dobra rada, że nie powinienem tak o tym myśleć i że uprawiam czarnowidztwo. Jaki procent społeczeństwa Twoim zdaniem na tak fundamentalną kwestią życia i śmierci się zastanawia, przygotowuje sobie argumenty za i przeciw. Moim 10 % dorosłych Polaków to będzie sukces, czyli nie jesteś w stanie zmienić istniejącego prawa

      Usuń
    3. wiem ze prawa nie zmienię. zanim się doczekam zmiany (a raczej nie doczekam) to wiele wody jeśli musi jeszcze w Odrze i Wiśle przepłynąć. Ale z drugiej strony nie rozmawiając o tej sprawie stoimy w miejscu czyli się cofamy.
      Nie ogarniam tylko tłumaczenia, że wola boska chce inaczej. Tylko dlaczego narzucać wolę boską osobie, dla której ona nie ma znaczenia (np. ateiście). Dlaczego przez jednych jest odbierane prawo do decydowania o sobie innym na podstawie swojego światopoglądu.
      Niestety nasze społeczeństwo nadal nie potrafi rozsądnie myśleć i niektórzy katolicy uważają, że ze względu na to że ta religia jest większością w kraju to ma prawo narzucić swoje zdanie i myślenie innym.

      Usuń
    4. o zmianie prawa decydują jednostki, to jeden człowiek w Wielkiej Brytanii walczył, aby korona przestała handlować niewolnikami, chociaż wielu na tym świetnie zarabiało, a innych to ani grzało ani ziębiło, to jedna czarna kobieta z racji obolałych nóg usiadła na miejscu przeznaczonym nie dla niej, to jeden senator zmienił nastawienie Amerykanów do niepełnosprawnych. Przy wszystkich tych zmianach pracowało bardzo wielu ludzi, ale to myśląca jednostka była na początku zmian. W Polsce na razie mamy do czynienia z wielkimi zmianami politycznymi, gospodarczymi zmiany obyczajowe pukają do drzwi tylko potrzebują mądrych jednostek. ;)

      Usuń
  7. Czasem taką eutanazję przypomina zostawienie chorego dziadka w szpitalu przez rodzinę, która odwiedza go raz na miesiąc (w najlepszym wypadku) - skazany na ostatnie chwile życia bez bliskich, bez domowego ciepła, traktowany przez personel raz dobrze, raz źle. Najczęściej traktuje się takich ludzi jak ubezwłasnowolnionych, 'nienormalnie myślących', nie pytając nawet o to, czy godzą się na takie traktowanie. Zastanawia mnie gdzie w tej sytuacji odnajdą się obrońcy etyki i moralności?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. A przecież taka osoba mogłaby się godnie pożegnać z rodziną i odejść w spokoju. A nie że później jest lament rodziny.

      Usuń
  8. Prawo decydowania o swoim życiu i śmierci jest jedną z najbardziej fundamentalnych zasad, ogromnie szkoda że tak rzadko jest respektowane w dzisiejszym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Widziałam ten film. Uważam, że jest jednym z najlepszych.
    Wiadomo, że jak ktoś ma pieniądze jest mu o wiele łatwiej, może sobie zapewnić wszystko. Gorzej ma ten, który skazany jest na bliskich, o ile ci wgl wyrażają chęci opieki i o ile nie oddadzą do jakiegoś domu opieki. Osobiście nie wiem jakbym się zachowała będąc tak sparaliżowana jak główny bohater. Eutanazja owszem, ale moim zdaniem powinno być tak, że decyduje ten, kogo jest życie, a nie rodzina, która mimo że chce ulżyć w cierpieniu, może chce też pozbyć się 'problemu'.
    Eutanazja to niestety temat rzeka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale przyznasz, że film dobry i chwytający za serce...
    Pzdr., Jagoda

    OdpowiedzUsuń