Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

czwartek, 10 września 2015

Pan profesór

Jest u nas taki jeden chirurg - mały knypek, mający się za nie wiadomo co. Jakieś pół roku temu (albo w zeszłym roku) zdał PES i teraz jest wielkim chirurgiem. Jak się o coś go zapytać to odpowiada takim tonem, jakby wszystkie rozumy pozjadał. Dlatego jedna z moich pielęgniarek ironicznie nazywa go 'pan profesór'. Najlepszy kolega byłego ordynatora - od kiedy on odszedł to chyba pan profesór musiał przejąć ciężar przypieprzania się do anestezjologów zaraz po intubacji. A nie daj Bóg zapytać go o coś jak operuje. Raz Karolina zapytała go o coś w czasie kiedy jeszcze pole operacyjne mył, to się wydarł na nią: co mi pani głowę teraz zawraca, ja już operuję.

Pan profesór był dzisiaj zmuszony operować pacjenta, którego ja znieczuliłem. Liczyłem, że będzie to prosta przepuklina pachwinowa metodą laparoskopową. Do 12 powinniśmy się wyrobić. Nawet zakładałem, że może być drobny poślizg czasowy, ale i tak byśmy do południa skończyli. Przynajmniej wg mojej kalkulacji.

Ledwo zaczął operować, a już stęka, że pacjent niezwiotczony. Dobrze, niech ci będzie. Dodałem atrakurium. 10 minut później ta sama melodia. Pogłębiłem narkozę, mimo że CMI pokazywało, że pacjent naprawdę głęboko śpi. Minął może z kwadrans, a pan profesór znowu mi jęczy, że nie może operować i mnie to poucza jak mam znieczulać. Postanowiłem zawołać specjalistę, niech przyjdzie popatrzy, może coś poradzi. Przyszedł dr Kowalski. W końcu jest specjalistą, więc niech się wypowie.

Kowalski od siebie za wiele nie dodał. Podkręcił mi sevo, kazał dolać atrakurium i wrócił do siebie. Po godzinie, mając już dość osobistych wycieczek profesóra zadzwoniłem znowu po Kowalskiego. Przyszedł, kazał dodać fentanylu, że może to pomoże i olać chirurgów. Stwierdził, że mógłbym nie dodawać zwiotczaczy i byłoby tak samo. Najwidoczniej pacjent odporny. Pan profesór pozwolił sobie nawet na bezczelny komentarz w stosunku do dra Kowalskiego, co i jego trochę wkurzyło (bo na ogół jest on osobą co olewa sobie takie teksty).

O 13 przyszła Julita.
- A co ty Rafałek tutaj wyprawiasz??
- Pan doktor ma problem ze zwiotczeniem
Julita spojrzała w protokół, bo myślała chyba, że postanowiłem oszczędzić na narkozie i szybko później wybudzić. Z dużym zdziwieniem przeanalizowała moje dowitczanie pacjenta.
- Aż tyle?? 
- Średnio co 15-20 minut.
- Co on pieprzy, że niezwiotczony?

Skoro już nawet Julita się zdziwiła to znaczyło, że po naszej stronie winy raczej nie ma. Jakoś Szymon stał na asyście i nic się nie odzywał.

Zapytałem później naszego profesora z oddziału czy ma jakiś pomysł dlaczego pacjent się wiotczyć zbytnio nie chciał. Profesor nie miał teorii, ale stwierdził, że czasami wystarczy podać 20 ml NaCl. Chirurdzy i tak nie wiedzą co jest w strzykawce, a jak im się powie, że pacjent powinien się poprawić to ich naiwność powoduje osiągnięcie efektu placebo i twierdzą, że już jest lepiej. Muszę to wypróbować.

4 komentarze:

  1. Czy mi się wydaje czy traktujesz chirurgów jak półgłówków? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż strach czytać. Najgorzej jak ktoś rozum(y) pozjada, zawłaszcza swój.

    OdpowiedzUsuń
  3. 0,9%NaCl stosuję dość często- zwiotcza fenomenalnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja 20-50 mg propofolu jak im się nie chce brzuch zamknąć - też działa cuda.

    OdpowiedzUsuń