Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

piątek, 10 sierpnia 2012

"You don't know Jack"

W niedzielne leniwe popołudnie spędzane na wschodniej ziemi postanowiliśmy sobie obejrzeć film. Wybór padł na film oparty na faktach pt. "You don't know Jack".


Fabuła filmu opowiada o amerykańskim lekarzu, który publicznie opowiadał się za prawem do śmierci nieuleczanie chorych osób i był osobiście odpowiedzialny za ponad 100 tzw. zabójstw wspomaganych.

Jack, główny bohater, skonstruował maszynę, która za pomocą jednego pociągnięcia uruchamiała ostatecznie przejście na drugą stronę życia. Film porusza bardzo ważną kwestię czyli eutanazji; tego czy człowiek ma prawo decyzji o zakończeniu swojego życia.

Według mnie, przypadki pacjentów w filmie nie oddają istoty wobec problemu jakim jest świadome zakończenie życia. Były zbyt proste - oczekiwałem, że będą to bardziej wyszukane choroby, gdzie naprawdę nie można już nic kompletnie zrobić i tym pacjentom jedynym wyjściem wydaje się być przejście na drugą stronę. Rzekłbym, że pacjenci nie byli wystarczająco przekonywujący do tego, aby pożegnać się ze światem doczesnym.

Niejednokrotnie słyszałem, że każdy człowiek, tak jak o pojawieniu się na świecie nie ma prawa decydowania o zakończenia swojego życia. Skoro sam zainteresowany nie może podjąć decyzji o swoim końcu, to dlaczego inni mają prawo??

Dlaczego nad osobą leżącą na OIT może zebrać się komisja lekarska i zdecydować czy pacjenta można odłączyć od respiratora (względnie podtrzymywać, aby pobrać narządy), a ktoś świadomy swojej choroby i tego że nie będzie lepiej nie może godnie odejść tylko często musi się męczyć.
W przypadku pacjenta nieprzytomnego ze stwierdzoną śmiercią pnia mózgu nie wiemy czy ta osoba chce umrzeć czy nie (a jednak decydujemy), a w przypadku osoby przytomnej ale np. sparaliżowanej od szyi w dół, świadomej swego stanu i tego jakie są rokowania nie bierzemy pod uwagę jej zdania. U obu tych osób jedyną szansą jest cud, bo współczesna medycyna nie jest w stanie im pomóc.

Jakie ryzyko niesie legalna eutanazja??
Czy należy na siłę podtrzymywać życie osoby, która jest świadoma, że czeka tylko na śmierć??

13 komentarzy:

  1. no poruszasz bardzo ciekawy problem, nad którym się głowi wiele głów co mają przed nazwiskiem prof dr hab. ja nie chciałbym być dla nikogo problemem i jestem całkowicie za eutanazją(oczywiście nie od razu i dlatego bo tak mi się wymyśliło. myślę, że skoro ktoś może nie zgodzić się na leczenie (z rożnych powodów nawet takich, że miałem sen pierwszej nocy szpitalu i był to koszmar) i taką decyzję bierze na swoje sumienie to osoba sparaliżowana też może wybrać, iż nie chce dalej żyć. o ile sprawny człowiek może rzucić się do rzeki albo spić voodką na śmierć o tyle paralityk nie ma takich możliwości... a przecież ciągle się walczy o równe prawa dla wszystkich...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o tym mówię. Równe prawa dla wszystkich.

      Usuń
  2. Niby wszystko się zgadza, też nie chciałabym być zamknięta w ciele/cierpieniu/bezsilności jak w klatce. ALE kto miałby dokonać tego "aktu łaski"? Kto wziąłby to na siebie? Można się zgadzać z eutanazją w określonych przypadkach, ale nie jest to równoznaczne z tym, że samemu byłoby się w stanie zadziałać czynnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego nie miałby to się odbywać w szpitalu?? Podobnie jak orzekanie o śmierci pani mózgu i odłączanie od aparatury. Poza tym to nie lekarz brałby to na siebie. tak samo jak pacjent ma prawo odmówić zabiegu ratującego życie i lekarz nie jest za to obciążony.

      Usuń
    2. Wiesz, niedawno odeszła od nas Babcia, przypadkowo rozpoznany nowotwór i 40 dni życia od diagnozy. Z w pełni sprawnej, energicznej kobiety, w kilkanaście dni stała się zależna od nas. Potem coraz mniej sprawna fizycznie w ostatnich dniach już prawie się nie ruszała, miała take obrzęki, że aż wierzyć się nie chce. Nie jadła, nie piła - kroplówka za kroplówką leciała, też z powodu zaburzeń elektrolitiwych. W osatnich dniach kontakt pogarszał się z godziny na godzinę. A my wszyscy wkoło - wszyscy lekarze, widząc Jej cierpienie życzyliśmy żeby odeszła szybko (nie mieliśmy wątpliwości, że tak będzie). Kto miałby podjąć decyzję? Pomijając, że bez Jej świadomej zgody nie dałoby się zrobić NIC. To jest ciężki temat, pełno jest niestety możliwości nadużyć gdy eutanazja staje się opcją legalną...

      Usuń
    3. w jaki sposób miałoby dochodzić do nadużyć?? jak nie ma zgody pacjenta to wykonanie eutanazji jest w tym momencie przestępstwem.
      poza tym można już dzisiaj złożyć oświadczenie o nieprowadzeniu uporczywej terapii, kiedy szkody przewyższają zyski.
      A co powiesz na to że przy orzekaniu śmierci pnia mózgu nikt nie pyta pacjenta o zgodę, a odłącza się go od aparatury.

      Usuń
    4. No nie siedzę w temacie, ale w Holandii było sporo spraw o namawianie do eutanazji czy też wykonywanie jej w sytuacjach, w których nieodwracalność choroby była dyskusyjna - to w kwestii nadużyć. Uważam, że przy podejmowaniu decyzji o eutanazji duże jest ryzyko podjecia jej pod wpływem złych przesłanek (np. aby nie byc dla rodziny ciężarem). Zgoda więc zgodzie nierówna...
      Co do orzekania o śmierci pnia mózgu to mylisz pojęcia - co to w ogóle ma wspólnego z eutanazją? To jest "zwykłe" stwierdzenie zgonu przy zachowanej akcji serca, więc kogo chciałbyś pytać o zgodę? Jak umrzesz to przed wypowiedzeniem sakramentalnego "godzina zgonu" ktoś zada Ci pytanie, czy wyrażasz na to zgodę? Obecna wiedza medyczna uznaje, że jeśli mamy śmierć mózgu to człowiek nie żyje, nie ma tu w ogóle o czym dyskutować...
      To samo z uporczywą terapią - co ma jedno do drugiego? W uporczywej terapii człowiek jest umierający. Odstąpimy - umrze. Naturalnie i bez jakichkolwiek dylematów moralnych (podaj przykład jakiegokolwiek państwa gdzie odstąpienie od uporczywej terapii jest karane pozbawieniem wolności - no nie ma). Bo to nie ktoś (czy chory, czy lekarz, czy inne osoby) decyduje o śmierci tylko naturalny przebieg choroby do niej prowadzi. Za uporczywą terapię i w Polsce i w świecie były wyroki. I rozumiem to w 100%.

      Usuń
    5. Zarówno w przypadku osób poddających się eutanazji jaki i śmierci pnia mózgu nie można nic zrobić (jedynie liczyć na cud), więc po co przedłużać?? W przypadku osoby poddającej się eutanazji może ona sama zdecydować czy chce kontynuować życie, a w przypadku osoby ze śmiercią pnia mózgu ta osoba sobie nie może zdecydować.
      W kwestii dyskusyjności choroby wobec eutanazji też jest jasno określone że nie może jej być. Tak samo jak musi być bezdyskusyjna "śmierć pnia mózgu".

      Usuń
    6. Jak dla mnie gmatwasz i w ładny sposób starasznsię ominąć fakt, że osoba u której stwierdzino śmierć pnia mózgu JUŻ nie żyje. Nie ma więc żadnej analogii między tym a eutanazją.
      Świat nie jest czarno-biały co starasz się udowodnić, nie da się powiedzieć, że eutanazja jest zła czy dobra, jest cala masa odcieni szarości. Co pisałam o tym że czasem eutanazja byładokonywana u chorych z dyskusyjną nieodwracalnością choroby nie było figurą retoryczną, to fakt. Więc nie ma o czym dyskutować. Gdy eutanazja staje się legalna to powoli niestety też różne granice się zacierają, decyzję podejmuje się szybciej (co jest naturalne).
      W Polsce eutanazje też są wykonywane, wbrew pozorom częściej niż Ci się wydaje. A nawet jeśli sprawa trafia do Sądu to (przy odpowiednim materiale dowodowym) wymierzana jest minimalna kara (2 lub 3 miesiące) lub w ogóle odstąpienie od kary. I bez szerszej debaty na ten temat się da.
      Żeby była jasność, ja jestem warunkowo za eutanazją, uważam, że w ściśle określonych przypadkach jest ona dobrym rozwiązaniem (sztandarowym przykładem są dla mnie chorzy na ALS np. podpięci przez kogoś nadgorliwego do respiratora). Dobra opieka paliatywna to jest to na co bym stawiała- możliwości są ogromne. Gdy pacjent (dobrym przykładem będzie rak trzustki) czeka już na śmierć można zapewnić mu brak bólu, odpowiednie leczenie psychiatryczne plus taką ilość snu jaką sam będzie chciał. Sama widziałam pacjenta, szefa duzej korporacji na którego choroba niwotworowa spadła jak grom z jasnego nieba. Dosłownie błagał i śmierć. Zagwarantowano Mu to co pisałam wyzej, spał po 20h na dzirn a pozostałe 4 mógł spędzić na odwiedzinach znajomych, oglądaniu ulubionych filmów itp. Sam mówił, że jest szczęśliwy.

      Usuń
    7. Oczywiście, że świat nie jest czaro-biały. Jak ktoś chce sobie żyć i spać po 20h to proszę bardzo, nikomu nie zamierzam odbierać takiej szansy- ja jednak tak bym nie chciał, bo przez te pozostałe 4 godziny wcale nie czułbym się jak nastolatek. Są osoby co tak nie mają siły czekać na śmierć (bo jednak dla niego to męka, dla rodziny, a już nie wspomnę o kosztach) i woleliby spokojnie pożegnać się ze światem.
      I wcale nie uważam, że eutanazja powinna być "na żądanie". Każdy mógłby mieć prawo sobie jej zażyczyć, ale o jej prawidłowości powinien orzekać specjalistyczny zespół.
      I w przypadku śmierci pnia mózgu jest również bardzo wiele kontrowersji i to wcale nie jest takie jednoznaczne że pacjent już nie żyje.

      Usuń
  3. problem niezwykle ważny... kiedyś o tym rozmawialiśmy z moimi "dzieciakami" po analizie filmu "Za wszelką cenę"... nie zazdroszczę Wam podejmowanych wówczas decyzji, choć osobiście uważam, że każdy powinien mieć prawo zdecydować. dla mnie poniżające byłoby żyć na czyjś koszt, być udręką dla opiekuna...

    z innej beczki natomiast - pewnie bawią Cię wymyślne scenki szpitalne w filmach. nie pokuszą się w wielu przypadkach nawet o konsultacje medyczne:P

    pozdrawiam ciepło. /k. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego jestem za eutanazją. Każdy ma prawo zdecydować o sobie. Tak samo jak ma prawo odmówić terapii.

      Usuń
  4. Witam, czy mógłbyś mi podać Twojego maila? Ponieważ mam parę pytań dotyczących studiów medycznych. Jeśli nie chcesz podawać na blogu tu jest mój mail: Patrizzzia99@gmail.com
    Będzie mi bardzo miło jeśli odpiszesz ;)

    OdpowiedzUsuń