Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Dzieci

Sezon pediatryczny uważam za rozpoczęty.

Na święta miałem ambitny plan delikatnego rozpoczęcia nauki do egzaminu z pediatrii. Przed świętami zaopatrzyłem się nawet w podręcznik i skrypt do pediatrii. Skończyły się święta, był sylwester, a plan nauki jest jeszcze bardziej ambitny :]

Termin egzaminu jeszcze nie znany, muszę pójść jutro i się umówić, ale planuję zdawać w okolicach 16-17 stycznia.

Egzamin dotyczy zagadnień, które były poruszane na zajęciach przez ostatnie 3,5 roku (dla porównania we Włoszech pediatria trwa tylko pół roku). Zagadnień nie brakuje, bo jest ich około 270. Znajdują się pytania trudne i trudniejsze z każdego działu (neonatologia, kardiologia, nefrologia etc). Podzieliłem sobie je na kolejne 14 dni nauki, po kilka pytań z każdego działu na dzień. Na początkowe dni po około 25-30 pytań. Na kolejne trochę mniej, abym miał też czas na powtarzanie i ewentualne uzupełnianie tego co nie zdążę zrobić, bo poślizg czasowy będę mieć na pewno.

Nie preferuję nauki np. dziś robię całą kardiologię dziecięcą, bo wszystko zaczyna mi się mieszać, dlatego na każdy dzień są pytania z każdego działu (oczywiście i tak będzie mi się wszystko mieszać). System takiej nauki przerabiam od IV roku i przyznam, że jest bardzo skuteczny.

Opinie starszych kolegów o moim egzaminatorze też już posiadam. Profesor nie posiada ulubionych pytań, ale też nie rzuca betonowych kół ratunkowych. Losuje się cztery pytanka i się odpowiada (dzień wcześniej jest egzamin praktyczny, z którego ocena jest także brana pod uwagę). Doczytałem się też w tych opiniach, a właściwie nie doczytałem, żeby kogoś oblał (na ocenie mi za bardzo nie zależy, abym tylko pchnął egzamin z dzieciaków do przodu) lub też odsyłał na inny dzień, co mnie pociesza.

8 komentarzy:

  1. Gratuluję samozaparcia i trzymam kciuki za uskutecznianie planu, bo sam jestem raczej leniem, który nie uczy się, dopóki nie stwierdzi "no kuwa, jak dzisiaj nie zaczne, to obleje na pewno!" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. oo, Ty będziesz się uczył a ja będę miał ferie wtedy :P fajna perspektywa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. później ja będę mieć ferie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Imponuje mi nauka według ścisłego planu, nie powiem. Też tak się kiedyś nauczę! A tymczasem zarwę nockę przed kołem po raz kolejny...^^

    OdpowiedzUsuń
  5. mi też taka nauka imponuje, dlatego mam nadzieję, że kiedyś mi się uda :D
    bo mój plan już dziś się posypał :P
    ale może to dlatego, że nie mam jeszcze terminu egzaminu. Jak widzę kartkę w kalendarzu że mnie czas goni to bardziej mnie to mobilizuje :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja na dobrą sprawę to tak porządnie, to uczyłem się przed egzaminem klasyfikacyjnym z chemii w ostatnie wakacje. Zaliczyłem, ma się rozumieć ;). Teraz czeka mnie matematyka, a z tym będzie ciężko...
    Nie wyrobiłem sobie nawyku uczenia się i myślę, że to jest ten ból i jeszcze jestem leniem :D.
    Ale co tu o mnie, życzę powodzenia z pediatrią ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uczą mnie na terapii, żeby planować każdy dzień. Rzeczywiście pomaga, choć czasami plany szlag trafia.
    Gratuluję planów i mam nadzieję, że uda Ci być konsekwentnym i ... zdarzenie z sylwestra nie będzie miało aż takiego wpływu na realizację planów.
    Życzę Ci, by się udało i będę śledził codziennie bloga, co rzadko mi się zdarza. :)
    tylko ciiiiii. nie mów nikomu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja miałam w planach się przez święta uczyć na biochemię, ekologię itd, ale NIC z tego nie wyszło :} Teraz sobie napisałam wielką, żółtą, świecącą kartkę z terminami 6 egzaminów, które mam i za każdym razem jak na nią spojrzę słyszę takie ciche tykanie zegara, co mnie mobilizuje trochę bardziej :)

    Podziwiam, że potrafisz "odrobić" sobie plan, mi to zawsze bierze w łeb, jak sobie postanowię, że dzisiaj to, a jutro tamto, Zawsze się znajdzie coś ciekawszego do roboty :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń