6 lat ...
54 miesiące studiowania ...
5 miesięcy praktyk wakacyjnych ...
12 sesji egzaminacyjnych ...
niezliczona ilość kolokwiów i zaliczeń ...
mnóstwo imprez, spotkań towarzyskich, rozmów do rana...
minęło ...
I skończył się najlepszy okres w życiu. Teraz już zostaje tylko codzienna rutyna do emerytury.
Kiedy na I roku zobaczyłem plan studiów, jakie będę miał fajne (i niefajne przedmioty) to byłem taki uradowany. Gdy dostałem Indeks umiejętności praktycznych to po przejrzeniu każdej strony cieszyłem, że po studiach będę potrafił zrobić tyle fajnych rzeczy - od prostych zastrzyków i mierzenia ciśnienia, poprzez różne badania aż do samej reanimacji. Rzeczywistość pokazała, że wiele rzeczy mam podbitych, a to ile potrafię z tego wykonać samodzielnie to inna bajka. Najważniejsza jest pieczątka i papierek.
Trochę zawiodłem się na tych studiach. Obecnie jest to przerost formy nad treścią - dużo szczegółów, mało ogółów. Dziś już się nie studiuje tak jak kiedyś. Zazdroszczę starszym lekarzom kiedy oni opowiadają o swoich studenckich czasach. Zabrakło mi wykładowców, którzy byliby pasjonatami medycyny. Którzy nie tylko uczyliby swojego przedmiotu, ale jednocześnie dawali cząstkę siebie, aby ją przekazać dalej. Dla których chciałby się być na każde zajęcia przygotowane i chłonąć każdą informację jaką mówią.
Przez 6 lat spotkałem tylko trzech profesorów, którzy byli prawdziwymi mistrzami medycyny. Niestety jest to gatunek ludzi na wymarciu. Dzisiejszy młody profesor odbiega od wzorca jaki miałem w głowie, kiedy pierwszy raz zasiadłem na sali wykładowej. Kiedyś profesor był wielkim człowiekiem, najmądrzejszym... dzisiaj jest osobą z duża ilością publikacji, tytułów, na ważnych stanowiskach w towarzystwach naukowych - oczywiście nie kwestionuję wiedzy jaką posiadają, ale niestety ja do obecnych profesorów nie czuję takiego respektu.
Dzisiejsi wykładowcy nie mają nic wspólnego z nauczycielem i nauczaniem. Są tylko zatrudnieni na stanowisku nauczyciela akademickiego, ale ich przygotowanie pedagogiczne do tej roli jest niestety zerowe.
Dzisiejsi wykładowcy nie mają nic wspólnego z nauczycielem i nauczaniem. Są tylko zatrudnieni na stanowisku nauczyciela akademickiego, ale ich przygotowanie pedagogiczne do tej roli jest niestety zerowe.
Same studia nie były jakoś nadzwyczajnie ciężkie. Spodziewałem się, że będzie gorzej, a było lepiej niż można było sobie wymarzyć. Oczywiście były momenty ciężkie i cięższe, trudne i trudniejsze, ale były też łatwe i łatwiejsze. I tych ostatnich chyba było najwięcej i je najbardziej pamiętam. Parę dni temu w komentarzach mogłem przeczytać jak na innej uczelni jest ciężko i źle. Uczelnia uczelni nierówna, ale nie wierzę, że nagle może być jakaś wielka przepaść, że na jednej można sobie pozwolić na luz i mieć wszystko do przodu, a na drugiej zakuwa się od rana do nocy i ludzie sobie kłody pod nogi rzucają. Wyścig szczurów jest i każdy bierze w nim udział. Ja też na niektóre osoby nie mogłem już patrzeć, a pewnie też niejedna nie mogła znieść mojego widoku, ale nie dramatyzujmy. Fajnie było przez te 6 lat.
Ostatecznie podsumowując:
Najfajniejszy rok: IV (wykluczając Erasmusa)
Najgorszy rok: III
Ulubione przedmioty: chirurgia, interna (niektóre działy), prawo medyczne, otolaryngologia, anestezjologia
Przedmioty ciężkie, ale przyjemne: anatomia, fizjologia, patofizjologia, neurologia
Najgorsze przedmioty: biologia, mikrobiologia, diagnostyka laboratoryjna
Przedmioty, które nie wiem po co były: biochemia, higiena, medycyna nuklearna
Najmilej wspominane egzaminy: medycyna sądowa, ginekologia, choroby zakaźne, medycyna rodzinna
Najdłużej uczyłem się do: farmakologia, dermatologia, psychiatria, pediatria
Najkrócej uczyłem się do: medycyna sądowa, patomorfologia, medycyna rodzinna
Najlepsze praktyki: interna po III roku, chirurgia po IV roku
A teraz cieszymy się wakacjami xD
Przedmioty ciężkie, ale przyjemne: anatomia, fizjologia, patofizjologia, neurologia
Najgorsze przedmioty: biologia, mikrobiologia, diagnostyka laboratoryjna
Przedmioty, które nie wiem po co były: biochemia, higiena, medycyna nuklearna
Najmilej wspominane egzaminy: medycyna sądowa, ginekologia, choroby zakaźne, medycyna rodzinna
Najdłużej uczyłem się do: farmakologia, dermatologia, psychiatria, pediatria
Najkrócej uczyłem się do: medycyna sądowa, patomorfologia, medycyna rodzinna
Najlepsze praktyki: interna po III roku, chirurgia po IV roku
A teraz cieszymy się wakacjami xD
stopień ciężkości studiów zależny od nastawienia studenta, jeżeli coś się lubi to nawet książkę co ma kilkaset stron czyta się z uśmiechem na twarzy. jeżeli ktoś chce być lekarzem to studia nie są trudne, ale jeśli ktoś musi być lekarzem to studia są ciężkie i trudne.
OdpowiedzUsuńKilkaset stron czyta się w jeden wieczór :P
Usuńa rano nic nie pamiętasz :P
Usuńno chyba Ty :P
Usuńja wszystko nawet bibliografię:P
Usuńi indeks i spis treści :P
Usuńod tego zaczynam każdą książkę medyczną wkuwać :D
Usuńja od adresu wydawnictwa i numeru wydania :]
Usuńpóźniej autorów w kolejności wypisanej i w kolejności alfabetycznej, a czasami jeszcze wg 3 literki nazwiska - jeśli książka ma mniej niż 1000 stron :]
no dobraaaa, przebiłeś mnie ja tak nie umiem :P
UsuńRafale ( o ile mogę pisać przez "Ty" ) no ja Cię proszę, właśnie czeka mnie III rok a Ty tutaj, że najcięższy... Zupełnie serio - bardzo Ci dziękuję za wyczerpujące opisy kolejnych lat na naszej uczelni, lepiej wiedzieć co mnie czeka, choć pewnie ilu studentów tyle opinii, to warto je zbierać a z czasem samej zweryfikować. Gratuluję wytrwałości, zaangażowania, trzymam kciuki za sukcesy w pracy i czekam na opisy życia po studiach a tymczasem udanych wakacji! :)
OdpowiedzUsuńBo III był beeeee.... ale później już był fajniej
UsuńOgólnie to najgorsze są 3 pierwsze lata i później 3 ostatnie ;]
eee ta rutyna to nie taka rutyna bo zajebisty czas przed Tobą :)
OdpowiedzUsuńale już nie będzie rano stwierdzenia: "pier*** nie idę na zajęcia, może ktoś mnie wpisze na listę, a jak nie to kiedyś tam odrobię" :D
Usuńja już widziałem a właściwie słyszałem tekst pier*** nie idę na odział - więc dasz radę :)
Usuńwlałeś otuchę w moje serce;) rzygam 3. rokiem, który miał być u nas fajny, jeszcze tylko rozprawię się we wrześniu z mikrobami (pobili rekord - uwalili 66% roku) i mam nadzieję, że będzie już tylko przyjemniej;)
OdpowiedzUsuńz lekka drażniące jest mówienie, że studia to najelpszy okres w życiu. A kto niby zabrania robić to co się lubi, gdy już te studia się skończą? Ba, można nawet robić to niekiedy za fajną kasę.
OdpowiedzUsuńniby tak, ale na studiach nie czuło się takiej odpowiedzialności, że jest się dorosłym
UsuńSzanowni Panowie Przedmówcy mają ode mnie równo po jednym głosie. Po studiach można żyć z zarabiania na tym, co się lubi. Ale na studiach dużo z nas ma (sorry erjot: miało!) ochronny parasol, którego brakuje w tej pieprzonej "dorosłości", której nie ogarniam... PS. Pozdrawiam.
UsuńNo właśnie ten parasol... albo żeby mieć chociaż kaptur :]
UsuńTak, tak, zleciało jak z bicza strzelił! A po dyplomie, panie, to już z górki... ;-)))
OdpowiedzUsuńJak dobrze pójdzie to mając 67 lat wiek emerytalny będzie podniesiony do setki to dłużej popracuję :P
UsuńLiczby w podsumowaniu robią wrażenie :D I możesz sobie pogratulować, że ten czas nie został zmarnowany, a zaowocuje w X jeszcze bardziej wartościowych lat ;)
OdpowiedzUsuńOby :D
Usuńno to studia minęły, czas do roboty się brać kolego erjota :P :D
OdpowiedzUsuńehh... ja nie jestem chyba stworzony do pracy :P
UsuńBardzo celne podsumowanie, mógłbym się pod nim podpisać, mimo że kończę studia za rok.
OdpowiedzUsuńSmutne, ale prawdziwe, że obecnie studia medyczne nie przygotowują nas do pracy, nie służą temu testy na egzaminach sprawdzające jedynie wkucie szczegółów a nie rozumienie podstaw, nie ma relacji uczeń-mistrz, tak przecież potrzebnej, wszędzie bylejakość i olewanie, nikt nie weryfikuje co praktycznie zrobić potrafi student (począwszy od porządnego badania fizykalnego, na RKO kończąc), wszystko tkwi w poprzedniej epoce.
Życzę powodzenia, wykorzystaj ostatnie wakacje w życiu *tak długie* i nie jest prawdą że studia to najlepszy okres w życiu *bo dlaczego niby miałby nim być?*.
Pozdrawiam z W-wy
Oczywiście, że najlepszy. Jak do tej pory lepszego nie było :)
Usuńoj tam rutyna ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam, podziwiam i jeszcze raz podziwiam ! :) I gratuluję wszystkich osiągnięć .
OdpowiedzUsuńA jaki był początek ? Jak matura ? Nie bałeś się,że się nie dostaniesz ? I jak sobie z Biologią poradziłeś ? ; ))
Zawsze jest obawa, że można się nie dostać. Grunt to pozytywne nastawienie. A co do biologii to czemu miałbym sobie nie poradzić. Matura to specjalnie trudnych nie należy :)
UsuńZaskakujesz mnie na każdym kroku . Twoje pozytywne myślenie i wszystko ;) Matura łatwa powiadasz?! to zapisuję się do ciebie na e-korki ;DD
UsuńAAA.. A Blog GENIALNY!
UsuńOczywiście, że matura jest prosta. 3 lata się do tego przygotowujesz. I jeśli po 3 latach jest to egzamin trudny do zdania (biorąc pod uwagę śmieszny próg procentowy aby maturę zdać), to medyczna dla takiej osoby nie jest dobrym miejscem. Tutaj taki egzamin z anatomii to może być cięższy niż pięć rozszerzonych matur razem wziętych :]
UsuńA co teraz robisz? Gdzie pracujesz? Jaka specjalizacja? Co u Ciebie? ;)
OdpowiedzUsuńIle miałeś % na maturze z biologii i chemii i jaką średnią ?
OdpowiedzUsuńTyle aby się dostać na studia :]
UsuńU mnie lata studiów to był najlepszy okres w życiu ;)
OdpowiedzUsuńNie inaczej :)
UsuńDzięki za wpis :) Ja w październiku dopiero zaczynam studia lekarskie, ale mam nadzieję, że dam sobie radę. Odkąd pamiętam chciałam zostać lekarzem i robiłam wszystko aby dostać się na wymarzone studia. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń