Z okazji piątku wybrałem się polansować. Jakiś nowy klub we Wrocławiu otworzyli to poszedłem sprawdzić co to za przybytek rozpusty. Lokal Stardust się nazywa (w miejscu dawnej Szuflady). To że głupia nazwa to sami przyznać możecie:P Miały być jakieś orientalne pokazy, fikołki i inne koziołki - czy były to nie wiem bo nie doczekałem.
Przyjechaliśmy bladym zmierzchem, bo już koło 23. Rafałek ze swoimi dziewczynkami był na liście fejsbookowej gości, więc wstęp mieliśmy za free. Proszę Państwa no robota głupiego - jest lista alfabetyczna wg imienia, a przy wejściu pytają się o nazwisko. I biedna pani selekcjonerka razem z ochroniarzem co nie wiadomo czy literki zna szuka mnie i szuka. Wiecie to taki szpanerski klub to się wygwiazdorzyłem, obuwie wyjściowe ubrałem, a i koszulę wyprasowaną też przydziałem (co i tak zwykłem robić). Już raz w stolicy byłem w klubie na Jasnej (nie wiem czy nadal jeszcze istnieje, podobno nie) co selekcja jest i nie każdy sobie wejdzie. Oczywiście Wrocław gorszy być nie może i po paru latach dorobił podobnego miejsca. Ale za to po czerwonym dywanie wchodziliśmy (i wychodziliśmy również:P).
Wbiliśmy do środka. Nie powiem, bo klubik ładny, w kolorach bieli to i ja w czarnej koszuli widoczny byłem. Zaraz po zostawieniu odzieży wierzchniej w szatni... przepraszam wróć w garderobie, dostaliśmy od kelnerki wejściowego drinka. Zaskoczony pozytywnie, bo drink był alkoholowy, i to bardzo, aczkolwiek do zbyt smacznych nie należał. Za darmo był to wybrzydzać nie można :P
Me gusta !! :)
Me gusta !! :)
Na wyjście do owego klubu namówiła mnie Paula. Rzekomo taki fajny jest, bo jacyś didżeje z Ibizy tam puszczają muzykę. Ja takie klimaty lubię to stwierdziłem, że bawić będę się wybornie zapewne. Didźejów z Ibizy proszę państwa nie było. Tiesto ani Dawid z Getta nie przyjechał... ale ceny to imprezową wyspę mi przypominały.
Może ja i nie dorosłem do takich miejsc, ale jeśli kiera północy parkiet jest pusty to coś tu nie halo... i nie chodzi o haloperidol :P Ludzi już trochę przyszło, niektóre panie to chyba prosto z solarium nawet, inne to prosto spod latarni. Z Paulą myśleliśmy żeby rozkręcić to sztywne towarzystwo, ale muzyka nam jeszcze przeszkadzała. Po szybkich konsultacjach postanowiliśmy zmienić miejsce i wybraliśmy Domówkę. Do tej pory została mi na ręce pamiątkowa piecząteczka.
Może i ja należę do prostych ludzi, ale tam to przynajmniej była impreza. Melodie z lat różnych, nawet gimnazjum mi przypominały. I tyłkiem pokręciłem do Macareny, do Coco Jambo a i Taniec Kuduro też leciał. Dziękować niebiosom za to że Ruhanny nie słyszałem. W tzw międzyczasie robiliśmy sobie wycieczkę po rynku do pijalni wódki.
Drodzy Czytelnicy, znajoma osoba na barze to zło. Po znajomości dostaliśmy coś specjalnie mocego - Kinder Bueno, czyli orzechówka z dodatkiem mleka. No wchodziło jak woda, waliło jak cegła. I tak kilka rundek zrobiliśmy, to impreza już totalmente była rewelacyjna.
Jak zauważyłem to do Domówki przyszło wiele osób kogoś wyrwać. Ja zrobiłem odwrotnie (zupełnie niechcący) i przyszedłem już z wyrwanymi czterema niewiastami urody cudnej. A co!! Czwórkę dostałem to z czterama damami przyszedłem xD Ta zazdrość innych z jakimi to ja uroczymi dziewczętami sobie baluję działała na mnie pobudzająco xD Muszę chyba coś w sobie mieć, nie?? No ale co się dziwić, ja chłopiec urody przecudnej jestem (o czym już wiele razy wspominałem i zaprzeczać nie ma sensu:P) to i z koleżankami urody równie cudnej się wyginałem :P O wyznawaniu miłości przez jedną to już nie wspomnę :P Mi to się zawsze musi coś trafić... taki romantyk ze mnie xD
Pamiątkowa foteczka z klubu też oczywiście jest. Jak zawsze Paula musiała wsadzić swoją głowę i zasłonić moje lico. Dobrze, że fotograf był ogarnięty i zrobił nam ponownie słit zdjęcie.
Nad ranem oczywiście z Paulą mieliśmy wzruszającą pogawędkę pod pręgierzem, jak to w życiu mamy źle... bo to że mamy to fakt niezaprzeczalny :P Nie ma to jak przypływ poimprezowy szczerości xD
Ej głowa mnie boli :]
Trochę pokory, please! Lubię Twój blog, ale ostatnio zaczynasz się powtarzać, z tym iż przecudnej urody jesteś;) przyjęliśmy już do wiadomości. Pozdrawiam i gratuluje kolejnych zdanych egzaminów. A.
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba o niektórych rzeczach przypomnieć, aby nikt nie zapomniał :P
Usuńa za gratulację dziękuję :))
Uwierz, ze przy tej częstotliwości się nie da ;] Ale co mnie interesuje ( w kwestii swej niedalekiej przyszłości). Jak to jest, że non stop imprezujesz, a dostajesz tak dobre oceny z egzaminów. Tak szczerze, czy to jest kwestia Twej niebywałej mądrości, czy też egzaminy na VI roku są łatwiejsze i mniej czasu potrzeba, aby się do nich przygotować. przyznam, że melanżuję równie często, dużo wyjeżdżam, ułomności większych nie stwierdzono, ale potem mam taki zapie...l w wyniku którego zdaje na 3 w porywach 3+. piątki to ocena zupełnie nieosiągalna albo tylko dla nielicznych. Nie wiem, może to kwestia uczelni. zawsze tak dobrze Ci szło.? Miłego popołudnia ;) A.
UsuńBo To nie do wiadomości, tylko do oglądania jest, że tak pięknego i mądrego kolegę (z zazdrości :P) wesprę ;)
Usuńegzaminy egzaminami, uczelnia uczelnią, a mnie się wydaje, że to wszystko jest też kwestią dobrej organizacji czasu ;)
Usuńi można wszystko, bo ma się TO coś, c'nie Rafał?
No właśnie. Kwestia organizacji. Przy nauce do egzaminu planuję sobie wcześniej każdy dzień, rozkładam jakoś materiał na fragmenty. Czasami to wychodzi bardziej, a czasami mniej. Jak trudny egzamin to siedzę i się uczę i o imprezach nie myślę (jak przed pediatrią). Ale jak partia materiału jest mniejsza to można sobie pozwolić na odrobinę rozrywki xD
UsuńNa VI roku trudność jest mniej więcej taka sama jak na innych latach, ale to też zależy od asystentów, przedmiotu, samego zainteresowania, formy egzaminu etc.
Co do mojej niebywałej mądrości to jest to przesada. Orłem na studiach to nie byłem. Były poprawki kolokwiów, zaliczeń, były pały w indeksie, był też egzamin komisyjny. Były też i piątki, i tróje. I fakt, że na początkowych latach poziom oceny 5 był dla mnie płaszczyzną nieosiągalną :] Od końcówki III roku to się nieco zmieniło, że dostawałem lepsze oceny niż tylko minimalne 3. Może dlatego że zaczęły się zajęcia kliniczne, a nie tylko sama teoria. Ale jednak trzeba też nauczyć organizacji czasem :))
Dziękuję za satysfakcjonującą odpowiedź :) no właśnie chyba muszę "wrócić na ziemię" i solidnie przysiąść, w przeciwnym razie będę zmuszona uczynić to w sierpniu xD no i zazdroszczę jak najbardziej że możesz imprezować już z czystym sumieniem, a ja mam przed sobą jeszcze kilka egzaminów do końca czerwca i rozrywkę muszę sobie dawkować :D byle do lipca... A.
UsuńNo ja mam jeszcze dwa egzaminy, więc nie takie czyste sumienie :P
UsuńStardust, gwiezdny pył... Mnie tam się podoba ;)
OdpowiedzUsuńKoszulę zwykłeś prasować, czy zakładać? :P [bo można prasować komuś, a samemu... :P]
Prasuje Mama :)) Ja zakładam i brudzę :P
UsuńEj, w każdym mieście są takie fancy miejsca, gdzie ludzie się lansują. W poznaniu jest to SQ i Słodownia, do których chodziłem swojego czasu w kilkanaście osób żeby porobić wiochy na parkiecie. Obok nas kręciły dupkami paniusie ,a faceci stali w kółku wokół niego i gibali się w rytm muzyki z piwem w jednej i z fajką w drugiej łapie.
OdpowiedzUsuńAch, to były czasy :P
Teraz z fajką się nie pogibiesz :P
UsuńAle fakt że czasami niezła zabawa jak się taką wiochę porobi xD
miło poczytać o tym, że inni studenci medycyny imprezują, a nie się uczą :D zawsze to coś nowego niż wieczne biadolenie 'ojej, tyle tego mam, że muszę ryć 68 h dziennie..' :p
OdpowiedzUsuńa ja już wiem, dlaczego często piszesz, że przecudnej urody jesteś i zgrabny tyłek masz - otóż, żeby naiwne kobiety wchodziły na bloga w oczekiwaniu na jakieś zdjęcie! :D
Trzeba korzystać z ostatnich chwil studenckich uroków xD
UsuńA zdjęć to raczej nie będzie:P
Grunt to pewna doza dystansu do siebie i do świata i można w co drugim zdaniu o swej cudowności pisać, a co! ;)
OdpowiedzUsuńCo do miejsc gdzie ludzie się lansują, omijam szerokim łukiem, bo tam nie ma nigdy sensownej imprezy, a lokali takich w Krk trochę mamy, na szczęście ilość tych normalnych je równoważy :)
A co do znajomych za barem, to zależy, bo równie szerokim łukiem omijam knajpę gdzie w wakacje mój luby za barem stoi - takie ma wakacyjne hobby i nikt mu tam nie wierzy, że w tym roku medycynę kończy! :D bo w pewnym momencie imprezy to mogę sobie już na alkohol tylko popatrzeć z daleka :D
Otóż to ;))
UsuńJeśli powstawałby serial kręcony we Wrocławiu (takie skrzyżowanie Klanu, Julki, Galerii, Majki, itp, itd), i byłby tam potrzebny wątek studenta medycyny, który nie tylko zajmuje się studiowaniem, ale ma ciekawe życie, to czy zgodziłby się zagrać rolę?:)
OdpowiedzUsuńTo zależy kto miałby być moim partnerem xD
UsuńI jeszcze jedna prośba.... czy jest szansa, żeby nie wpisywać tych kulfonów zabezpieczających przed spamem przy publikowaniu komentarza? Często komentuję z komórki ta tam ledwo można to odczytać :))
OdpowiedzUsuńA to można jakoś wyłączyć?? jak tak to nie ma problemu :))
UsuńBlogger (pulpit nawigacyjny, projekt) --- Ustawienia (po lewej stronie) --- Posty i komentarze (po lewej stronie) --- sekcja Komentarze --- opcja "Włącz weryfikację obrazkową".
UsuńDziękować :))
Usuńtrzeba odrobiny epikureizmu wnieść do życia. orkiestra grać, bawimy się i... carpe diem! ;)
OdpowiedzUsuńgratuluję ostatniej czwórki - to za okulistykę czy za oczy [ładne]? ;p
Za ładne oczy to było zalicznenie (http://erjota-zzyciastudenta.blogspot.com/2012/03/na-piekne-oczy.html)
UsuńA egzamin był prawie samodzielnie rozwiązany:))
no nie, Ty chyba zawsze jesteś zadowolony z siebie. ;p
OdpowiedzUsuńi pewny swych wdzięków. :D
zizu
Prawie :P
Usuńprawie robi wielką różnice. ;p
Usuńzizu
No właśnie :P
Usuń' No ale co się dziwić, ja chłopiec urody przecudnej jestem ' - nie ma to jak samo uwielbienie :D
OdpowiedzUsuńChoć wiem, że Rafał jest piękny w środku i na zewnątrz też, to wybaczcie, że się tak w środku nocy wtrącę, ale nie mogę się nadziwić, że nikt nie dostrzegł u Niego autoironii, wszyscy zaś widzą samouwielbienie? A choćby może nawet pół na pół, to wydaje mi się, że źle odczytano intencje :)
UsuńBrawo dla tego Pana :)) !!
UsuńKlub na Jasnej został reotwarty w ten weekend w byłym el presidente. Na jasnej natomiast w miejscu gdzie niegdyś był klub na jasnej, jest teraz branżowy hunters, też na jasnej by było jasne:)
OdpowiedzUsuńJa w ówczesnym klubie na Jasnej byłem raz... 5 lat temu... mam sentyment do tego miejsca bo miłość tam poznałem:))
UsuńPóźniej jak byłem w stolicy to zwykle bywałem na E.Zoli - nie raz siedziałem tam do białego rana xD