Nauka do egzaminu jest w pełnym zaawansowaniu. Najbardziej do gustu przypadło mi prawo medyczne (w przeciwieństwie do klasycznej medycyny sądowej). Zauważam, że studenci prawa też mają ogromną ilość materiału do wyuczenia. W medycynie można czasami coś przez logikę wywnioskować, a tutaj albo się wie na ile można trafić do więzienia albo nie. W dodatku niejednokrotnie można znaleźć sprzeczności w prawie, do których nie wiadomo jak się odnosić.
Czasami też pojawiają się trudno ze zrozumieniem tego o czym mówią paragrafy. Język prawniczy nie jest wcale taki prosty jak. Ustawy i artykuły nie są tak jasno skonstruowane jak np. regulamin studiów (który zwykle najlepiej znają studenci). Poza tym niektóre określenia medyczne dla prawnika niekoniecznie znaczą to samo co dla lekarza i dochodzi do rozbieżności w rozumowaniu.
Można się wiele ciekawych rzeczy dowiedzieć na co lekarz i pacjent może sobie pozwolić, więc znajomość litery prawa medycznego wydaje się konieczna (m.in. po to aby chronić własny tyłek:P).
Już kiedyś stwierdziłem, że pacjenci to będą przynosić lekarzom pozwy do sądu, a nie koniaki i czekoladki jak do tej pory, gdyż obecnie świadomość prawna pacjentów rośnie szybciej aniżeli lekarzy czy innych pracowników służy zdrowia. Coraz powszechniejsze jest, że pacjenci od wejścia do szpitala czy przychodni straszą sądem (co nie znaczy, że zawsze mają rację; ich stanowisko często wynika z negatywnego nastawienia współtworzonego medialną nagonką na służbę zdrowia).
Wczoraj na ten przykład zajmowałem się aborcją i dzieciobójstwem. Nigdy bym nie przypuszczał, że dzieciobójstwo jest uprzywilejowaną formą pozbawienia życia (sam był traktował je wręcz odwrotnie). Nawet sam wykładowca twierdzi, że w niektórych przypadkach trudno mówić o sytuacji uprzywilejowanej i jest to najzwyczajniej zabójstwo - bo co innego można sądzić o matce wyrzucające niemowlę z jadącego pociągu. Czy taką osobę można traktować ulgowo??
Na dzisiaj dalsza część prawniczych wywodów. Tym razem błąd medyczny, odpowiedzialność cywilna i karna lekarza i ustawa transplantacyjna. Tylko te numerki artykułów ciężko mi zapamiętać.
zważ tylko na to Rafał, że dzieciobójstwo wg kk odnosi się tylko do zabójstwa pod wpływem przebiegu porodu, więc jak niemowlę wyrzuci z pociągu to już zabójstwo. tylko pojawia się kolejne zagadnienie do kiedy trwa okres szoku poporodowego :P ale na szczęście sądówkę mam za sobą i nie muszę "filozofowywać" :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie tu jest problem. Do 28 dnia po porodzie jest dzieciobójstwo. Później jest już zabójstwo ścigane z art. 148 kk.
Usuńprawnik tak powiedział?;>
UsuńChyba a raczej na pewno się pomyliłem. wg WHO okres niemowlęcy trwa 28 dni. Ale nie znalazłem info, że tak samo odnosi się do tego nasze prawo.
UsuńPrawo medyczne to największy bubel prawny zaraz po podatkach ;) A szpitale i przychodnie (zakłady opieki zdrowotnej) zostały zastąpione przez "podmioty lecznicze" :P (czyż to nie piękna nowomowa? :P). Odnośnie dzieciobójstwa, pamiętaj, że wymierzając karę, sąd uwzględnia w szczególności motywację i sposób zachowania się sprawcy oraz właściwości i warunki osobiste sprawcy. Matka w szoku lub depresji poporodowej może nie być w pełni świadoma tego, co robi.
OdpowiedzUsuńPrzez pierwsze kilka dni owszem może być w szoku, ale prawie miesiąc to już trochę czasu jest. Choć każdą taką sprawę należy rozpatrywać indywidualnie, wszelkie okoliczności itd.
UsuńNie podoba mi się tutaj określenie uprzywilejowana forma pozbawienia życia.
Bo uprzywilejowane są nie tyle znamiona czynu zabronionego (typ, rodzaj przestępstwa), co sama sankcja (łagodniejszy ustawowy wymiar kary). Pierwsze uzasadnia drugie (i tylko w tę stronę). Jeśli mówić o uprzywilejowaniu przestępstwa, to jest to pewne uproszczenie. Nie daje się nikomu przywileju, tylko łagodzi karę przez wzgląd na szczególne znamiona.
UsuńPo przeanalizowaniu ustawy i komentarzy do niej zrozumiałem o co chodzi z tym uprzywilejowaniem. Natomiast początkowo miałem inne odczucia.
UsuńJakie to wszystko zagmatwane.
OdpowiedzUsuńCiemna strona mocy – odpowiedzialność. O ile aborcja jest wykonywana bezpośrednio przez lekarza i doskonale zdaje sobie on sprawę jakie konsekwencje mogą go czekać o tyle ciężej jest chyba właśnie z depresjami poporodowymi i dzieciobójstwem. Matka 5 miesięcy po urodzeniu porzuciła dziecko, bądź dokonała mordu. Rozprawa sądowa, od opinii lekarza badającego stan psychiczny matki zależy jej wyrok. Oczywiście w tym przypadku: uprzywilejowany bądź nie. Brak rzetelnego wywiadu, pominięcie pewnych faktów, niedoczytanie, bądź dobra gra aktorska matki. Dopóki ludzie nie będą potrafili czytać w myślach, odtwarzać dokładnych obrazów znajdujących się w głowach nic nigdy nie będzie ‘pewne na 100%’. Anestezjolog, chyba nie ma jednak takich problemów :P. Może mieć, ale chyba nie w aż tak spornych i moralnych kwestiach :D które do dzisiaj jak widać nie są dopięte na ostatni guzik.
OdpowiedzUsuńPS. Widzę, że nie tylko ja tu jestem anonimowa. Zazwyczaj pisze po północy. Żebyś nie miał rozdwojenia jaźni co do osób anonimowych :P
R.
Anonimów Ci u nas dostatek, ale wole jak ktoś chociaż się jakimś inicjałem podpisze :))
UsuńCo do aborcji to są jasno określone zasady i reguły kiedy można a kiedy nie. Oczywiście też własne przekonania lekarza też są brane pod uwagę, bo może odmówić usunięcia ciąży nawet jeśli jest ku temu wskazanie.
Anestezjolodzy też mają kłopot. Sprawa orzekania o śmierci mózgu nie jest sprawą prostą, a jak jeszcze chodzi o możliwość pobrania narządów to dopiero może być problem. Są wytyczne, ale zawsze może zdarzyć się cud...
Co do tego dzieciobójstwa to jest to dla mnie nie do ogarnięcia. Przecież można to dziecko oddać (czy to po porodzie czy później). Są przecież sposoby aby uniknąć ostateczności. I to na tym całe społeczeństwo lepiej wyjdzie. Bo wsadzając taką matkę do więzienia to państwo płaci za jej pobyt. Natomiast jeśli dziecko będzie nadal żyło, osiągnie wiek dorosły, wykształcenie i później może spokojnie pracować do emerytury (to tak trochę prosto i schematycznie podałem ale z punktu ekonomicznego to chyba lepsze wyjście).
Cóż, ludzie nie są idealni, zawsze będą popełniać błędy, coraz rzadziej też spotyka się takich, którzy potrafią wybaczać, zrozumieć cokolwiek. Priorytetem jest odszkodowanie.
UsuńDzieciobójstwa nie rozumiem i chyba nie chce zrozumieć. Zbyt drażliwy temat, można go wałkować od przeróżnych stron. Czynników może być wiele, zależnych od wychowania, środowiska, 'przeszłości'. Czysty zanik instynktu macierzyństa.
Niestety pacjenci są obecnie bardzo roszczeniowi... już od przekroczenia drzwi wejściowych.
UsuńMyślę, że nie tylko pacjenci, a wszyscy ludzie: klienci, petenci, wyborcy, internauci, studenci, uczniowie, rodzice... Każdy uzurpuje sobie prawo do samodzielności, już nie potrzebuje kogoś, kto podejmie za niego decyzję, tylko kogoś, kto potwierdzi słuszność własnych decyzji, a w najgorszym przypadku tylko przekona, że tak się nie da, że się nie należy, że nic więcej zrobić nie można. Taki świat indywiduów i egoistów. Oczywiście, to generalizacja, ale proporcje między tymi postawami się odwróciły... Czy to dobrze? :) Jeśli ja jestem klientem/pacjentem to sorry, ale tak :) Gorzej, jeśli to ja takiego "obsługuję" :/
UsuńZapominacie o jednej rzeczy. Pacjenci są po prostu szczególnym typem klientów. A klient płaci za usługę, więc roszczeniowość ma swoje uzasadnienie głównie ekonomiczne. Inna sprawa że wiele branż ma w dupie klienta, a czasami klientowi wydaje się że jest nie wiadomo kim. Zresztą studia są wręcz modelowym przykładem patologi społecznej.
OdpowiedzUsuńPacjenci są roszczeniowi głównie o powikłania, które często są wliczone w ryzyko i sami się na nie zgadzają.
UsuńJak jesteś "pod ścianą" to najwięcej masz do powiedzenia o "zgadzaniu się". Często nie masz wyboru i musisz się zgodzić na powikłania czy inne rzeczy. Nie zmienia to faktu że często powikłań można uniknąć. Na pewno każdy z nas zna co najmniej jedną osobę która miała problem zdrowotny na który się nie godziła, a który był efektem olewactwa medyków. Zainteresowanym mogę podesłać skany prześwietleń moich kilku zębów leczonych przez jedną panią doktor. Gwarantuje ci że nie godziłem się na pewne powikłania które mnie spotkały w związku z tym tym bardziej że poszedłem do niej prywatnie gdyż w przychodni NFZ nie miała odpowiednich środków/narzędzi/czegoś tam aby zrobić to porządnie.
OdpowiedzUsuńKażdy zabieg niesie za sobą powikłania (częściej lub rzadziej występujące) o których lekarz powinien Cie poinformować w sposób dla Ciebie zrozumiały. Obecnie pacjent ma prawo odmowy wykonania jakiejś procedury (diagnostycznej lub leczniczej) i ma prawo oczekiwać od lekarza innej formy pomocy (z tym, że musi się liczyć że nie będzie ona tak skuteczna jak pierwotnie proponowana). Co innego jeśli powikłania wynikają z źle zastosowanej terapii - wtedy mówi się już o błędzie, za co można odpowiednią osobę pociągnąć do odpowiedzialności.
UsuńMożna ale tylko w teorii, gdyż otrzymanie zaświadczeń od innych lekarzy którzy poprawiają po pierwszych jest bardzo trudne. Moją siore składali w jednym szpitalu przy jakimś trudnym złamaniu kości piszczelowej i czegoś tam jeszcze. Ogólnie wynik był taki że nie za bardzo im wyszło. Tak więc siora po różnych staraniach trafiła do szpitala wojskowego który się specjalizował w ortopedii. Nowa brygada poprawiła i poskładała dużo lepiej, przy czym okazało się że brakuje kilku centymetrowego kawałka kości, więc musieli pobrać z zewnątrz. Okazało się że pierwsi coś mocno pokopali w sprawie o czym poinformował nas lekarz prowadzący. Na pytanie czy da to na piśmie powiedział że nie ma takiej opcji.
OdpowiedzUsuńAle zwykły lekarz ze szpitala nie ma obowiązku wypisywania zaświadczeń, że ktoś wcześniej coś źle zrobił. Od tego jest powoływany biegły, który ocenia zasadność postępowania (wedle zasady ex ante). A nawet jeśli byś dostał takie zaświadczenie to ono nie ma żadnej wartości prawnej przed wymiarem sprawiedliwości.
UsuńNie musi mieć w sądzie znaczenia/wartości, znaczenie wartość ma dla samego poszkodowanego bo wie on czy ma w ogóle podstawy do wszczęcia procedury prawnej. Bo jeśli poprawiający powie że poprzednik coś zrobił nie tak ale to się mieści w "granicach tolerancji" to nie ma co uderzać do sądu gdyż z dużym prawdopodobieństwem biegły orzeknie to samo. Jednak gdy drugi lekarz jest pewien że coś zostało totalnie spieprzone i daje mi to na piśmie to mam silne podstawy aby zacząć cały bajzel z polskim prawem.
OdpowiedzUsuńAle doniesienie o błędzie medycznym (czy też jego podejrzeniu) możesz złożyć bez względu na to co powie inny lekarz. Jeśli pacjent w swoim prywatnym odczuciu uważa że coś zostało źle zrobione to droga postępowania jest jasna i w takiej sytuacji rozpoczyna się postępowanie wyjaśniające. A to czy inny lekarz uważa (słusznie lub nie) że doszło do błędu nie ma znaczenia.
UsuńMożesz się sądzić z gościem co kładzie płytki że położył je krzywo. I możesz wykazać że tak jest na prawdę bo na 10m jest odchył powiedzmy 1cm. Na to sąd powie: oczywiście ma pan rację ale polska norma mówi że na 10m może być 14mm odchyłki od kierunku. Więc pana wniosek jest bezpodstawny. Pana majster zrobił to słabo ale zgodnie z normami więc nie ma do czego się przyczepić. Przy czym to bardzo prosty przykład, bo jak mnie potną i poskładają w środku to za cholere nie wiem czy jest ok czy nie. A później jak kwiatki wyjdą gdy kolejni grzebią tam gdzie poprzedni to oni widzą pewne sprawy o których ja nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńWięc skoro mnie lekarz informuje że coś jest wybitnie z dupy to chciałbym to mieć na piśmie, a nie rzucone półgębkiem że kolega mógł się bardziej postarać. Prościej już tego ująć nie potrafię. Zresztą jak zaczniesz się sądzić z kimś w dziedzinie o której nie masz na początku pojęcia to zrozumiesz o co mi chodzi :)
Mamy wolny rynek. Każdy ma prawo sobie wybrać wykonawcę. Tak samo się to tyczy gościa co kładzie płytki jak i lekarza. Są pewne normy do któych wszyscy czy większość się stosuje, a przynajmniej powinna. Odstępowanie od nich bez uzasadnienia jest błędem.
UsuńA po co Ci po oświadczeniu innego lekarza - możesz sobie je najwyżej oprawić w ramkę:] To tak jakbyś potrzebował pozwolenia na to abyś mógł się poskarżyć, że coś jest źle. Uważasz, że jest błąd to trzeba sprawę wyjaśnić - powołuje się biegłych i ocenia sytuację i potwierdzą lub nie Twoje stanowisko opierając się na powszechnie przyjętej i aktualnej wiedzy. A poza tym skąd wiesz, że akurat ten drugi lekarz ma rację? Taki lekarz najczęściej nie ocenia poprzednika z pozycji 'ex ante' co w przypadku analizowania postępowania medycznego jest niezwykle istotne.
Nasza rozmowa nie ma żadnego realnego sensu przynajmniej w realiach Polski. Jest to czysto akademicka polemika, gdyż 95% naszej populacji nie ma wyboru co do lekarzy zwłaszcza specjalistów bo są przywiązani do służby zdrowia publicznej. Zapewne twoje zdanie jest zupełnie inne bo siedzisz w branży a to skrzywia postrzeganie świata wiem po sobie i informatyce. To co dla mnie jest oczywiste dla innych jest czymś niepojętym. Tutaj jest analogiczny problem, ty mówisz o pięknej i szczytnej teorii, a ja ci mówię o praktyce. W dobieranie lekarzy możesz się bawić jak masz:
OdpowiedzUsuń1) czas
2) środki
3) twoje schorzenie ci na to pozwala.
Powiedz mi proszę jak sobie wybierzesz lekarza jak cie wiozą karetką bo potrącił cie samochód i masz połamaną nogę? I jak chcesz ocenić czy chirurg który cię będzie składał to zrobi dobrze?
Powieedzmy że po rechabilitacji ciągle kulejesz to wiego wina czy może przypadłość wynikająca z urazu? Jak zmienia się pogoda i zaczyna cię noga napierdzielać to jest normalne czy wina lekarza? No i skąd wiesz że to co odpowiesz na te pytania jest prawdziwe o ile nie jesteś lekarzem? Pójdziesz do sądu i powołasz biegłego?
Nie jest to teoria, tylko takie są realia. W publicznej służbie zdrowia masz prawo wyboru lekarza. A te 95% ludzi najzwyczajniej w świecie nie zna swoich praw. I trudno żeby ktoś inny odpowiadał za że ktoś nie wie co mu wolno. Tak samo jadąc karetką masz prawo wyboru szpitala (nie ma przymusu leczenia Cie w tym do którego karetka jedzie bo jest najbliżej - jakby się uprzeć to masz prawo wyboru szpitala nawet na drugim końcu Polski). Inna sprawa, że nie masz obowiązku się leczyć.
UsuńA biegły jest właśnie po to, żeby zobiektywizować objawy.
Przytocz mi proszę paragraf/ustawę/prawo które pozwala mi zażądać darmowego transportu do wybranego przezemnie szpitala gdy wiezie mnie karetka.
UsuńKarta praw pacjenta gwarantuje wybór lekarza i ośrodka leczniczego.
UsuńI darmowy transport kartką? Czy może wracamy do punktu 2 pod tytułem: "Skoro pan nie chce to może pan zamówić transport medyczny do np Krakowa, ale płaci pan z własnej kieszeni?"
UsuńDo szpitala karetka nie zabiera ludzi tak jak leci, tylko muszą być ku temu wskazania. A jak jesteś w stanie zagrożenia życia to będziesz ryzykować swoje zdrowie bo masz kaprys leczyć się w Krakowie (o ile tam dojedziesz)??
UsuńPrawa pacjenta nie są utajnione. Nie jest to wina lekarzy, że pacjenci ich nie znają, a przez to później pretensję mogą mieć tylko do samych siebie.
Kraków-wroc to ekstremum ale w Szczecinie sprawa ma się inaczej. Bo dobry szpital jest w Policach czyli kilkanaście kilosów od Szczecina. Więc technicznie rzecz biorąc dojechanie do niego to kwestia 15 minut różnicy w czasie. Uprzedzając twoje "tak możesz" powiem ci jak to wygląda w praktyce bo akurat to przerabiałem: "Tak, możesz koszt koło 200-300 zł" o ile tamten szpital ma miejsca i cię przyjmie. A z miejscami w szpitalach to wiemy jak jest, spróbuj sobie zrobić tomografię... najbliższy termin hmm za 2 miesiące? I to na takim antycznym tomografie że szok, chce pan na nowym? Jasne, za pół roku. Darujmy sobie opowiadanie o tym co w teorii można. Akurat w tej kwestii mam sporo doświadczeń i wiem jak to wygląda na żywo, a nie przy rozmowie przez neta.
OdpowiedzUsuńGdybyś znał swoje prawa to byś wiedział, że pobieranie opłaty za przejazd do wybranego przez ciebie szpitala jest bezprawne (lekarz czy ratownik mógłby zostać pociągniety do odpowiedzialności). Jak szpital nie ma miejsca do przyjęcia pacjenta to niestety na to lekarz nic nie poradzi. Przerabiałem to bo przyjechał raz pacjent co się uparł, że chce do tego konretnego szpitala. Już telefonicznie zawiadomiliśmy, że w razie konieczności hospitalizacji go nie przyjemimy. Gościu się uparł. Przyjechał, został zbadany i odesłany gdyż jego stan nie był bezpośrednio zagrażający życiu. Wskazaliśmy mu inną placówkę która swoim profilem zapewniała mu pomoc.
UsuńZreszą w liceum sam to przerabiałem na sobie. Jak miałem 'ostry brzuch' to wylądowałem w szpitalu w którym ja chciałem, a nie pogotowie. Można?? można. Pod warunkiem, że wiesz co możesz.
A poruszaną przez Ciebie kwestię TK - czy to wina lekarzy, że tylu ludzi choruje i są takie kolejki?? Aparaty mogłyby by funkcjonować całą dobę, tylko, że ktoś za badanie musi zapłacić. Jeśli dany ośrodek ma przekroczone limity to tutaj jest problem administracyjny a nie medyczny. To prawda, że najczęściej frustrację wyraża się na lekarzach, ale tylko dlatego że oni są na pierwszej linii ognia. Opóźnienie w wykonaniu badania nie jest akurat złą wolą lekarza.
Co do ilości i typów badań oraz kolejek nie wypowiadam się bo problem jest strukturalny i na pewno nic lepszego nie wymyślę od ręki ani nie mam zamiaru się tym zajmować. Co do praw pacjenta to sprawa wygląda tak że łatwo się mówi jak się je zna albo się go uczy. Przeciętny człowiek nie ma sznas nauczyć się wszystkich swoich praw gdyż jest tego masa w zależności od tego z czym masz styczność. Może karetka/lekarz przy przyjęciu powinien informować pacjenta o jego podstawowych prawach na tej samej zasadzie jak robi to policja. Albo podczas rejestracji aby była dostępna taka informacja w postaci broszury. Nie wiem po prostu rzucam rozwiązania które są w prywatnej służbie zdrowia, na ladzie stoi kuweta z kartkami opisującymi co mogę w ramach pakietu albo za dopłatą.
OdpowiedzUsuńPrawa pacjenta są ogólnodostępne. Nie mówię, że pacjent ma je znać wszystkie, ale te kilka najważniejszych można by. Niby jest obowiązek informowania przez lekarzy jakie prawa ma pacjent tylko jakoś poza tym, że dostaniesz je do przeczytania to raczej lekarz więcej nie powie. Zresztą nie wyobrażam sobie na ostrym dyżurze jakbym miał każdemu odczytać kilka stron jego praw (aczkolwiek jest to wbrew temu co obowiązuje- niestety prawo często jest oderwane od realiów). Ale zwykle są one wywieszone w jakimś widocznym miejscu (lub pacjent dostaje przy przyjęciu).
Usuń