Po wielu dniach załatwiania, po wielogodzinnym oczekiwaniu na profesora, po ustaleniu mojej tożsamości, ostatecznie zmieniłem klinikę chirurgiczną. Teraz jestem na chirurgii przewodu pokarmowego. Atmosfera o niebo lepsza niż na ogólnej. Każdy lekarz mi się przedstawił, zapytał jak mam na imię. Nawet znalazłem rezydenta co był 4 lata temu we Wrocławiu na Erasmusie, więc mieliśmy trochę wspólnych tematów- była to też pierwsza osoba co znała nazwisko Kaczyński (nie wiem jaki jest przekaz informacji, ale zapytał mnie czy brat Lecha nie został przypadkiem prezydentem).
Jak wspomniałem w tytule trafiłem na salę operacyjną. Dostałem ubranko operacyjne w kolorze wrzosowym (a może to był i różowy), które mam ochotę sobie podprowadzić.
Mimo, że inny profesor stwierdził, że sale są małe okazało się, że wielkością as porównywalne do tych co są u mnie na uczelni. A we Wrocławiu to nawet i 12 studentów czasami siedzi na operacji- to, że akurat nikt nic nie widzi to przemilczę. Tak więc panie profesorze: wielkość sali operacyjnej nie określa ilości studentów, którzy mogą coś zobaczyć, bo przy pacjencie jest ograniczona liczba miejsca niezależnie w jak ogromnym będzie pomieszczeniu.
Początkowo zastanawiało mnie dlaczego pracownicy, co są stale na bloku maja granatowe polary z napisałem: blok operacyjny. Po godzinie wiedziałem już dlaczego. Klimatyzacja działała nadzwyczajnie dobrze i po pewnym czasie zacząłem zamarzać.
A operacja bardzo fajna (choć nie zostałem do końca) - resekcja okrężnicy. Profesor stwierdził, że gdybym asystował to był więcej widział- no ale na piątego do stołu to już się nie dopcham;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz