... czyli Rafał gotuje obiad.
W roli głównej występuję ja.
Danie dnia: boloński garnek.
Mówi się, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Nie do końca jest to prawda, bo wystarczy, że ja się dobiorę do kuchni xD Nie to, żebym był kompletnie zielony jeśli chodzi o gotowanie, bo od kilku miesięcy sobie nieźle radzę, ale dziś nie był to mój kulinarny dzień.
Postanowiłem sobie zrobić boloński garnek (takie danie, gdzie trzeba mieć trochę swoich składników i rozrobić do tego koncentrat z torebki). Nie wiem jak to zrobiłem, ale okazało się, że kupiłem za dużo mięsa mielonego (z drugiej strony było go za mało żeby podzielić na dwa obiady, poza tym w przyszłym tygodniu nie planuję mieć ochoty na mielone :P). Za to pomidorów w puszcze miałem trochę za mało. I na dodatek zdobycie pieczarek w sobotę z rana też było nie lada wyczynem.
Jak już przystąpiłem do gotowania to przy otwieraniu puszki pomidorów cały się ochlapałem (a miałem świeżo uprana koszulkę) i mięso było nie do końca rozmrożone. A na koniec wrzuciłem trochę za dużo makaronu. Efekt tego braku zachowania jakichkolwiek proporcji był następujący: makaron na górze się nie mógł dogotować, natomiast mięso na dnie garnka się przypalało. Ale to co się odpowiednio ugotowało to pyszne było :))
W roli głównej występuję ja.
Danie dnia: boloński garnek.
Mówi się, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Nie do końca jest to prawda, bo wystarczy, że ja się dobiorę do kuchni xD Nie to, żebym był kompletnie zielony jeśli chodzi o gotowanie, bo od kilku miesięcy sobie nieźle radzę, ale dziś nie był to mój kulinarny dzień.
Postanowiłem sobie zrobić boloński garnek (takie danie, gdzie trzeba mieć trochę swoich składników i rozrobić do tego koncentrat z torebki). Nie wiem jak to zrobiłem, ale okazało się, że kupiłem za dużo mięsa mielonego (z drugiej strony było go za mało żeby podzielić na dwa obiady, poza tym w przyszłym tygodniu nie planuję mieć ochoty na mielone :P). Za to pomidorów w puszcze miałem trochę za mało. I na dodatek zdobycie pieczarek w sobotę z rana też było nie lada wyczynem.
Jak już przystąpiłem do gotowania to przy otwieraniu puszki pomidorów cały się ochlapałem (a miałem świeżo uprana koszulkę) i mięso było nie do końca rozmrożone. A na koniec wrzuciłem trochę za dużo makaronu. Efekt tego braku zachowania jakichkolwiek proporcji był następujący: makaron na górze się nie mógł dogotować, natomiast mięso na dnie garnka się przypalało. Ale to co się odpowiednio ugotowało to pyszne było :))
Natomiast zmywania mile nie wspominam :]
A w ramach urodzinowego tortu była pizza z owocami morza i mojito :))
***
A w ramach urodzinowego tortu była pizza z owocami morza i mojito :))
Spoko, ważne że umiesz cokolwiek, znam osoby które, kiedy poproszę żeby dopilnowały ryżu zrobią z niego ciapę;)
OdpowiedzUsuńsesja sesją, właśnie wróciłam z urodzinowej wódki, a mam rano wstać..będzie problem:D
miss_lynx
jak sie postaram to wodę na herbatę tez przypale xD
OdpowiedzUsuńa urodzinowe wodki to najlepiej smakują :)) ja akurat popijam kolejna sesyjna kawe, na dodatek z mala iloscia cukru bo ostanio mam braki :]
tymczasem zabiream sie za chirurgie naczyniowa, czyli cos co mnie najbardziej kreci w chirurgii, a pozniej jeszcze pokarmówka, i nieco chirurgii endo... ahh te krotkie noce z ogromna iloscia materiału xD dobrze ze jutro nie musze gotowac obiadu to sobie dłuzej pospię xD
Hahahaha! Dobrze, że chociaż "coś" się dobrze ugotowało;D, mnie tam się wczoraj leczo udało...;p, i powiem więcej - nagotowałam na 2 dni!Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJedyną rzeczą, jaką potrafię samodzielnie przyrządzić, są mrożone warzywa. A i to nie zawsze, więc jestem pełna podziwu jeśli chodzi o boloński garnek ;)
OdpowiedzUsuńRafał na którym Ty jesteś roku? :)
OdpowiedzUsuńna 5 :>
OdpowiedzUsuńNapisz jak Ci poszedł egzamin :)
OdpowiedzUsuń