I jak tam Drodzy Państwo?? Wyspaliśmy się przy świętej niedzieli??
Wczorajszą wieczorową porą, po kilku próbach wybrania stosownego ubioru, udałem się do mieszkania mojej przyjaciółki, aby z nią odbyć uroczystość świętowania pamiątki dnia, kiedy to w bólach i mękach przyszła na ten świat. Przyznam, że ten ciągły maraton urodzinowy niebawem mnie wykończy... zwłaszcza finansowo. Na dobry początek imprezy zadzwoniłem z zapowiedzią, że jednak się nie pojawię. Taki psikus :P Z relacji naocznych świadków wynikało, że jubilatka prawie zawału dostała.
Na przyjęcie zaproszone było samo chamstwo i drobno mieszczaństwo, czyli głównie towarzystwo medyczno-prawnicze:P Była obawa, że zabraknie miejsc stojących, bo siedzących za wiele i tak nie było. A niby miała to być kameralna impreza w najbliższym gronie znajomych.
Podobnie jak w sylwestra, także i na tę okoliczność stół był obficie zastawiony. Rozkoszowanie się pysznościami rozpocząłem od pijanych misiów Haribo, które były w kilku kolorach i czym innym upite. Aby nie przyjąć stanu w jakim były misie, to na zagryzkę serwowane były ogórki po meksykańsku i dynia w occie oraz klasyczne chipsy i paluszki. O poranku, jak już się zdążyłem przespać, podawane były dania na ciepło, czyli frytki z keczupem lub majonezem... śmietany niestety nie mieli.
Oczywiście nie można cały wieczór siedzieć o suchym pysku, dlatego też były nalewane kolorowe (Modżajto) i przeźroczyste drinki (Śliwowica), podawane w szklanej i plastikowej zastawie o różnych objętościach. Drinki też za każdym razem miały różne proporcje i różną moc :] Dzięki temu: Wchodziło jak woda, waliło jak cegła xD
Nawet zostało na poprawiny.
Nawet zostało na poprawiny.
Siostra jubilatki zajęła się oprawą muzyczną, więc nie zabrakło takich hitów jak Murzyn na łódce [czyt. Danza Kuduro] czy też Mydełko Fa (Siabada z dedykacją dla mnie:) oraz innych przebojów muzyki chodnikowej i disco polo.
Tym razem obyło się bez atrakcji zatrzaśnięcia się na balkonie, czy też wchodzenia do kuchni przez okno na 5 piętrze. Sąsiadki także nie odwiedziliśmy próbując wejść przez balkon.
I nikt nie wyszedł w moich butach, co też już miało miejsce parę lat temu :P
La versione italiana
Tym razem obyło się bez atrakcji zatrzaśnięcia się na balkonie, czy też wchodzenia do kuchni przez okno na 5 piętrze. Sąsiadki także nie odwiedziliśmy próbując wejść przez balkon.
I nikt nie wyszedł w moich butach, co też już miało miejsce parę lat temu :P
La versione italiana
ładnie to ująłeś chamstwo i drobnomieszczaństwo :D jak zanlazł na kompilację medyczno- prawniczą:D
OdpowiedzUsuńeee, nie lubię zbyt tłocznych imprez :] ale widzę, że zabawa udana :)
OdpowiedzUsuńByło jakoś z 15 osób, ale metraż za duży nie był :]
Usuńu nas raz na imprezie było 3 kolesi w podobnych płaszczach (mocno różnili się gabarytowo) i wychodząc pozamieniali się nawzajem tymi płaszczami (rzecz jasna przypadkiem). Meksyk z wymianą tych płaszczy na te co trzeba następnego dnia był porażający:D
OdpowiedzUsuńChamstwo i drobnomieszczaństwo, si:]
Ten chłopak co wyszedł w moich butach, jak je ubierał to patrzył na swoje. I co najlepsze nie był pod wpływem :]
Usuń"Wchodziło jak woda, waliło jak cegła "
UsuńErjota <3
Jakie Ty masz cudowane porównania!
Zapożyczyłem od koleżanki prawniczki :))
Usuń