Tematem dzisiejszej lekcji jest: Syndrom studenta I roku medycyny.
Aniołeczki, Słoneczka i Kwiatuszki!!
Na mojej liście blogów, które czytam i komentuję jest dużo odnośników do blogów studentów medycyny. Studenci medycyny to podobno specyficzny gatunek ludzi. Właściwie nie podobno tylko tak jest. Rzekomo koledzy z prawa też bywają osobliwi w swojej osobowości, aczkolwiek nie uświadczyłem tego mimo że imprezuję z nimi (właściwie to z nią :P) - Dyplomatko, jeśli masz namiary na blogi swoich kolegów i możesz podrzucić to chętnie poczytam o Waszych ekscesach:))
Jakiś czas temu miałem okazję trafić na blog studentki I roku kierunku lekarskiego (nie mam go zlinkowanego, więc szukać go u mnie na próżno). Przewertowałem kilka stron i stwierdziłem, że blog w porządku, niczym specjalnym się nie wyróżniał od innych czytanych przeze mnie w tej tematyce, ale jeszcze się mu przyjrzę jak się rozwija akcja, zanim dodam go do mojej listy.
Mówisz, czekasz, masz. Akcja się rozwinęła.
Parę dni temu pojawił się post, który skomentowałem tak jak tytuł mojego obecnego wywodu. Rzadko mam okazję poczytać felietony takich fachowców i znawców kunsztu jaki mam zamiar uprawiać w przyszłości. Autorka ubolewa nad tym jacy to lekarze są niedouczeni, nie znają się na lekach, na chorobach, na łacinie i kto wie na czym jeszcze. Istna gehenna. Toż to już student I roku wie to wszystko, a nawet więcej.
Na I roku (ups przepraszam, po I roku) to ja też już myślałem, że coś wiem o medycynie i każdą decyzję lekarza poddawałem w wątpliwość, z tym że umiałem swoje zdanie wyrazić na odpowiednim poziomie.
Śmiem twierdzić, że niezależnie od kierunku, to na każdych studiach po I roku jeszcze niewiele się wie odnośnie tego co się będzie robić po ich zakończeniu.
Autorka w odpowiedzi na mój komentarz stwierdziła, że nie ma żadnego syndromu i ponownie wylała swoje żale jaki to świat medyczny jest zły i niepoprawny. Na koniec dodała, że lubi podczytywać mój blog. Cieszę się, że komuś moje wypociny się podobają, choć ja nikogo do czytania nie mam zamiaru namawiać.
Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję. To że ktoś czyta moje posty i mu się podobają i nawet mnie o tym poinformuje, nie oznacza że ja w ramach wdzięczności będę cudzy blog słitaśnie i cukierkowo komentować, z myślą zatrzymania przy sobie czytelnika (w drugą stronę działa to tak samo). Jeśli masz odwagę i potrzebę uzewnętrzniania się (w tym przypadku w sieci) to należy mieć na uwadze że nie wszyscy się z Tobą zgodzą i nie będą Ci przyklaskiwać. Ja nie oczekuję, że każdy czytelnik będzie podzielał moje zdanie, a wręcz przeciwnie, wolę kiedy pojawią się oponenci i wywiążę się dyskusja.
Wróćmy jednak do naszej zabawy xD
Ja nie miałem zamiaru kwestionować kompetencji lekarzy na których owa blogerka trafiła. Stawać po ich stronie lub przeciw nim. Nie o tym, nie o tym, nie o tym prawiłem w swoich komentarzach. Zasugerowałem tylko, że kiedyś zmieni zdanie i że należałoby trochę spuścić z tonu i spokornieć, a nie rzucać oskarżenia nie mając do tego podstaw merytorycznych. Medycyna trwa 6 lat. Ale to wcale nie znaczy, że po I roku (czy też w trakcie) ma się już o niej pojęcie w 1/6. Po I roku jest się niewiele mądrzejszym niż przed - zasadniczo większość odróżnia głowę od ręki, wie gdzie jest serce, a gdzie znajduje się śledziona.
Na co w odpowiedzi przeczytałem mrożącą krew w żyłach historię z życia wziętą o złej diagnostyce i o zadufanych w sobie studentach z wyższych lat (później twierdziła że nie chodzi o studentów, a o lekarzy; mniejsza z tym). Za serce chwytają takie opowieści - proponuję zgłosić się do pewnej komercyjnej stacji telewizyjnej, oni tam lubią ekranizować takie trudne sprawy.
Ja widząc, że powoli zaczyna się walka z wiatrakami dałem sobie jednak jeszcze jedną szansę i ponownie wspomniałem o tym, że może lepiej trochę spokornieć i przemyśleć co się pisze. Oceniać kogoś jest najłatwiej, a szczególnie jeśli się o czymś nie ma pojęcia.
Zamiast na spokojnie przeczytać to co napisałem, zastanowić się co chciałem przekazać, to dostałem kolejną porcję przypadków o niedouczonych lekarzach. Zaiste jakiegoż to wielkiego pecha miała nasza pisareczka w swoim jestestwie, że trafiła na lekarza co nie wiedział co to jest klarytromycyna.
Klarytromycyna to taki antybiotyk z grupy makrolidów. Dla zobrazowania sytuacji niemedycznym czytelnikom to chodzi mniej więcej o to, że dajmy na ten przykład licencjonowany nauczyciel historii nie wie kiedy była bitwa pod Grunwaldem... choć nie... nie tyle co nie wie, ale nawet o niej nie słyszał. Myślał by kto?
Wg niej "znaczny % służby zdrowia jest niedouczony vel głupi".
Mocne słowa. W jakiej to ja niewiedzy egzystowałem do tej pory. Co za niebywałe szczęście, że trafiłem na tego bloga, bo inaczej żyłbym jak w Ciemnogrodzie.
Gwoli ścisłości zapytam: Znaczny to znaczy ile?? 20? 30? 40? 50? i na jakiej podstawie takie oceny??
Ciekawe ile z tego znacznego odsetka stanowi jej kadra akademicka?
Komentować mi się dalej nie chciało, bo zauważyłem, że to rzucanie grochem o ścianę. Ja o chlebie, ona o niebie. Niech sobie żyje w swoim świecie. Ma do tego prawo.
Całą sytuację ogólnie puściłem w niepamięć, aż do niedzieli kiedy to pojawił się kolejny wpis, którego treść pozwolę sobie tutaj przytoczyć:
Primo: nie doktor, do dyplomu mam jeszcze kawałek, a do doktoratu jeszcze dalej;
Secondo: nie twierdziłem, że lekarze nie popełniają błędów (czy jak Ty to stwierdzasz pierdolą swoją robotę);
Terzo: jaka idylla?
Już określenie przypałętał bynajmniej nie jest w dobrym tonie. Jeśli nie chcesz mieć bloga ogólnodostępnego, aby nieproszone osoby go nie czytały, to jest odpowiednie narzędzie mające na celu ograniczenie wejścia osobom niemile widzianym.
Cóż, czytanie ze zrozumieniem najwyraźniej nie jest Twoją mocną stroną - matura z polskiego nie była wymagana przy rekrutacji na lekarski, więc nie ma co się dziwić, że później ktoś taki zostaje lekarzem. Adekwatność Twojego wpisu do zaistniałej sytuacji delikatnie mówiąc nie pasuje .
Otóż droga studentko I roku: w swojej zajebistości bycia studentką medycyny tak się zachłystasz tym faktem, że wyżej srasz niż dupę masz i w dodatku nie potrafisz tak wysoko ręką sięgnąć, aby się dobrze podetrzeć. To jest właśnie syndrom studenta I roku. Ciekawe czy masz na tyle odwagi żeby swoje gorzkie żale zaśpiewać bezpośrednio lekarzowi w twarz?? Z takim podejściem jaki prezentujesz masz świetne predyspozycje, aby wzmocnić znaczne grono wg Ciebie niedouczonej kadry w białym fartuchu. Skoro jesteś taka świetna i obeznana, to czemu w Twoich postach nie można się doczytać, że masz same piątki?? Co z Ciebie będzie za lekarz, jeśli nie masz perfekcyjnie opanowanego podstawowego materiału?? Strach będzie do Ciebie trafić!!
Zacznij wymagać najpierw od siebie, a później od innych. Jak chcesz oceniać kompetencje innych lekarzy, to najpierw może nim zostań. Wiadomości jakie prezentujesz w swoich wypowiedziach są na poziomie prasy brukowej dla kobiet.
Kiedyś drJot pisał o jakimś trzeciorocznym studencie, co zebrało mu się na udzielanie porad w pociągu jako wielki znawca medycyny. Nie dziwię się, że doktora szlag trafiał jak słyszał co taka osoba mówi (używając Twojego języka powinienem napisać pierdoli). Podejrzewam, że po przeczytaniu Twoich druzgocących historii z życia wziętych Jot mógłby mieć podobne odczucia.
W medycynie jest jak w kinie. Wszystko się tutaj może przydarzyć i o pomyłkę nietrudno. Nie myli się ten co nic nie robi.
Lekarze popełniają błędy - jest to fakt niezaprzeczalny i wynika z wielu przyczyn. Ty też je będziesz popełniać o ile skończysz te studia. Ciekawe ilu Twoich pacjentów będzie Cię wówczas wyzywać od głupków i idiotów??
Drodzy studenci medycyny, roku pierwszego zwłaszcza!!
Jak już tak połykacie te wszystkie wielkie książki medyczne to uważajcie żebyście czasem wszystkich rozumów z rozpędu nie pozjadali, bo jeszcze Wam razem z kulturą i szacunkiem dupą uciekną. Savoir-vivre nawet w minimalnej ilości jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Oczywiście nie generalizuję, że wszyscy się tak zachowują jakby już nie wiadomo na czym się znali lub co potrafili. Zdecydowana większość zna swoje miejsce w szeregu, potrafi się zachować i myśli zanim coś powie. Niestety przykład powyższego indywiduum buduje stereotypowy obraz zarozumiałego studenta, który uważa się za nie wiadomo kogo, bo na medycynę się dostał. Z tego powodu na ogół rzadko nowo poznanym osobom mówię na jakim jestem kierunku.
Koniec lekcji.
Ps. Widać, że egzamin mam niedługo, nieprawdaż?? xD
Na I roku (ups przepraszam, po I roku) to ja też już myślałem, że coś wiem o medycynie i każdą decyzję lekarza poddawałem w wątpliwość, z tym że umiałem swoje zdanie wyrazić na odpowiednim poziomie.
Śmiem twierdzić, że niezależnie od kierunku, to na każdych studiach po I roku jeszcze niewiele się wie odnośnie tego co się będzie robić po ich zakończeniu.
Autorka w odpowiedzi na mój komentarz stwierdziła, że nie ma żadnego syndromu i ponownie wylała swoje żale jaki to świat medyczny jest zły i niepoprawny. Na koniec dodała, że lubi podczytywać mój blog. Cieszę się, że komuś moje wypociny się podobają, choć ja nikogo do czytania nie mam zamiaru namawiać.
Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję. To że ktoś czyta moje posty i mu się podobają i nawet mnie o tym poinformuje, nie oznacza że ja w ramach wdzięczności będę cudzy blog słitaśnie i cukierkowo komentować, z myślą zatrzymania przy sobie czytelnika (w drugą stronę działa to tak samo). Jeśli masz odwagę i potrzebę uzewnętrzniania się (w tym przypadku w sieci) to należy mieć na uwadze że nie wszyscy się z Tobą zgodzą i nie będą Ci przyklaskiwać. Ja nie oczekuję, że każdy czytelnik będzie podzielał moje zdanie, a wręcz przeciwnie, wolę kiedy pojawią się oponenci i wywiążę się dyskusja.
Wróćmy jednak do naszej zabawy xD
Ja nie miałem zamiaru kwestionować kompetencji lekarzy na których owa blogerka trafiła. Stawać po ich stronie lub przeciw nim. Nie o tym, nie o tym, nie o tym prawiłem w swoich komentarzach. Zasugerowałem tylko, że kiedyś zmieni zdanie i że należałoby trochę spuścić z tonu i spokornieć, a nie rzucać oskarżenia nie mając do tego podstaw merytorycznych. Medycyna trwa 6 lat. Ale to wcale nie znaczy, że po I roku (czy też w trakcie) ma się już o niej pojęcie w 1/6. Po I roku jest się niewiele mądrzejszym niż przed - zasadniczo większość odróżnia głowę od ręki, wie gdzie jest serce, a gdzie znajduje się śledziona.
Na co w odpowiedzi przeczytałem mrożącą krew w żyłach historię z życia wziętą o złej diagnostyce i o zadufanych w sobie studentach z wyższych lat (później twierdziła że nie chodzi o studentów, a o lekarzy; mniejsza z tym). Za serce chwytają takie opowieści - proponuję zgłosić się do pewnej komercyjnej stacji telewizyjnej, oni tam lubią ekranizować takie trudne sprawy.
Ja widząc, że powoli zaczyna się walka z wiatrakami dałem sobie jednak jeszcze jedną szansę i ponownie wspomniałem o tym, że może lepiej trochę spokornieć i przemyśleć co się pisze. Oceniać kogoś jest najłatwiej, a szczególnie jeśli się o czymś nie ma pojęcia.
Zamiast na spokojnie przeczytać to co napisałem, zastanowić się co chciałem przekazać, to dostałem kolejną porcję przypadków o niedouczonych lekarzach. Zaiste jakiegoż to wielkiego pecha miała nasza pisareczka w swoim jestestwie, że trafiła na lekarza co nie wiedział co to jest klarytromycyna.
Klarytromycyna to taki antybiotyk z grupy makrolidów. Dla zobrazowania sytuacji niemedycznym czytelnikom to chodzi mniej więcej o to, że dajmy na ten przykład licencjonowany nauczyciel historii nie wie kiedy była bitwa pod Grunwaldem... choć nie... nie tyle co nie wie, ale nawet o niej nie słyszał. Myślał by kto?
Wg niej "znaczny % służby zdrowia jest niedouczony vel głupi".
Mocne słowa. W jakiej to ja niewiedzy egzystowałem do tej pory. Co za niebywałe szczęście, że trafiłem na tego bloga, bo inaczej żyłbym jak w Ciemnogrodzie.
Gwoli ścisłości zapytam: Znaczny to znaczy ile?? 20? 30? 40? 50? i na jakiej podstawie takie oceny??
Ciekawe ile z tego znacznego odsetka stanowi jej kadra akademicka?
Komentować mi się dalej nie chciało, bo zauważyłem, że to rzucanie grochem o ścianę. Ja o chlebie, ona o niebie. Niech sobie żyje w swoim świecie. Ma do tego prawo.
Całą sytuację ogólnie puściłem w niepamięć, aż do niedzieli kiedy to pojawił się kolejny wpis, którego treść pozwolę sobie tutaj przytoczyć:
"Z nowości - na bloga przypałętał się kolega wielki doktor, który pojąć nie może, że lekarze również czasami pierdolą swoją pracę. Kolega pożyje trochę, zachoruje kilka razy, trafi do szpitala, w którym nie ma znajomości i rozwieje się jego idylliczna wizja. Póki co, prosimy kolegę o wstrzymanie się od głosu."Nie byłbym sobą gdybym o tym publicznie nie wspomniał. Dawno się nie uśmiałem tak jak kiedy to przeczytałem. Już sam język (w tym a także i w poprzednich wypowiedziach) świadczy o wzbiciu się na wyżyny kultury przez autorkę. Ja zostałem przez moich rodziców lepiej wychowany i potrafię wyrażać się na poziomie.
Primo: nie doktor, do dyplomu mam jeszcze kawałek, a do doktoratu jeszcze dalej;
Secondo: nie twierdziłem, że lekarze nie popełniają błędów (czy jak Ty to stwierdzasz pierdolą swoją robotę);
Terzo: jaka idylla?
Już określenie przypałętał bynajmniej nie jest w dobrym tonie. Jeśli nie chcesz mieć bloga ogólnodostępnego, aby nieproszone osoby go nie czytały, to jest odpowiednie narzędzie mające na celu ograniczenie wejścia osobom niemile widzianym.
Cóż, czytanie ze zrozumieniem najwyraźniej nie jest Twoją mocną stroną - matura z polskiego nie była wymagana przy rekrutacji na lekarski, więc nie ma co się dziwić, że później ktoś taki zostaje lekarzem. Adekwatność Twojego wpisu do zaistniałej sytuacji delikatnie mówiąc nie pasuje .
Otóż droga studentko I roku: w swojej zajebistości bycia studentką medycyny tak się zachłystasz tym faktem, że wyżej srasz niż dupę masz i w dodatku nie potrafisz tak wysoko ręką sięgnąć, aby się dobrze podetrzeć. To jest właśnie syndrom studenta I roku. Ciekawe czy masz na tyle odwagi żeby swoje gorzkie żale zaśpiewać bezpośrednio lekarzowi w twarz?? Z takim podejściem jaki prezentujesz masz świetne predyspozycje, aby wzmocnić znaczne grono wg Ciebie niedouczonej kadry w białym fartuchu. Skoro jesteś taka świetna i obeznana, to czemu w Twoich postach nie można się doczytać, że masz same piątki?? Co z Ciebie będzie za lekarz, jeśli nie masz perfekcyjnie opanowanego podstawowego materiału?? Strach będzie do Ciebie trafić!!
Zacznij wymagać najpierw od siebie, a później od innych. Jak chcesz oceniać kompetencje innych lekarzy, to najpierw może nim zostań. Wiadomości jakie prezentujesz w swoich wypowiedziach są na poziomie prasy brukowej dla kobiet.
Kiedyś drJot pisał o jakimś trzeciorocznym studencie, co zebrało mu się na udzielanie porad w pociągu jako wielki znawca medycyny. Nie dziwię się, że doktora szlag trafiał jak słyszał co taka osoba mówi (używając Twojego języka powinienem napisać pierdoli). Podejrzewam, że po przeczytaniu Twoich druzgocących historii z życia wziętych Jot mógłby mieć podobne odczucia.
W medycynie jest jak w kinie. Wszystko się tutaj może przydarzyć i o pomyłkę nietrudno. Nie myli się ten co nic nie robi.
Lekarze popełniają błędy - jest to fakt niezaprzeczalny i wynika z wielu przyczyn. Ty też je będziesz popełniać o ile skończysz te studia. Ciekawe ilu Twoich pacjentów będzie Cię wówczas wyzywać od głupków i idiotów??
Drodzy studenci medycyny, roku pierwszego zwłaszcza!!
Jak już tak połykacie te wszystkie wielkie książki medyczne to uważajcie żebyście czasem wszystkich rozumów z rozpędu nie pozjadali, bo jeszcze Wam razem z kulturą i szacunkiem dupą uciekną. Savoir-vivre nawet w minimalnej ilości jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Oczywiście nie generalizuję, że wszyscy się tak zachowują jakby już nie wiadomo na czym się znali lub co potrafili. Zdecydowana większość zna swoje miejsce w szeregu, potrafi się zachować i myśli zanim coś powie. Niestety przykład powyższego indywiduum buduje stereotypowy obraz zarozumiałego studenta, który uważa się za nie wiadomo kogo, bo na medycynę się dostał. Z tego powodu na ogół rzadko nowo poznanym osobom mówię na jakim jestem kierunku.
Koniec lekcji.
Ps. Widać, że egzamin mam niedługo, nieprawdaż?? xD
Cóż, zawsze się znajdzie kilku takich, co to rozumy wszystkie pozjadali. I popraw mnie jeśli się mylę: na I roku medycyny macie (mieliśćie?) łacinę, anatomię, chemię, biologię plus jakieś tam pierdółki typu historia medycyny, WF, TI itd?
OdpowiedzUsuńTo, przepraszam bardzo teraz ja nie chcę wyjść na kogość przemądrzałego, ale chemię, biologię, elementy łaciny i anatomię to i ja mam(wiadomo, że anatomię w mniejszym zakresie, ale za to biologię czy chemię w większym) i czy powinnam dawać porady medyczne? Może sobie swoją firmę doradzctwa medycznego założę,ale byłby buissnes! : D
Ty się nie denerwuj tylko dziergaj, co masz dziergać :}
Naturalnie już dawno powinnaś mieć jakiś mały prywatny gabinecik :)))
Usuńsesja to wyjątkowy czas, gdy nawet wpatrywanie się w przysłowiową ścianę wydaje się być bardziej interesujące niż książki ^^
OdpowiedzUsuńpamiętam ten wpis dr Jot, dobitny, lecz prawdziwy! heh, szkoda, że niektórzy stereotyp o studentach med potwierdzają i utrwalają :| przykre to jest;
swoją droga ciekawe czy owa studentka zabierze głos i się tutaj odezwie ;>
Usuńpożyjemy, zobaczymy :))
Usuńa drJot to mistrz w swoich opowieściach na takie właśnie tematy xD ale w przeciwieństwie do mojego przykładu, on ma już speckę (dobrze pamiętam?? chyba jakaś nadspeckę teraz robi) i daje mu to jednak możliwość krytykowania innych, bo ma ku temu podstawy
A jak się odezwie to może znajdzie się materiał na lekcję nr 2
UsuńTak widać, że masz egzamin tuż tuż, widać po ilości literek ;p to jest właśnie syndrom egzaminu jak nic ;p
OdpowiedzUsuńZnam trochę studentów i absolwentów medycyny, a i lekarzy zaprzyjaźnionych od lat z domem jest trochę, wszyscy zgodnie potwierdzają, że I rok to zło, choć i później trafiają się przypadki niereformowalne, na które szkoda czasu, bo na szczęście studiów nie kończą, tudzież potem im nie idzie i nie leczą ludzi z braku uprawnień.
Ale na prawie jest to samo. Pierwszy rok przychodzi w garniturach i ze skórzanymi aktówkami na wykłady z prawa konstytucyjnego i dziwnym trafem po tym pierwszym roku twarzy tych już nie widać na wydziale bo się nie udało przebrnąć przez logikę. A pierwszy rok poza konstą nie ma nic z prawem naprawdę wspólnego.
Ale tacy ludzie Wam i nam robią opinie zadufanych w sobie studentów tych 2 niby najbardziej prestiżowych kierunków. Do tego stopnia, że u nas czasem, aż wstyd się przyznać wśród nowo poznanych ludzi, co się studiuje, bo od razu ma się łatkę, a potem pojawiają się stwierdzenia, że "no nieee ty nie możesz być z prawa, tam są sami kretyni" i wielkie niedowierzanie "to jest tam więcej normalnych ludzi?" A jak ktoś słyszy, że ja prawo a on medycyna, to w ogóle wzrok jakbyśmy komuś ulubionego psa zabili naszym związkiem.
Generalnie temat rzeka! A magisterka czeka ;p
Spadaj z internetu się uczyć ;) Skutecznie!
@Dyplomatka, prawo + med to symbiotyczne połączenie! Będziesz go bronić przed atakami pacjentów, a on zawsze przyjmie Cię bez kolejki, bo po znajomości xD
UsuńJa się w sumie na I roku u siebie nie spotkałem z takim zachowaniem - może jakieś wyjątkowe szczęście miałem. Owszem były osoby co kazali do siebie mówić per doktorze - jedna z nich o ile mi dobrze wiadomo ma zaszczyt powtarzać rok. Tak więc przyjdzie iska na matyska (czy jakoś tak :P)
UsuńPamiętam jak na I roku w dziekanacie spotkałem kogoś z IV roku. Popatrzyłem na niego z lekką nutką zazdrości, że on już tyle wie, już na IV roku jest. Teraz będą na VI wiem, że na IV roku wcale nikt nie był taaaaki mądry.
A swoją drogą to częste, że studenci prawa parują się z medykami. No i medycy wśród siebie też. W końcu wśród 250 osób na roku jest w czym wybierać :P Nie wiem ile tam jest na prawie, może macie deficyt i szczęścia szukacie u nas :P
I masz rację, że czasami się wstyd przyznać co studiuję. Raz że od razu jest łatka zarozumialca, a dwa że zaraz ktoś potrzebuje konsultacji.
U nas na roku jest 400 osób, u niego niecałe 200 ;p Kto tu ma deficyt ;)
UsuńBranżowe małżeństwa są popularne, ale wśród samych prawników zbyt często kończą się rozwodami ;p
Parujemy się z innych powodów niż deficyt. Ot pierwszy z brzegu prozaiczny, w maju na Juwenalia tylko prawo się uczy do przed terminów, a medycyna do egzaminów czerwcowych, a całe miasto chleje i zwraca to co wypiło na chodniki. I nikt nie jest w stanie pojąć dlaczego my się uczymy już w maju skoro do sesji tyyyle czasu.
@Meredith: układ idealny! ;) z domu, z własnego łóżka nie będę musiała wychodzić żeby diagnozę dostać, gdzie tam jakie kolejki ;p
A tak serio to m.in. dlatego planuję podyplomowe studia z prawa medycznego. Wstyd byłoby nie wiedzieć pewnych rzeczy mając lekarza w domu, a lekarz prawnika. :)
U nas proporcje są chyba odwrotne :]
UsuńI na juwenaliach akurat studenci medycyny to balują z całą resztą xD
Widzę, że będę miał do kogo pisać o konsultację z sądówki, która jest następna w kolejce. U mnie na sądówce jest jeden asystent co skończył prawo i medycynę, a żonę ma prokuratora xD nie wiem czy mają dzieci, ale jakby chcieli mieć niezłe combo to dziecko sędzią powinno zostać :D
A tak w ogóle to u nas króluje cykl imprez pt. prawo&medycyna tudzież medycyna&prawo, wymiennie żeby nikt się pokrzywdzony nie poczuł, made by ELSA i IFMSA.
UsuńA u nas oba kierunki słabo balują w Juwenalia słabo ;p mamy własne po tych właściwych i po sesji ;p
My mamy Juwenalia i Medykalia, ale to w tym samym terminie wypada. Imprezy IFMSA jakos nie są też popularne - jedynie wśród studentów co więcej przebywają z erasmusami, jeżdżą na praktyki i w tym ogólnie siedzą. Mimo że byłem na wiele zapraszanych to chyba byłem niechcący na jednej. Z drugiej strony mam już swoje sprawdzone grono znajomych :))
UsuńELSA we wro chyba nie działa, ale w sumie nie wiem. Jak imprezuję z prawnikami to tylko dlatego, że ich znam od lat, a nie że są to wspólne uczelniane imprezy.
A po sesji (a właściwie po każdym egzaminie) robimy sobie after-exam-party xD wstęp wolny xDDD
Spokojnie spokojnie ELSA Wrocław jest, istnieje, działa, ba nawet byłam kiedyś w ich biurze na wydziale po jakieś nasze materiały i na organizowanych przez nich niezapomnianych ogólnopolskich szkoleniach jesiennych w Świdnicy ;)
Usuńa któż nie robi after part ;p
miałam pytać jak bardzo wstęp wolny, ale nie chcę wchodzić między niedoszłą małżonkę i kochankę ;D Co za dużo to niezdrowo ;p z reszta być tą druga to jeszcze jeszcze, ale trzecia to już niewarto ;p z resztą mam własnego z 6tego roku i raczej już nie wymienię na innego ;)
Oj tam oj tam:P dodatkowa kochanka nikomu jeszcze nie zawadziła :P
UsuńPoza tym nie chodzi o zmianę, tylko o spróbowanie czegoś innego xD
Małżonka i 2 kochanki? Nie wytrzymałbyś tego ;p i to nie tyle fizycznie :D co psychicznie! :))
UsuńA tam:P trzymałbym je krótko :P
UsuńMogę poprzeklinać?
OdpowiedzUsuńJak mnie to potwornie wkurwia. Ci ludzie, którzy wiedzą WSZYSTKO. Jeszcze w Zabrzu nie mam z tym specjalnie do czynienia, tutaj akurat każdy raczej wie kim jest, albo raczej kim NIE JEST i nie wypowiada się na tematy o których nie ma pojęcia. Natomiast jak wracam do mojego rodzinnego miasta, to gdy tylko zaczynam gadać z kimś z lekarskiego to normalnie nóż mi się w kieszeni otwiera: jest na pierwszym roku, ale farmakologia w małym palcu, Szczeklik na blachę i naturalnie "tak w sumie to nie mam pojęcia czemu te studia trwają 6 lat, przecież ja już wszystko wiem".
No ale jak to mówią, głupich nie sieją.
A tak w ogóle to ożeń się ze mną, "poddawać w wątpliwość" --> poprawna polszczyzna, +1000 do zajebistości!
;)
A proszę bardzo :) Przeklinajta :P
UsuńJa na I roku to nie wiedziałem co to jest Szczeklik :P
Za to wiedziałem co to jest skrypt do anatomii i podręcznik Marciniaka. Bochenek u nas był mało popularny.
Kiedyś spotkałem studenta po I roku z Warszawy. Zaczął przy mnie szpanować jakie to on zna urywki z Bochenka co były małymi literkami. Super fajnie, naprawdę było czego pozazdrościć. Jak już tak świetnie znał anatomię to zapytałem o odgałęzienia takiej nieistotnej tętnicy udowej. Miał problem z wymieniem pierwszych dwóch. Jak mu powiedziałem, że ja z III roku jestem i może nie znam taaaakich szczegółów jak on, ale za to znam podstawy, których jemu brakowało i które bardziej się przydają. Za jego minę nie można było zapłacić kartą mastercard xD
za te 1000 pkt moje ego tak podskoczyło xDDD
A co do żeniaczki, to wiem, że wyjdę na materialistę, ale co wnosisz w posagu?? xDDDD
pfffffff, faceci! A kiedyś ktoś mi mówił, że to kobiety są zaślepione kasą :P
Usuńw posagu, oprócz szerokiego wachlarza wszelkich zalet, na czele ze skromnością rzecz jasna, czerwone ferrari (czerwone Punto :D), loft w Nowym Jorku (kawalerka w Zabrzu...) i bezcenną kolekcję dzieł sztuki nowoczesnej (z gatunku zabrzanizmu, proces twórczy podczas fascynująych wykładów z histologii).
A spróbuj powiedzieć, że cię to nie przekonało :P
ta kolekcja dzieł sztuki wzięła górę :P
Usuńbiorę !! :PP
"mamusiu, wychodzę za mąż...!" :D
UsuńMamusiu???
UsuńJa proszę pakiet bez teściowej !! :P
łamiesz jej serce, już wymyślała imiona dla trójki naszych dzieci!
UsuńJakie dzieci?!?!?!!?
UsuńJa Ci dam rozwód a nie dzieci! ;]
ślubu jeszcze nie było, a ty o rozwodzie. Rafał, jesteś taki romantyczny! :D
UsuńPatrzę przyszłościowo :P
Usuńchyba zabrakło mi riposty :P
Usuńdrobiazg :P
Usuńponoć kolega Rafał szuka kochanki... ;> hehe nie żebym była chętna, ale mooogę zaczepić drogiego kolegę na fejsiku? xD
Usuńjak mnie zaczepisz i zobaczysz to nie będziesz chciała być nawet teściową :P
Usuńekhm... sęk w tym, że już Cię widziałam ;] ale ciiiiii... bo to tajemnica jest ^^
Usuńo matko i córko :PPP
Usuńwspółczucia ;P
ale trzeba bylo zaczepić :PPP
teraz to się wstydzę xD
Usuńodczekam aż mi przejdzie i pewnie kiedyś pojawi Ci się powiadomienie, że "mer just poked you" ;]
Będę czekał z niecierpliwością.
Usuńza dużo tekstu, głowa mnie rozbolała :D
OdpowiedzUsuńa tak serio, to ja mam lekarza, który nie potrafi nigdy żadnej diagnozy postawić, jak się do niego zgłaszam z czymś, to sam jednocześnie muszę postawić sobie diagnozę i poprosić o odpowiednie leki czy badania... wiem, że muszę zmienić lekarza, ale faktem jest, że są dobrzy lekarze i źli (ten mój to doskonały przykład tych drugich), jechanie po wszystkich równo jest nie fair... podobnie jest z innymi zawodami, jednak lekarze mają sporą odpowiedzialność na swoich barkach, dlatego z jednej strony ich podziwiam, czasami muszą podejmować decyzje, na które wielu by się nie odważyło. Ogólnie uważam, że tylko doświadczenie może kogoś uczynić dobrym w swoim fachu, dlatego studentka I roku powinna ważyć swe słowa, ale z drugiej strony, nie byłbym dla niej tak surowy, bo życie uczy nas pokory, więc i przyjdzie na nią kolej, mnie przynajmniej nauczyło ;) Pozdrawiam.
Zgadam się, że są lekarze dobrzy i źli. Miałem do czynienia z każdym z tych rodzajów. Ale nie mnie oceniać (a tym bardziej kogoś z I roku) poziom wykształcenia kogoś komu jeszcze do pięt nie dorastam. Zanim lekarz będzie samodzielnym specjalistom to musi minąć wiele lat.
UsuńPisałem jej w komentarzach o pokorze i zmieni zdanie, na co przeczytałem stanowczy sprzeciw. Chce kogoś oceniać to niech to robi w odpowiedni sposób, tak jak zauważyłeś: należałoby ważyć słowa.
Widzę,że "syndrom studenta I roku medycyny" pojawia się wszędzie. u mnie w mieścinie najgorzej jest jak w porze obiadowej wchodzi się do knajpy (gdziekolwiek w okolicy) i trafia się na studentów pierwszego roku to jest ich tak łatwo zauważyć jak nikogo. Książki na stole - krzyki kto więcej wyczytał ze skryptu albo z bochenka, i zerkanie na ludzi co chwilę żeby przyuważyć czy ktoś ich obserwuje czy nie. W końcu są zajebiści :)
OdpowiedzUsuńJeszcze takie licytowanie się kto więcej wyczytał to pół biedy. Gorzej z takimi co uważają, że już wszystko umieją.
UsuńMój ulubiony typ! Mamy gościa na roku (o dziwo, cały czas się trzyma), który na praktykach po 1 roku stawiał pacjentom diagnozę na podstawie ich zdjęcia rtg, z którym wracał z pacjentem z rentgena (ofc z niesamowitą pewnością siebie, wszak tacy się nie mylą) i uznał, że nie będzie karmił pacjentów, bo to uwłacza jego LEKARSKOŚCI (komentarza nie wymaga -.-)
OdpowiedzUsuńJak do tej pory za totalnie niekompetentną uznałam panią ginekolog bratowej, która nie za bardzo miała pojęcie, jak się prowadzi ciążę (fajnie, że pacjentka ma sama wiedzieć, których badań jeszcze nie miała i które jeszcze powinny być zlecone...) i nie potrafiła zinterpretować wyników badania na toksoplazmozę i różyczkę (co jak co, w ciąży ważne, to chyba powinna mieć w małym palcu), a które mi się udało prawidłowo ogarnąć (a jestem na nędznym 3cim roku ledwo).
Ostatnio na hematologii spotkaliśmy grupę z 5 roku - jacyś kolesie chcieli z nami pogadać, co ich szanowne koleżanki skwitowały krótkim "phiii...3 rok...nie mamy o czym rozmawiać". No nie powiem, zapomniał wół jak cielęciem był. W tym przypadku "Wielka Pani Doktor z 5 Roku" doznała amnezji.
U mnie na praktykach pielęgniarskich byłą dziewczyna co już miała swój własny stetoskop i nosiła go na szyi, aby wszyscy widzieli. Mi wystarczał ten co był na oddziale, bo używano go tylko do mierzenia RR- ja swój zakupiłem na 3cim orku jak zaczynałem internę i pediatrię. Ale kto wie, może to był jej talizman szczęścia przed egzaminem poprawkowym z anatomii :]
UsuńLubię studentów z 3 roku:)) Szczególnie jak mi się taki trafi na dyżurze. Pacjenta mi pomoże zbadać, a ja przy okazji spełnię się dydaktycznie:)) chociaż ostatnio się trafiło mi takich dwóch co pacjenta chciało mi sprzedać tłumacząc się brakiem czasu ;]
miło mi być lubianą:D podejścia tych lasek nie rozumiem, też mogę zjechać 1szy rok, bo przecież oni mają anatomię dopiero, to co oni tam wiedzą o życiu, ja już na 3cim jestem, to dopiero doktórka ze mnie...tylko po co.
UsuńGeneralnie na osobników typu "wyżej sra, niż dupę ma" mam alergię i technicznie rzecz biorąc nie obchodzi mnie, czy jest z 1 roku, 6, ze stażu czy może kończy speckę, po prostu omijam takich czubków:]
Jakiś czas temu spotkałem kolegę z I roku. Zeszło się na anatomię. Jakoś nie wyskoczyłem z testem: anatomia to pikuś.. co Ty wiesz o studiowaniu.
UsuńTylko po koleżeńsku udzieliłem rad co i jak :)) jak się uczyć, który atlas dobry etc.
Poznałem jednego lekarza co też się obnosił z powodu bycia lekarzem (bo on to z rodziny lekarskiej). Ubaw miałem jak jedna pielęgniarka mi powiedziała, że na dyżurze niechcący usłyszała jak wydzwaniał do tatusia pytając co ma zrobić, a wcześniej w zabiegowym to wielki kozak z niego był ;]
A na moje grzeczne dzień dobry to nawet nie raczy odpowiedzieć, bo to by uwłaczało jego lekarskiej godności :]
:D ale się ubawiłam! Normalnie witki opadają! :D
OdpowiedzUsuńjessssuuuu... no wystrzelają nas wszystkich zza te nasze lekarskie błędy, których jeszcze nie zdążyliśmy popełnić :D
:D ....spadnę z krzesła zaraz! :D
1. nie wiem jak u Was, ale u mnie tacy ludzie to później są pierwsi do odstrzału albo do kiblowania, bo reszta tych normalnych ma świadomość swej niewiedzy i ułomności, więc siedzi i pracuje jak mróweczki, a nie trąbi przez megafon, że cały świat jest niedouczony..
2. poza tym jako lekarze pracujący w szpitalu, czyli w zespole, trzeba umieć współpracować i mieć trochę pokory - a ja przepraszam, ale czy ktoś z was chciałby mieć w Teamie taką Księżną, która wszystkie rozumy pozjadała..? ja bym nie chciała..
3. proponuję zebrać wszystkich takich krytykantów, zahipnotyzować i wbić im do głowy, żeby powtarzali jak mantrę: "House jest tylko jeden i w dodatku nieprawdziwy" :D (a! no i kończy się :D)
Ja na pierwszym roku to się ogarnąć nie mogłam, nie wiedziałam co do czego i dlaczego tego jest tyyyyyyle do ogarnięcia! ;( jedyne o czym myślałam, to jak tym lekarzom udało się skończyć te studia?? i o ile bardziej są inteligentni ode mnie..
Pamiętam, że po 3 tygodniach od rozpoczęcia studiów miałem kryzys nad kościami miednicy. Jakoś nie mogłem tego ogarnąć i już były myśli: a może ja się do tego nie nadaję etc
Usuńjakoś na drugi dzień ćwiczenie udało mi się zaliczyć co mnie nieco podbudowało, a miałem jeszcze 3 inne w plecy do nadrobienia ;] w głowie mi anatomia była, a nie podważanie kompetencji lekarzy.
ad 1. właśnie znam jedną osobę taką co per dr kazała do siebie mówić zanim papiery złożyła. Z tej okazji ta osoba miała szanse dwukrotnie przerabiać kurs mikrobów;]
ad 2. spotkałem kiedyś taką królewnę stażystkę (podobno wiele osób miało z niej ubaw) - nie powiem, ale w niektórych dziedzinach miała wiedzę, ale w innych brak wiedzy próbowała nadrobić gadaniem i sztucznym uśmiechem co nie pomagało. Wg niej pacjent był bardzo stabilny kiedy tętna ani RR nie miał. No bardziej stabilny to już być nie mógł ;] Nawet jak lekarz zaczyna pracę po stażu lub też ma speckę, to w tej branży duży fragment zajmują konsultacje.
ad 3. przecież całej medycyny można się nauczyć na podstawie seriali typu House, ER, czy innych chirurgów z Czarnej Dziury tego no Leśnej Góry.
Rafał - ten stan stabilny to mi się baaaardzo podoba!!!! to jest chyba jedyny przypadek kiedy stan jest naprawdę stabilny.
OdpowiedzUsuńbo tak w ogóle to nie lubię tego określenia ( u mnie w rodzinie też był jeden przypadek stabilny a na drugi dzień już był bardzo stabilny ( po akt zgonu kazali przyjść).
Nika
Tylko ja bym nie chciał odpowiadać za ten stan stabilny. Wtedy była z tego afera, bo owa stażystka samodzielnie oceniła sytuację słysząc fragment rozmowy lekarzy z SORu i podała info na salę operacyjną, że pacjent stabilny, więc lekarz nie ma co się spieszyć. Nie zapytała nawet lekarzy z SORu co ma przekazać szefowi dyżuru na chirurgii. Jak doktor przyszedł na SOR to zastał dość stabilną sytuację.
UsuńNajpierw nawiążę do wpisu Królowej Wszechrzeczy - nie chciałam się już dopisywać do tej romantycznej rozmowy o rozwodzie:)
OdpowiedzUsuńW Zabrzu ludzie są normalniejsi, nie? :) My się musimy na kawę w końcu umówić, bo ja chcę korepetycje z Twojego podejścia do życia:)
Poza tym rękami i nogami się podpisuję. Że w każdym środowisku, zawodzie, są jednostki, które przynoszą wstyd, to każdy wie - takie życie. Może "koleżanka" miała pecha i tylko na takich trafiła? Ale przekichane ma dziewczyna, chyba wszystkie specki będzie musiała zrobić, bo same debile w tych szpitalach, niech tak zachoruje jej się i co?? Ale ona da radę, na pewno.
Oj trzeba było się dopisać do rozmowy. Miałbym kochankę jako pretekst do rozwodu xD
UsuńW sumie nie pomyślałem o tym, że ona będzie musiała zrobić wszystkie specki żeby świat zbawić :]
Pando-ra: zdecydowanie normalniejsi! Pod względem ludzi Zabrze wymiata ;)
UsuńChryste, Rafał, kochanka?! Pomimo mojej wielkiej słabości do mężczyzn, którzy umieją mówić po polsku, przyznaję oficjalnie: PRZEGINASZ! xD
lubię ekstremalne sytuacje :P
Usuńjeszcze jedna Twoja fanka, a ci zrobię takie życie na krawędzi, jak stąd do Gdańska.
Usuń:D
jest ryzyko jest zabawa xDD
UsuńEj, będzie brazylijska telenowela - kochanka skumpluje się z żoną:D
Usuńto już po mnie :// ;]
Usuńkupię sobie rybki!!
dla mnie bomba! :D
Usuńżycie nauczy. studentka piątego.
OdpowiedzUsuńZapewne:)) przy pierwszym pacjencie co będzie mądrzejszy od lekarza, bo co taki młody lekarz może wiedzieć i na czym się może znać ;]
UsuńWidzisz, trzeba wyglądać staro, trochę zmarszczek, siwy włos tu i ówdzie i szacunek ;p
Usuńjuż się nie mogę doczekać kiedy będę stary i brzydki :P
UsuńRafał, napisałam coś od siebie, ale długie wyszło i wrzuciłam na swojego bloga xD
OdpowiedzUsuńTylko jedno mogę napisać: Lubię to!
Nawet skomentowałem u Ciebie ;)
UsuńI like it too :))
to Dziewczę narzeka na lekarzy, ciekawa jestem jak ona będzie leczyła za kilka lat,o ile wgl jej będzie dane skończyć te studia ;)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że zapomni wół jak cielęciem był, a do pacjentów będzie się odnosić tekstami: nie ucz ojca dzieci robić.
Usuńkocham Królową i Rafała <3 dziękuję, dobranoc!
OdpowiedzUsuńOMG xDDD
UsuńO_o
Tylko nie oczekuj, że ja też jestem zdolny obdarzyć innych tak górnolotnymi uczuciami. Wszak ja prosty człowiek w swym niebycie jestem xD
wreszcie ktoś mnie kocha, a nie jest przy tym moim psem. cóż za wspaniały dzień! :D
UsuńAle Ci się trafiło :P:P:P:P XDDDD
Usuńjakież tu wyznania lecą, jedno za drugim. W świecie została jeszcze krztyna romantyzmu?:]
OdpowiedzUsuńzaraz się zaczerwienię :PPPP
UsuńNie znasz dnia ani godziny ;p
Usuńmiałeś cisnąć. ;p
OdpowiedzUsuńa tutaj, chyba sodówka owej dziewczynie, uderzyła do główki.
ps. czyt komentarze, doszłam do wątku 'parowania się'. a to nie jest też tak, że studenci medycyny ze studentkami tego samego kierunku się 'parują', bo wiadomo, że inteligentniejsze itd?
zizu
też tak bywa
Usuńgorzej że z ich uroda nie idzie zawsze w parze :P
stomatologia pod tym względem jest lepsza ;D
dobrze, że Ty podobno nadrabiasz urodą. ;pp
Usuńzizu
w dodatku przecudną xD
Usuńjak tak mówisz, to aż mnie ciekawość zżera jak wyglądasz. :D
Usuńzizu
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła:P
Usuńa jak tam trafisz to na pewno się tams potkamy, bo to że ja tam będę to wiadomo :P
Erjota przesadzasz:P u mnie na roczniku jest całkiem sporo dziewczyn, które obalają mit brzydkiej i zaniedbanej lekarki:P
OdpowiedzUsuńMówiąc nieskromnie są ładne, zadbane i inteligentne :D czegóż chcieć więcej? I często chłopcy nie chcą wierzyć, że z leku tylko kosmetologia albo pielęgniarstwo (u mnie na uczelni nie ma stomy) a lekarski to kompletnie niemożliwe ;-)
u mnie właśnie na stomie są ładniejsze dziewczyny
Usuńna leku dopiero później się wyrobiły ;]
Widzisz a u nas od pierwszego roku tyle przecudnych ;-)
Usuń"Aniołeczki, słoneczka i kwiatuszki!!" - widać, że masz egzamin :D A co do syndromu, to zdarza się nie tylko na medycznym...
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale nie trafiłem jeszcze na jakąś przemądrzałą studentkę ekonomii czy dziennikarstwa :))
UsuńJeszcze chwilę i będziesz miał tyle komentarzy ile w artykułach onetu :)
OdpowiedzUsuńna szczęście jak na razie tu jakość idzie w parze z ilością ;) tudzież odwrotnie^^ hehe
UsuńOhhh... aż nie wiem co powiedzieć :P
UsuńW ogóle to zauważyłem od 3-4 dni znaczny wzrost wejść na blog. Poza tym po statystyce czytanych postów, wiedzę, że ktoś wertuje blog od deski do deski xD i się nawet nie ujawnia :P
Oj..chyba jestem jedną z tych osób;P więc... muszę przyznać, że Twój blog uprzyjemnia mi mój wolny czas, którego w zasadzie nie powinnam mieć,no ale na taki zjadacz czasu nie narzekam;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ulena
no rzeczywiście budzisz respekt ilością komentarzy. może kto da setny ten nagrodę dostanie?np koszulkę z Twą podobizną :P
OdpowiedzUsuńjeszcze czego :P
Usuńto może chociaż kubeczek?:D
UsuńKubeczek już ktoś ma :P
Usuńale to nie jest związane z ilością komentarzy :P
Twardy jesteś w negocjacjach :D
OdpowiedzUsuńlubię stawiać na swoim i mieć ostatnie słowo do powiedzenia xD
Usuńtrafiła kosa na kamień :D
Usuńto moje zdjęcie ma być kubeczku, a ja powiedziałem stanowcze nie :P
Usuńwiec i tak jestem górą :P
Oj jest tylko uparty, a nie dobry w negocjacjach ;) jakby był dobry to obróciłby sprawę tak, że osoba dająca setny komentarz jemu powinna dać prezent! :D To są dobre negocjacje :)
UsuńPrezent dla siebie planowałem z okazji 150 komenta :P
Usuńnoo wyłożyłeś się na tych negocjacjach to fakt. Dyplomatka zapunktowała:D
UsuńA tym prezentem zaplanowanym to co będzie?
Zapraszam serdecznie do mnie, to ja jestem bohaterką tej opowieści :)
OdpowiedzUsuńHttp://medicinalis.wordpress.com
Można poczytać i notki i polemikę z kolegą niemłodym i niegłupim, prawie specjalistą - jak sam się skromnie określa, wszak skromność, jak wiadomo, jego konikem.
Zachęcam do samodzielnego wyrobienia sobie zdania w tej sprawie, bo chyba sami czujecie, że informacje z drugiej ręki bez podania źródła, wiarygodne być nie mogą :)
Drogie dziecko. Czy Ty jakaś masz wadę wzroku czy może nie rozumiesz mowy ojczystej. Gdzie ja się określam prawie specjalistą??
UsuńSkromnie cytujesz kierownika dyżuru, między wierszami chwaląc się szczytnym tytułem, jaki ci nadano :)
OdpowiedzUsuńZresztą bądź sobie prawie specjalistą, albo i profesorem in spe (uwaga, ociekam zajebistością), ale z łaski swojej daruj sobie epitety jakich wobec mnie używasz, bo nazywanie mnie drogim dzieckiem, gdy jesteś 3 lata starszy, jest chyba trochę śmieszne, nie sądzisz?
Widzę, że masz jakieś problemy z nadinterpretacją tego co piszę. Jak już zauważyłem czytanie ze zrozumieniem nie jest Twoim konikiem. Z ironią też kiepsko u Ciebie :]
UsuńBędziemy się przeszczekiwać, czy masz coś merytorycznego w tej sprawie do dodania?
UsuńDlaczego nie podlinkowałeś dyskusji, wstawiając wyrywki niczym rasowy świadek jehowy? Przecież to oczywiste, że racja jest po twojej stronie, więc nie powinieneś mieć oporów przed pochwaleniem się tym, co nawypisywałeś u mnie :))
Nie zlinkowałem z prostego powodu, bo nie wiedziałem czy sobie tego życzysz czy nie. Jak ktoś chciał dotrzeć do Twojego bloga to za pomocą google było bardzo prosto.
UsuńPoza tym opisałem wszystko po kolesi, a dodane urywki były właściwie dla dekoracji.
A co do racji to przedstawiłem swój punkt widzenia. Każdy ma prawo się z nim nie zgodzić. Ja w takim przypadku nie wypisuje do nikogo żeby się nie odzywał, bo szanuję cudze zdanie.
UsuńA skąd wiedziałeś, czy sobie życze umieszczania moich cytatów u Ciebie? Gwoli ścisłości - nie mam nic przeciwko, ale jeżeli już cytujesz, podawaj źródło. Wydaje mi się, że to ogólnie znana zasada.
OdpowiedzUsuńAd meritum (znów ociekam, pierwszak się łaciny nałykał i śmie używać!):
Dlaczego dziwisz się, że określam [u]niektórych[/] (co wyraźnie podkreśliłam) lekarzy niedouczonymi, skoro sam stwierdziłeś, że nie znać klarytromycyny to jak w przypadku historyka nie słyszeć o Grunwaldzie? Naprawdę trzeba być na 5 roku historii żeby stwierdzić, że taki historyk jest niedouczony?
Literówki, szkoda, że brak możliwości edycji.
OdpowiedzUsuńNie było ważne kto to mówi, tylko sama zaistniała sytuacja. Równie dobrze mógłbym sobie wszystko wymyślać.
UsuńJa wcale nie mówię czy masz rację w swoich opiniach czy nie. To w ogóle nie było celem mojej wypowiedzi. Ale chodzi o sposób wypowiedzi. Słyszałaś o czymś takim jak KEL?? Wydaje mi się, że nie...
Otóż ważne jest to, żeby cytując podawać źródła wypowiedzi, między innymi dlatego, że nie podając źródła, dopuszczasz się kradzieży - określa to prawo autorskie. Zapytaj swoich kolegów z prawa. Źródło wypowiedzi podaje się również ze zwykłego szacunku dla drugiego człowieka.. Wstyd mi, że muszę pisać o takich oczywistościach.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o czymś takim jak KEL, chętnie się dowiem co to jest i jaki ma związek z tematem. Chyba, że to tylko zwykłe przerzucanie się skrótami, to też mogę rzucić kilkoma rebusami z różnych branż :)
Oczywistość czy nie, będę mieć to na uwadze. Kradzież to by była gdybym sobie przypisał cudze słowa.
OdpowiedzUsuńKEL - Kodeks Etyki Lekarskiej
Ok.
OdpowiedzUsuńCo do KEL - skrótu nie znam, pełną nazwę i owszem. Nie wiem czemu używasz skrótu - myślisz, że wtedy wyjdzie na Twoje, bo publika uzna, że o kodeksie etyki nie słyszałam? Cóż... Równie dobrze mogę samą naczelną izbę lekarską przedstawiać jako NIL i tylko niewielu zorientuje się, że nie o rzekę chodzi. KEL kojarzy mi się natomiast z KEPem - konferencją episkopatu Polski. Również nie sądzę, żeby wszyscy, którzy o episkopacie słyszeli musieli operować skrótowcem :)
Skróty są właśnie po to żeby ich używać i zaoszczędzić sobie czas. Nie widzę nic w tym dziwnego. Nie rozumiem po co w ogóle ten Twój komentarz. Nie widziałaś co to jest to podałem Ci pełną nazwę. A Ty wyjeżdżasz z jakimiś zaczepkami. Jakbyś użyła czegoś czego nie rozumiem to też bym Cie zapytał, albo bym sam poszukał. A Ty najpierw piszesz o jakiś oczywistością, a później sama się wykładasz. Masz coś na temat jeszcze to to napisz, a nie szukasz dziury tam gdzie jej nie ma. I po co? Próbujesz mi coś udowodnić czy co?
Usuńps. I jak wypisujesz coś na mój temat na cudzych blogach to pisz przynajmniej prawdę, a nie to co Ci ślina na język przyniesie. Nie wsadzaj mi słów w usta, których nie powiedziałem.
Słucham? Czyżbyś nie napisał, że to wina pacjenta, że lekarze spławiają pytania zamiast na nie odpowiadać?
OdpowiedzUsuńDyskusja była taka:
Ja: "co do pytania lekarzy - zawsze zadaję pytania. Zazwyczaj zbywają. Jednego pamiętam, który nie zbył"
Rafał: "Jeżeli dajesz się zbywać lekarzowi to jest to wyłącznie Twój problem, że nie potrafisz go nawet na siłę dopytać. Pacjenci też w takim razie będą Cię zbywać do momentu kiedy do Twoich drzwi zapuka prokurator;]" (pisownia oryginalna)
Słaba pamięć?
Zacznij czytać od poczatku do końca, a nie odwrotnie
UsuńP.s. Nie bardzo rozumiem co masz na myśli mówiąc, że "piszę o jakiś oczywistością", ani że "sama się wykładam". Może nie potrafię zrozumieć Twoich wypowiedzi przez notoryczny brak przecinków, a może to kwestia dzisiejszego wina. W każdym razie trzeci raz czytam i sensu nie widzę (i błagam, nie bądź aż tak infantylnie przewidywalny, żeby napisać, że nie rozumiem treści pisanych, a Twoja interpunkcja jest najlepsza).
OdpowiedzUsuńPrzestań szukać dziury tam gdzie jej nie ma. Zacznij patrzeć na całość, a nie na wybiórcze zdaniach, których nie potrafisz zrozumieć.
UsuńChcesz się dowartościować czy co?
Dobra zabawa nie ma co :D
OdpowiedzUsuńhahahah, nieźle się uśmiałam czytając to :) Cóż zawsze znajdą się fachowcy, którzy wiedzą wszystko najlepiej, nie koniecznie tylko w medycynie. Jak sam mówiłeś trzeba mieć trochę ogłady w sobie. Może nie jest to dobre porównanie ale ja prowadziłam walkę z wiatrakami, kiedy wszyscy debilni ludzie z mojej klasy walczyli o zmianę nauczyciela biologii, który ich zdaniem reprezentował, a raczej reprezentowała nie wystarczająco wysoki poziom, jak dla kandydatów na medycynę. Nie mówię, że ów najbardziej drący się ludzie, byli co najwyżej dwójkowi. Próbowałam im wbić w głowy, że choćby mieli najlepszego nauczyciela to i tak oni muszą się nauczyć i nikt inny za nich tego nie zrobi i skoro pani reprezentuje taki niski poziom, to czemu nie mają piątek?
OdpowiedzUsuńWracając do tematu, są ludzie i parapety, a tych drugich jest chyba znacznie więcej, widzę, że czego byś nie napisał, wspomniana studentka i tak będzie wiedziała lepiej :)
Ale nawet specjaliści czasem się mylą ;) a syndrom studenta mija wraz z robieniem aplikacji.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Będę na pewno tu częściej.
OdpowiedzUsuń