Dzisiejszy dzień dostarczył mi wiele wrażeń, a to jeszcze nie koniec, bo przede mną dyżur w zaprzyjaźnionym szpitalu.
Na dzień dobry poszliśmy na chirurgię skonsultować pacjenta. Dzień wcześniej był sobie u niego neurolog... też owego pacjenta skonsultować, bo w dużym szpitalu jesteśmy i tak dla hecy można się nawzajem konsultować. Neurolog (rzekomo na wysokim stanowisku) miał wenę twórczą i aż na całą stronę A4 pacjenta skonsultował. Zebrało się nasze laryngologiczne konsylium i analizujemy co tam wczoraj mu wyszło w badaniu.
Tekst merytorycznie nie był trudny do zrozumienia, natomiast graficznie były różne pomysły na jego interpretację np.: tu jest napisana krtań... tylko dlaczego przez 'e' lub głowa przez 'p'??
Jak już doszliśmy do konsensusu co ów specjalista na wysokim stanowisku napisał, to przystąpiliśmy do działania. Mieliśmy pacjentowi wymienić rurkę tracheostomiczną. Niby prosta czynność, ale jak się coś wymienia to zwykle chodzi o to, że stare się wyrzuca a nowe zakłada... logiczne nie? I tu pojawił się mały, ale jakże istotny kłopot, a mianowicie: gdzie jest nowa rurka?? My jej nie mieliśmy, chirurdzy też nie, i nie było nawet pomysłu od kogo by ją pożyczyć. Zaordynowaliśmy zamówienie na nową. Pewnie przyjdzie wtedy, kiedy pacjentowi już nie będzie potrzebna.
Problemem szpitala uniwersyteckiego jest to, że im jest on większy tym mniej narzędzi do pracy można znaleźć. W tym szpitalu to najwięcej jest lekarzy, pacjentów i okresowo studentów, którzy nie zawsze są mile widziani.
Wróciliśmy na nasz oddział i postanowiliśmy sobie pomówić o laryngologii dziecięcej, jako że większość mojej grupy ma jeszcze przed sobą egzamin z dzieciologii. Zrobiliśmy przegląd przez najczęstsze choroby u bejbiczków. Porównaliśmy jak wygląda w praktyce to co można u maluszków zobaczyć, a jak ma się to do suchej wiedzy, którą zmuszeni jesteśmy nabywać. Ciekawy był przypadek pacjenta co polipy z nosa usuwał sobie za pomocą szprychy od roweru.
Po krótkiej kawowej przerwie zaczęliśmy sobie oglądać zdjęcia pacjentów. A że za spokojnie było jak na wtorkowe przedpołudnie, to jeden z pacjentów (przez nas nazwany człowiekiem z liściem na głowie) po laryngektomii postanowił się skrwawić... i to tak konkretnie, że w trybie pilnym wylądował na stole. Kiedy przystąpiliśmy do działania to chory zmienił zdanie i przestał krew sobie samoistnie upuszczać. I w ten sposób odbyliśmy od razu ćwiczenie z "ostrej" otolaryngologii.
Podziwiam zdolności farmaceutów, że odczytują recepty wszelakie ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że to tylko w amerykańskich filmach szpitale mają milion składzików ze wszystkim.
Teraz recepty można pisać na komputerze :P
Usuńheheh! rozczytywanie państwa doktorostwa jest nie lada wyzwaniem:) u mnie w oddziale zaledwie jedna lekarka pisze wręcz ładnie; z resztą w mojej karierze spotkałam też jednego internistę, który również pisze czytelnie i ma zaj...charakter pisma, nie tylko pisma btw. Ostatnio miała miejsce wpadka bo pacjent zamiast Tramalu dostał Tienam!lekarz, który zlecał też nie bardzo potrafił odczytać, co naskrobał w karcie zleceń;)/pozdrawiam śledziowo:D
OdpowiedzUsuńja tam ładnie piszę:P szczególnie w zleceniach żeby nikt się mnie nie czepiał
Usuńno to zapowiada się spojony dyżur skoro student z własnej nieprzymuszonej woli idzie do szpitala...dyżurny się ucieszy:D
OdpowiedzUsuńbyło wręcz odwrotnie :D
Usuńnie bardzo był czas aby kawy się napić :]
Mój lekarz tak bazgroli, że nawet Pani Farmaceutka, z apteki, w której kupuję leki jęczy na mój widok. Jęczy z niezadowolenia oczywiście... :D
OdpowiedzUsuńja z kolei mam p. doktor, która ma przecudowne pismo, którego nawet doczytałoby się dziecko z podstawówki :)
OdpowiedzUsuńto tak jak ja xD
UsuńWiększość lekarzy powinno się wysłać na zajęcia dodatkowe do podstawówek, tak do klas I-III. Dostaliby zeszyciki w grube linie i pisali aż nauczyliby się stawiać w miarę proste literki!!!
OdpowiedzUsuńWiesz, jeśli lekarz ma wypełnić kilka druczków, wypisywać pesele adresy i inne dane to naprawdę jest to męczące.
UsuńInna sprawa, że mamy już komputery ale z tym też jest problem, bo nie każdy szpital ma jakoś skomunikowany system.
śmiemy twierdzić, że są zawody wymagające więcej ręcznego pisania, a ludzie je wykonujący jednak nieco staranniej literki stawiają.
UsuńTo prawda :))
Usuńale czasami się po prostu nie chce... albo późna godzina... albo ktoś zwyczajnie jest niechlujem ;]
Rurkę z OIOM-u można pożyczyć. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńpolemizowałbym :]
OdpowiedzUsuń