Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 6 grudnia 2011

Prezentów i medycyny sądowej ciąg dalszy

W czwartek idę na kolejne urodziny. Pomysł na prezent podobny jak poprzednio, czyli coś do czytania. Tym razem z gatunku: romans, najlepiej włoski. Na takim dziale w empiku to mnie jeszcze nie było, bo t tym typie literatury nie obracam się na co dzień.
Jak ktoś na jakieś propozycję to chętnie je przeanalizuję.

Skoro prezent mam znaleźć to przy okazji postanowiłem pojść na wykłady z medycyny sądowej i prawa medycznego, bo i tak jadę w uczelniane strony. Na nieobowiązkowe wykłady proszę państwa!! 
Podkreślam n i e o b o w i ą z k o w e, czyli takie, że mogę iść ale nie muszę i jak nie pójdę to żadna krzywda mi się nie stanie (pomijając krzywdę edukacyjną).

Wybieranie prezentu zakończyłem szybkim niepowodzeniem, to mając jeszcze godzinę poszedłem zjeść obiad. Ku mojej radości przy obiedzie towarzyszył mi spotkany po drodze kolega z roku - Wojtek.
Dawno się nie widzieliśmy, a do pogadania było o czym, m. in. o mojej eskapadzie do Krakowa, więc pomysł pójścia na wykład z medycyny sądowej szybko odszedł w niepamięć.

Po dobrym obiedzie dobrze jest się napić czegoś dobrego i zimnego. Do 15.45 mieliśmy czas wolny więc zmieniliśmy lokal, aby nacieszyć nasze podniebienie złocistym napojem.. O 15.45 Wojtek miał fakultet z kryminalistyki a ja o 16.00 wykład z prawa medycznego. Poszliśmy z uśmiechem na twarzy. Wojtek zaczął zajęcia, a ja sobie czekałem, aż zjawił się tylko prowadzący. Kazał jeszcze chwilę zaczekać z nadzieją, że może ktoś jeszcze zabłądzi i niechcący trafi na wykład. Ale nikt się nie zjawił.

Wcześniejszy wykład z medycyny sądowej też się nie odbył, bo przyszły tylko 2 osoby (tydzień temu były 3 i wykładu również nie było, więc nie mam wyrzutów sumienia, że przez moją nieobecność zajęć nie było).

Prowadzący powiedział, że wykładu dla jednej osoby nie będzie robić, ale w zamian za moją sumienność, jeśli na ćwiczeniach będę mieć nadprogramową nieobecność to się dogadamy i nie muszę się martwić. Szkoda, że to nie u niego będę zdawać egzamin tylko u pani profesor.

Z racji dodatkowego wolnego czasu udałem  się do Pasażu Grunwaldzkiego na mikołajkowe zakupy :)))

5 komentarzy:

  1. Książki są zawsze dobrym prezentem ;)

    To u nas tak wyglądają wykłady z programowania, bo to ostatni w ciągu dnia, na slajdach (dostępne w internecie) i na laborkach jesteśmy dużo dalej z materiałem.
    Jest wiele ciekawszych rzeczy do roboty niż chodzenie na wykłady :pp

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko, że akurat wykłady z sądówki są bardzo ciekawe i fajnie prowadzące, w przeciwnym razie moja noga by tam nie stanęła :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, u mnie zadziwiająco podobnie wyglądają wykłady z ekologii, na które chodzi garstka osób ;) Za to na wyk z genetyki jest pełna sala + ludzie siedzący na schodach, bo nie mieszczą się w ławkach (od razu widać, które wykłady są fajne ;) )

    Dział z romansami? I to włoskimi? Też nigdy w tym dziale (nawet w tych rejonach sklepu) nie gościłam, powodzenia w szukaniu! : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Niektórzy wykładowcy potrafią też zatroszczyć się o publikę :P że niby łatwiej na egzaminie i takie tam :P

    OdpowiedzUsuń
  5. ja to w ogóle tego nie rozumiem. Gdybym była wykładowcą wolałabym, żeby na wykładzie było mało osób, ale zainteresowanych i słuchających, niż pełna sala nawijająca przez cały czas o wszystkim i o niczym, bo przyszli, żeby być na liście... Ale pewnie dlatego nigdy nie będę wykładowcą - bo nie pojmuję takich prostych rzeczy:]

    OdpowiedzUsuń