Ostatni tydzień wakacji w trakcie. I to chyba najgorszy tydzień tychże wakacji.
Miałem się totalnie obijać, a wyszło... dokładnie odwrotnie. Codziennie od poniedziałku do piątku musiałem gdzieś rano jechać, coś załatwiać... a to ZUS, a to ubezpieczenie, to ze szpitala wojskowego dzwonią i każą coś donieść, a to kurs tańca, a to zmiana konta w banku albo spotkanie z doradcą finansowym...
I tak ciągle... więc o wysypianiu się nie było mowy ...
Aż do dzisiaj!! Bo wstałem sobie prawie w południe [słownie: prawie o dwunastej], że się akurat o 4 położyłem to pominę. Ale spałem osiem [cyfrowo: 8] godzin... beż przerwy. I nie przeszkadzały mi szczekające psy, czy płaczące dzieci jakby ktoś je ze skóry obdzierał. Po prostu spałem sobie w najlepsze. Coś mi się tam śniło, ale nie pamiętam co, ale spałem!!! I muszę powiedzieć, że czuję się wyspany. A dawno się tak nie czułem.
^^
A od wczoraj jestem pod rozkazem komendanta. A to dlatego, że od dziś oficjalnie jestem na wolontariacie w szpitalu wojskowym (ileż formalności z tym było, żeby to załatwić).
Z tego też powodu (przynajmniej oficjalnie, a nieoficjalnie z okazji dnia chłopaka) poszedłem wczoraj z Paulą to uczcić. Ale żeby nie było to odrobiliśmy zadanie domowe, gdyż jak już wcześniej tutaj wspominałem, pamiętacie... to zapisaliśmy się na kurs tańca i w czwartek mieliśmy pierwsze zajęcia.
Kręcenie tyłkiem nawet nieźle nam idzie xD Tylko jak zawsze na parkiecie mało miejsca było dla nas.
I mamy też pamiątkowe zdjęcie z Metropolis :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz