Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

niedziela, 29 marca 2015

Sympozjum & włoska knajpka

Wybrałem się na kolejne sympozjum. Tym razem było zagraniczne. Gospodarzami byli Skandynawowie. Sporą część grona stanowiła też ludność niemiecka. Język wkładowy: angielski, więc nie było problemu. Catering przyznać muszę też całkiem dobry i różnorodny.

Sama część merytoryczna niestety nie była tak atrakcyjna jak się zapowiadała. Wykłady zbyt lały wodę. Wnioski z prezentacji były ciekawe, ale jednak można było wszystko w sposób bardziej interesujący przedstawić. Jedna prezentacja, trwająca pół godziny, składająca się głównie z liczb i wykresów, próbowała udowodnić czy konieczne jest posiadanie AED w szpitalu. Właściwie wystarczył jeden obrazek, aby to zagadnienie wyjaśnić, ale dla pana prowadzącego to byłoby zbyt proste. Trochę też było o nowych wytycznych ERC, których prezentacja ma niebawem nastąpić - jak dostanę urlop to wybiorę się nawet na konferencję z tej okazji.

W czasie wolnym umówiłem się ze znajomymi. Z jedną koleżanką to się ze dwa lata nie widziałem, więc była świetna okazja, aby zjeść wspólnie kolację i poopowiadać sobie co tam u kogo słychać (pomimo stałego mailowego kontaktu). Na miejsce wieczerzy wybrano małą, przytulną, włoską knajpkę, w której zajęliśmy stolik w klimatycznej piwnicy. Nie był to mój pomysł (właściwie postawiono mnie przed faktem dokonanym), ale mi bardzo odpowiadał, bo jak wiadomo bardzo lubię kuchnię włoską.

Koleżanka namiętnie obecnie fińskiego się uczy, ze względu na partnera życiowego i stwierdza, że to jeden z najtrudniejszych języków z jakimi miała do czynienia (a zna trzy biegle i się posługuje nimi na co dzień). Ostatnio napisała siedmiozdaniowe wypracowanie. Mnie jakoś regiony północne nie pociągają na tyle, aby tamtejsze języki się uczyć. Cały czas mam w planach opanować francuski.

Czas nam świetnie mijał, aż do momentu płacenia za kolację. Koleżanka nie mogła się doprosić o rachunek, więc ja musiałem wkroczyć do akcji (wszystko na mojej głowie :P).
Mi scusi, possiamo prendere il conto??
Kelner popatrzył się na nas. Olał stolik, który akurat obsługiwał i uśmiechnięty zwrócił się do nas: Amici! Certo! Subito!
Wszyscy się na mnie popatrzyli. Znajomi wiedzieli, że znam włoski, ale nigdy mnie nie widzieli w akcji. To i mieli okazję. Kelner w ogóle pomyślał, że my jesteśmy włoskojęzyczni i zaczął do wszystkich mówić po włosku. Nie wiem czy to przez radość, że usłyszał mowę ojczystą, czy po prostu był tak zakręcony, ale pomieszał nasz rachunek z rachunkiem stolika obok. Zorientowałem się w momencie, kiedy doliczył nam wino, którego nie piliśmy (wersja odwrotna by nam bardziej pasowała).

Po raz kolejny stwierdzam, że znajomość języków obcych jest bardzo przydatna i to niekoniecznie musi być język kraju, w którym się akurat przebywa; przynajmniej jeśli chodzi o Europę.

5 komentarzy:

  1. Angielski-uniwersalny,
    Włoski-melodyjny,
    Francuski-przyjemny dla ucha,taki "dostojny"się wydaje.
    Fajnie znać wiele,super byłoby być poliglotą :)

    Flo

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie obraz sie, ale moze zacznij od polskiego? Bardzo fajny blog, ale straszne byki walisz ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, a może jakieś przykłady?? I tak w ogóle to anonimowy prof. Miodek z Ciebie?

      Usuń