Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Wrocławski priorytet komunikacyjny

Od lat wielu muszę korzystać z komunikacji miejskiej we Wrocławiu. Mimo tego, że władze mojego miasta dumnie huczą na lewo i prawo, że tramwaj i autobus mają priorytet w mieście, to rzeczywistość pokazuje zupełnie coś innego.

Jak w każdy poniedziałek, postanowiłem wstać skoro świt, i z uśmiechem na ustach popędzić na zajęcia do szpitala na drugim końcu miasta. Oczywiście połączenia bezpośredniego brak, ale co tam, mamy we Wrocławiu super nowoczesny węzeł przesiadkowy na pl. Grunwaldzkim zwanym rondem Reagana i tam mogę sobie złapać autobusik pod szpital... wróć, autobusik który dojeżdża w okolice szpitalu.

Wczorajszą wieczorową porą zaplanowałem sobie, że najpierw pojadę z domu pospiesznym autobusem D, a na grunwaldzie przesiądę się po 3 minutach w 146. Pomysł wielokrotnie sprawdzony i zwykle się udawał.

Dojeżdżam na grunwald z minutą opóźnienia, ale myślę sobie, że mam jeszcze 2 w zapasie, więc jest dobrze. Ale tu nagle niespodzianka, mimo priorytetowej komunikacji autobus musi na skrzyżowaniu przepuścić wszystkie samochodziki osobowe. W tym czasie takiego sobie przepuszczania zobaczyłem jak moje 146 przyjechało przed czasem i przed czasem także odjechało.

Myślę sobie tak: następny przystanek 146 ma przed mostem, a moje D w którym jestem ma dopiero pod pocztą, bo to przecież autobus pospieszny, więc wyminiemy szybciutko 146 i tam je złapię. Ale żebym za szybko pod pocztę nie podjechał to musiało nas złapać kolejne czerwone światło i 146 nadal było przed nami.  Bo wiadomo światła są po to, aby na nich się co chwilę zatrzymywać (jakby mało było tego, że autobus zatrzymuje się na przystankach). Wspominać chyba nie muszę, że nie udało mi się przesiąść. 

Szybka analiza trasy i doszedłem do wniosku, że podjadę na kolejny przystanek pod Galerię Dominikańska, które jest kolejny miejscem przesiadkowym na mapie Wrocławia. Tam akurat mogę sobie złapać inny pospieszny autobusik oznaczony literką K. Przesiadać się w tym miejscu to ogólnie koszmar, bo przystanki autobusowe i tramwajowe są dosłownie rozpierdzielone po całym placu. Na szczęście D i K mają ten sam przystanek.

Wysiadłem, patrzę na rozkład i za 6 min jest autobus. Biorąc pod uwagę punktualność stwierdziłem, że podjadę pod dworzec kolejowy i tam mogę mieć i autobus K i 146. I tak z  radością na twarzy, że mam jeszcze pół godziny idę na przystanek tramwajowy. I nagłe olśnienie, że ostatnio naprawiali tory pod dworcem, żeby tramwaje szybciej tamtędy jeździły. Z tej też oto okazji wyrzucono tramwaj 17 na inna trasę (notabene mało atrakcyjną) i liczba linii na dworzec spadała o 1/4. To wszystko dlatego, aby naprawione torowisko nie zużyło się za szybko.

Uznałem, że na dworzec lepiej pójdę pieszo, bo to tylko 1 przystanek, co było dobrym pomysłem, gdyż żaden tramwaj po drodze mnie nie minął. Z dworca jeździ też 612 i 113, które w przeciwieństwie do linii 146 i K, podjeżdżają pod sam szpital, no miodzio. Szkoda, że oczywiście przystanki tam są tak samo rozpierdzielone, że należy się decydować czym się chce jechać. K już miało opóźnienie 2 minuty, więc wolałem zaczekać, bo te pozostałe linie nie wiadomo kiedy będą.

I tak sobie czekałem, i czekałem, i czekałem. Jak już sobie poczekałem tyle, to jeszcze czekałem. I przyjechała... 9. Tramwajem 9 postanowiłem podjechać kolejny przystanek na super hiper multimodalny węzeł przesiadkowy pod PKSem. Ale zaraz ten węzeł miał być gotowy od 2 miesięcy a końca prac nie widać będzie jeszcze przez kolejne 2.

Stojąc na światłach (bo jakby mogło być inaczej) zobaczyłem jak z zza zakrętu wyjeżdża 113. Szanse, że je złapię niewielkie. Wysiadłem z tramwaju i z jakimiś ludźmi biegnę do owego 113. Już prawie dobiegliśmy, gdy kierowca zamknął drzwi i sobie najzwyczajniej w świecie odjechał zostawiając rozradowaną grupkę ludzi na przystanku.

Poczekałem jeszcze trochę i z oddali widzę jak powolnym ruchem w stronę przystanku zmierza pospieszny autobus K. Spóźnienie bagatela 15 minut. No tak kierowca jest już w pracy, ja się mogę tylko spóźnić na zajęcia.
Szczytem wszystkiego było to, że w tym autobusie spotkałem kontrolerów. Lekka przesada, żeby sprawdzać bilety w spóźnionym pojeździe.

Tak oto w mieście spotkań  wygląda priorytet dla komunikacji. Rozbudowujemy sieć tramwajową, znaczy od 30 lat wybudowano 1,5 km nowego torowiska, które jeździ na jakieś duże osiedle, ale od dupy strony, więc taka jazda się kompletnie nie opłaca czasowo; kupujemy nowe tramwaje, które to ostatnio uległy dwóm poważnym wypadkom i ich serwisowanie trochę zajmie; wprowadzamy bilety czasowe aby się więcej przesiadać, w myśl powiedzenia - im więcej przesiadek, tym lepsza komunikacja.

Ja się już ogólnie przyzwyczaiłem do takiego stanu rzeczy, bo mam to od urodzenia, ale biada wszystkim tym którzy się do Wrocławia sprowadzają (np. na studia), gdyż to, że dziś dojedziesz tramwajem na zajęcia wcale nie znaczy, że jutro on też będzie tam jechać.

A na jutro umówiłem się z kolegą i jedziemy autkiem :))

7 komentarzy:

  1. właśnie dlatego cieszę się, że mam swój własny pojazd:) bo łódzkie mpk nie szaleje pod względem jakości - ba, nawet bym powiedziała, że wprost przeciwnie, ale nie powiem, bo wyjdzie, że w kółko tylko narzekam...

    OdpowiedzUsuń
  2. łoł, nie wiem jak to zrobiłam, ale się nie pogubiłam w tym:D po Wrocławiu komunikacją miejską zdarzyło mi się podróżować raz w życiu, ale nie byle jak: jako 16-latki (ja dowodziłam), zorganizowaliśmy sobie w pierwszej LO wycieczkę do Wrocka, wszystko załatwiając sami, żeby było taniej, przewodnika mieliśmy na godziny, a kierowcę tylko jednego, więc byliśmy skazani na miejską z mapą w rękach:D
    w pamięci, chyba do końca życia, będę mieć minę kioskarki, gdy kupowałam 100 biletów i naszą wychowawczynię biegnącą za nami na koturnach przez pasy, żebyśmy zdążyli się przesiąść z tramwaju na autobus:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pociesze Cie tylko tak: nie tylko mpk we Wrocławiu tak funkcjonuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno jest mi sobie wyobrazić gorszą komunikację :P

    OdpowiedzUsuń
  5. jedź do Rzymu to się przekonasz, że może być gorzej! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Również dla pocieszenia: nie tylko MPK we Wrocławiu ma takie "jazdy" :} W Krakowie w newralgicznym miejscu jak stanie jeden tramwaj, to cały Kraków jest zablokowany na co najmniej 2h :} Nie raz, nie dwa musiałam stamtąd biegnąć na zajęcia :}

    OdpowiedzUsuń
  7. --> Stefek: Byłem w Rzymie, jakoś nie narzekałem, Wrocław dalej jest dla mnie gorszy

    --> Lena: We Wrocku czasem na pół dnia wszystko staje, a pasażer informacji żadnej nie dostaje. W Wawie to miałem okazje widzieć nadzór ruchu informujący na przystanku pasażerów o zmianie w ruchu. Można?? można, tylko trochę dobrych chęci

    OdpowiedzUsuń