Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

środa, 16 listopada 2011

ALL, czyli dyżur na hematologii dziecięcej

ALL - Acute Lymphoblastic Leucemia - Ostra białaczka limfoblastyczna

Objawy początkowo grypopodobne (co nieco utrudnia postawienie diagnozy, szczególnie kiedy mam sezon zimowy). Początkowo tylko zmiany w morfologii krwi. Później mogą wystąpić kolejne objawy związane z dysfunkcją narządów i przy braku wdrożenia leczenia może dojść do zgonu.

Miałem dziś pierwszy (z trzech obowiązkowych) dyżurów w Klinice Hematologii i Onkologii Dziecięcej, kierowanej przez panią senator. Nie lubię hematologii!! Nie ogarniam tej morfologii krwi, tych blastów, limfocytów etc. Oczywiście musiało trafić, że akurat moja grupa ma dyżury w tym miejscu - osobiście wolałbym gastroenterologię dziecięcą.

Na IV roku miałem jeden z bloków z pediatrii właśnie w tej klinice. To były jedne z najgorszych zajęć jakie miałem. Nie dlatego, że asystent był beznadziejny (bo akurat był fajny doktor), ale widok tych chorych dzieci (szczególnie po/ w trakcie chemioterapii) wywoływał u mnie ochotę rozpłakania się jak bóbr. Na żadnej innej klinice czegoś takiego nie przeżywałem. Tutaj było całkiem inaczej. Widok dzieciaków, które większość, jak nie całe życie spędzają w szpitalu, które nie maja prawdziwego dzieciństwa, które nie mogą pobawić się w piaskownicy czy pohuśtać na huśtawce, naprawdę powoduje, że serce się kroi. Często obok nich stoi jeden z rodziców, czasem uśmiechnięty a czasem przygnębiony, zadając sobie przez cały czas pytanie: Dlaczego to akurat trafiło na moje dziecko??

Dzisiaj na dyżurze przyjmowaliśmy 3,5-letnia dziewczynkę z podejrzeniem ALL. Młoda matka wydawała się nie wiedzieć co ją będzie czekać. Tak jakby informacja o tym, że może to być białaczka odbiła się od niej jak piłka. I tak można powiedzieć, że miała trochę szczęścia, bo w jej szpitalu rejonowym szybko wysnuto podejrzenie takiego rozpoznania i w ekspresowym tempie przekazano ją do specjalistycznej kliniki.

Nie będę pediatrą. 
Po pierwsze to szkoda mi tych wszystkich chorych dzieci, a po drugie ja nie mam cierpliwości do nich :P

4 komentarze:

  1. A do swoich będziesz miał? przecież one są biedne i chore? Trzeba się z nimi pobawić- troszkę im czas zająć.
    Nie wiedziałam, że p. prof. jest senatorem.
    A jak przeżyłeś wizytę na hemato u dorosłych?- ja kiedyś strasznie się bałam tego oddziału a teraz -ładuje tam akumulatorki.
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zamierzam mieć dzieci, więc nie będę musiał do niech mieć cierpliwości.
    ALe może w tym zdaniu źle się wyraziłem. Szkoda jest mi dzieci chorych, szczególnie tych przewlekle. A cierpliwości nie mam ogólnie do dzieci (zwłaszcza tych zdrowych)- biega krzyczy płacze - okropność :P

    A wizytę na hematach u dorosłych udało mi się ominąć. Nie mniej jednak byłem na oddziale o trochę podobnym profilu i miło tego nie wspominam - tu odsyłam do postu z września "oddział onkologii". Możliwe, że moje odczucia są takie, że jako przyszły lekarz (daj Boże!) mogę patrzeć na medycynę z obu stron.

    OdpowiedzUsuń
  3. Leczenie dzieci wydaje się być trochę przerażające nie tylko ze względu na to, że "biega krzyczy płacze" ;) To taka straszna presja (ze strony rodziców, społeczeństwa?), że od Ciebie zależy, czy dziecko doświadczy kiedykolwiek prawdziwego życia. Nie mówię już nawet o dzieciństwie, ale dorosłości. Ja chyba jednak bardziej niż dzieci, boję się rodziców...

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie w rodzinie się białaczka co jakiś czas panoszy, w maju zabrała mi babcię, tak też moich wizyt na oddziale hematologii chyba nigdy nie zapomnę. A druga babcia zobowiązała mnie do robienia badań krwi co pół roku, bo zazwyczaj jak choroba kogoś trafia, to akurat mnie :pp

    Nie wyobrażam sobie wizyty wśród dzieci, moi rodzice musieli wytrzymać "tylko" wizyty na kardio.

    OdpowiedzUsuń