Dowiedziałem się dzisiaj, że mam złote ręce do zakładania wenflonów. Po trzech nieudanych próbach mnie zawołano, abym ja pokazał swoje możliwości. Wiadomo, anestezjolog ostatnia nadzieja. Chociaż jak to usłyszałem, to zastanawiałem się czy aby centralki sobie nie pyknąć, a nie z wenflonem się męczyć. Poszalejmy sobie, a co! W końcu Julita napisała w protokole, że beznadziejne żyły - jakby to w jakiś sposób miałoby pomóc.
Przyszedłem, popatrzyłem na te ręce. Szału nie ma. Stazę zacisnąłem, skórę zdezynfekowałem. Jakąś tam żyłę gdzieś wypatrzyłem. Teraz proszę ręką nie ruszać, bo będzie ukłucie. Wenflon koncertowo wbiłem. Pacjentka nawet nie narzekała, że boli. Kroplówkę podłączyłem, leci jak marzenie. Przyklei ktoś plasterek, czy sam mam to zrobić?
- Pan doktor to ma złote ręce.
- Nie, pan doktor po prostu nie robi tego na co dzień.
Za to inna pacjentka nam umarła na intensywnej terapii. Nie wiem komu gratulować. Ortopedom, którzy postanowili 91-letniej babuni zrobić endoprotezę biodra, czy doktorowi Kowalskiemu, że zgodził się ją w ogóle znieczulić. Jak przyszedłem w czasie operacji coś mu powiedzieć, to akurat walczył z etCO2-25. Też się dobrali obaj. Ortopeda, który nie wie z czego są materiały, które wkręca pacjentom, i dr Kowalski, którego przez pół zabiegu nie można było namierzyć. Nie to, żebym miał coś przeciwko znieczulaniu pacjentów w takim wieku, bo sam takich kwalifikuję, ale jednak warto zwrócić uwagę, czy są jakieś choroby towarzyszące. No i czy ta proteza na pewno jest potrzeba pacjentce, która będzie leżeć. A później operator mówi: Olaboga, no wielka szkoda, że pani zmarła, dr Kowalski nic nie mówił, że były jakieś sensacje. No wielka, bo gdybyście jej nie ruszali to jeszcze by żyła. Tylko komu chce się w ogóle zajrzeć do historii choroby.
Po zabiegu, jeszcze wczoraj, dr Kowalski zdążył ją dwukrotnie reanimować. Cud, że dożyła dzisiaj do godziny 13, bo rano miała znowu załamanie, które nie dawało się zbyt łatwo opanować.
W ogóle jak wychodziłem to stwierdziłem, że żadnego z obecnych pacjentów na intensywnej nie kojarzę. Wszyscy, którzy byli mi znani to ostatnio umierają.
Może to dlatego, że dzieci się rodzą? Zaproszenie na pępkowe właśnie dostałem.
Po zabiegu, jeszcze wczoraj, dr Kowalski zdążył ją dwukrotnie reanimować. Cud, że dożyła dzisiaj do godziny 13, bo rano miała znowu załamanie, które nie dawało się zbyt łatwo opanować.
W ogóle jak wychodziłem to stwierdziłem, że żadnego z obecnych pacjentów na intensywnej nie kojarzę. Wszyscy, którzy byli mi znani to ostatnio umierają.
Może to dlatego, że dzieci się rodzą? Zaproszenie na pępkowe właśnie dostałem.
Zgrabny tyłek i złote ręce - cud, miód i malina:)))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńNiestety te operacyjne ciuchy nie podkreślają mojego zgrabnego tyłka :((((((( Tylko złote ręce widać :P
UsuńOperacyjne ciuchy w prezentacji zadźca nie przeszkadzają. Sprawdziłem to będąc w szpitalu:)))))))))))
UsuńMoje przeszkadzają. Za to szpitalne, w którym poruszam się po budynku podkreślają zgrabność moich pośladków :D
UsuńO takich własnie mówie:)
UsuńTylko, że ja cały dzień siedzę na bloku :P Mój tyłek ma stałą, praktycznie niezmieniającą się publikę :P
UsuńNie wiem, może pomyśl o jakichś transmisjach on line z bloku? Ludziska będą patrzeć w monitory z rumieńcami ekscytacji na swoich twarzach, a każda Twoja wypinka, będzie żywiołowo komentowana:)))))))))))))))))
UsuńTaaa, pożyczę kamerę do laparoskopii od chirurgów :P
UsuńDoskonały pomysł - jakość będzie super, a i projekcja tunelowa pozwoli zogniskować uwagę widza na tym co istotne w transmisji: Twoim zadźcu:)))
UsuńByleby nie zbyt blisko :P
UsuńSłusznie:)))))))))))))))))
Usuńale zapewne jest większa zanęta dla podpatrującego jak ten tyłek wygląda ..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Czasami przy intubacji go nawet wypinam :P
UsuńŚwintuszek:))))))))))))))
UsuńHmmm... taka praca, nic człowiek nie poradzi :P
Usuń