Piękny piątek tej zimowej wiosny mamy. Co prawda "rano troszeczkę padało, ale później wyszło słońce i zrobiła się ta słynna pedalska tęcza". Przypomniały mi się słowa Magdy Stużyńskiej, kiedy w czasie pierwszego zabiegu wyjrzałem przez okno. U mnie niestety nie było tęczy (dwa pierwsze elementy miały jednak miejsce). Teraz znowu zaszło słońce. Za to w pracy było awanturniczo. I to nie przeze mnie :D
Szef zakończył tydzień pięknym stwierdzeniem: Są jeszcze dwa pęcherzyki do zrobienia. Jak można kilka śrubek w kość wkręcać godzinę czasu? Każdy dobry ortopeda zrobiłby to w pół godziny. Tylko wszystko blokuje.
Szkoda, że nie powiedział tego bezpośrednio do ordynatora ortopedii, tylko tak mimo chodem mi o tym wspomniał. Ja mu tylko rację przyznać mogłem. Zresztą jak mnie uświadczył informacją że ja mam ortopedów znieczulać, to wyraziłem tylko krótkie, ale jakże treściwe: kurwa mać.
A chciałem wyjść wcześniej.
Szkoda, że nie powiedział tego bezpośrednio do ordynatora ortopedii, tylko tak mimo chodem mi o tym wspomniał. Ja mu tylko rację przyznać mogłem. Zresztą jak mnie uświadczył informacją że ja mam ortopedów znieczulać, to wyraziłem tylko krótkie, ale jakże treściwe: kurwa mać.
A chciałem wyjść wcześniej.
I tym miłym akcentem rozpoczęliśmy weekend. Kolejny już za tydzień:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz