Ordynator wziął sobie dzisiaj wolne. Dzięki temu zrobiła się wolna amerykanka. Mnie pokarało pracą z Michałem, którego przez większość czasu opieprzałem. Nie ogarnia co się do niego mówi, nie słucha, nie koncentruje się na tym co w danej chwili jest ważne, brzydko pisze, że nie można rozczytać. Szymon nawet zauważył jak wielkie zamieszanie robię.
Szymon: Jest dzisiaj twój szef?
Ja: Nie, widzisz jak on sobie wolną amerykankę urządza. Ze wszystkim muszę go pilnować.
Michał: A przez cały tydzień byłeś taki miły.
Ja: Najwyraźniej za dużo tej miłości było. Teraz przez dwa lata nie powiem ci już żadnego miłego słowa.
Michał: A po dwóch latach?
Ja: Wtedy to już nie powiem ci żadnego słowa.
Szymon: Ja współczuję tym ludziom, których miałbyś być szefem.
Ja: A ja się zastanawiam, co ja takiego w życiu zrobiłem, że mnie pokarało pracą z wami:P
Za to całkowicie wolny w tej Ameryce to poczuł się doktor Kowalski. W czasie laparoskopii pęcherzyka żółciowego pielęgniarka do mnie zadzwoniła, żebym przyszedł mu pomóc, jeśli na moim stole jest spokojnie. Ruszyłem z odsieczą, Michała zostawiłem przy stabilnej pacjentce modląc się, aby nie doprowadził do katastrofy i przyszedłem na ginekologię.
Tam przywitał mnie widok doktora Kowalskiego, bezradnie ściskającego worek z krwią, aby szybciej przetoczyć, z wyrazem twarzy: no trochę jest małe zamieszanie. Trochę? Ciśnienie 55/25. CSI-24, AS-112. Pacjentka blada jak ściana. Owszem słyszałem już z godzinę temu, że nastąpiło nieprzewidziane, duże krwawienie, ale nie sądziłem że aż na taką skalę. W dodatku pojawił się problem z krwią w banku.
dr Kowalski: Jakbyś był tak miły i założył tętniczkę, to będę wdzięczny.
Ja: Nie ma problemu, ale najpierw zróbmy nieco porządku.
Podkręciłem aminy, skręciłem propofol. Po co mu N2O? Ciśnienie od razu zrobiło się w granicach normy. Można szybko pozytywny efekt osiągnąć? Można. Jednak widząc, że sytuacja wymaga dłuższej pomocy, poprosiłem aby Julitę ktoś ściągnął. Albo niech przyjdzie tutaj, albo niech przejmie moją laparoskopię.
Wróciłem po jakimś czasie na swoją salę, i ku mojej radości pacjentka nadal się trzymała stabilnie i mogliśmy kończyć zabieg. Robiliśmy powoli przymiarkę do ostatniej operacji, którą miała być amputacja.
Ostatniego pacjenta zaintubowałem. Wyszedłem na moment ręce umyć i już słyszę pikanie aparatury, a Michał grzebie coś przy rurce.
Ja: Zostawić cię na pół minuty i od razu coś się musi zepsuć.
Michał: Ja tylko sprawdzałem ciśnienie w mankiecie.
Ja: I dlatego zniknął wykres od CO2?
Vacek: Ty rzeczywiście się wczuwasz w rolę twojego szefa.
Ja: Myjesz sobie pole? To myj. Najlepiej z życiem, ja nie mam wiadra leków, by do rana siedzieć tu z wami. Starczy na 20 minut.
Szymon: To raczej pół godziny będzie.
Ja: Mój drogi. Tak się bawić nie będziemy. Mówiłeś, że 20 minut, a teraz już pół godziny. Może za kwadrans mi powiesz, że jeszcze godzina?
Szymon: On jest dzisiaj nie do wytrzymania.
Ja: Do roboty się brać panowie.
Michał: Wiesz co Rafał, chciałbym prowadzić tak beztroskie życie jak ty.
Ja: Jakbyś musiał ze sobą pracować tak jak ja muszę z tobą, to wcale być tak nie chciał.
grubo
OdpowiedzUsuń