Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 20 stycznia 2015

Blue Monday we wtorek

Najbardziej depresyjny dzień w roku nie wypadł w poniedziałek, a dokładnie dziś we wtorek. I  chyba wszystkim w pracy się udzielał taki nastrój. Atmosfera może nie tyle co była napięta, ale zdecydowanie depresyjna.

Zaczęło się od tego, że z rana samego z internistami dogadać się nie mogliśmy. Właściwie to ja się nie mogłem dogadać, dlatego szybko zmyłem się na blok operacyjny z nadzieją, że tam się odprężę. Szybko się okazało, że byłem w błędzie. Pielęgniarka, z którą pracowałem też humoru dobrego nie miała, bo się nie wyspała. Ledwo odburknęła na moje 'dzień dobry'. Dalej to najlepiej jakbym wszystko sam robił - intubował, ekstubował, pacjentów sam przywoził/wywoził.

Pacjenci też nie lepsi, bo się jakoś wybudzać nie chcieli. A tu operacji tylko dokładano, bo komuś się zespolenie rozeszło. I to jeszcze u pacjenta u którego nie miałem kompletnie pomysłu na znieczulenie. Poprosiłem Julitę o zastępstwo (ja nie wiem jak to zrobić, nie mam pomysłu, zamieńmy się salami). Zgodnie z moim życzeniem zamieniliśmy się salami. Też na tym wyszedłem jak Zabłodzki na mydle. Zamienił stryjek siekierkę na kijek - z chirurgii przeniosłem się na laryngologię.

Trochę na laryngach posiedziałem i udało mi się zamienić po raz kolejny (albo to mnie zamieniono - sam już nie wiem jak to było) i wylądowałem na ortopedii. Żeby podpajęcze robić w trzy osoby to już było istne szaleństwo. A trzecia osoba, której się udało to zrobić i tak nie zrobiła tego z jakimś sukcesem, bo coś chwycić nie chciało i rozważałem zrobienie ogólnego.

I jeszcze jakby ortopedom było mało, to wpisali na plan 94-letnią pacjentkę ze złamaną szyjką kości udowej na godzinę 14. Cud chyba, że w miarę stabilnie panią trzymałem przez cały zabieg. Ale i tak na OIOM wysłałem dla świętego spokoju.

A to, że śnieg pada uznałem za niefortunny zbieg okoliczności, bo z kalendarza wynika, że zima jest obecnie, to tak jakby śnieg ma prawo padać. Chyba.

15 komentarzy:

  1. Śnieg pada(ł)?gdzie?ja nie widziałam choćby płatka jednego białego.

    Flo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz,mieszkam w tym samym mieście co Ty i u mnie nie padało-cuda się jakieś dzieją pogodowe;P
      No zdecydowanie się dziś czepiam chyba i złośliwa jestem dzisiaj;)-to chyba przez ten śnieg;P

      Flo

      Usuń
  2. Fajnie sie Ciebie czyta . Tylko nie moge oprzec sie wrazeniu ze w tym twoim szpitalu to sami rezydenci pracuja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd takie wrażenie?

      Usuń
    2. No bo odninioslem wrazenie ze nie masz kogo poprosic o pomoc a z zabiegowcami rozmawiasz jak z kumplami

      Usuń
    3. Z częścią zabiegowców to akurat gadam jak z kumplami, mimo że niektórzy to już specjaliści z długoletnim doświadczeniem. Na chirurgii to owszem kilku rezydentów jest, ostatnio nawet jakiś nowy się pojawił. Za to na anestezji jestem tylko ja - reszta to już dawno po skończeniu specjalizacji. A jak się dobrze dogadujemy to nie nikt nie widzi problemu, żeby atmosfera była nieco bardziej koleżeńska.
      O pomoc zawsze mogę zadzwonić do ordynatora, a jak go nie ma, to wtedy jest ktoś inny przydzielony kogo miałbym ewentualnie wołać w razie problemów.

      Usuń
    4. No to pogratulowac atmosfery w pracy .

      Usuń
  3. Napisałeś: "Dalej to najlepiej jakbym wszystko sam robił - intubował, ekstubował, pacjentów sam przywoził/wywoził" - to nie robisz tego normalnie???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem robię, ale np. rurkę (czasem jeszcze prowadnicę) ktoś mi musi podać. Intubacja nie może trwać 10 minut. Jak mam pacjenta na stole, to nie pobiegnę drugiego przywieść. Po to jest pielęgniarka anestezjologiczna przy mnie, abyśmy stanowili jeden zespół i to co robimy przebiegało sprawnie i szybko, by w jak najmniejszym stopniu narazić pacjenta na ewentualny uszczerbek na zdrowiu.

      Usuń
    2. Jestem specjalistą anestezjologiem- nie musisz mnie uczyć do czego jest pielegniarka anestezjologiczna. Pracujac dłuzej zobaczysz, ze naprawde wiele rzeczy jestes w stanie zrobic sam, bez ich pomocy (a przynajmniej powinienies byc w stanie to zrobic). Ale jesli przyjmiesz rade, zyczliwą(!!!), od starszej kolezanki- troche wiecej pokory zycze... trafiłam tu dzis przypadkiem, ale czytajac parę Twoich postów takie własnie mam spostrzeżenia. Pozdrawiam i powodzenia na anestezjologicznej sciezce :)

      Usuń
    3. Widze ze Kolega zwolennik szkoly "Zosia samosia" ;)
      Co do pokory to predzej czy pozniej medycyna kazdemu daje jej lekcje. W przypadku dusiciela zazwyczaj predzej niz pozniej.

      Usuń
    4. Co innego w sytuacji awaryjnej, a co innego kiedy mam ten komfort że jest ktoś do pomocy. Akurat mamy niedobór pielęgniarek na bloku i często jest tak, że sam muszę robić wszystko i nie widzę w tym problemu. Ale co innego kiedy jednak mam na sali przydzieloną pielęgniarkę, a pomocy nie mam z niej żadnej, bo siądzie pod ścianą - równie dobrze mogłoby jej nie być i bym wiedział, że wszystko jest na mojej głowie. Ja nie narzekam na współpracę z nimi, bo naprawdę się dobrze dogadujemy, zresztą dziewczyny też są zadowolone ze współpracy ze mną, bo nie robię problemów żeby poszły zjeść obiad w czasie zabiegu. Gorzej by było, gdyby każdy robił po swojemu (a jest taki u mnie jeden specjalista który robi coś i nikt nie wie po co, jak, czemu).
      Za radę dziękuję.

      Usuń
    5. Dobrze mowisz Mlody ;) dobra pielegniarka anestezjologiczna to skarb.

      Usuń