Wszyscy przeżyli w całości Sylwestra?? Nikomu żadna petarda nic nie urwała?? Dziękuję za życzenia, które ówczesnej nocy dostałem, chyba odpisałem nawet :P
Nowy rok rozpoczął się milionem - stuknęło milion odwiedzin na blogu, jak się właśnie zorientowałem. Poza tym zaczął się przedłużonym sylwestrem, bo trwał aż do wczoraj. Mimo, że zasadnicza impreza była w środę, to i tak do soboty nam starczyło siły, żeby jeszcze wymiatać na parkiecie.
Nowy rok rozpoczął się milionem - stuknęło milion odwiedzin na blogu, jak się właśnie zorientowałem. Poza tym zaczął się przedłużonym sylwestrem, bo trwał aż do wczoraj. Mimo, że zasadnicza impreza była w środę, to i tak do soboty nam starczyło siły, żeby jeszcze wymiatać na parkiecie.
Ze środy nie ma co opisywać i czym się ekscytować (może poza cateringiem) - nadal nie wiem dlaczego miałem całe spodnie brudne. Widocznie mój zgrabny tyłek doznał bliskiego zderzenia z podłogą, o czym nie bardzo pamiętam.
W piątek miał być bardzo dobry obiad w ramach kulinarnych przyjemności, jednak z powodu braku gałki muszkatołowej obiadek był tylko dobry. No nie moja wina, że akurat nie było. Cud, że udało mi się mascarpone dostać, bo wtedy obiad by zawisł pod znakiem zapytania.
Za to weekendowa impreza to było szaleństwo. Początkowo biforek połączony z kolacją, a następnie wycieczka w miasto. Klub, nie wychwalać się wybrałem ja - dwukrotnie go wcześniej sprawdziłem. Chcieli klimaty Ibizy, to były klimaty Ibizy. Trzeba spełniać zachcianki gości, jeśli chce się być dobry gospodarzem. Zamiast zapłacić za wejście, to kazali nam się dobrze bawić i ochroniarz dał nam kupony na darmowe drinki. Kiedy my przyszliśmy to klub świecił pustkami. Ale nie wiedzieć czemu po jakiś 20 minutach pojawiło się całkiem sporo osób. Przynajmniej był czas, aby porobić sobie przyzwoite zdjęcia w sektorze dla VIPów.
Branie na imprezie mieliśmy niezłe. Trzeba było się też odpowiednio wygwiazdorzyć:P Każdy sobie coś tam wyrwał w swoim typie (nawet powstała częściowa dokumentacja tego co się z kim działo). Czasami aż nie szło się opędzić - koleżankę ratowałem tym, że udawałem najpierw jej brata, a później narzeczonego (Jak jesteście zaręczeni to czego nie masz pierścionka?? - patrzcie jaki dociekliwy).
Pod koniec imprezy poznaliśmy nowych znajomych. Chcieli się z nami wszystkimi swatać. Nawet proponowali nam wspólny powrót do domu, bo w tą samą stronę mieliśmy rzekomo jechać. Się okazało po dłuższej dyskusji, że akurat w przeciwne strony jedziemy. To by było zdziwienie jakbyśmy nad ranem byli jakieś dodatkowe 120 km od domu. Tak czy siak, powrót z imprezy był ciężki i byliśmy tacy szczęśliwi jak już znaleźliśmy się w łóżku :D
Branie na imprezie mieliśmy niezłe. Trzeba było się też odpowiednio wygwiazdorzyć:P Każdy sobie coś tam wyrwał w swoim typie (nawet powstała częściowa dokumentacja tego co się z kim działo). Czasami aż nie szło się opędzić - koleżankę ratowałem tym, że udawałem najpierw jej brata, a później narzeczonego (Jak jesteście zaręczeni to czego nie masz pierścionka?? - patrzcie jaki dociekliwy).
Pod koniec imprezy poznaliśmy nowych znajomych. Chcieli się z nami wszystkimi swatać. Nawet proponowali nam wspólny powrót do domu, bo w tą samą stronę mieliśmy rzekomo jechać. Się okazało po dłuższej dyskusji, że akurat w przeciwne strony jedziemy. To by było zdziwienie jakbyśmy nad ranem byli jakieś dodatkowe 120 km od domu. Tak czy siak, powrót z imprezy był ciężki i byliśmy tacy szczęśliwi jak już znaleźliśmy się w łóżku :D
"Łóżku"? Jednym? :-)
OdpowiedzUsuńNo przyznam się publiczne, że posiadam tylko jedno łóżko :P
UsuńAle wygodne :D
UsuńAaa, to "znaleźliŚMY się w łóżku" to tylko pluralis majestatis! Pardon, nie załapałem od razu. :-D
UsuńJa przeżyłam w całości, ale pacjenci, których widziałam, nie wszyscy xD
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam, nic mi nie urwało, ale tak ciekawie jak u Ciebie, to nie u mnie nie było. :D
OdpowiedzUsuńmilion-to przydałoby się wygrać w totka(jakby się grało;))
OdpowiedzUsuńa urwało,to mi prawie dzisiaj głowę na wietrze:)
ładnie wejść w nowy rok z milionem odwiedzin!:)
Flo
Jesteś zaprzeczeniem mojego wyobrażenia o lekarzach- zawsze wydawało mi się, że lekarze nie mają swojego życia towarzyskiego, a wszystko kręci się wokół ich pracy. Ciekawi mnie tylko czy jest możliwe połączenie robienia specjalizacji i obowiązków związanych z założeniem rodziny ( chodzi mi o dzieci itd). Pytanie czysto teoretyczne:)
OdpowiedzUsuńA mnie troche dziwi Twoje wyobrazenie o lekarzach. Lekarz to tez czlowiek, majacy mniejsze lub wieksze problemy. Ja sama studiuje stomatologie i mimo natloku zajec, znajduje czas na moje pasje i znajomych. Przy dobrej organizacji, naprawde wiele da sie pogodzic. Pozdrawiam :)
Usuńkasia
A mnie dziwi zadawanie pytań,które zahaczają o sprawy prywatne i jeszcze bez podpisu,trochę taktu by się przydało co poniektórym...
UsuńMam znajomych,którzy są lekarzami,mają dwoje dzieci,pierwsze mieli na początku specjalizacji,później drugie.I specjalizacja się robi,dzieci chowają,a oni mają też czas na życie towarzyskie.Tak jak pisze Kasia,wiele spraw da się pogodzić.
Flo
Praca zajmuje mi ok. 40h w tygodniu. Więc przez pozostałe 3/4 tygodnia mogę spokojnie oddawać się życiu towarzyskiemu, imprezowaniu, gotowaniu, podróżom, czytaniu książek. Spokojnie na wszystko może wystarczyć. Trzeba tylko chcieć :)
UsuńAnonimowy, dziwne wyobrażenie o pracy lekarza, ot co :D
Usuńa rodzinki nie masz? ;-) Swojej własnej? :-D
OdpowiedzUsuń