Gdyby moja moc sprawcza miała większy zasięg rażenia to byłbym całkiem zadowolony. Mam kilka życzeń i pragnień do spełnienia w trybie natychmiastowym. Kilka też sobie zostawiam na później, bo przecież nie można mieć wszystkiego jednocześnie.
Po co pytają... zwykła ciekawość. Twój blog czyta się super, bo opisujesz zdarzenia w sposób naturalny, nie wyniosły, nie narzekający. Można się z Tobą utożsamić. To trochę jak bohater serialu tvnu - zatem i kwestie nie związane z pracą są ciekawe.
A co w tym dziwnego, że sypiam codziennie ? i w dodatku wygodnie?;p
A co do ciekawości, to ona ma jednak swoje granice. Jednak mi nie zdarzyło się, aby innych blogerów wypytywać o ich życie prywatne, z kim co jak i dlaczego.
Pisząc bloga, umieszczając tu prywatne informacje nawet tylko te związane z pracą już w pewnym stopniu upoważniasz innych do dalszych prywatnych pytań, dlatego nie powinno Cię do dziwić. Na szczęście to Ty wyznaczasz granicę.
Jeśli już to upoważniam najdalej do skomentowania tego co napiszę. Ewentualnie do dopytania tego co napisałem, a nie w byle pierwszym lepszym poście wyskakiwać z pytaniem o prywatne życie.
Atak? Szukam jakiegoś sensownego uzasadnienia pytań o życie prywatne tak prosto z mostu i nie wiadomo po co. Tak jakby Ciebie ktoś obcy zaczepił na ulicy i pytałby o Twoje osobiste życie, to odpowiedziałabyś na wszystkie pytania? Chyba nie ...
Ale ja Cię o nic nie pytałam. Od jakiegoś czasu już czytam Twojego bloga i nigdy nic nie skomentowałam. Wtrącanie się w czyjeś życie również kiedyś działało mi na nerwy, ale tłumacze to sobie w sposób jak wyżej. Po przeczytaniu komentarzy po prostu, z dobrego serca chciałam Cię ostrzec do czego to zmierza. To był zwykły ludzki odruch. Ale fakt, nie powinnam, więcej nie będę. Przepraszam.
Nie zgodzę się. Podświadomie robimy rzeczy które sprawią że będziemy szczęśliwsi. Zaspokajanie ciekawości też jest w pewnym rodzaju dążeniem do szczęścia. A usprawiedliwione rzeczy niestosowne, stają się choć minimalnie bardziej stosowne ;)
W ten sposób można próbować usprawiedliwiać nawet najgorszą zbrodnię, bo ona mogła sprawić komuś szczęście. Są granice, i w dobrym takcie jest je znać i przestrzegać.
Dlatego zostałam lekarzem, nie prawnikiem. Prawnik musi wybrać pomiędzy dobrem a złem, a lekarz między złem a mniejszym złem, nie uważasz? Ktoś kiedyś z mądrych prof powiedział mi, że mam leczyć pacjentów a nie ich oceniać. To wiele ułatwia:)
Ostatnie dwa komentarze zniknęły, ale pozwolę sobie i tak na nie odpowiedzieć (akurat mam kopię :P)
Brak odpowiedzi na cudzy komentarz uważam za oznakę ignorancji - nikt nie przepada za tym że mówi do ściany. Już pomijam ten fakt, który wiele razy poruszałem o braku podpisu pod komentarzem (nie trzeba od razu zakładać konta na bloggerze, ale coraz częściej myślę żeby tylko osoby z kontem miały prawo do komentarza). No ale nawet na te anonimy odpisuję.
Co więcej, jak już powyżej napisałem, irytuje mnie takie wypytywanie o życie prywatne w pierwszym lepszym poście. Byle gdzie, byle jak, pierwszy lepszy post. Nie ważne że z tematem niezwiązane. Wyznaję w życiu zasadę: traktuj innych tak jak chcesz być traktowany. W internecie można również ją zastosować. Na cudzych blogach komentarze na ogół ograniczam do postu, ewentualnie do kolejnych komentarzy. Jak do autora bloga mam jakieś pytanie osobiste to zadaję je inną drogą (np. poprzez maila, który jest podany na blogu).
To że kiedyś napisałem coś bardziej osobistego to było kiedyś. Jak komuś pożyczyłem kiedyś 10 zł, nie znaczy że kolejny raz je pożyczę. Przypomina mi się jedno powiedzenie: dać komuś palec, a on chce od razu całą rękę. I takie zachowanie zauważam wśród niektórych czytelników.
Szczerze? Nie rozumiem. Ktoś zadał jedno pytanie, może nie trafione, ale jesteśmy tylko ludźmi. Każdemu zdarzy się nietakt, tak to w życiu bywa. Ja też odebrałam Twoje odpowiedzi jako rodzaj ataku. Nie chcę Cię oceniać, mogłeś mieć gorszy dzień, być zmęczony albo po prostu mieć dosyć. Jednakże wychodzę w życiu z założenia, że uśmiechem się więcej osiągnie, niż denerwowaniem się. Ja pewnie odebrałabym takie pytanie inaczej, kwestia subiektywna. Ale kiedy podchodzisz z większym dystansem, odpowiesz odwracając wszystko w żart - o ile przyjemniej się to będzie czytało. I Tobie, jako autorowi, komentarze owiane jakąś pozytywną energią i nam, czytelnikom. Kobiety traktują Cię przez internet z takim zainteresowaniem - mój drogi, nic, jak tylko tym kształtnym tyłeczkiem, o którym z fajnym dystansem piszesz, pomerdać jak pies ogonkiem. Coś musisz w sobie mieć, skoro się Tobą inetersują. Nie odbieraj tego jako ataki - my baby z naszą babską ciekawością! :) Pozdrawiam :)
Dość, dość, dość... Mam wrażenie, że rozpętałam "wojnę". Przyznaję - niepodpisywanie się jest nieładne, zatem przyznaję się do wcześniejszych 8 komentarzy anonimów - 3 pierwsze są nie moje. I erjota i Megi mają rację. I błagam Was, już dość problemów egzystencjalnych. Rano trzeba iść do pracy, skupmy się na problemach naszych pacjentów:) BTW. Erjota słyszałam ostatnio, że na jakiejś konferencji czy jakaś tam mądra osoba ze anestezjologicznego półświatka stwierdziła, że BDZ przed operacją to bezsens i tak naprawdę wystarczy rozmowa i potrzymanie za rączkę pacjenta aby się uspokoił i aby dodać mu otuchy! Odniesiesz się jakoś?
Teoretycznie jest to racja. Ale niektórzy pacjenci jednak nieźle panikują (nawet tacy, co na rozmowie premedykacyjnej mówią, że się nie denerwują) dlatego lepiej mu coś dać przed operacją, żeby nie wariował.
Często się zdarza, że pacjentki płaczą z nerwów przed operacją lub dostają napadu histerii przed podaniem znieczulenia? Jak pacjent/pacjentka jest bardzo chudy/a i ma widoczne kręgi kręgosłupa to jest to ułatwienie przy znieczuleniu miejscowym?
a co z miłością? Zostawiasz na później, czy...
OdpowiedzUsuńczy co?
Usuń...czy może cieszysz się nią już teraz...
OdpowiedzUsuńmiłością to ja się już od dawna cieszę...
OdpowiedzUsuńfakt ten nie był mi znany, wybacz. Ale to fajnie, bardzo fajnie. Bo czego, jak nie miłości człowiek najbardziej potrzebuje?
OdpowiedzUsuńPS. pytając, na myśli miałam związek, rzecz jasna.
Wszystkiego dobrego!
Ojej, dobrze, że nie pytają Cię jeszcze z kim sypiasz, jak, kiedy, ile.... ale myślę, że to tylko kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńPS. super blog!
Sypiam codziennie i wygodnie:]
UsuńJednak zastanawia mnie po co ludzie zadają mi takie pytania...
Anestezjolog sypiający codziennie?:) Ohh, zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńPo co pytają... zwykła ciekawość. Twój blog czyta się super, bo opisujesz zdarzenia w sposób naturalny, nie wyniosły, nie narzekający. Można się z Tobą utożsamić.
To trochę jak bohater serialu tvnu - zatem i kwestie nie związane z pracą są ciekawe.
A co w tym dziwnego, że sypiam codziennie ? i w dodatku wygodnie?;p
UsuńA co do ciekawości, to ona ma jednak swoje granice. Jednak mi nie zdarzyło się, aby innych blogerów wypytywać o ich życie prywatne, z kim co jak i dlaczego.
Większość osób jednak nie ma tak ciekawego życia jak ty, więc jak w swoim życiu jest nudno to ciekawi nas życie innych.
UsuńAnestezjolog sypiający codziennie, dla mnie to jakoś troszkę ironicznie brzmi.
A propo dziwnych pytań, coś na dobry sen? W końcu kto jak kto, Wy na śnie znacie się najlepiej. Zolpidem niestety można tylko doraźnie...
Ale to że ktoś ma nudne życie nie upoważnia od razu do tego aby wypytywać innych (obcych w zasadzie) o ich życie prywatne.
UsuńI nadal nie rozumiem gdzie jest ironia w tym że sypiam codziennie ...
Pisząc bloga, umieszczając tu prywatne informacje nawet tylko te związane z pracą już w pewnym stopniu upoważniasz innych do dalszych prywatnych pytań, dlatego nie powinno Cię do dziwić. Na szczęście to Ty wyznaczasz granicę.
UsuńJeśli już to upoważniam najdalej do skomentowania tego co napiszę. Ewentualnie do dopytania tego co napisałem, a nie w byle pierwszym lepszym poście wyskakiwać z pytaniem o prywatne życie.
UsuńWyczuwam atak na moją osobę... no tak, jak się broni cały świat to i obrywa się za cały świat.
UsuńAtak? Szukam jakiegoś sensownego uzasadnienia pytań o życie prywatne tak prosto z mostu i nie wiadomo po co. Tak jakby Ciebie ktoś obcy zaczepił na ulicy i pytałby o Twoje osobiste życie, to odpowiedziałabyś na wszystkie pytania? Chyba nie ...
UsuńAle ja Cię o nic nie pytałam. Od jakiegoś czasu już czytam Twojego bloga i nigdy nic nie skomentowałam. Wtrącanie się w czyjeś życie również kiedyś działało mi na nerwy, ale tłumacze to sobie w sposób jak wyżej. Po przeczytaniu komentarzy po prostu, z dobrego serca chciałam Cię ostrzec do czego to zmierza. To był zwykły ludzki odruch. Ale fakt, nie powinnam, więcej nie będę. Przepraszam.
UsuńPewnych zachowań nie należy tłumaczyć i usprawiedliwiać jeśli są one nie na miejscu.
UsuńNie zgodzę się. Podświadomie robimy rzeczy które sprawią że będziemy szczęśliwsi. Zaspokajanie ciekawości też jest w pewnym rodzaju dążeniem do szczęścia. A usprawiedliwione rzeczy niestosowne, stają się choć minimalnie bardziej stosowne ;)
OdpowiedzUsuńW ten sposób można próbować usprawiedliwiać nawet najgorszą zbrodnię, bo ona mogła sprawić komuś szczęście.
UsuńSą granice, i w dobrym takcie jest je znać i przestrzegać.
Dlatego zostałam lekarzem, nie prawnikiem. Prawnik musi wybrać pomiędzy dobrem a złem, a lekarz między złem a mniejszym złem, nie uważasz? Ktoś kiedyś z mądrych prof powiedział mi, że mam leczyć pacjentów a nie ich oceniać. To wiele ułatwia:)
UsuńKwestia zawodu nie ma tu nic do rzeczy, tylko wychowanie.
UsuńOstatnie dwa komentarze zniknęły, ale pozwolę sobie i tak na nie odpowiedzieć (akurat mam kopię :P)
OdpowiedzUsuńBrak odpowiedzi na cudzy komentarz uważam za oznakę ignorancji - nikt nie przepada za tym że mówi do ściany. Już pomijam ten fakt, który wiele razy poruszałem o braku podpisu pod komentarzem (nie trzeba od razu zakładać konta na bloggerze, ale coraz częściej myślę żeby tylko osoby z kontem miały prawo do komentarza). No ale nawet na te anonimy odpisuję.
Co więcej, jak już powyżej napisałem, irytuje mnie takie wypytywanie o życie prywatne w pierwszym lepszym poście. Byle gdzie, byle jak, pierwszy lepszy post. Nie ważne że z tematem niezwiązane. Wyznaję w życiu zasadę: traktuj innych tak jak chcesz być traktowany. W internecie można również ją zastosować. Na cudzych blogach komentarze na ogół ograniczam do postu, ewentualnie do kolejnych komentarzy. Jak do autora bloga mam jakieś pytanie osobiste to zadaję je inną drogą (np. poprzez maila, który jest podany na blogu).
To że kiedyś napisałem coś bardziej osobistego to było kiedyś. Jak komuś pożyczyłem kiedyś 10 zł, nie znaczy że kolejny raz je pożyczę. Przypomina mi się jedno powiedzenie: dać komuś palec, a on chce od razu całą rękę. I takie zachowanie zauważam wśród niektórych czytelników.
Szczerze? Nie rozumiem. Ktoś zadał jedno pytanie, może nie trafione, ale jesteśmy tylko ludźmi. Każdemu zdarzy się nietakt, tak to w życiu bywa. Ja też odebrałam Twoje odpowiedzi jako rodzaj ataku. Nie chcę Cię oceniać, mogłeś mieć gorszy dzień, być zmęczony albo po prostu mieć dosyć. Jednakże wychodzę w życiu z założenia, że uśmiechem się więcej osiągnie, niż denerwowaniem się. Ja pewnie odebrałabym takie pytanie inaczej, kwestia subiektywna. Ale kiedy podchodzisz z większym dystansem, odpowiesz odwracając wszystko w żart - o ile przyjemniej się to będzie czytało. I Tobie, jako autorowi, komentarze owiane jakąś pozytywną energią i nam, czytelnikom. Kobiety traktują Cię przez internet z takim zainteresowaniem - mój drogi, nic, jak tylko tym kształtnym tyłeczkiem, o którym z fajnym dystansem piszesz, pomerdać jak pies ogonkiem. Coś musisz w sobie mieć, skoro się Tobą inetersują. Nie odbieraj tego jako ataki - my baby z naszą babską ciekawością! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dość, dość, dość... Mam wrażenie, że rozpętałam "wojnę". Przyznaję - niepodpisywanie się jest nieładne, zatem przyznaję się do wcześniejszych 8 komentarzy anonimów - 3 pierwsze są nie moje. I erjota i Megi mają rację. I błagam Was, już dość problemów egzystencjalnych. Rano trzeba iść do pracy, skupmy się na problemach naszych pacjentów:)
OdpowiedzUsuńBTW. Erjota słyszałam ostatnio, że na jakiejś konferencji czy jakaś tam mądra osoba ze anestezjologicznego półświatka stwierdziła, że BDZ przed operacją to bezsens i tak naprawdę wystarczy rozmowa i potrzymanie za rączkę pacjenta aby się uspokoił i aby dodać mu otuchy! Odniesiesz się jakoś?
Teoretycznie jest to racja. Ale niektórzy pacjenci jednak nieźle panikują (nawet tacy, co na rozmowie premedykacyjnej mówią, że się nie denerwują) dlatego lepiej mu coś dać przed operacją, żeby nie wariował.
UsuńCzęsto się zdarza, że pacjentki płaczą z nerwów przed operacją lub dostają napadu histerii przed podaniem znieczulenia?
UsuńJak pacjent/pacjentka jest bardzo chudy/a i ma widoczne kręgi kręgosłupa to jest to ułatwienie przy znieczuleniu miejscowym?
Po to jest premedykacja, aby mi nikt nie histeryzował. Skąd w ogóle takie pytanie?
Usuń