Znieczuliłem pacjentkę do mastektomii i nieco wpadłem w monotonię. Spisuję te ciśnienia, co prawda wysokie nie były, ale przynajmniej stabilne. Poza tym nic się nie dzieje. Myślę o niebieskich migdałach. Ku mojemu zaskoczeniu szef przerwał moje bujanie w obłokach. Dostałem zadanie, że mam pojechać z pacjentem z intensywnej terapii na tomograf klatki piersiowej. Hmm... znowu wycieczka do Studia Photoshop, a ja ledwo co ochłonąłem po zeszłotygodniowej akcji.
Przyszedłem na OIOM, dziewczyny akurat przygotowały pacjenta do wycieczki. Pacjent zaintubowany, zsedowany, na aminach, ciśnienie w miarę się trzyma. Pielęgniarki mówią, że tym razem nie powinno się nic wydarzyć, bo przecież pacjent jest już zabezpieczony - no tak, ma rurki chyba w każdym możliwym miejscu.
Przyjechaliśmy z siostrą Hanią do Studia Photoshop. Po długich perturbacjach z technikami ułożyliśmy pacjenta na stole do TK. Ważne, że maszyna wentylująca działała, bo monitor to nie wiedzieć czemu przestał mi wszystko pokazywać.
Badanie się zaczęło. Początkowo wszystko szło w miarę dobrze. No ale coś tam musiało wkońcu zacząć pikać. Tyle kabli podłączonych do tego pacjenta, że nie mogło być przecież wszystko w porządku. Ale to pikanie nie było mi jakoś znane. Hania też się zastanawiała od czego te dźwięki pochodzą. Mówimy do technika, że chcemy wejść do środka, żeby sprawdzić co się dzieje.
Hania, dlaczego tu pokazuje że maszyna wentylująca nie wentyluje?? Fuck!! Tlen się skończył w butli!!
No i zaczęła się kolejna akcja pt. prawie reanimacja. Skąd ja wytrzasnę w TK nową butlę? Niech ktoś z intensywnej przyniesie. W ścianie znajdowało się wyjście na tlen- jak to dobrze ze zabrałem ze sobą kabel, tylko dlaczego ten kabel jest za krótki?
Przybiegła kierowniczka radiologii z chęcią niesienia pomocy - wzywać zespół reanimacyjny? Ciekawe kto tu przyjdzie... ambu mi dawaj, muszę przejść na ręczną wentylację, pacjent już cały siny.
W miarę szybko przyszła dostawa świeżego tlenu i mogłem pacjenta podłączyć do maszyny. Sytuacja się nieco ustabilizowała. Z Hanią zaczęliśmy ustawiać parametry na monitorze.
Hania: O zobacz, saturacja już jest 100%.
Ja: Uznam to za wiadomość dnia. Jeszcze chętnie bym dowiedział się jakie pacjent ma ciśnienie.
Hania: Na pewno mniejsze niż nasze.
Ja: A miało się nić nie wydarzyć... Narzekałem na monotonię. Pakujemy zabawki i wracamy na OIOM. Byle szybko.
Na odchodne dostałem wstępny opis TK, w którym nie znaleziono nic szczególnego w porównaniu do poprzedniego badania. To świetnie się dowiedzieć, że cały ten wysiłek nie posunął nas za bardzo do przodu w kwestii dalszego leczenia pacjenta. Jakieś jeszcze rewelacje?
Za jakiś czas zaczną krążyć opowieści po szpitalu o moich wyprawach do Studia Photoshop. Ciekawe co jeszcze może się tam wydarzyć. Co jak co, ale dbam o to, aby nie zabrakło atrakcji w pracy, chociaż to zupełnie niechcący.
Jak ja będę jechać na rentgena, to zadbam, żeby nie było Cię w pobliżu ;p
OdpowiedzUsuńAkurat rentgen to przyjeżdża do nas na OIOM. Niestety TK nadal jest stacjonarne i trzeba się tam fatygować :P
UsuńCzyli nie ma co narzekać na rutynę czy też monotonię, bo zaraz potrafi prysnąć niczym bańka, ot tak, po prostu? xdd
OdpowiedzUsuńD.
jeszcze rozintubowanie się pacjenta przy przekładaniu czy układaniu ;)
OdpowiedzUsuńzosiek
Akurat na pilnowanie rury w czasie jakichkolwiek czynności jestem bardzo wyczulony :)
Usuńnajlepsze są tylko dobre tj pozytywne zakończenia.
OdpowiedzUsuń