Jakoś tak dzisiaj wszystko mi z rąk leciało. A roboty dużo dziś było, więc musiałem dość konkretnie obowiązki swe wykonywać (ostrzegałem wczoraj Dawida, że zrzucę coś z planu, bo za dużo wymyślili i nie zdążą). Dzisiaj akurat z Anią pracowałem, a z nią to różnie bywa. Jak coś jej nie pasuje to potrafi konkretnie dogadać komu trzeba. Choć trzeba przyznać, że ze mną trzyma sztamę.
Ania dzisiaj też nie miała zbytniej ochoty do pracy. Od samego "dzień dobry" mnie o tym poinformowała ("Rafał nic mi się nie chce"). Jakoś wszyscy nie mieli ochoty chyba dzisiaj. Magda narzekała, że krzesełko ma za wysoko, że stół za nisko, a później się jeszcze od asysty próbowała wymigać.
Ania rzeczywiście dziś jakaś taka rozkojarzona była. Pisanie protokołu jej coś nie szło. Widzę, że siedzi i myśli co ma wpisać w polu 'średnica rurki'. Nagle do mnie mówi:
Ania: Wiesz co, dałam Ci 7.5, a chyba chciałeś 7.0.
Ja: No i co teraz?? Zepsułaś wszystko.
Ania: Chcesz zmienić? :P
Ja: Pewnie. Już się rozpędzam. Ewidentnie widzę, że dziś nie masz natchnienia do zawodu, bo zwykle wiesz dokładnie czego i w jakim rozmiarze chcę, zanim jeszcze zdążę Ci powiedzieć.
Jeden
zabieg zrzuciłem na jutro. Ostrzegałem. Dawid średnio z tego powodu
zadowolony, ale cóż takie życie. Czasem to nawet mile widziane jak
pacjenta się zrzuci. Ludzie nabierają szacunku i respektu, że ze mną
łatwo nie zawsze jest i czasem trzeba poprosić ładnie, aby znieczulenie było wykonane.
tak, a pacjent na czczo, zdenerwowany, naczekał się na zabieg jak głupi.
OdpowiedzUsuńI się nie doczekał, ale co tam jego stres przy Twoim ego....
Moje ego zwykłem zostawiać w mojej dyżurce :]
UsuńA poza tym to skąd wiesz, że czekał? Rozmawiałeś/aś z nim?
To się nazywa wyrobienie sobie pozycji od początku, a wiadomo, jak toczą się "spory" chirurgów vs anestezjologów. :P
UsuńQuar.