Ciao a tutti belli e brutti :))
Krótkie czerwcowe wakacje szybko minęły. Zacznijmy od tego, że obaliłem legendę o Fontannie di Trevi. Mówi ona, że wrzucając do niej monetę należy pomyśleć życzenie, z którego jedno ma być życzeniem o powrocie do Rzymu. Rok temu nic tam nie wrzuciłem, a do Rzymu powróciłem. Dlatego w tym roku też nic tam nie pozostawiłem.
Rzym przez ostatni rok się niewiele zmienił. Jak niektóre budynki popadały w ruinę tak popadają w nią nadal. Koloseum mimo że się wciąż rozpada to turyści nadal stoją w palącym słońcu, aby wejść do środka. Tak się zastanawiam, czy stadion miejski we Wrocławiu za 2000 lat też będzie mieć taki popyt. Rzymianie to mieli głowę, żeby zbudować stadion, który za dwa tysiąclecia później nadal przynosi zyski (mimo że nie jest używany). Za to z cyrkiem im się już tak nie udało. Cyrk wybudowali, co patrząc na dzisiejsze czasy było zbędne, bo teraz namiot cyrkowy może przenosić się z miejsca na miejsce. Gdyby taki Wawel był w Rzymie to prawdopodobnie by został niezauważony w związku z nagromadzeniem wielu innych budowli zabytkowych.
Na Piazza Navona nadal jest gwarno i wesoło. Muzyczka gra, artyści malują obrazy, ludzie spędzają wspólnie czas w ogródkach restauracyjnych rozkoszując się specjałami włoskiej kuchni. Kwintesencja Włoch.
Było czerwone wino na Schodach hiszpańskich, lody z GROMu na Piazza Navona, pizza z pieca,
spaghetti i lasagne, wieczorny spacer po Trastevere z tiramisu, nocny widok na Koloseum,
świeże owoce na Campo dei fiori, pieczone kasztany, pyszne Suppli, mrożone koktajle owocowe, Spritz, wilczyca karmiąca Romulusa i Remusa, spacer po Lateranie, zwiedzanie katakumb, wspinaczka na szczyt Bazyliki Watykańskiej, wchodzenie na kolanach po Świętych Schodach i małe turbulencje w czasie lotu. Atrakcji nie zabrakło.
W niedziele było jak zwykle tłocznie na placu św. Piotra. Do Muzeów Watykańskich kolejka nie miała końca mimo upału. Ulice były tak rozgrzane, że paliły w stopy nawet przez buty. W czasie przechadzania się po mieście co jakiś czas najlepiej wstępować do jakiegoś kościoła - tam jest chłodno i można się ostudzić przed dalsza wędrówką, i przy okazji popatrzeć na kościołek, bo na ogół w środku jest co oglądać i czym się zachwycać.
No i nie mogło się obyć bez atrakcji na lotnisku. Zainteresowanie ochrony wzbudziła moja ładowarka do telefonu, że aż na bok mnie wzięli i walizkę otwierać kazali. Jednak stwierdzono, że nie jestem terrorystą i mogę spokojnie udać się do wejścia do samolotu. Podobne atrakcje miałem przy wejściu do bazyliki św. Piotra - tam podejrzany był pasek od spodni.
W niedziele było jak zwykle tłocznie na placu św. Piotra. Do Muzeów Watykańskich kolejka nie miała końca mimo upału. Ulice były tak rozgrzane, że paliły w stopy nawet przez buty. W czasie przechadzania się po mieście co jakiś czas najlepiej wstępować do jakiegoś kościoła - tam jest chłodno i można się ostudzić przed dalsza wędrówką, i przy okazji popatrzeć na kościołek, bo na ogół w środku jest co oglądać i czym się zachwycać.
No i nie mogło się obyć bez atrakcji na lotnisku. Zainteresowanie ochrony wzbudziła moja ładowarka do telefonu, że aż na bok mnie wzięli i walizkę otwierać kazali. Jednak stwierdzono, że nie jestem terrorystą i mogę spokojnie udać się do wejścia do samolotu. Podobne atrakcje miałem przy wejściu do bazyliki św. Piotra - tam podejrzany był pasek od spodni.
Ps. W związku z moim powrotem należy spodziewać się załamania pogody :P
Zazdroszczę nawet takich krótkich wakacji. A jak przyjdzie załamanie pogody to się mocno ucieszę, bo w tych upałach nie idzie wytrzymać, co dopiero się czegoś nauczyć ;)
OdpowiedzUsuńTo wentylatorek trzeba i klimatyzacja gotowa :D
UsuńChociaż w deszcz mi się trochę lepiej uczyło, niż w środku upału :)
Ehh, masz rację z fontanną-ja wrzuciłam 3lata temu i nic;-)cholerka!/pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoże to działa na odwrót?
UsuńGdy ja byłam przy fontannie di Trevi było tak tłoczno, że wątpię aby mój grosik do niej trafił (uwzględniając moje zdolności fizyczne). Z cyrkiem racja, nie udało im się, ale przynajmniej można usiąść sobie na trawie i popatrzeć na Palatyn nic nie płacąc i nie stojąc w kolejce ;) Rzym zdecydowanie do ponownego obejrzenia, albo i dokończenia zwiedzania innym razem, bo nie sposób ogarnąć go w kilka dni, szczególnie pewnie latem (ja byłam w grudniu).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
W.
Podobno marzec-kwiecień jest dobry. Temp. około 20 stopni, słońce nie przygrzewa i jest fajnie ;)
UsuńA przy fontannie są zawsze takie tłumy, chyba że się przychodzi o 4 rano to można mieć nawet zdjęcie bez turystów w tle:)
w grudniu też chwilami było 20 stopni, za to wieczory były okropne, taka wilgotność, że mimo płaszczy zimowych było zimno.
UsuńZ tłumami to samo przy schodach hiszpańskich ;)
W.
Ja przed wczoraj nie widziałem tłumów na schodach hiszpańskich. Wszyscy pochowali się przed słońcem i były tam tylko pojedyncze osoby.
UsuńA ja do Rzymu wróciłam, ale nie po roku, tylko po 3. A tych krótkich wakacji we Włoszech to zazdroszczę, (wredna jestem, wiem o tym :D). Moim marzeniem jest tam kiedyś wrócić, bo spodobał mi się kraj, ludzie a przedewszytkim język.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Aga
Język bardzo fajny, melodyjny:)) Ale denerwowało mnie to że nawet jak mówiłem po włosku to odpowiadali po angielsku
UsuńEeeee tam, też nigdy nie wrzucam tam drobniaków, wolę zostawić sobie kasę na gelati :D
OdpowiedzUsuńPolecam lodziarnię GROM :)
UsuńNastępnym razem daj znać wcześniej, że się tu wybierasz to wskażę Ci kilka takich miejsc, o których wiem od samych Włochów. Suppli, że hej i fiori di zucca... a na jutro zapowiadają szczyt upałów, więc tu załamanie pogody nie grozi...
OdpowiedzUsuńByłem w dwóch miejscach niedaleko P.zza Navona - nie były to jakieś wyszukane lokale, ale Suppli było rewelacyjne :)
UsuńAle i tak chętnie się dowiem, gdzie można dobre Suppli dostać, choć nie wiadomo kiedy w Rzymie znowu będę.
Heh, ta moja intuicja - wyczułam, że to Włochy będą :D
OdpowiedzUsuń