Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

czwartek, 16 lutego 2017

Rafaello

Spędziłem dzisiaj pół dnia na chirurgii, bo przecież jestem głównym premedykatorem w tym tygodniu. Bardziej się czułem dzisiaj pracownikiem chirurgii niż anestezjologii. To mnie co jakiś czas rodzina zaczepiała, aby dowiedzieć się o stan któregoś z pacjentów. I to mnie pielęgniarki prosili, abym poprawił zlecenia... po chirurgach. Czasami też biegałem na intensywną terapię. Oczywiście do pacjentów chirurgicznych.

Znacznie gorzej było, kiedy ja próbowałem się od personelu czegoś dowiedzieć. Mianowicie to kiedy ostatni raz pacjent zjadł sobie antykoagulant. Informacja była dla mnie o tyle istotna, że jutro mam (a raczej miałem) zamiar kłuć pana w plecy. I tu nastąpiła typowa litania wymówek 'nie wiem, bo':
- ja nie jestem z tego odcinka;
- ja tutaj tylko na zastępstwie;
- ja wczoraj miałam wolne;
- ja jestem po urlopie pierwszy dzień.
Niektórzy twierdzili, że dzisiaj rano, inni że wczoraj wieczorem. Byli też tacy, którym to wisiało i nie robiło różnicy. Mogłem sobie dalej wróżyć z karty z zleceń i nic by mi z tego nie wyszło.

Około trzynastej straciłem nadzieję, że dowiem się czegokolwiek. Wypisałem zalecenia na jutro. Które pigułeczki pacjent ma rano zjeść w ramach śniadania, a których ma unikać. Badania zleciłem i zabrałem się za lekturę kolejnego pacjenta.

Wtedy rodzynek w personelu pielęgniarskim, pielęgniarz Tomasz, zagadał do mnie.
Tomasz: A może doktor by się kawy napił?
Ja: Dziękuję, to miłe z pańskiej strony, ale już dwie kawy dzisiaj wypiłem
Tomasz: To może herbatę?
Ja: Herbatkę mogę wypić.
Tomasz: To jaką pan chce? Mamy czarną, zieloną, miętową, tropikalną, owoce leśne...
Ja: Panie Tomku, ja myślałem że macie zrobioną w dzbanku i muszę sobie tylko nalać.
Tomasz: Ale ja mogę przecież panu zrobić. To żaden problem.
Ja: Nie trzeba. Ja sobie zrobię u siebie na oddziale w dyżurce.
Tomasz: To może chociaż coś słodkiego? Są ciasteczka, Rafaello i Ferrero Rocher.
Ja: To ja Rafaello wezmę chętnie.

Nie ma to jak męska solidarność na zawodowym padole. Prowinat na drogę na swój oddział miałem. A herbatę zrobiłem sobie tropikalną.

7 komentarzy:

  1. "Ja tu jestem z łapanki" i "mnie tu dzisiaj miało nie być", znamy te wymówki;) Czasem wydaje się, że pan Rysiu "naprawiacz" mógłby więcej powiedzieć;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż za przebiegły uwodziciel, ów rodzynek! Białe Rafaello i Rafaello w bieli - jakaż wykwintna aluzja. Tylko jest tam i skryta szpila (potencjalna). Kwestia kształtu budzi niepokój - nie podążaj drogą ku kulistości, Doktorku. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodnie miałem akurat niebieskie. Podobno w tym kolorze mi do twarzy :D

      Usuń
    2. Mam wrażenie, że lazur ów podkreślał walory raczej innej niż twarz, części doktórskiego ciała, nieraz tu jako szczególnie atrakcyjna reklamowanej, lecz to nieistotne. Wszak, parafrazując Sztaudyngera, można by rzec: "czy frontem do pacjenta czy tyłem, ale zawsze czymś miłem". :-D

      Usuń
    3. Miałem jeszcze biały fartuch na sobie, więc ów lazur nie podkreślał mojej zgrabnej części ciała :D

      Usuń
  3. Ale lazur jak w scrubsach Iguany/Cherokee, czy "lazur" jak w szmatach wydawanych przez szpital?

    OdpowiedzUsuń