Najpierw ortopedały przez dwa dni. Wczoraj szef wychodził z siebie, aby doprowadzić do eksplozji kogoś z nas, a dzisiaj chirurdzy. A właściwie szef chirurgii. Mój szef grzecznie ale też stanowczo mnie poprosił, abym nieco dłużej dzisiaj został, bo jest jakieś zebranie. Trochę mi to było nie na rękę, bo umówiłem się z samego rana na jakieś wyjście z ginekolegami. Szczęśliwie oni też mieli dużo pracy i liczyliśmy wspólnie, że do 16 się wszyscy wyrobimy.
Znieczuliłem starszego pana do cholecystektomii laparoskopowej. Obciążony kardiologicznie. Narkoza mu raczej nie służy, ale półgodziny mógł sobie dla hecy poleżeć pod respiratorem. Operator zażyczył sobie, aby zadzwonić po niego jak pacjent zaśnie. Dlatego tuż po podaniu propofolu 1%, a jeszcze przed atrakurium uznałem, że czas najwyższy, aby jaśnie pana zawiadomić. Pacjent już spał. Instrumentariuszka stwierdziła, że może dopiero jak zaintubuje. Długo czekać nie musiała i po 2 minutach wykonała telefon. Pierwszy telefon.
Po 15 minutach zadzwoniła ponownie, przypomnieć, że pacjent śpi, a my czekamy. Po kolejnych 5 minutach ja miałem telefon od Krzyśka z zapytaniem kto u mnie operuje. Pośmialiśmy się razem do telefonu.
Kiedy operator pojawił się na sali wpisałem dużymi literami w protokole operacyjnym ile czasu na niego czekaliśmy. Jego oburzenie zostało przeze mnie całkowicie zignorowane.
Po przystąpieniu do operacji, stwierdził, że on ten woreczek żółciowy wytnie w 20 minut i przed fajrantem zrobimy jeszcze jeden zabieg. Zaśmiałem się pod nosem i życzyłem mu powodzenia. Po 34 minutach woreczek nadal był w brzuchu, a do mnie zwrócił się z zapytaniem czy dysponuję wolnym łóżkiem na intensywnej terapii.
Zadzwoniłem na oddział. Dwa łóżka mamy wolne to jedno mogę poświęcić. Krzysiek nieco zdziwiony był takim obrotem sprawy. Wytłumaczyłem mu, że pan doktor postanowił zoperować w 20 minut i po pół godzinie zaczęło mu coś tam nieźle krwawić. Oczywiście wszyscy dookoła byli winni, ale na pewno nie operator.
Chwilę po odłożeniu słuchawki przeżyłem swoją pierwszą asystolię pacjenta na stole.
Mówiłem, że narkoza panu nie służy. Ale wiadomo, że jak pacjent jest w ciemnej dupie to najlepiej go na intensywną terapię wepchnąć.
Pan dojechał na oddział, na salę numer 2, przytomny, w stanie stabilnym, ale z tych obiecanych 20 minut zrobiło się 51. I niestety nie było już zespołu, aby wykonać kolejny zabieg, więc spadł na dyżur - to i tak lepsze niż miałby spaść na jutro.
Zaczęliśmy laparoskopię. Kolejną tego dnia. U kolejnego pacjenta obciążonego kardiologicznie. Czy były jakieś wskazania, aby kłaść go na stole, to trudno powiedzieć.
Mój szef przybył mnie zwolnić jakoś po 16. Zadzwoniłem do dyżurki ginekologów, ale tam usłyszałem tylko głuchą ciszę w słuchawce. Zadzwoniłbym z komórki, ale telefon mi się rozładował.
Dziewczyny z intensywnej przy wyjściu mówią mi, że ginekolodzy mnie szukali. To samo oznajmiła mi pani na recepcji.
- Doktorze, ten wysoki ginekolog pana szukał. Z tym drugim niższym na pana czekał.
- Może mnie pani z nim połączyć, bo mi komórka padła?
- Momencik, już dzwonię.
Po chwili ginekolega pojawił się na linii.
Ja: Już w domu? Ja właśnie wychodzę.
Ginekolega: Plan jest taki. Wpadaj po mnie. Jedziemy do ciebie. Zostawiasz swoje auto i jeden z moich chłopaków jedzie z nami do miasta. Jest pomysł na dobrą kolację. Chyba, że nie masz ochoty.
Ja: Pewnie, że mam. A jaki to pomysł na kolację?
Ginekolega: Amerykański
Ja: Czyli znowu będziemy jedli jakieś wykwintne burgery.
I faktycznie, były wykwintne burgery. Dla mnie był z gorgonzolą. I w dodatku ciasto czekoladowe z lodami waniliowymi na deser. Na szczęście mój zgrabny tyłek nie takie bomby kaloryczne potrafi znieść:P A w ramach sportu była przebieżka po Saturnie.
Zaczęliśmy laparoskopię. Kolejną tego dnia. U kolejnego pacjenta obciążonego kardiologicznie. Czy były jakieś wskazania, aby kłaść go na stole, to trudno powiedzieć.
Mój szef przybył mnie zwolnić jakoś po 16. Zadzwoniłem do dyżurki ginekologów, ale tam usłyszałem tylko głuchą ciszę w słuchawce. Zadzwoniłbym z komórki, ale telefon mi się rozładował.
Dziewczyny z intensywnej przy wyjściu mówią mi, że ginekolodzy mnie szukali. To samo oznajmiła mi pani na recepcji.
- Doktorze, ten wysoki ginekolog pana szukał. Z tym drugim niższym na pana czekał.
- Może mnie pani z nim połączyć, bo mi komórka padła?
- Momencik, już dzwonię.
Po chwili ginekolega pojawił się na linii.
Ja: Już w domu? Ja właśnie wychodzę.
Ginekolega: Plan jest taki. Wpadaj po mnie. Jedziemy do ciebie. Zostawiasz swoje auto i jeden z moich chłopaków jedzie z nami do miasta. Jest pomysł na dobrą kolację. Chyba, że nie masz ochoty.
Ja: Pewnie, że mam. A jaki to pomysł na kolację?
Ginekolega: Amerykański
Ja: Czyli znowu będziemy jedli jakieś wykwintne burgery.
I faktycznie, były wykwintne burgery. Dla mnie był z gorgonzolą. I w dodatku ciasto czekoladowe z lodami waniliowymi na deser. Na szczęście mój zgrabny tyłek nie takie bomby kaloryczne potrafi znieść:P A w ramach sportu była przebieżka po Saturnie.
dobrze ze choledochusa nie zaklipsowal, wiec pol biedy
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy zaraz się nie okaże, że w nocy był reoperowany.
Usuń