Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 19 lipca 2016

Wiekowy stażysta

Nastał drugi dzień z panem Czesławem. Pragnę przypomnieć, że pan Czesław jest specjalistą z wieloletnim doświadczeniem. Mimo to momentami czułem się jakbym miał przed sobą stażystę.

Zaczęliśmy od prostych dwóch histeroskopii na ginekologii. Tak grzecznościowo zapytałem, czy to ja mam znieczulać, czy on chce, aby się pod moim czujnym okiem obeznał ze sprzętem. Pan Czesio chciał pracować, to nie będę mu utrudniał (zresztą ja nie miałem ochoty na trzymanie maski). Wytłumaczyłem, że zaczynamy jak przyjdzie operator, a nie wcześniej. Dla nowego kolegi było to całkiem logiczne. Operator przyszedł, pan Czesio rozpoczął narkotyzowanie pacjentki. Krysia jak usłyszała dawki leków to zrobiła wielkie oczy (ja też) - ale przecież mi nie wypada go poprawiać. Wszak pan Czesław jest przed emeryturą, a ja w połowie okresu nabywania tytułu specjalisty. Przy okazji oglądaliśmy spadki ciśnienia w jego wykonaniu, których rzekomo on się spodziewał - ja z Krysia zresztą też.

Po dwóch histeroskopia weszliśmy na wyższy poziom wtajemniczenia i przeszliśmy do znieczulenia ogólnego. Pan Czesio wprowadził do narkozy i zaintubował zgodnie z moimi życzeniami. Uznał, że moje dawki leków są odpowiednie (a może nie chciał mi wchodzić w kompetencje). Kiedy już mieliśmy za sobą wszystko jak należy to wysłałem pana Czesława na śniadanie. Jakieś 10 minut później przeszedł ordynator i zaczęliśmy dywagować nad planem zabiegów, których dzisiaj nie brakowało.
- Rafał, jak pan Czesław wróci, to pójdziesz zjeść śniadanie, a później mnie zastąpisz na chirurgii, bo ja nie mam czasu dzisiaj siedzieć na bloku. Pan Czesław zostanie tutaj, powinien sobie z kolejnymi zabiegami poradzić. Tutaj akurat się skończy operacja i ja zobaczę jak on robi znieczulenie, a potem go zostawię. Jak będzie mieć problem to niech pyta ciebie. - No to mi się trafił wiekowy stażysta.
Tylko, że stażyście mogę do woli mówić, ze robi coś źle i go poprawiać, a tutaj taka niezręczna sytuacja się wytworzyła. Tak jakbym miał uczyć ojca dzieci robić :P

Pan Czesław został na tej ginekologi, ja zjadłem ekspresowo śniadanie i pobiegłem szefa uwolnić od zmagań z chirurgami. Chirurdzy sprawnie dzisiaj operowali to co tam mieli w planie i nie sprawialiśmy sobie nawzajem problemów i przykrości. Czasami sobie jakimś żartem rzucaliśmy, dopóki nie zadzwonił mój telefon, w którym to usłyszałem mojego szefa:
- Na ortopedii będzie złamanie, w regionalce to zrobisz. Tylko tak czasowo musisz się sprężyć.
Dlatego kazałem sobie od razu zwieść pacjenta na blok. Chirurdzy operowali nadal w najlepsze, a ja w międzyczasie dźgnąłem pacjenta robiąc mu książkowy VIP.

Niebawem pan Czesio przyszedł mnie zwolnić, abym mógł zjeść obiad. Dobrym zwyczajem jest przekazać co zrobiłem z pacjentem, jakie problemy miałem i czego można się spodziewać. Opowiedziałem co z pacjentem z blokiem i na obiadek poszedłem. Kiedy tak byłem w połowie mojego kurczaka z curry, to przez dyżurkę przewinął się Michał, obwieszczając że z laparoskopowego pęcherzyka zrobił się na otwarto - na pewno musi się tam coś dziać ciekawego. Widzę, że ostatnio taka moda, żeby z operacji przez dziurkę od klucza robić duże zabiegi. Spokojnie dokończyłem mój posiłek, wypiłem herbatę, zjadłem żelki i poszedłem do szefa. Chciałem wiedzieć, czy mam wrócić tam skąd przyszedłem i pilnować mojego pacjenta ze złamaną ręką czy może co innego.
- Nie nie, pan zostaje tutaj, tam trzeba tylko ciśnienia spisywać (co akurat było prawdą). - szef opowiedział o swoich problemach przy narkozie i stwierdził, że pacjent zostanie u nas na intensywnej terapii po zabiegu.
Zaiste, że jak tylko wyszedł to pacjent miał książkowe parametry do końca zabiegu, a ja mogłem oddać się lekturze artykułu na temat wentylacji jednego płuca.

Kiedy odwiozłem pacjenta na intensywną terapię, wypiłem tam przy okazji szybką kawę to wróciłem na blok popatrzeć jak pan Czesław sobie radzi w nowym dla siebie środowisku. Zanim doszedłem do sali to spotkałem pielęgniarkę:
Karolina: Rafał, od 15 minut ciśnienie jest ponad 170, a on w ogóle nie reaguje
Ja: A co ja mam zrobić? On jest specjalistą, wie lepiej.
Karolina: Mógłby coś podać.
Ja: Panie Czesławie, pan już może pójść do domu. Ja dokończę tą znieczulenie, bo i tak muszę poczekać na dyżurnego, bo mam mu parę rzeczy do przekazania. - pan Czesław był rad z mojej propozycji i pożegnał się ze wszystkimi życząc miłego popołudnia - Karolina, 0,1 fentanylu.
Karolina: Nareszcie jakaś rozsądna decyzja.

Trochę panu Czesławowi zajmie przyzwyczajenie się do specyficznej atmosfery panującej u nas w pracy, którą niejednokrotnie szef podkręca. Początki nie są łatwe, chociaż łatwiej zrozumieć kogoś kto nie ma pojęcia o niczym, czyli mniej więcej tak jak ja kiedy zaczynałem speckę, a nie dawno już po niej. Szef powinien naprawdę się cieszyć widząc jak ja dzisiaj wszystko zwinnie ogarniałem.

10 komentarzy:

  1. czyli miareczkujecie fente... a nie lepiej od razu tak ze 25 mikrogramow sufenty dac i nie miareczkowac...albo wiecej...

    albo klonidyne i fente...i nie musiec titrowac....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat nie żałuję fenatylu na początku, szef również nie. No ale pan Czesław robi po swojemu, kształcił się też zagranicą więc ma szerze pojęcie o świecie :P

      Usuń
  2. To jest jeszcze trudniejsze w medycynie. Polityka panie. Ktos moze byc idiota ale polityczny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej na jego tle ja całkiem nieźle wychodzę.
      Dzisiaj szef stwierdził, że ja w jednej sali sobie daję radę i nie musi się mną zajmować, a dr Czesław w sali obok walczy.

      Usuń
  3. Na zachodzie czesto idiote robi sie Chefarztem, po to by pelnil funkcje reprezentacyjne i nikogo nie zabil,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan Czesław po porostu robi wiele rzeczy inaczej i wolniej, a zwłaszcza to drugie doprowadza mojego szefa do szału :]
      Za to idiotów, którzy by byli wstanie zabić pacjenta to znam kilku, ale nie z mojego oddziału :D

      Usuń
  4. Z mojej kariery w Niemczech pamietam jedna kretynke z anestezjologii rumunke,co w bloku 3 naparstnicowala. Ale ona miala brazowy jezyk...i mogla robic co chce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nawet o tym na swoim blogu pisałeś.

      Usuń
    2. To jest choroba medycyny. nikogo nie obchodzi co wiesz i ile umiesz a wazna jest polityka. Co najwyzej po katach sie smieja ludzie ze ten to killer ale nikt nie wyjdzie przed szereg. Znam jednego Niemca co mowili na niego Chefarzt. Wszyscy lacznie z najglupszym pflegerem zyczyli mu awansu najszybszego, zeby nie zabijal ludzi.

      Byl synem profesora pewnego i mogl zrobic wszystko. Natomiast inni - jak podpadli - wylot i poniewierka. Nikogo nie obchodzilo czy slusznie czy nie. O owym niemcu zabijace chodzily po katach legendy - co musialby zrobic zeby wyleciec...byl kryty, protegowany i dzis juz jest zastepca szefa w wieku 35 lat. (Leitender Oberarzt jak widze na stronie) choc zdarzalo mu sie przy anestezji z igielka nie osiagnac plynu MR ale nakluc pluco i zrobic odme czy jak robil torakalne PDK to uklul watrobe (nie bylo splenomegalii) a przy ZVK to raz tchawice sperforowal. Jako jedynemu bylo wolno pracowac bez bezposredniego nadzoru. Kogo to obchodzi. Bedzie jakl w zyciu. On bedzie spijal smietanke, od zapiuerdalania i bolow plecow sa inni.

      Usuń
    3. chodzilo mi o hepatosplenomegalie oczywiscie.

      Usuń