Znieczulałem moim ulubionym ginekologom. Przez ostatnie dni pan Czesław miał tam swoje występy, a dzisiaj mnie znowu tam oddelegowano. Trzeba przyznać, że lubię z ginekologami pracować. Zmieniłem o nich zdanie jakie miałem po stażu, kiedy zobaczyłem iż można naprawdę fajnie się dogadywać.
Operatorem był mój ulubiony zastępca ordynatora. On się zawsze dziwnie cieszy jak mnie widzi i na ogół to oznacza, że zacznie mi dogryzać.
Zastępca ordynatora: O pan doktor urlopowicz, dzień dobry.
Ja: Dzień dobry.
Zastępca ordynatora: Pewnie mam się spieszyć, bo pan na urlop się wybiera?
Ja: Spokojnie. Tylko na weekend wyjeżdżam. Mam czas.
Zastępca ordynatora: No właśnie, a ja mam dyżur.
Ja: No cóż mogę powiedzieć. Przykro mi. Współczuję i nie zazdroszczę.
Zastępca ordynatora: Trzeba mi było zostać anestezjologiem.
Ja: Wie pan co kiedyś pewna anestezjolożka w takiej sytuacji odpowiedziała chirurgowi?
Zastępca ordynatora: Co takiego?
Ja: Trzeba się było uczyć.
Jakieś 15 minut po rozpoczęciu operacji, zza zielonego parawanu, odzywa się do mnie głos operatora.
Zastępca ordynatora: Doktorze, ja mam taką prośbę, aby pacjentka była dobrze zwiotczona.
Zdziwiłem się tą prośbą, bo przecież nic nie wskazywało, aby już zwiotczenie puściło.
Ja: A co? Już się napina?
Zastępca ordynatora: Nie, wszystko dobrze, ale tak tylko mówię, że w tym przypadku mi na tym konkretnie zależy.
Ja: Dobrze, w takim razie dodam co potrzeba i będę mieć to na uwadze, żeby pan się nie musiał skarżyć.
Zastępca ordynatora: Dziękuję, to bardzo miłe z pana strony. Życzę udanego urlopu.
Ja: To ja w takim razie życzę spokojnych dyżurów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz