Siedzę na oddziale i tworzę wypis dla pacjenta. Jednym okiem podglądam jak pan Czesław sobie radzi z moim pacjentem co mu resekują połowę brzuch, którego musiałem mu zostawić (a pacjent już nieźle popsuty przyjechał na blok, bo Hb wynosiło 4,1, a potas był sporo poniżej 3). Swoją drogą pan Czesław po jednej narkozie przyszedł mi się wyspowiadać co zrobił i czy to dobrze - serio mnie to rozwaliło, bo mi nie wypada podważać jego kompetencji, co najwyżej powiem, że u nas to się robi tak i tak. Tworzenie poetyckiej epikryzy przerwał telefon, który odebrała pielęgniarka (ja udawałem, że nie słyszę).
- Tak, przekaże że jest... yyy z mlekiem... yyy u nas nie ma cukru, więc nie słodzi... - spojrzałem na dziwny wyraz twarzy pielęgniarki
Pielęgniarka: Rafał, dzwoniła ginekologia, podobno jest jakaś pani do premedykacji.
Ja: A tak wiem, kazałem po mnie zadzwonić jak wróci z TK.
Pielęgniarka: A dlaczego mnie pytano jaką kawę pijesz?
Ja: Bo pewnie wypiję sobie z dziewczynami kawę i jeszcze jakieś ciasto zjem.
Pielęgniarka: Aha.
To wypis musi zostać dokończony jutro, bo nie przepadam za zimną kawą.
To wypis musi zostać dokończony jutro, bo nie przepadam za zimną kawą.
To jest taniec,to jest życie!
OdpowiedzUsuńFajnie sobie ginekologów wychowałeś ;d
OdpowiedzUsuńTo fakt, że ginekolodzy u nas są wychowani. I też bardzo lubiani :)
Usuń