Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Pan Czesław

Od dzisiaj pracuje u nas nowy anestezjolog - pan Czesław (taki pseudonim artystyczny mu wymyśliłem na potrzeby historii). Będzie pracować na jakiś kawałek etatu i ponoć długo miejsca nie zagrzeje, ale w dobie nadmiaru lekarzy to i tak cud, że znalazł się ktoś taki do roboty.

Przypadło mi w udziale oprowadzić pana Czesława po bloku operacyjnym, pokazać co gdzie leży, jakie leki mamy, czym znieczulamy, czym odwiotczamy, jakimi maszynami wentylujemy etc. Pan Czesław może spokojnie zostać kolegą dra Kowalskiego - takie samo tempo przemieszczania się i momentami flegmatyczność. Siedzieliśmy sobie razem podczas mojej pierwszej operacji. Coś tam podyskutowaliśmy. Raz mnie zapytał czy może mi coś na respiratorze przestawić - pozwoliłem, po czym stwierdził, że to nie był dobry pomysł. Później sam już został - na szczęście z ogarniętą pielęgniarką.

W tak zwanym międzyczasie, to każdy napotkany wypytywał mnie kto to jest, skąd jest, po co jak i dlaczego. Jakbym ja się plotkarstwem trudził.

Kiedy już część pokazową mieliśmy za sobą, to trafiłem znowu na torakoimprezę - miała być torakoskopia. Tym razem miałem być nadzorowany przez innego lekarza a nie ordynatora. Podobno szef mnie pochwalił, że ostatnio całkiem nieźle mi poszło. Jak to usłyszałem, to zrobiłem nieco zdziwioną minę (wszak pacjentka nie żyje), co jeszcze doprostowała pielęgniarka: pewnie że dobrze, zwłaszcza jak nagle dzwonił i szukał szefa bo CO2 zniknęło, a szef akurat centralkę na oddziale zakładał i nie miał jak przyjść z odsieczą. No tak było, zaprzeczyć nie wypadało. W dodatku dzisiaj lekarz stwierdził, że on robił taką narkozę w sumie kilka razy w życiu i na pewno z niego nie będzie żadnego pożytku. Nie ma to jak słowa otuchy. Większość czasu sobie siedział w cichutko w kąciku i się w nic mi nie wtrącał - początkowo chciał mnie nadzorować z sali obok, gdzie robili pęcherzyk żółciowy.

Po jakieś godzinie dzwoni szef z zapytaniem jak stoimy z zaawansowaniem zabiegu.
Szef: Kończą już tą torakoskopie?
Ja: Już nawet skończyli. Teraz robią torakotomię.
Szef: Kurwa mać.
Nie ma to jak być posłańcem dobrych wiadomości. Ta informacja nieco zaburzyła plan zabiegów.

Dzisiaj dla odmiany żaden z chirurgów nie przeciął tętnicy płucnej jak ostatnio. I faktycznie wszystko szlo całkiem sprawnie, kiedy byłem w sali. Obyło się bez atrakcji jak poprzednim razem. Jest szansa, że ów pacjent przeżyje. Przynajmniej do jutra.

3 komentarze:

  1. Erjota, a znieczulałeś już do kardiochirurgii czy nawet w stomatologii do poważniejszych zabiegów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kardiochirurgii u mnie w szpitalu nie ma (akurat to zostawiam sobie na koniec), a o poważnych zabiegach w stomatologii nie słyszałem. Zresztą chyba nawet czegoś takiego nie mam w programie specki.

      Usuń