Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 5 lipca 2016

"Kompetencje" ortopedów

Ładna pogoda jest, toteż starsze osoby wybierają się na spacery. Idą na działkę, do parku, do apteki, do lekarza, na pocztę, na targ. Niestety okazuje się, że pod tą jakby niepozorną przechadzką kryje się niebezpieczeństwo w postaci upadku, a w konsekwencji złamanie szyjki kości udowej. Dzięki temu ortopedzi mają mnóstwo okazji pochwalić się swoimi 'kompetencjami".

Zaczęło się wczoraj. Zaprosili na rozmowę anestezjologiczną do wyżej wymienionego schorzenia. Ja miałem szczęście być oddelegowany w tej sprawie. Operację sobie zaplanowali około południa.
Zajrzałem do papierów. Na liście leków, na samej górze, na czerwono podkreślone antykoagulanty. Od razu złapałem za komputer i odszukałem aktualne krzepnięcie. W niedzielę wieczorem INR był 3,17. Zastanowiłem się czy może wiadra krwi już nie rezerwować, ale ortopedzi stwierdzili, że podadzą witaminę K, czynniki krzepnięcia czy co tam jeszcze i jakoś pójdzie. Chyba raczej zejdzie. Zresztą ortopedzi nawet przy INR poniżej 1 potrafią nieźle skrwawić pacjenta.

Około godziny 12 INR już wynosił 1,8 i ordynator podjął się znieczulenia. Ale tylko przez 5 minut, bo musiał gdzieś iść i Krzyśka postawił na swoim miejscu. Jak ja się cieszyłem, że mam na stole w miarę stabilną perforację esicy niż połamane kości. Odwiedziłem sobie kolegę na sąsiedniej sali tak mniej więcej w 2/3cich zabiegu i pytam z ciekawości czy krwawi. Już nie - usłyszałem w odpowiedzi i wiązankę pod adresem operatora.

Kiedy uporałem się z esiscą i dowiozłem pacjenta na intensywną terapię, w miarę stabilnym stanie, to odesłano mnie znowu na oddział ortopedałów. Kolejne złamanie mają w planie i zrobią je sobie na dyżurze. Oczywiście pacjentka leży od rana, wyniki z godziny 8, ale nikt jeszcze nie raczył ich obejrzeć. Zresztą co z tego jak i tak niewiele by z tego zrozumieli. Elektrolity rozchwiane w każdą możliwą stronę, nerki rozwalone (a tu ktoś się o Clexane mnie dopytuje), dla odmiany krzepnięcie było książkowe. Rozpisałem płyny (pacjentka od rana nic nie jadła), wypisałem zlecenie na krew, przekazałem sprawę szefowi, bo on miał dyżur i poszedłem do domu.

Rano na raporcie ordynator opowiada, że poszło całkiem nieźle przy tej operacji. Spojrzałem na Krzyśka, który skomentował to do mnie: Dobrze dlatego, że jeszcze nie umarła? Jak ją wypiszemy dzisiaj do nich na oddział to mają szansę jeszcze wszystko zepsuć.

Ortopedzi tak się rozhulali, że dzisiaj powtóreczkę z rozryweczki nam zafundowali. Szczęściarą była dr Julita. Podglądałem trochę jej monitor w czasie swoich zabiegów i po parametrach podejrzewałem, że musi się nieźle gimnastykować. Kiedy skończyłem swoją robotę na dzisiaj i pojawiłem się na oddziale, to Krzysiek pokazał mi gazometrię. Nie wiedziałem poczatkowo kogo, ale już jeden rzut oka wystarczył, abym odgadł, że to po ortopedach. Tak szeroko rozchwiane elektrolity, taka koncertowa anemia (już po dwóch jednostkach krwi), ale oczywiście ortopedzi zadowoleni, że operacja się udała. Ciekawe tylko czy pacjent umrze...

5 komentarzy:

  1. Widzę, że nie tylko u mnie ortopedzi są bardzo kompetentni. Pacjentka z sodami ok 120 + drgawki. Zrzucona z operacji raz, drugi. Poziom nie wyrównany przez tydzień. Idę na wizytę i słyszę: "Kaśka zrób coś, musimy ją jutro operować."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sód na dole, potas w górze - ulubiony zestaw. A karta zleceń pusta :]

      Usuń
  2. Widzieliście na YouTube.. there is a fracture...i want to fix it?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie obejrzałem:D:D:D Rozmowa jak z ordynatorem ortopedii :]

      Usuń
    2. Oj tam oj tam
      Jest jeszcze to:
      https://www.youtube.com/watch?v=KXROnzpsrlg
      I w 1,24 wszytsko sie wyjasnia :)

      Usuń