Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

środa, 12 sierpnia 2015

Zbiegana środa

Sezon urlopowy, a ja oczywiście do pracy rano poszedłem. Jakbym nie miał nic ciekawszego do roboty. Trochę nas brakuje z racji wakacji. Julita teraz ma urlop i zwiedza drugą stronę planety. Oddział z rana samego był bardzo zapchany. Mnie nie było, to widać naprzyjmowali nie wiadomo ile osób:P  Na sali budzeń tylko dwa wolne łóżka. Ponieważ ja świeżo wypoczęty to uraczono mnie dzisiaj dwie salami: ginekologiczną i ortopedyczną. Miałem na przemian znieczulać, raz tu, raz tam. Nie wiem czemu nie pozwolono mi wszystkiego zrobić na jednej sali. Może dlatego, żeby było większe zamieszanie.

Wszystko szło zgodnie z planem dopóki nie skończyłem pierwszego zabiegu. Sala budzeń była już całkowicie zapchana, bo SOR nam wcisnął krytycznego pacjenta. Przez szparę w drzwiach widziałem, że aktualnie pacjenta reanimowano. Więc ja ze swoją pacjentką wróciłem na blok. Zorganizowałem jej tymczasowo miejsce pod monitorem. Chciałem zaczynać drugi zabieg, to ordynator mnie zawołał, żebym za niego centralkę założył, bo on akurat nie ma czasu.

Przy centralce mi zeszło na tyle długo, że ordynator musiał zacząć za mnie robotę na ginekologii. Jak chciałem dalej ginekologię ciągnąć, to mnie odesłał do swoich zabiegów na chirurgię. W międzyczasie musiałem też pozastępować innych na sali, bo OIOM zaczął się totalnie sypać, i co mądrzejsze głowy musiały się tam udać. Z każdej sali podkradałem sobie jakieś leki i tak biegałem to raz tu, to raz tam, tu dołożyć znieczulenia, tu wybudzić. Kieszonkowy zestaw do znieczulania sobie stworzyłem. Brakowało mi tylko do szczęścia laryngoskopu, rurek i worka ambu. Polowy znieczulacz się ze mnie zrobił.

Wiadomo, że każdy znieczulający ma inny styl pracy. Każdy kolejny musi coś po swojemu poustawiać. Najciekawiej jest zastępować doktora Kowalskiego, bo wtedy można ciekawe rzeczy zobaczyć. Czemu przepływ gazów na 4l? CO2 ma 45, a oddechów ustawionych na 9? Nie bardzo wiem czemu i nawet pielęgniarka anestezjologiczna nie umiała mi tego wyjaśnić, czemu on tak maszynę ustawił.

Później wpadłem znowu na salę chirurgiczną. Szef kazał zorganizować noradrenalinę, bo mu się pacjent sypał. Zadzwoniłem na oddział, żeby mi przygotowali.
- Aniu, pompę z noradrenaliną przygotuj, zaraz przyjdę... I kanapkę jeszcze z serem, a drugą z szynką.
- Coś jeszcze?
- Kawę z mlekiem.
- Cukier?
- Bez cukru! Cukier - białą śmierć.
- Robi się.

Ostatecznie skończyłem przy operacji usunięcia żołądka - ortopedycznej sali to na oczy nie zobaczyłem dzisiaj. Lubię te dłuższe operacje, bo można przy pacjencie trochę się pobawić. Centralkę założyć, w tętnicę się wkłuć. Dziś np. tętniczka bardzo ładnie mi wyszła, biorąc pod uwagę, że czasami potrafię zrobić niezłą fontannę krwi. Przypomniało mi się jak na studiach jeden profesor mówił do koleżanki - a co pani tak po mnie wyciera? Krwinki? Ja bezkrwawo operuję wątrobę.

Pielęgniarkę jedną musiałem dzisiaj opieprzyć. Nie wiem gdzie leży trudność w sprawdzeniu czy dane łóżko jest pacjenta, którego akurat przekazuję na salę budzeń. A później mam się może jeszcze razem z nią szarpać przy przekładaniu pacjenta na jego łóżko.

Flegmatyczność doktora Kowalskiego sprawiła, że został mu jeden zabieg na dyżur. Chciał mi go wcisnąć, ale ordynator się nie zgodził. Znowu by mi się nadgodziny zaczęły by zbierać i musiałbym w dniach wolnych odbierać. 

Nie wiem przy ilu operacjach w sumie dzisiaj byłem, bo nie mogłem się tego doliczyć, ale samodzielnych to chyba tylko trzy przeprowadziłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz