Pacjentka przed operacją chciała koniecznie porozmawiać z anestezjologiem. Ona właściwie każdego pytała czy to on jest anestezjologiem, bo musi mu coś koniecznie powiedzieć. Trafiłem się akurat ja.
Ja: Co chce pani jeszcze powiedzieć?
Pacjentka: Po ostatniej operacji mi powiedzieli, że trzeba było do mnie wzywać chirurga szczękowego przez tą rurkę co się do buzi wkłada.
Ja: Proszę pani, takie atrakcje to nie u nas. A gdzie pani była operowana wtedy?
Pacjentka: W szpitalu uniwersysteckim.
Ja: Aaaa, to wiele wyjaśnia. Oni mają tam takie przypadki o jakich nam się tutaj na prowincji nie śniło. Może trafiła pani na specjalistę nie od tego rozmiaru rurki, bo tam każdy zna się na czymś innym.
Pacjentka: Ale pan potrafi to zrobić?
Ja: Na pewno nie będę wzywał szczękowca do pani. [nawet nie wiem gdzie jest najbliższy, chyba faktycznie w szpitalu uniwersyteckim o ironio]
Pielęgniarka: Pan doktor robi to przynajmniej 1000 razy na rok i zna się na swojej pracy.
Ja: Słyszy pani, czasami robię coś dobrze :D
Obejrzałem dokumenty pacjentki. Z wizyty anestezjologicznej nie wynikało, żeby coś mogło mi sprawić trudność. Mallapati 1, a jakby się upierać to 2. Na visus żadnych trudności nie przewiduję. Wypisuj z poprzedniego szpitala nie miała, więc poza jej opowieścią nie było żadnej służbowej notatki, że coś się działo. Pielęgniarka chciała mi nawet videolaryngoskop przynieść, ale w mojej ocenie videosprzęt nie był potrzebny. Ona zresztą też uważała, że pacjentka trochę buja w obłokach.
Jeśli jej opowieść była prawdziwa i faktycznie były jakieś kłopoty przy intubacji to jestem bardzo ciekaw jakie, bo ja nie miałem żadnych. Może to jakiś profesor robił?? Dużo literek przed nazwiskiem to popisać się chciał przed studentami :D
no cóż, kobieta upewnić się chciała, ale Twoje słowa na końcu, to raczej mnie by nie uspokoiły xD
OdpowiedzUsuńLepiej mniej literek przed nazwiskiem, a trafić na dobrego praktyka, o!
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Wpadłam tu przez przypadek, ale jak już zaczęłam czytać to pochłonęłam wszystkie wpisy w dwa tygodnie :) Wcześniej byłam wierną fanką Morfeusza, który niestety porzucił blogowanie, więc proszę Cię żebyś Ty nas nie opuszczał i pisał jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńMam też małe pytanko. Morfeusz wspominał czasem w swoich notkach, że często podczas operacji słuchali muzyki. U Ciebie żadnej takiej wzmianki nie znalazłam. Więc jak to jest w Twoim szpitalu? Puszczacie sobie czasem jakieś fajne kawałki podczas operacji? I kto ma największy wpływ na wybór repertuaru? ;)
Asia
Podczas operacji lekarze w ogóle mają prawo słuchać muzyki? Przecież to rozprasza. Nie chciałabym, aby chirurg operował mnie w rytm muzyki... :P
UsuńKarolina
PS Zgadzam się z Asią, świetny blog :D Natknęłam się na niego w czerwcu i odtąd czytam każdy wpis. Oby tak dalej ; )
UsuńKarolina
U nas operują przy muzyce (właściwie wszędzie poza kliniką leci muzyka) i jakoś pacjenci przeżywają ;D
UsuńW moim poprzednim szpitalu leciało zawsze radio. Teraz najczęściej nie leci nic. Czasem pacjenci słuchają są przy podpajęczym jeśli nie chcą nic innego na uspokojenie :]
Usuń