Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Frankfurt am Main, Madrit & Tenerife

W środę około południa życzyłem wszystkim udanego weekendu. Walizka już w samochodzie czekała. Krem do opalania dzień wcześniej zakupiłem. Nawet kapelusik przeciwsłoneczny zabrałem.
- Wyjeżdżasz?? Znowu?? Dokąd tym razem?? Na długo??

Wycieczka do Frankfurtu przebiegała bardzo sprawnie. Autostradą można szybko się przemieścić. Po drodze jeszcze zabraliśmy parę osób przez blablacar, więc było wesoło, kolorowo (pozdrawiamy kolegę z Nigerii), międzynarodowo. Szlag nas trafił jak wjechaliśmy do Frankfurtu. Nie wiem jak długo szukaliśmy hotelu, ale zdecydowanie za długo (poradzimy sobie przecież bez nawigacji :P). Ile ja się tam nakląłem. Bo po pierwsze, wpadliśmy w popołudniowo-wieczorne korki. Po drugie ludzie nie umieją tam korzystać z kierunkowskazów, bo większość ulic jest jednokierunkowa. A po trzecie, co wiąże się z po drugie, to przez brak lewoskrętów zrobiłem wycieczkę krajoznawczą po mieście wzdłuż i wszerz.

Później szlag mnie nieco trafił w hotelu, bo pan na recepcji był wyjątkowo niemiły. Już miałem ochotę mu przygadać, że jeszcze jeden taki kebab, który tak namiętnie wpierdalał (on go nie jadł), a lada dzień zawał i inne choroby sercowo-naczyniowe go dopadną. Tym bardziej, że patrzeć na jego obwód to poziom cholesterolu sięgał pewnie drugiego piętra. To, że czasami prosiłem go o powtórzenie tego co powiedział nie wynikało z mojej nieznajomości niemieckiego tylko, z jego braku kultury - z pełnymi ustami się nie mówi. Zaletą hotelu było tylko to, że był w centrum, w sumie niezbyt drogi (chociaż po wizycie w tym miejscu uważam, że przepłaciliśmy) i było blisko nad Men. 

Frankfurt am Main jako miasto robi wrażenie. Spacerek nad Menem i widoczek wieżowców na tle zachodzącego słońca pokazywały jak potężne jest to miasto. Koniecznie muszę się tam wybrać jeszcze raz, ale tym razem na dłużej i zaliczyć kilka obowiązkowych miejsc dla turystów. Ale nie wiem czy chciałbym w takim miejscu mieszkać, ze względu na trudności komunikacyjne.

Na drugi dzień pojechaliśmy na lotnisko. Dobrze, że zrobiliśmy to z dużym zapasem czasowym. Na pewno każdy słyszał, że tam jest duże lotnisko. Bardzo duże.
Jak we Wrocławiu wybudowano nowy terminal, to zachwalano, że teraz to będzie nie wiadomo jaka oferta przewozowa, bo taaaakie jest lotnisko. Na Księżyc będą samoloty aż. Jakoś nie widać, żeby z Wrocławia co chwilę startował samolot, a oferta, która się powiększyła nie robi zbytnio wrażenia, bo kierunki lotów nie są zbyt atrakcyjne. Na razie też nie zanosi się, że Lufthansa sobie tam jakąś bazę stworzy i będą stacjonować niemieckie maszyny.
Okęcie to największe lotnisko w Polsce. Sorry, ale jego wielkością nie ma się co zbytnio podniecać, bo na tle naprawdę dużych lotnisk wypada poza czołówką. A co do cen na strefie bezcłowej to lekka przesada.
Frankfurt am Main Flughafen - to dopiero jest port lotniczy. Znalezienie naszego parkingu trochę nam zajęło, a co dopiero przemieszczanie się po lotnisku. Po przejściu odprawy jak zobaczyłem, że do mojego terminala mam jeszcze 10 min iść pieszo to się zastawiałem, czy ja do pracy nie mam bliżej.

Po jakimś czasie dolecieliśmy do Madrytu. W Madrycie już kiedyś miałem przesiadkę i przyznam, ze gdyby nie to, że miałem na to pół dnia to wcale nie byłoby to tak zabawne. A i pamiętam, że wtedy nawet przy wsiadaniu do samolotu było zamieszanie, bo jakimś cudem trafiliśmy na przyloty, a nie do rękawka. Taka ciekawostka tylko była, wróćmy do meritum. Całe szczęście, że bagaż był automatycznie transferowany, bo gdybym miał iść na przyloty, odebrać go, przejść znowu odprawę, to godzina by mi nie starczyła. Z drugiej strony zastanawiałem się, czy w ramach urozmaicenia atrakcji moja walizka niechcący nie poleci do Nowego Jorku (od razu mówię, że nie poleciała).

Po przednim urlopie mam chyba tak piękną opaleniznę, że pani myślała, że jestem narodowości hiszpańskiej. Wszystkim, którzy się przesiadali podawała numery bramek po angielsku, a do mnie od razu po hiszpańsku. To samo miałem w drodze powrotnej, w jakimś lotniskowym sklepie w strefie Duty free. Ja rozumiałem mniej więcej co do mnie mówi, ale jakoś nie umiałem odpowiedzieć po ichniejszemu. 

Nadmienię tylko, że leciałem hiszpańskimi liniami i dostałem coś do jedzenia i picia. Nawet na lotach krótkodystansowych można pacjenta klienta odpowiednio z klasą potraktować. Nie to co ten dziadowski LOT.

Teneryfa - kto był to wie, że ładnie tam jest. Nowo poznani znajomi z poprzedniego urlopu mówili, że tam strasznie wieje, ale ja miałem słońce. Coraz bardziej lubię kuchnię hiszpańską - paellą bardzo chętnie się zajadałem. A Sangria też dobrze orzeźwia. I te przesiąknięte winem owoce.
Słońce, plaża, zimne drinki. Prawie wszystko zorganizowane na totalnym spotanie, ale fun był przez cały czas:) I to całkowite odłączenie się od internetu, no dobra czasem sprawdziłem fb, ale komórkę miałem cały czas wyłączoną :P
Może zajmę się leczeniem bólu? Bym w jakimś kurorcie miał gabinet. Goście by przychodzili po schemat terapii bólowej na kaca, a ja bym miał cały czas wakacje:D

Dobrze, że już jutro środa i zaraz weekend :)

4 komentarze:

  1. Etam...na Barajas wystarczy czytac zeby sie nie zgubic... A zawsze mozna zapytac o droge kogos z obslugi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No czytałem sobie. 9 min do terminala E :D
      Pewnie jakbym miał mało czasu to bym obsługi pytał, ale póki go miałem na tyle dużo, to chciałem zwiedzić lotnisko :)

      Usuń
  2. Wreszcie jest post, już myślałam, że zaginąłeś w akcji :P

    Monika

    OdpowiedzUsuń