Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

piątek, 11 stycznia 2013

Chirurgia dziecięca

Mali pacjenci, małe pole operacyjne, mało miejsca na asystę i generalnie mało widać. Tak w skrócie można określić to z czym obecnie mam do czynienia.

Od 3 dni krążę po oddziale chirurgii dziecięcej. Na ogół nie ma tam stażystów, więc lekarze nie bardzo wiedzą co z nami robić. Szef oddziału bardzo cieszy się, że przyszliśmy tam do pracy i powiedział, że możemy zaglądać w każdy kąt oddziału. A tych kątów jest dużo, bo chirurgia dziecięca jest rozlokowana na trzech piętrach.

Czy ktoś oglądał w środę serial instruktażowy na dwójce o 20.40?? Była taka krótka scena przekazywania raportu na oddziale interny. Na chirurgii dziecięcej raporty są tak samo szybkie, czyli: do izby przyjęć zgłosiło się 55 dzieci, 7ro przyjęto, wykonano 2 operacje. Krótko, zwięźle i na temat.

W środę nie było ordynatora. W związku z tym sam zostałem sobie szefem. Ponieważ żadnemu pacjentowi za bardzo nie mogłem nic zalecić, to postanowiłem zlecić chociaż sobie... pójście do domu. Zlecenie wykonane prawidłowo. Powikłań wczesnych ani późnych nie zaobserwowano.

Natomiast od wczoraj spędzam za to całe dnie na bloku operacyjnym. Mieliśmy tam okazję spotkać panią anestezjolog co okazała się być ekspertem we wszystkim, a w medycynie zwłaszcza. Czego to nie wie, czego nie widziała, a przez pół dnia krzyżówki z Gazety Wyborczej nie mogła rozwiązać (sam jej kilka haseł podrzuciłem). Jednak obiektywnie patrząc to podoba mi się taka praca. Miedzy 9 a 12.30 z kanapy podniosła się zaledwie raz (zrobić sobie kawę), więc zmęczona za bardzo być nie może. Za to rezydentka zasuwała ostro. A zabiegów nie brakuje, bo idą z taką prędkością jak na taśmie produkcyjnej.

Dziś też lekko podpadłem ordynatorowi. Stałem za nim, podglądałem jak wycina dziurkę w pępku do laparoskopii i nagle zrobił dziwny zwrot, tak że otarł się o mnie łokciem przez co uznał iż się rozsterylizował. W związku z czym postanowił zmienić ubranko na nowe. Na szczęscie obyło się bez wulgarnych komentarzy pod moim adresem - pewnie traktuje nas tak samo jak pacjentów czyli jak dzieci, choć zwraca się do nas 'droga młodzieży'.

A w związku z popsutym rentgenem i niemożnością wykonywania podstawowych badań dostaliśmy dobrą radę: Ze sprzętem w szpitalu jest jak z prezerwatywami. Nie można mieć tylko jednej, bo jak jest tylko jedna to na pewno pęknie, a jak jest ich pięć to każda działa jak należy.

6 komentarzy:

  1. a co to za serial na dwójce wczoraj leciał?
    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wiem, bo wczoraj to czwartek był :P

      Usuń
    2. Ahhh! to nie było wczoraj, tylko przedwczoraj:D czyli chodzi o Baranią Górę! :D jestem genialna !
      D.

      Usuń
  2. z tymi gumkami to sobie zapamiętam jako radę od starszyzny narodu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony to chciałabym znaleźć na mapie Polski przeciętny szpital, który jest w stanie zainwestować więcej niż w jedną taką 'gumkę' :P

      Usuń
  3. Kurcze, aż mi się przypomniały zajęcia z anatomii z zeszłego tygodnia. Przynieśli nam trzewia jakiegoś maluszka. Takie drobniutkie serduszka, płucka, jelitka, drobniutkie nerwiki i w ogóle... Aż bym się bała dotknąć takie to delikatne o.O

    OdpowiedzUsuń