Od wczoraj mam praktyki na gastroenterologii dziecięcej, na oddziale dzieci starszych.
Ogólnie jest bardzo sympatycznie. Dostałem się pod opiekę młodej rezydentki dr Magdy. Bardzo miła. Chętnie mi tłumaczy to czego nie wiem. Czasem ja jej coś powiem czego ona nie wie, więc na moich praktykach korzystamy oboje.
Poza mną są jeszcze dwie inne osoby ode mnie z roku, które też mają swoich lekarzy opiekunów, ale mają więcej obowiązków.
Narazie mamy dwóch pacjentów pod opieką:.
1. Chłopiec po eradykacji H. pylori przebywający celem oceny skuteczności leczenia. Dziś w badaniach wyszło, że eradykacja powiodła się. Huraaaa xD Jutro wychodzi do domu.
2. Dziewczyna do diagnostyki kamicy żółciowej. W usg z przychodni rejonowej jest opisywany kamień o średnicy 23 mm, natomiast w naszym usg wyszły 3 kamienie, ale największy o średnicy 1cm. Zastanwialiśmy się czy to jakiś błąd czy co, ale doszliśmy do wniosku, że możliwe, iż wynika to z różnej jakości aparatów jak i doświadczenia lekarza wykonującego badanie, a także, że owe kamyczki mogły wcześniej inaczej się ułóżyć dając mylny obraz jednego dużego kamienia. W rtg jamy brzusznej akurat nic nie wyszło.
Jak widać nasi pacjenci ciężcy zbyt nie są. Roboty za dużo z nimi też nie mamy i dzisiaj o 9.30 właściwie wszystko było już zrobione i zlecone, więc poszedłem sobie na gastroskopię dziewczynki z podejrzeniem GERDu.
Każdego dnia jest oczywiście poranny raport, który zaczyna się o szatańskiej godzinie czyli o 7.50. I niestety studenci też muszą na raport przychodzić.
Na ogół raporty są nudne. Jako, że jest to oddział gastroenterologii to większość rozmów jest o kupie... Nie ma to jak miły początek dnia :]
Dziś jednak było też coś ciekawego. Otóż dyrekcja skarży się, że zlecamy za dużo badań. Okazało się, że naszym priorytetem jest diagnoza i leczenie pacjenta, przy jak najmniejszym obciążeniu finansowym. Wiem, że makroskopowa ocena kału jest tutaj istotna, ale jednak czasami potrzeba nam bardziej szczegółowych informacji o dziecku.
Rozumiem, że zmniejszenie obciążenia finansowego wiąże się również z tym, że w całym budynku gastroenterologii nie ma sieci i internetu, więc jak potrzebuje wyniki z laboratorium, to muszę czekać aż ktoś mi je stamtąd przyniesie (właściwie to mógłbym po nie iść sam, bo i tak nie mam za wiele do roboty). A przy robieniu wypisu muszę je sam wklepać do komputera. O ilości komputerów na których można zrobić wypis już nie wspomnę.
I to jest XXI wiek w jednym z wrocławskich szpitali klinicznych: ograniczenie ilości badań, brak kontaktu ze światem. Tylko czekać, aż zamiast leków będziemy ściągali zielarza, aby mi zaparzył herbatkę z dziurawca.
A jutro mam wolne :D:D:D znaczy wolne od praktyk, bo plan dnia mam nieco napięty:]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz