Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

wtorek, 13 września 2011

Pediatrycznie - ciąg dalszy

Praktyki pediatryczne na gastroenterologii wrą pełną parą.

Wczoraj mieliśmy małą reorganizację. Trochę nam się rozwaliła wesoła ekipa z oddziału dzieci starszych. Został otworzony nowy oddział (który wg plotek ma być zamknięty za jakieś 2 miesiące). Otworzył się po wakacyjnej przerwie oddział niemowlęcy. Dr Magda, z którą mam przyjemność od tygodnia pracować, została tam oddelegowana, a ja się oddelegowałem wraz z nią. Jest jeszcze z nami dr Małgosia, która nadzoruję pracę nad nami. Dziś nasze szeregi zasiliła jeszcze jedna rezydentka dr Agnieszka, oraz dwie stażystki z Bolesławca, a także doszła moja koleżanka z roku - Natalia. Ekipa fajna się zrobiła i praca idzie nam bardzo sprawnie :)) 

Biorąc pod uwagę moją "miłość" do dzieci, szczególnie tych małych i płaczących, to muszę z zadowoleniem stwierdzić, że podobają mi się te praktyki. Mając niewielką ilość pacjentów mam czas porozmawiać z lekarzem na temat leczenia, spokojnie zbadać i napisać status pacjenta, a nie tylko odwalać najgorszą papierkową robotę, żeby się wyrobić ze wszystkim. I jest też czas na gadanie o pierdołach :)) Chociaż gdyby nie to wstawanie na 7.50 ...

Mamy na stanie 5-ro dzieci. Głównie niedobory masy ciała i podejrzenie choroby trzewnej.

Dzisiaj wysłaliśmy 2,5-letnie dziecko na gastroskopię. Nie jest to przyjemne badanie. Doktor wykonał cały zabieg "metodą dra Orzecha", czyli w ciężkiej sedacji. Nie mylić ciężkiej z głęboką. Dziewczyna znieczulana za pomocą Dormicum, więc dziecko jest nieco otumanione, ale wszystko czuje i się rzuca (trudno mi się takiemu maleństwu dziwić). Aby nie wierzgało kopytkami to trzeba się na nim najzwyczajniej w świecie położyć. Im kto cięższy to tym lepsza cięższa sedacja.

Jutro będzie kolejna gastroskopia, ale w znieczuleniu ogólnym.
Dlaczego dzisiaj było na dra Orzecha?? 
Powód prosty - oszczędności. 

Parę miesięcy temu klinika okulistyki przeniosła się do nowego budynku i tam otrzymała trochę sprzętu, więc poprzedni sprzęt do znieczulenia ogólnego dostała w spadku klinika gastroenterologii. Tylko sprzęt musi obsługiwać specjalista zwany anestezjologiem. W obsadzie kliniki nie ma anestezjologa, więc musi on do nas przyjść raz w tygodniu, bo przecież nie będzie przychodzić tylko po to żeby znieczulić jedno dziecko, dlatego musimy ich kilka nazbierać. Mamy do czynienia z kolejnym paradoksem polskiej służby zdrowia: klinika ma możliwość przeprowadzać bezboleśnie badania inwazyjne, tylko nie ma kto tego robić i oczywiście wina leży po stronie lekarzy, bo ich brakuje do pracy.

Jutro idę sobie obejrzeć jak będzie to wyglądać. Zagadam do anestezjologa, to może da zaintubować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz