Piątkowy plan operacyjny na mojej sali obfitował w niewielką ilość zabiegów. Przez moment myślałem, że wyląduję jednak na ortopedii, bo szef mi kazał
zająć się pacjentem ze złamaniem szyjki kości udowej zanim jeszcze
pojedzie na blok. Mimo to nie wylądowałem u ortopedałów - ku mej radości.
Na moim planie jedynym smaczkiem była pacjentka, przy której był dopisek 'trudna intubacja'. Na raporcie Julita nic o niej nie wspominała dlaczego tak jest i poszliśmy sobie wszyscy do swoich obowiązków. Ordynator przyszedł skontrolować sytuację. Przejrzał dokumenty i zauważył, że niecałe dwa lata temu pani była u nas. Wówczas profesor ją kwalifikował do znieczulenia i wymyślił że można zrobić intubację z fibroskopem. Szef jest za stary na takie hece i uznał, że LMA da radę.
Jednak tym razem był inny zabieg przewidziany, ale szef lekko zasugerował, że można spróbować z LMA. Pamiętam z jednej konferencji opis przypadku i tego jak podobny pacjent spędził po planowym zabiegu dwa tygodnie na intensywnej terapii - co prawda w tamtym przypadku była prawdopodobna wina anestezjologa. Ja nie chciałem fundować sobie takich atrakcji. Nawet moja pielęgniarka stwierdziła, że wizja ordynatora jest nieco szalona.
Zjadłem śniadanie i stwierdziłem, że czas się brać do roboty. Szef jednak postanowił umyć od całej zabawy ręce i dał mi wolną rękę: Pan znieczula, to niech pan ostatecznie sam zdecyduje co pan chce zrobić. Grzecznie wyznałem, że ja do laparoskopii wolałbym jednak zaintubować. Wezmę viedolaryngoskop i powinno się udać. Zapomniałem tylko zapytać czy mam go zawołać jak będę zaczynać.
Dla zdrowej atmosfery pracy i świętego spokoju nie zawołałem go. Pacjentkę natleniłem, podałem lek przeciwbólowy, podałem lek do spania. Wentylację na maskę prowadziłem bez najmniejszego problemu, dlatego podałem całą ampułkę leku zwiotczającego. Odczekałem jeszcze ustawowy czas, aby zwiotczenie zaczęło działać i przystąpiłem do ataku.
Podczas bezpośredniej videolaryngoskopii niczym nie dałem się zaskoczyć. Ginekolodzy stali obok i kiedy byłem już po swoim przedstawieniu usłyszałem tylko 'wow'. Szef akurat przyszedł zobaczyć jak mi idzie, a raczej jak mi poszło. Poszło jak po maśle.
anastezjolog, który nie potrafi poprawnie napisać "przeciwbólowy" #bezcenne
OdpowiedzUsuńA kto to jest anAstezjolog?
Usuńprzydupas lekarza :D
Usuńchyba ze tak :) cale szczescie za ja nie jestem anAstezjologiem tylko anEstezjologiem.
UsuńWidać, że ktoś ma tu problemy ze wzrokiem.... i w dodatku problemy z pisownią.
UsuńTrudno stwierdzić kto tu jest mniej odpowiedzialny Ty czy twój szef...Po namyśle jednak szef.ty masz jeszcze dyspense na robienie głupot
OdpowiedzUsuńMój szef niestety robi wiele rzeczy, które przeczą ogólnie przyjętym zasadom.
Usuńale sie lansujesz, kompleks chyba.
OdpowiedzUsuńa gdyby byl laryngospazm ? Albo aspiracja?
A gdyby a gdyby...
UsuńTo by sobie pewnie poradził.
dobrze napisane. Pewnie by a pewnie nie.
Usuńkozaczenie w anestezji konczy sie zawsze problemami. Prawdziwymi.
A kto tu mówi o kozaczeniu? Poza tym on nie jest pierwszy dzień w pracy.
Usuńignorowanie bezpieczeństwa jest kozaczeniem i gwiazdorzeniem a nie takim młodym rezydentom się problemy zdarzały, znam takich co 30 lat pracują i maja respekt bo nigdy nie wiadomo.
Usuńale na blogu mozna napisac. Narcyz sie nazywam,
i co z tego wynika? że w internecie się możesz powymądrzać?
UsuńŻe niby ja ?
UsuńMyślę Marcin, że chodziło nie chodziło o Ciebie, tylko o tych typowych Januszów z żonami, co podpisać się nie potrafią.
UsuńFajnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńWiosenny wysyp trolli. Dajcie poczytać swoje blogi. Oj. Pewnie nie macie. Merytorycznie się odnieście. Oj! Wiedzy wam brak i doświadczenia. Przeminiecie,a blog zostanie.
OdpowiedzUsuńA Wy Macieju macie wiedzę i doświadczenie? Bo coś mnie mówi że cała wasza wiedza pochodzi z Dr Housa a doświadczenie z eksperymentów na pluszakach .
UsuńZdaje mi się, że raczej chodziło o wysyp trolli, które tylko śmiecą swoimi komentarzami, bo żyją tylko internetem.
Usuń