Nieformalnie przejąłem dowodzenie na bloku operacyjnym co w praktyce oznacza, że znieczulam chirurgię ogólną. Na deser dostałem jeszcze laryngologię, gdzie średnia pacjentów wynosiła 3 latka. Presja z góry była, że trzeba się wyrobić w miarę sprawnie.
Przy tak skonstruowanym planie jaki było godzinie 7.30 nie było opcji, żeby wyrobić się przed fajrantem. Przyszedłem na blok operacyjny zanim pierwszy pacjent się na nim pojawił. Usiadłem do komputera i tak zacząłem myśleć jakby to wszystko poustawiać, aby nikomu większa krzywda się nie stała. O zrzuceniu raczej nie było mowy, bo jutro nie ma kiedy czegokolwiek wcisnąć.
Zacząłem sobie roszadę i przesuwałem zabiegi z jednej sali na drugą. Panu Czesławowi coś dorzuciłem. Sobie coś odrzuciłem i około południa mogłem już narkotyzować pierwsze dziecko do AT.
Tak przetasowałem zabiegi, że wszystko skończyło się szybciej niż było zaplanowane. Panu Czesławowi nawet wyskrobałem przerwę na obiad. Dobra organizacja i bezstresowa atmosfera to podstawa sukcesu. No i ogarnięte pielęgniarki, z którymi dzisiaj się bezproblemowo współpracowało. Jeszcze zdążyłem pojechać z pacjentem z intensywnej terapii na TK zanim wyszedłem do domu.
Widzę w Tobie ordynatora.
OdpowiedzUsuńBoże uchowaj!
UsuńBo zawsze zrobisz tak, żeby Tobie było dobrze ;-) ;-) ;-)
OdpowiedzUsuńAnnette
Zdarza mi się być egoistą :P
Usuń