Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Sri Lanka

Doczekałem się w końcu urlopu. Cały rok na niego czekałem. Dni już odliczałem do niego. Później to nawet godziny. Już w poniedziałek Szymon się mnie pytał, czy mam walizkę spakowaną. Pewnie, siedzę na niej i czekam, żeby już stąd uciekać:D Regina pewnie też się nie mogła doczekać, kiedy wyjadę, bo ciągle jej dokuczam, że muszę za nią pracować, a ona się tylko spaceruje. Regina jest instrumentariuszką, i zwykle kiedy jest po 'brudnej' stronie i gdzieś wyjedzie na chwilę, to muszę jakieś nici podać, co najczęściej kończy się komentarzem: Regina jak zwykle się spaceruje:D

Kiedy planuję urlop, to zwykle chcę wyjechać jak najszybciej, a wrócić jak najpóźniej to możliwe. W piątek spadły mi z planu dwa zabiegi, co mnie ogromnie ucieszyło. Na intensywnej nie było za wiele do roboty (dlatego omówiliśmy z którą pielęgniarką mógłbym jechać na urlop, bo ona męża szuka), więc koło południa mogłem się już ewakuować. Bardzo mi na tym zależało, bo gdybym wyszedł z pracy normalnie, to bym mógł nie zdążyć na pociąg. I by mi to kapeczkę życie utrudniło. Ale tylko ciut.

Nauczony doświadczeniem z poprzednimi wycieczkami postawiłem znowu na niemieckie biuro turystyczne. Wylot miałem w sobotę koło południa z Monachium, ale już w piątek postanowiłem rozpocząć wycieczkę. Tym bardziej, że miałem opcję Rail@Fly, więc po Niemczech mogłem sobie jeździć wszystkim czym sobie zapragnąłem. Wystarczyło, abym się do Drezna dostał i złapał jakiś ICE w stronę Bawarii. Pendolino jeszcze nie miałem okazji jechać, więc nie wiem jak tam jest, ale jeśli chodzi o niemieckie koleje to jest o wiele lepszy komfort niż w polskich pociągach. Szybko, wygodnie, cicho, kulturalnie. Przed Lipskiem akurat dotarła do mnie konduktora i pochwaliła mi się swoją znajomością polskiego. Rozbawiło mnie jak powiedziała, że najlepiej jej wychodzi zdanie: nie ma kasy, nie ma biletu.

Gruß Gott
Późnym wieczorem dotarłem do stolicy Bayernu. Szybko znalazłem swój hotel i poszedłem na ekspresowe zwiedzanie. Kilka pamiątkowych fotek pstryknąłem, zjadłem kolację i trzeba było zaliczyć jakąś miejscową imprezę. Moja przyjaciółka, co kiedyś pracowała w München, poleciła mi kilka miejsc. Wybrałem jedno z najbliższych, żeby daleko nie mieć do hotelu.

Nie wiem czy bliskość Szwajcarii, czy tam taki dobrobyt, bo ceny były dwa razy większe niż w Berlinie. W sumie pewnie dlatego Monachium jest uznawane za najdroższe miasto w Niemczech. Skończyło się na tym, że w nocy w koszulce, biegałem do bankomatu. Mimo tej rewii mody, to impreza była rewelacyjna. Wracając do hotelu, wolałem zamówić na recepcji budzenie na wypadek jakby moje telefony nie dzwoniły. Cztery godziny później byłem już w drodze na stację S-Bahna. 

Odprawa na lotnisku przebiegła ekspresowo. Wykorzystałem połowę możliwego bagażu - więcej i tak nie byłbym w stanie zabrać, bo nie miałem za bardzo miejsca. 

Oman Air
Wycieczkę miałem z przesiadką. Po zeszłorocznym horrorze w polskich liniach LOT uznałem, że jak chwilę zaczekam gdzieś w świecie na kolejny samolot to mi to różnicy nie zrobi, bo i tak cały dzień mam z głowy. Wylot był opóźniony o ponad godzinę, ze względu na złe warunki atmosferyczne. To jest fantastyczne uczucie patrzeć jak za oknem śnieg pada, a ja siedzę właśnie w samolocie w ciepłe kraje :D

W pierwszej części podróży miałem miejsce przy wyjściu awaryjnym. Bardzo mi to odpowiadało, bo miałem większą przestrzeń na nogi. Spokojnie mogłem się wyspać, obejrzeć jakiś film, albo zjeść lazanię na obiad. Oczywiście wszystko było w cenie biletu, a nie taki badziew jaki to LOT oferuje, żeby za wszystko płacić opryskliwym stewardesom. W omańskich liniach nie można było narzekać zarówno na wygodę w czasie podroży, na ceny (bo i tak wszystko było w cenie podróży), jak i na miłą obsługę.

W Muscat sobie pospacerowałem po lotnisku i po paru godzinach byłem już w samolocie do Colombo. Tuż po stracie okazało się, że jedna ze stewardes jest Polką i było bardzo miło jej gościć na pokładzie rodaka. Od tego momentu to czułem się jak w biznes klasie. Notabene, chciałbym ją bardzo serdecznie pozdrowić i jeszcze raz podziękować za super obsługę w czasie lotu (mam nadzieję, że to przeczyta, bo podeślę jej linka). Może gdyby LOT się choć trochę na niej wzorował, to by więcej osób korzystało i firma nie byłaby na skraju bankructwa.

Można traktować ludzi na cywilizowanym poziomie? Oczywiście, że można. Nawet moja nowa znajoma potwierdziła kiepską opinię o PLL LOT. Mój znajomy z Portugalii stwierdził, że LOT ma ceny Lufthansy, ale standard Ryanaira - przy czym ja w Ryanairze, którym latałem wielokrotnie, nigdy się z bezczelnością ze strony obsługi nie spotkałem.

Sri Lanka
Porankiem w niedzielę wylądowałem w Colombo. Poczyniłem opłaty wizowe, pieczątki w paszport dostałem, na przylotach czekał na mnie transport do hotelu i mogłem rozpocząć urlop.

Dlaczego akurat tam? Bo parę osób tam było i porobiło ładne zdjęcia, które zachęciły mnie do odwiedzenia tego kawałka świata. Inna sprawa, że na Seszele nie pasowały mi godziny lotów (byłbym stratny o 1,5 dnia pobytu).

Pierwsze kilka dni było wycieczką objazdową. Kilka dni wystarcza, aby zobaczyć główne punkty wyspy i nie czuć się jakoś bardzo przetłoczonym nadmiarem informacji. Poza tym grupa nie była za duża i zwiedzanie całkiem sprawnie szło. Mogliśmy nawet nasz program o parę dodatkowych punktów wzbogacić, jak np. przejażdżka na słoniu (osobiście nie polecam na dłuższą metę, bo trzęsie i jest niewygodnie:P). Albo też wyrzucić z programu kolejną świątynię do zwiedzania. Znowu napatrzyłem się ba Buddę w różnych pozycjach jak w Tajlandii. Pogoda nie zawsze dopisywała. Czasami padał deszcz, a czasami było trochę pochmurno. Przy czym temperatury się cały czas utrzymywały powyżej 28 stopni. Jeden dzień był tylko zimniejszy, kiedy to pojechaliśmy w góry. Hotel znajdował się w przytulnym domku z drewna, gdzie poczułem się jakbym był w Bawarii, a nie na egzotycznych wakacjach (podobne porównanie mieli Niemcy).

To co mnie najbardziej interesowało, to miejscowa kuchnia. W tym roku dla odmiany bardziej mi smakowała papaja niż arbuz. Za to owoce morza pyszne jak zwykle, aczkolwiek najczęściej na ostro. Jabłkowy Arrack też mi przypadł do gustu. No i oczywiście herbata, której zrobiłem sobie duży zapas.

Po kilku dniach zwiedzania zostaliśmy podzieleni i każdy się udał do swojego hotelu, gdzie miał spędzić drugą część urlopu. Mi się trafił akurat taki, gdzie większość była Rosjanów. Może najwyższa pora liznąć co nieco rosyjskiego, bo jak widać Azja jest zdominowana przez ten naród. Rok temu na Phuket było dokładnie tak samo. Azjaci prędzej się nauczą rosyjskiego, niż Rosjanie angielskiego.

Ja się oddawałem miejscowym atrakcjom - plaża, basen, nurkowanie, masaże, dobre jedzenie, nic nie robienie.

Panimajesz pa ruskij?
Siedziałem przy kolacji, kiedy to nagle jakaś blondynka mnie zapytała czy rozumiem po rosyjsku. Ja na to, że niet i angielski albo niemiecki (włoski pominąłem, bo nie liczyłem na to że go może znać). Szybko znaleźli się tłumacze i na spontanie ustaliliśmy co robimy wieczorem. Pół godziny później owa blondynka siedziała już na moich kolanach, kiedy tuk-tukiem jechaliśmy na imprezę (w Bangkoku jazda tuk tukiem była bardziej ekstremalna:D).

Fajnie się złożyło, bo wszyscy byliśmy w tym samym wieku. Moi tłumacze mówili tak rewelacyjnie po angielsku, że postanowiłem w przyszłym roku trochę podszkolić ten język (do języków jeszcze wrócę w tym poście). Certyfikat można by nawet zrobić. Dobrze będzie z nimi kontakt utrzymać, bo jak się okazało, to oni na stałe mieszkają w Dubaju, a to jeden z moich przyszłych kierunków jeśli chodzi o pracę (o ironio parę dni wcześniej patrzyłem jak z pracą dla anestezjologów w Emiratach). Poza tym mnie zaprosili już do siebie na urlop i roztoczyli wizję tego co zobaczę. Nie omieszkam nie skorzystać, tylko termin trzeba dograć.

Ostatni dzień
Ostatniego wieczoru wybraliśmy się na imprezę. Na drugi dzień przy śniadaniu Alex wyglądał na zmęczonego, natomiast jego żona to była umierająca. Zastanawiałem się dlaczego to tak jest, że połowę pobytu było spokojnie, a ostatni dzień jest taki ciężki. Alex wyjaśnił mi, że właśnie dlatego to nazywa się 'ostatni dzień'. Rzeczywiście może coś w tym być. Dobrze, że samolot był po południu, a nie rano.

31 godzin
Podróż powrotną miałem również przez półwysep Arabski. W samolocie do Monachium to miałem praktycznie miejsce leżące, więc większość podróży przespałem z przerwami na posiłki. Wczesnym porankiem wylądowałem w Europie. Tym razem postanowiłem nie jechać do domu pociągiem mimo, że był on już opłacony. Byłem na tyle zmęczony, że wolałem poczekać parę godzin i skorzystać z oferty Lufthansy, aby udać się w podróż na wschód. Dawało mi to przewagę około 7 godzin, niż gdybym miał jechać koleją. Dzięki temu podróż od momentu wyjazdu z hotelu, do przekręcenia klucza w drzwiach w moim mieszkaniu zajęła tylko 31 godzin. Ale było fajnie :D

Przy odprawie z Monachium to nawet nie sprawdzano mojego paszportu, czy rzeczywiście ja to ja. Pomyślałem, że może już granice się przesunęły, Polska przestała istnieć i jeśli jest to już lot krajowy to nie trzeba tożsamości pasażerów sprawdzać. Z nudów, kiedy siedziałem na lotnisku poczytałem wiadomości i podobno w Polsce źle się dzieje. Ktoś jakiejś notatki nie chce wydrukować w jakimś brukowcu, ktoś tam coś innego złego zrobić. Awantury i nic poza tym. Wszystko mi się to wydaje grubymi nićmi szydłowane.

Swoją drogą to ja się dziwię ludziom, że narzekają. Takich sobie polityków wybrali. Co z tego, że na Pis głosowało 20 % uprawnionych? Niech teraz wszyscy na nich nie narzekają, bo jak pokazuje wyborcza statystyka to dużo osób nie poszło na wybory. Pretensje mieć można tylko do siebie. 
Mi akurat cała ta sytuacja się podoba (tym bardziej, że ja narzekać nie mogę, bo jestem z tych niegłosujących). Popatrzmy na to z tej dobrej strony. Polska się niebawem rozpadnie. Część zajmą Niemcy, a część Rosja. Po cichu liczę, że granica będzie na Wiśle - tak byłoby w miarę uczciwie (pół na pół). Dolny Śląsk miałby to szczęście, że znalazłby się pod niemiecką jurysdykcją. Z takiego rozwiązania widzę same zalety. Niemcy stoją lepiej gospodarczo, budują lepsze autostrady, mają lepsze pociągi, mają lepszą obsługę w samolotach, mają lepsze hotele do dyspozycji w biurach podróży, mają lepsze zarobki, mają lepszy sprzęt w szpitalach... Można wymieniać tak długo. Jedzenie tylko takie ciężkie mają, ale może w ramach pamięci narodowej utrzymaliby kuchnię polską na naszych stołach. Co prawda Angela sobie trochę w kolano strzeliła z uchodźcami (nie ma ludzi bezbłędnych poza Jarkiem), ale mogłaby by ich wtedy wysłać na nowe terytorium, aby rozładować to całe napięcie. Ciekawe czy bym wtedy dostał od razu obywatelstwo niemieckie? Nie potrzebowałbym wtedy wizy do USA i mógłbym ot tak, w ramach chwilowego kaprysu pojechać zwiedzić Kalifornię.

Pis rządzi dopiero kilka tygodni, a tutaj takie wielkie bulwersy, że oni źli są. Jarek dobrze wie co robi, Duduś mu przecież hołd złożył, Szydełkowa też o radę go pyta, więc na pewno kraj idzie ku lepszej przyszłości. Jarek się do tego szykował wiele lat, więc ma na pewno perfekcyjny plan w swojej głowie, jak zrobić dobremu sortowi dobrze. Zamiast narzekać, lepiej żeby co poniektórzy zaczęli się języków uczyć - w zależności od miejsca zamieszkania rosyjskiego albo niemieckiego, bo to może o wiele bardziej się im przydać.

Oj trochę na politykę zszedłem, ale ja czasami to jak typowy Polak. Co drugi polityk, a co trzeci lekarz :D A tu o urlopie miało być.

Porównując Sri Lankę do innych miejsc jakie zwiedziłem, to jest tam ładnie, ale chyba raz w życiu wystarczy tam być (o ile nikogo  ta wyspa nie urzeknie jakoś bardzo bardzo). Polecam sprawdzić wcześniej pogodę, żeby nie trafić w końcówkę pory deszczowej. Ciepły kraj nie zawsze oznacza, że jest tam cały czas słonecznie :D

19 komentarzy:

  1. od 2010 roku jeździmy z niemieckich biur na wakacje, wszystko jest dopięte na sicher i jesteśmy zadowoleni:) z polski nie odważyłabym się już jechać i przede wszystkim nie stać nas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też teraz tylko z niemieckich. Ordnung muss sein :D Co prawda do Tajlandii leciałem z polskiego biura i nie mam zastrzeżeń poza przelotem - program wycieczki i cała oprawa na miejscu była naprawdę dobrze przygotowana. Ale w sumie cena taka sama jak w Niemczech wychodzi.
      Wiele osób narzeka na Itakę. Mój znajomy w tym roku został przez nich dwa razy wystawiony. Jak pogadałem z Niemcami, to nikt nie opowiadał o takich przygodach.
      Jak do Grecji leciałem to sprawdziłem, że hotele co z Niemiec są dostępne, to z tego samego biura w Polsce już nie.

      Usuń
  2. To dlatego tak dłuuugo Cię nie było... ;-) Jak ja Ci zazdroszczę!!! W tym momencie tak bardzo chciałabym gdzieś wyjechać, oderwać się od codziennych obowiązków, pracy... ;-/

    Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie był jakiś duży szok temperaturowy po powrocie. Myślałem, że będzie gorzej. Trudniej tylko od razu na pracę się przestawić i odespać zmianę czasu:)

      Usuń
  3. odpiszesz na zaległe komentarze pod poprzednim postem? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Blondynka na kolanach? :D Przeleciałeś ją? :D ;) Serio pytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem tak. Tuk-tuk był przystosowany to przewozu 3 osób. My jechaliśmy w 4. Oczywiście nie licząc kierowcy.

      Usuń
    2. Blondynka była ciężka czy dałeś radę bez problemu?: D

      Usuń
    3. ajj...to sorki :) wiesz, tak się teraz śmieje bo chyba tuk-tukiem jedzie się dość ekstremalnie :D :D

      Usuń
    4. W Bangkoku to można było wypaść na zakręcie i nawet kierowca by nie zdążył zauważyć. Na Sri Lance miały one inną konstrukcje i trudniej o ekstremalność :D

      Usuń
  5. Pracujesz w polskim szpitalu? Zdradzisz nazwę miasta? ;)
    Ja w Sylwestra jadę do Budapesztu...chociaż tyle ;-p

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny kierunek na wyprawę. Ciekawe co wymyślisz w przyszłym roku.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że mam kilka fajnych pomysłów jaką część świata chciałbym podbić :) Nawet postanowiłem kolejnego języka nieco się pouczyć :)

      Usuń
    2. Zdradzisz, jaki język? I czy będziesz szlifować włoski? :)

      Usuń
    3. Języka na razie nie zdradzę, wyjdzie w praniu czy się za niego wezmę, bo zdam się na angielski:P
      A włoski szlifować będę (znaczy powinienem), bo w przyszłym roku prawdopodobnie będzie mi w pracy potrzebny.

      Usuń
  7. "grubymi nićmi szydłoWane" - haha mistrz :) Miło Cie znowu czytać po takiej nieobecności :P

    OdpowiedzUsuń