Znowu trafiła się operacja na ortopedii przerzucana już od tygodnia. Powodem były jakieś specjalne narzędzia, które należało sprowadzić. Z anestezjologicznej strony pacjentka była gotowa w każdej chwili. Ciekawostką było to, że początkowo miała mieć alergię na tytan, w poniedziałek była mowa o molibdenie, aż ostatecznie stanęło na tym, że chodzi o kobalt. Jeszcze parę dni i byśmy przerobili cały układ okresowy.
Rozpoczynamy operację. Wiedząc, że operatorem będzie ordynator ortopedii nie spieszyłem się z przyjściem i pojawiłem się na sali operacyjnej jako ostatni. Skoro i tak jeszcze nikt po mnie nie wydzwaniał, to znaczy że mam dużo czasu.
Ja: Zanim cokolwiek zacznę przy pacjentce robić, chciałbym wszystkich poinformować, że pacjentka ma alergię na kobalt.
Ordynator: Tak wiem.
Ja: Czyli rozumiem, że sprawdził pan czy te śrubki, gwoździe i inne druty jakich ma pan zamiar użyć czy nie zawierają metali wywołujących objawy alergii?
Odpowiedzi się nie doczekałem. Nawet chamskiego komentarza nikt mi nie udzielił. Szymon stał obok i się cały czerwony ze śmiechu zrobił.
Ja: Ty się nie śmiej, bo tu już był cyrk z niklem, tylko że po tym jak pacjentkę znieczuliłem i postanowiła mi wpaść w hipotonię. Później będą się ze mnie śmiać, że znieczulam pacjentów, którzy żadnej operacji nie mają.
Po intubacji i rozpoczęciu zabiegu Michał dalej pociągnął temat alergii.
Michał: Mam wrażenie, że ty nie lubisz ordynatora ortopedii.
Ja: Ależ skądże. Ja mam po prostu alergię.
Michał: Na kobalt? :D
Ja: Nie, na głupotę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz