Przed przystąpieniem do czytania skonsultuj się ze swoim psychiatrą lub bioenergoterapeutą.

piątek, 19 czerwca 2015

Wycieczka

Wybrałem się na wycieczkę krajoznawczą w godzinach pracy. Oczywiście karetką. Na sygnale. Miałem dowieźć pacjenta na intensywną terapię neurologiczną do szpitala uniwersyteckiego. Mogli mi wczoraj o tym powiedzieć, że taki kurs mi się trafi to bym specjalnie tam nie jechał po pracy. Ale to taka ciekawostka.

Jeden z ratowników wyglądał na takiego jakby przez ostatnie kilka dni nie trzeźwiał. Miałem wrażenie, że nie ogarnia sytuacji. Dobrze, że to nie on był kierowcą.

Po drodze zapoznałem się z pacjentem. Poczytałem jego wypis, jakimi to ciekawymi chorobami ów chory może się pochwalić. Całkiem imponujący zestaw - od neurologii, poprzez zakaźne i kardiologię, do nefrologii. Na klinikach przekazanie przebiegło bez problemu. Zdałem relację lekarzowi przyjmującemu. On był i tak już w temacie, bo wcześniej kontaktował się z naszym szpitalem. Na koniec uścisk dłoni i życzenia udanej wycieczki powrotnej.

Dwie godziny później wróciłem. Zaczynano się już o mnie martwić, że długo mnie nie ma. Już od wejścia padały pytania: Czemu tak długo? Intubowaliście? Reanimowaliście?
No właśnie nic z tych rzeczy. Było spokojnie, a pacjent miał książkowe parametry, że można by było go z nimi do domu odstawić, a nie do kolejnego szpitala. No dobra, trochę nie było z nim kontaktu. Za każdym razem kiedy nastawię się na niespodziewane niespodzianki, to nic się nie dzieje. Właściwie to w czasie jakiegokolwiek transportu, w którym brałem udział nic się nie działo.
Długo mnie nie było może dlatego, że poszliśmy jeszcze z panami ratownikami coś zjeść, chociaż kawę wzięliśmy i tak na wynos. Nie można tak na głodnego pracować przecież.
 
W związku z przeprowadzeniem wzorowej akcji transportowej mogłem opuścić miejsce pracy.

2 komentarze:

  1. a co to za choroba że leczyć nie mogliście na własnym OIT?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka, że lepiej dla pacjenta, że trafił na profilowany OIT :)

      Usuń